Redakcja Bieganie.pl
Japończycy w ostatni weekend nie próżnowali. W niedzielę 1 grudnia w kraju skupionym na czterech wielkich wyspach, rozegrano dwa mocno obsadzone maratony. W Fukuoce o miejsce w kadrze na przyszłoroczne igrzyska walczyli panowie z Yukim Kawauchim w stawce. W Osace z kolei Etiopczycy poprawili rekordy zawodów. Asefa Tefera przeciął linię mety w 2:07:47, a jego rodaczka Aberu Mekuria w 2:26:29.
Dla japońskich zawodowców najbliższe miesiące to walka o olimpijską kwalifikację w maratonie. A raczej o pozostałe miejsca. Przypomnijmy, że 15 września w tokijskich eliminacjach prawo startu w igrzyskach wywalczyły najlepsze dwójki w klasyfikacji kobiet i mężczyzn oraz – trzeci na mecie zawodnicy, o ile nikt ich ze składu nie wypchnie. Aktualnie został więc już tylko do wypisania jeden bilet na IO 2020 dla pań i jeden dla panów. Wywalczenie wejściówki na imprezę czterolecia będzie jednak niezwykle trudne. Jeśli jesteś japońskim maratończykiem i marzysz jeszcze o olimpijskim występie, musisz pobiec szybciej niż 2:05:50, a jeśli maratonką – „wystarczy” rozmienić 2:22:23.
Właśnie 2:05:50 (aktualny rekord kraju) i 2:22:23 to wyniki, które w zeszłym roku były najlepsze na krajowych listach. Aktualnie bez takiego minimum zostają – zdawałoby się – najwięksi faworyci: Yuta Shitara (były rekordzista Japonii z PB 2:06:11) i Mizuki Matsuda (z życiówką… 2:22:23 z 2018 roku). Na szpilkach siedzą natomiast zdobywcy 3 miejsc z wrześniowych eliminacji, a więc Suguru Osako (to ten rekordzista Japonii z PB 2:05:50, który trenował w Oregon Project) i Rei Ohara (PB 2:23:20 z 2016 roku), bo to o ich „miejscówki” toczy się aktualnie gra. Biegowa Japonia czeka na ostatnich samurajów.
Wśród Japończyków, którzy muszą walczyć o prawo startu w przyszłorocznych igrzyskach, poza wspomnianym Shitarą jest też słynny Yuki Kawauchi. Pierwszy w historii Japończyk, który wygrał Boston Marathon i jest uznawany za najlepszego amatora w maratonie, nie brał udziału we wrześniowych eliminacjach. Przygotowywał się do MŚ w Dosze, gdzie finalnie zajął 29 miejsce z wynikiem 2:17:59. Swojej szansy na olimpijską kwalifikację, a raczej miejsce rezerwowe, Kawauchi szukał w niedzielę w Fukuoce, jednak od samego początku biegł zdecydowanie za wolno, żeby nawiązać walkę o sub 2:06.
Dużo większą ochotę do biegania wykazywali za to Taku Fujimoto i Yuki Sato. Japończycy zajęli odpowiednio 9 i 20 miejsce podczas „trialsów” i już niespełna 3 miesiące później postanowili zapewne podjąć kolejną próbę walki o bilet na igrzyska. Fujimoto długo, bo aż do 30 kilometra, dotrzymywał kroku późniejszemu zwycięzcy Marokańczykowi Dazzie, nieco szybciej odpadł Sato. Na półmetku liderzy pojawili się w 63:02, jednak druga „połówka” okazała się dużo wolniejsza. Dazza dobiegł w 2:07:10, drugi Fujimoto w 2:09:36, Sato cierpiał w drugiej części dystansu na tyle, że z 63:02 na 21 kilometrze, wyszło 2:14:56 na mecie. Suguru Osako jak na razie może więc spać spokojnie, jego miejsce w kadrze Japonii na IO 2020 nie było w Fukuoce specjalnie zagrożone. Japończykom zostały już tylko dwie okazje, żeby pobiec 2:05:49 (bądź szybciej) i zająć miejsce rekordzisty kraju – Tokyo Marathon i Lake Biwa Marathon zostaną rozegrane w marcu przyszłego roku.
Najlepsza dziesiątka 73. Fukuoka International Marathon
1. DAZZA El Mahjoub DAZZA (MAR) 2:07:10
2. FUJIMOTO Taku (JPN) 2:09:36
3. FUKUDA Jo (JPN) 2:10:33
4. DERESE Worknes (ETH) 2:10:52 – PB
5. TERADA Natsuki (JPN) 2:10:55 PB
6. GITHAE Michael (KEN) 2:10:59
7. ITO Taiga (JPN) 2:10:59
8. ULAD Abdi Hakin (DEN) 2:11:03 – PB
9. CHOGE Raymond Kipchumba (KEN) – 2:11:38
10. SUZUKI Taiki (JPN) 2:12:09
Jak zwykle Japończycy pokazali, że są jednym z najbardziej rozbieganych narodów świata. Wynik 2:42:35 przyniósł ostatnie – 370 miejsce. Granicę 2:30 złamało ponad 150 zawodników i w zdecydowanej większości byli to właśnie potomkowie samurajów.
