Zespół NN Running Team na czele z Eliudem Kipchoge opisuje niuanse treningu wysokogórskiego, podając konkretne wskazówki dotyczące takich przygotowań i cenne informacje na temat własnych odczuć. Biegacze w najnowszym filmie wyjaśniają, ile zwykle trwa adaptacja, jaką wysokość stosują, a także kiedy zjechać z gór i co daje taki trening.
– Jestem w pewnym stopniu przyzwyczajony do gór, bo urodziłem się na dużej wysokości. Zawsze trenuję powyżej 2000 m n.p.m. – tłumaczy Geoffrey Kamworor, wielokrotny mistrz świata w półmaratonie i w biegach przełajowych, a także piąty zawodnik tegorocznych mistrzostw świata w Eugene w maratonie (2:07:14).
– Jeśli urodziłeś się na sporej wysokości, nie odczuwasz tego aż tak bardzo, ale jeśli urodziłeś się na poziomie morza, szybko możesz poczuć różnicę, chociażby po oddechu. Będzie ci się oddychało ciężko i będziesz potrzebował ponad tygodnia, żeby się do tego przystosować. Korzyści z treningu na wysokości, które są udowodnione naukowo, to wytwarzanie większej liczby czerwonych krwinek – opowiada Eliud Kipchoge, rekordzista świata w maratonie i dwukrotny mistrz olimpijski na dystansie 42195 m.
– Niektórzy mówią, żeby spać na dużej wysokości, a trenować na niższej. Próbowaliśmy tego, bo poprzedniej nocy spałem na 2700 m n.p.m., a dzisiaj jesteśmy na 2000 m – mówi Abdi Nageeye, Somailijczyk reprezentujący Holandię, wicemistrz olimpijski z Tokio w maratonie.
– Duża wyskość jest dla mnie bardzo ważna, bo dzięki niej staję się silniejsza – tłumaczy Yalemzerf Yehualaw, brązowa medalistka mistrzostw świata w półmaratonie z Gdyni 2020 (1:05:19). – Kiedy później jadę na zawody, mam większą szasnę wygrać – przyznaje Etiopka.
– To bardzo ważne, żeby trenować na wysokości, bo zyskujesz dzięki temu wiele korzyści, takich jak zwiększenie stężenia hemoglobiny. Daje to o wiele więcej, niż trening na poziomie morza – wyjaśnia Kenenisa Bekele, trzykrotny mistrz olimpijski i pięciokrotny mistrz świata na dystansach od 5000 do 10000 m.
– Jestem w Kapchorwa, w Ugandzie, „Ziemi Mistrzów”, jak nazywają to miejsce, a mój zegarek pokazuje wysokość 2000 m n.p.m. – przyznaje Jake Smith z NN Running Team. – Czasami wyjeżdżamy na niższą wysokość, na 1100 m n.p.m. na dłuższe rozbieganie, bo tam możemy popracować nad szybkością. Innym razem wyjeżdżamy wyżej. Raz zabrali mnie na ścieżkę w lesie na 2600 m n.p.m. Mówiłem sobie wtedy: to jest dla mnie dobre, przyzwyczaję się do tego, ale poczułem tę różnicę. Naprawdę czuję, że przyzwyczajam się do wysokości, ale pierwszych kilka dni było okropne, brakowało mi tlenu. Teraz czuję się lepiej, widzę to też po tętnie. Łatwiej biega mi się po górkach, tak naprawdę nigdy wcześniej nie zrobiłem tylu metrów przewyższenia w ciągu tygodnia, a teraz się do tego przyzwyczaiłem.
– Potrzeba minimum 10 dni, żeby przyzwyczaić się do wysokości – wyjaśnia Abdi Nageeye. Trzeba robić spokojne rozbiegania, dużo siłowni, aquajogging, dzięki czemu szybciej można się zaadoptować.
– Muszę tutaj wykonywać dłuższą przerwę pomiędzy kilometrówkami, bo regeneracja jest dłuższa na wysokości, trudniej się oddycha – dodaje Jake Smith. – Trenujemy na wysokości i na gliniastych drogach, dlatego biega się ciężej. Trzeba brać to pod uwagę – przyznaje Jake.
– Mówi się, że około 70 godzin przed startem trzeba zjechać z wysokości – mówi Nageeye. – Dlatego wyjeżdżam w środę wieczorem, na miejscu jestem w czwartek rano, bo zwykle start jest w niedzielę rano. Robię tak już od 10 lat i sprawdza mi się to. Mam wtedy dużo siły, pewności siebie, szczególnie jeśli widzę biegaczy, którzy nie trenowali na wysokości.
– Długie rozbiegania często zaczynamy na wysokości 2400 m n.p.m., a kończymy na 2800 m n.p.m. Jest ciężko, bo to duże górki i spora wysokość. Treningi na bieżni i Fartlek robimy zwykle na wysokości 2400 m n.p.m. – opowiada Eliud Kipchoge.
Całość materiału znajduje się w filmie: