Redakcja Bieganie.pl
Dobrze obsadzonych zawodów na bieżni na 10000m jest na Świecie niewiele. W Polsce jest jeden bieg w ramach Mistrzostw Polski na 10000m, który corocznie odbywa się na wiosnę. W tym roku bieg organizowany był pod koniec kwietnia, Tomek Grycko i Kasia Rutkowska zostali Mistrzami Polski, Tomek zrobił nową życiówkę 28:56 z 35 sekundową przewagą nad drugim na mecie Szymonem Kulką.
PZLA zdecydowało się zatem wysłać Tomka i Kasię na Puchar Europy. Świetna okazja do uzyskania dobrych wyników, pod warunkiem, że jest forma i że biegnie się w mocnej grupie, gdzie zawodnicy są dla siebie konkurencją, napędzają się, czasami prowadzi jeden czasem drugi, jest motywacja, „team spirit”. Tak się dzieje, kiedy grupa jest wyrównana. I w Londynie będzie. W biegu kobiet zgłoszono 34 zawodniczki, Kasia raczej w drugiej połowie stawki, ale to będzie ją na pewno napędzało. U mężczyzn są dwa biegi, szybszy i wolniejszy. W szybszym, na 35 zawodników zakwalifikowanych, biorąc pod uwagę życiówki, Tomek plasuje się na 12 pozycji i na swoim poziomie ma przynajmniej kilkunastu zawodników, z którymi może rywalizować ramię w ramię do ostatnich metrów. Trener Oberzig twierdzi, że parząc na to jak biegał na treningach, Tomek jest w świetnej formie. Warunki wydają się idealne, start 21:15. Czego chcieć więcej? Żeby tylko forma była.
Z formą może być problem. Bo ostatnie dni to permanetny stres, zarówno zawodnika jak i trenera. O co chodzi? Otóż PZLA wysłało zgłoszenie do Londynu, ale ze starą życiówką Tomka 29:19, tak jak gdyby nie zauważyli wyników z Mistrzostw Polski PZLA. „Dzięki temu” Tomek został zakwalifikowany do wolniejszego biegu, gdzie będzie pewnie najmocniejszym zawodnikiem (jest Ukrainiec z życiówką lepszą ale z 2012 roku, ostatnio biegał 29:34 i Erytrejczyk na poziomi 28:59). Reszta to zawodnicy z przedziału 29:00 – 30:00. Przez ostatnie dni trener Oberzig dwoił się i troił próbując odkręcić błąd PZLA. PZLA chyba nie poczuwało się do naprawienia błędu, na stronach organizatora Tomek nadal jest zgłoszony a Finale B, który rozpoczyna się 19:45.
W próbę odkręcenia błędu włączył się Marcin Fudalej, a także My (bieganie.pl). Czy się uda. Jeszcze nie wiemy, trzymamy kciuki.