Osaka, trzecie co do wielkości miasto Japonii zlokalizowane na wyspie Honsiu, gości maratończyków dwa razy w roku. Od 2011 roku jesienią rozgrywany jest w mieście jeden z największych biegów masowych na świecie „Osaka Marathon”, natomiast w styczniu zjeżdżają tutaj najszybsze maratonki świata walczyć na trasie „Osaka International Ladies Marathon” (rekord imprezy to klasowe 2:21:18 z 2003 roku autorstwa Mizuki Noguchi). Żaden z wyścigów nie został jednak wytypowany przez japońskie władze lekkoatletyczne jako miejsce uzyskiwania olimpijskiej kwalifikacji.
W tegorocznej dziewiątej już edycji jesiennych zmagań pobito rekordy zawodów zarówno wśród kobiet jak i mężczyzn. Dlaczego zawodów, a nie trasy? W tym roku organizator przewidział trasę nową, atrakcyjniejszą – z finiszem przy zamku, dlatego trudno porównywać niedzielne dokonania z rekordami Jacksona Limo (2:11:43 z 2014 roku) i Soud Kanbouchi (2:31:19 z 2018 roku).
Zarówno Etiopczyk Asefa Tefera, jak i jego krajanka Aberu Mekuria nie dali szans rywalom, oboje zwyciężając z około dwuminutową przewagą. Młody, zaledwie 22 letni Tefera wynikiem 2:07:47 ustanowił swój rekord życiowy. Mekuria daleko za swoimi plecami zostawiła dotychczasową rekordzistkę imprezy Kanbouchii, czy też dobrze znaną polskim kibicom Marynę Damantsevich, która w 2013 roku wygrywała maraton w Poznaniu.
Japończycy nie odegrali w Osace znaczącej roli. Najlepiej zaprezentowała się Yumiko Kinoshita. 2:35:16 to drugi czas Japonki w karierze, który w niedzielę dał jej 9 miejsce. Najlepsi mężczyźni – co zrozumiałe, startowali w Fukuoce licząc na olimpijską kwalifikację. Kobiety o jedną pozostałą przepustkę na igrzyska będą mogły zawalczyć podczas Saitama Marathon, który odbędzie się już w przyszłą niedzielę (8.12). Ponadto zostaną im jeszcze dwa przyszłoroczne starty dające możliwość wybiegania „minimum”: Osaka International Ladies Marathon (styczeń) i Nagoya Women’s Marathon (marzec).
W Kraju Wschodzącego Słońca kilka lat temu, poza bieganiem masowym i firmowymi sztafetami, pochylono się nad poziomem krajowej czołówki, która i tak robi wrażenie. W 2018 roku wśród mężczyzn 10. wynik na listach krajowych to 2:08:58, a 30. 2:11:45. U pań w poprzednim sezonie miejsca te dawały odpowiednio rezultaty 2:27:40 i 2:33:10.
Co mogło na to wpłynąć? W perspektywie igrzysk 2020 roku zafundowano gigantyczną nagrodę (100 milionów jenów, czyli prawie 900 tysięcy dolarów) za poprawienie rekordu 120-milionowego kraju. Z myślą o dobrych przygotowaniach przedstawiono pozornie zawiły, ale nienaruszalny system kwalifikacji oraz zorganizowano eliminacje na rok przed docelową imprezą – i to na planowanej za 12 miesięcy trasie. Inna sprawa, że olimpijski maraton i chód zostaną (głównie ze względu na wysokie temperatury) przeniesione do Sapporo.
Sam system japońskich kwalifikacji do IO jest morderczy. Żeby w ogóle wziąć udział we wrześniowych eliminacjach należało w ciągu dwuletniego „okienka” złamać 2:08:30 (mężczyźni) i 2:24:00 (kobiety) – albo uzyskać średnią z dwóch najlepszych startów 2:11:00 (mężczyźni) i 2:28:00 (kobiety). Jeśliby np. Amerykanie wprowadzili podobnie ostre reguły gry u siebie, w ich „trialsach” prawo startu miałby jedynie Galen Rupp wśród mężczyzn i sześć kobiet (Hasay, Cragg, Sisson, Hall, Flanagan, Huddle). W Japonii spełniło te warunki 31 mężczyzn i 12 kobiet, a kilka osób predestynowanych do startu nie stanęło na starcie eliminacji.