15 października 2016 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

Jak się kozłuje dwie piłki przez 42 km? Opowiada Mateusz Kufel.


Jak może już słyszeliście, w trakcie Maratonu w Poznaniu pewien biegacz, Mateusz Kufel postanowił pobiec maraton kozłując jednocześnie dwie piłki do kosza.  Mateusza być może niektórzy znają z pokazów tricków z piłką a także z programu Mam Talent.

Bieg w Poznaniu był próbą bicia Rekordu Guinessa ale nie tylko.

AK: Co było właściwie głównym celem?

Mateusz Kufel:
Głównym celem było pokazanie światu, że jedyne co nas ogranicza to nasza wyobraźnia. Drugim torem prowadziliśmy zbiórkę pieniędzy dla Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Trzeci tor to promocja mojej działalności, współorganizatora imprez i pokazów.

Jakie były Twoje dotychczasowe doświadczenia z bieganiem?

Dotychczas nie miałem żadnego związku z biegami długodystansowymi. Przez 10 lat uprawiałem różne dziedziny sporty od boksu, przez taniec, jogę czy kalistenikę kończąc zawsze na freestyle’u z piłką do kosza.

Ale grałeś jakoś więcej w kosza?

Parę lat temu grałem dużo 1v1 i 3v3. Streetball dawał nieco więcej swobody. Tam też podpatrywałem pierwsze tricki. To były czasy kiedy jeździliśmy między osiedlami szukając graczy. Normalną koszykówkę trenowałem może 2 miesiące. Jednak jak widać droga freestylera i organizatora pokazów mocniej mnie pochłonęła 🙂

Jak wyglądał Twój trening do maratonu?

Jakieś 4/5 miesięcy temu zaczynaliśmy od 4 treningów biegowych tygodniowo. Moim trenerem był Paweł Ochal. Biegi na określone tętno i dystans. 2/3 miesiące przed planowanym startem robiłem już 5 biegów tygodniowo. Wraz z końcem tygodnia coraz dłuższe, w środku najczęściej interwałowe, sprinty pod górkę. Do tego wytrzymałość rąk, wzmacnianie brzucha i nóg. W tygodniu wychodziło około 8 różnych treningów. Najdłuższe biegi sięgały 32 km co na samym początku wydawało mi się dziwne, ale trener Paweł dobrze radził. Spokojniejsze treningi biegowe zazwyczaj robiłem z piłkami.

Uff, to współczuję.

Eee, dlaczego? Jakoś te ręce trzeba było wzmacniać żeby do takiego wysiłku przygotować. Poza tym robiłem jeszcze treningi z piłkami obciążonymi ołowiem.

Jak się patrzy na Twój start to widać, że startujesz sam. Jak to było zrobione?

Startowaliśmy 3 minuty po wszystkich, tak aby komfortowo biec nie utrudniając życia innym biegaczom. Tak czy siak musieliśmy wyprzedzić około 3-4 tyś biegaczy.

Jakie były najtrudniejsze momenty?

Biegniesz sobie, leje deszcz omijasz samochody, biegaczy, koleiny z wodą. Stawy łokciowe rozrywa ci jak napięty łuk bo przy 35 km musisz wkładać więcej siły w to, żeby piłka wróciła do ręki. Do tego kontrolujesz tempo i oszczędzasz przystanki na wodę i jedzenie bo trzeba biec. Mam wrażenie, że po 34 km każda minuta była problemem. Niesamowite wsparcie Mateusza – kamerzysty, Tomka torującego trasę innych biegaczy na trasie pomogło brnąć w ten bieg dalej. Z 4 razy. Musiałem wtedy wracać do punktu, z którego mi wypadła piłka i lecieć dalej tak aby przepisowo przebyć trasę 42 km i 125m

Pobiegłeś w końcu 4h20,22, czyli Rekordu Guinessa nie ma?

Przyszły rok znowu planuję atak na Rekord Guinnessa. W końcu przy tych wszystkich kłodach pod nogi zabrakło jedyne 9 minut do złamania najlepszego czasu na świecie 🙂

Zapraszamy do obejrzenia naprawdę ciekawego filmu z Poznania:

Możliwość komentowania została wyłączona.