19 lipca 2019 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

psychoterapia


Nie chodzę do psychologa. Ani do psychiatry. Ani do psychoterapeuty. Ani nawet do terapeuty bez psycho. Chociaż być może powinnam. Powinnam na pewno, bez być może.
Ale nie chodzę.
Biegam.
Nie do terapeuty tylko w ogóle. Może to błąd, że nie chodzę tylko biegam w ogóle, ale sprawa jest prosta jak konstrukcja cepa, powiedziałby jeden, a inny powiedziałby, że sprawa jest prosta jak …, ale tego tu nie napiszę, chociaż podoba mi się to porównanie, ale jest przed dwudziestą pierwszą.
Sprawa jest w każdym razie prosta: bieganie leczy mózg.

P jak problemy oraz podbiegi. Obie rzeczy można rozbiegać, chociaż te drugie potrafią również być fascynujące i gdy tak naparza się 10 razy 300 metrów pod górę z kolanami wysoko, z tyłkiem wysoko, wyprostowaną sylwetką i machając rękami, co pomaga, i napędza, i jeśli tylko łokcie są blisko ciała, to w porządku, i nawet trener zadowolony potrafi wtedy mruczeć pod nosem, to można zapomnieć o większości p jak problemów.
Problemy są rozbiegiwalne.

P jak przyczyny, z powodu których zaczęliśmy biegać. Przyczyny mogą być problemami. Często spotykam osoby, których motywacją do biegania stała się śmierć lub ciężka choroba bliskiej osoby. Biegają poniekąd „dla niej” lub „z nią”. Sama biegam Bieg Niepodległości dla dziadka, który Polskę ukochał i właśnie 11 listopada kilka lat temu odszedł do Krainy Wiecznych Łowów. Biegam, by uczcić jego pamięć i zawiesić kolejny medal na jego nagrobku. Wiszą już cztery i żadnego nie ukradli.

Nie wszyscy oczywiście biegają z powodu problemów, niektórzy biegają dla p jak podbiegów albo innych przyczyn na p, na przykład jest to ich praca. Niewielu jednak takich jest. Profesjonalistów biegowych (też na p).
Amatorzy biegają, ponieważ.
Pragną schudnąć, być fit, mieć kondycję, być zdrowi, być jak Rysiek spod trójki a on codziennie; a w niedzielę na weselu wiesz co się okazało, że wujek Zenek przebiegł półmaraton, ty wiedziałeś? Tak, tak, ten gruby wujek Zenek, no więc już nie jest gruby, wali po kilkanaście kilometrów tygodniowo, wyobraź sobie i przebiegł półmaraton, no przecież nie mogę być gorszy od tego lamusa, wujka Zenka!
Amatorzy biegają też, ponieważ mają problemy i chcą od nich uciec. Bieganie to ucieczka. Często skuteczniejsza niż cokolwiek innego. Można oczywiście się systematycznie zapijać albo objadać, ale jak ktoś się raz zorientuje, że gdy biegnie, to wietrzą mu się nie tylko pachy, ale i głowa w środku… to myślę, że wsiąknie.

Każdy ma jakieś trupy w szafie, problemy z przeszłości, problemy z teraźniejszości albo problemy, których nie ma, ale za chwilę się pojawią. Każdy niesie z sobą jakiś bagaż przeżyć i doświadczeń. On często bywa bardzo ciężki, ten bagaż i nie zawsze udaje się go samemu przerzucić; czytaj: przetrawić. Myślę, że zazwyczaj się nie udaje i cierpimy. Nawet jeśli o tym nie wiemy, to nas niszczy. Nie chodzimy do lekarza, nie poddajemy się terapii, to nie Ameryka, że każdy ma swojego terapeutę i co tydzień kładzie się na kozetkę przerabiając całe swoje życie od podszewki i od samych początków, które jest w stanie przywołać pamięcią. To pewnie błąd, że się tego powszechnie nie robi, ale u nas psycholog wciąż kojarzy się trochę źle i jak mówisz, że chodzisz, to ludzie myślą, że pewnie jesteś ten teges i masz nierówno pod sufitem.

To błąd, bo trening mózgu jest równie ważny jak trening ciała, ale moim zdaniem można trenować mózg, biegając. Ja tak robię. Myślę, że wiele z nas tak robi. Na kłopoty z szefem, bieganie, na kłopoty z podwładnym, bieganie, na kłopoty z mężem i żoną, bieganie, powodujące kolejne kłopoty z mężem lub żoną. Na problemy dziecka, bieganie. Na zbyt dużo niepoukładanych myśli w głowie, na nieuporządkowaną sytuację uczuciową, bieganie na fakt, że była żona wychodzi za mąż za twojego najlepszego przyjaciela, bieganie zamiast siekiery i dożywocia. Na spalone ciasto i rozgotowane ziemniaki, na to, że przesoliłaś zupę i stłukłaś ulubiony wazon, bieganie.

Bieganie na ucieczkę od problemów, rozładowanie złości, frustracji, na nieszczęście i na smutek. Bieganie to dobry psychoterapeuta. I jeszcze można się zmieścić po jakimś czasie w ubrania w mniejszym rozmiarze. 

 

 

_____________________
Marta Kijańska–Bednarz; mówi o sobie
„literatka”. Ur. w Warszawie w 1978 r., studiowała w Warszawie i
Krakowie (ochrona środowiska, dziennikarstwo i pisarstwo). Mieszka w
stolicy, chociaż wolałaby w górach. Ma na swoim koncie 4 tomiki poezji
oraz 2 powieści: „(nie)winna” i „Jutro właśnie nadeszło”. Była
felietonistką miesięcznika literackiego „Bluszcz”, portalu NaTemat.pl. i
magazynu „Kingrunner Ultra”, pisuje do polskabiega.pl. Bieganie jest
jej największą pasją (9 maratonów, 9 biegów górskich na dystansie ultra,
w tym 3 powyżej 100 km).  Jej profile społecznościowe: Instagram i FB.

Fot. Gintare Grine, Trail Running Factory Mont Blanc camp

Możliwość komentowania została wyłączona.