Niby się chce pobiegać, a jednak są ważniejsze rzeczy. Teoretycznie trening miał być fajny, mimo to dłużył się niemiłosiernie. Pierwsze kilometry w życiu zapowiadały się super, a czułaś się po wszystkim jak bokser po ciężkim nokaucie. Mimo wielkiego doświadczenia i wykonania kolejnego zadania, nie masz już tego zapału, jak kiedyś. Niezależnie od tego, czy zaczynasz, czy już masz wprawę, łatwo w wielu chwilach powiedzieć sobie „Musisz odnaleźć radość w bieganiu!”. Ale jak do tego dojść i dobiec?
Lubisz, gdy bieganie jest czymś więcej, niż żmudnym przekładaniem jednej nogi przed drugą. Słyszałeś o „biegowym haju”, czyli uczuciu euforii pojawiającym się w trakcie codziennych treningów czy na zawodach. Gdy dopiero zaczynasz biegać albo traktujesz bieganie jak karę, łatwo jednak zwątpić w jego istnienie.
Tym bardziej, że zazwyczaj (nie licząc wyśmiganych wyczynowców, którzy rodzą się podobno szczupli i sprawni) pierwsze kilometry w życiu okupione są metodą prób i błędów. Za mocne tempo ponad swoje, wciąż niezbadane możliwości, pierwsza zadyszka, kolki, rumieniec na pół twarzy, jakieś strzykania i bóle mięśni w miejscach, w których mięśni dotychczas nie było…
Z kolei te osoby, które mają już za sobą kilka lat treningów często gubią gdzieś po drodze spontaniczność. „To już nie to samo co kiedyś!”, „Rany, strasznie dziś było”, „Trening zaliczony, czemu mnie to nie cieszy?!” – mówiłeś/mówiłaś tak do siebie chociaż raz. Co Ci wtedy pomogło?
My na pocieszenie przypominamy, że naukowo udowodniono związek między ćwiczeniami a wydzielaniem endorfin – czyli hormonów peptydowych, poprawiających nastrój i samoocenę. Jak je wyzwolić? Kilka wskazówek może okazać się pomocnych. Nie działają wszystkie naraz, więc wybierz jedną z nich i sprawdź, czy uśmiech do Ciebie powrócił.
Zmieniaj trasy i otoczenie. Nuda może być czasem mylona z psychicznym znużeniem. Kolejna dyszka po tej samej trasie łatwo zamienia się w rutynowe 45-60 minut człapania. Wybierz się gdzieś niedaleko, do innego parku lub lasu, warto stracić kilka minut podróży, by zyskać kilka minut radości zanurzenia się w nieznane.
Planuj na luzie. Stresu, szczególnie w tym dziwnym roku, mamy wiele. O ile nie jesteś profesjonalistą i od wyników nie zależy Twoje życie, to i Twoje bieganie naprawdę nie musi być kolejnym elementem stresującym. Ogranicz więc czynniki, które stres u Ciebie wyzwalają. Przygotuj wcześniej ciuchy, daj sobie bufor czasowy przed i po treningu, by nie pędzić na ostatnią chwilę. Pomyśl, która pora na trening jest dla Ciebie najbardziej… wolna od zajęć.
Szykuj się jak na wybieg. Nie chcemy być kontrowersyjni, niczym przyjaciółka prezesa Ochódzkiego z „Misia”, ale fakt pozostaje faktem – i facetom, i paniom humor poprawia się, gdy zakładają coś nowego lub kolorowego. Tak jesteśmy skonstruowani. Dlatego na trening wybieraj się w rzeczach, które fajnie Ci się kojarzą (np. z dobrym startem, z ciekawym miejscem wakacyjnym) albo nie pozwolą Ci się zatopić w szarym otoczeniu.
Do biegu marsz. Gdy męczy Cię codzienna gonitwa, łatwo, by przeniosła się ona wraz ze zdenerwowaniem również na treningi. Jest na to rada. Nawet zaawansowani biegacze mogą w takich wypadkach wprowadzić się w bieganie i lepszy nastrój – spokojnym marszem. Zgodnie z zaleceniami Jeffa Gallowaya przygotujesz stawy, mięśnie, płuca, serce i mózg do bardziej intensywnego wysiłku, a i nastawienie powinno się lekko poprawić.
Dawaj sobie wyzwania. To z książkowej definicji stresująca czynność, więc nie przesadź z poziomem trudności „czelendżu”. Może to być zabawa w celowanie w coraz szybsze czasy kolejnych kilometrów, ale ani nie zaczynaj od zbyt mocnego tempa, ani nie staraj się poprawiać o zbyt dużo sekund naraz. Może to być trening na bardzo niskiej intensywności ze swobodnymi przebieżkami na koniec. Poczucie wykonania nawet małego zadania buduje pewność siebie i pozwala odnaleźć poczucie spełnienia po zadaniach większych.
Bądź uważna/uważny. Wystarczy, że raz na określony czas (możesz ustawić sygnał przypomnienia lub zrobić to np. raz na kilometr) pomyślisz o skontrolowaniu sylwetki. Wyrównaj oddech, rozluźnij mięśnie barków i szyi, wyglądaj… tak, wyglądaj ładnie w biegu, choćby przez moment. Możesz też powtarzać sobie jakieś pozytywne komunikaty. Wiemy, że to prosty trick, ale owocuje pozytywnym sygnałem z mózgu do Twoich podzespołów.
Zapuść swoją playlistę. Coraz więcej osób biega z muzyką. Jednocześnie wielu biegaczy relaksuje w trakcie treningu brak odgłosów miasta, wybierają leśne lub parkowe zacisza. Niezależnie od tego warto pamiętać, że indywidualnie dobrana playlista może zdziałać cuda i pomóc w luźnym, a zarazem miłym pokonywaniu kilometrów.
Nie umawiaj się ze smutasami. Nie ma gorszego połączenia, niż dwóch narzekających biegaczy i godzinne rozbieganie. Jeśli ma do Ciebie wrócić uśmiech, pomyśl, czy raz na jakiś czas nie możesz umówić się na wspólny trening z kimś, kto jest dla Ciebie wzorem pozytywnego myślenia. Ludzie nawet podświadomie dostosowują swoje zachowania i kopiują w jakiejś mierze nastawienie – od ludźmi, z którymi przebywają. Korzystaj z pozytywnej energii, zobaczysz, że i Ty możesz coś dobrego dać od siebie.