Szynal vs Radzikowski, czyli Mistrzostwa Polski w… Niemczech
Niektóre imprezy ultra w tym roku dopadła jakaś seria niefortunnych zdarzeń. Dotknęło to również Mistrzostwa Polski w biegu 24-godzinnym w Krakowie, które miały zostać rozegrane w dniach 10-11 czerwca. Niestety zostały odwołane i przeniesione na wrzesień, dlatego nasi najlepsi ultrasi postanowili zorganizować sobie nieoficjalny czempionat. Szykuje się starcie trzech rekordzistów Polski!
W dniach 18-19 czerwca w miejscowości Reichenbach im Vogtland w Niemczech na 1200-metrowej pętli zostanie rozegrany bieg 24-godzinny, w którym wystąpi 3 biało-czerwonych. Co ciekawe w czerwcu w Niemczech organizuje się aż 6 takich imprez, u nas w kraju jest problem, aby zorganizować, choć jedną z prawdziwego zdarzenia. W związku z tym przygotowujący się do Spartathlonu Szynal i Radzikowski z LKS Olymp Błonie postanowili sprawdzić swoją formę u naszych sąsiadów. Początkowo mieli wystąpić wspólnie w parze na Biegu Rzeźnika, o czym pisaliśmy na naszym portalu, jednak późno ogłoszony termin MP asfaltowcom mocno kolidował z kultowym biegiem górskim o znacznie mniejszym kilometrażu i zapadła decyzja, że mimo wszystko „nudna” pętla lepiej przetrze ich przed 246-kilometrowym ultramaratonem w Grecji. 2 tygodnie przed startem, Kraków mistrzostwa odwołał i trzeba było szukać alternatywnego startu. Padło na Reichenbach z uwagi na stosunkowo krótką podróż i łatwą logistykę, bowiem należy pamiętać, że na bieg 24-godzinny zabiera się tyle rzeczy, że przypomina to bardziej cygański tabor niż podróż sportowej reprezentacji.
Trasa powinna sprzyjać dobrym wynikom, bowiem pętla jest idealnie płaska i ma 1200 metrów. Dla osób, które takich biegów nigdy nie wiedziały i nie startowały w tego typu rywalizacjach mogłoby się wydawać, że jest to przekleństwo, jednak tak naprawdę daje to olbrzymi komfort. Serwisanci mają kontakt z zawodnikiem, co 6-7 minut. W momentach kryzysowych jest do bardzo krzepiące. Można też łatwiej niż przy dłuższych pętlach interweniować przy ich pojawianiu się, można też szybciej naprawić błędy żywieniowe, np. jeśli zawodnikowi wypadnie butelka lub coś do zjedzenia a na poprzedniej pętli nic nie pił, i teraz powinien to zrobić to przy 2,5-3 km pętli oznaczać będzie ok. 30 minut bez żywienia. Na początku nie ma to żadnego znaczenia, ale wyobraźmy sobie 18-20-22 godzinę ciągłego biegu! Bez przechodzenia do marszu, bez odpoczynku! Detale przy tego typu rywalizacji mają ogromne znaczenie. Rekord zawodów rozgrywanych w tym miejscu od 1988 roku należy do mistrza świata z 2015 roku, Niemca Floriana Reusa i wynosi 246 km i 349 metrów (2011 rok). Czy Polacy poprawią ten rezultat? Czego można się po nich spodziewać?
Wicemistrz świata, który uległ jedynie wspomnianemu wyżej Reusowi, Paweł Szynal rozpoczął przygotowania do sezonu dość późno, można by rzec, że nawet bardzo późno. Imprezą docelową zabieganego dosłownie i w przenośni ojca czwórki dzieci jest w tym roku Spartathlon, który przypada dopiero na 30 września, zatem poważniejsze treningi rozpoczął dopiero wiosną. Paweł dużo eksperymentował zarówno ze swoim treningiem jak również z dietą. Praktycznie wyeliminował ze swojej diety węglowodany i zaczął jeść wyłącznie tłuszcze. Twierdzi, że ma więcej energii i uporał się z trapiącymi go przewlekle bólami rozcięgien piętowych. Biegał średnio 160-180 km tygodniowo, czyli znacznie mniej niż przed MŚ w Turynie. Wówczas jego kilometraż dochodził do 250 km. Postawił bardziej na przygotowanie ogólnorozwojowe i siłowe, ketle, młot, gumy, podpory oraz Animals training, czyli ruchy imitujące poruszanie się niektórych zwierząt – szczegóły na poniższym filmie.
Jak mówi sam zainteresowany będzie to wielki eksperyment i trudno przewidywać, jaki wynik uda się „wykręcić”, ale liczy na swoje doświadczenie i ostatnie 4 godziny rywalizacji. Rekord Polski ustanowiony przez Pawła w zeszłym roku to 261 km.
Apetyty na poprawienie tego wyniku ma z pewnością klubowy kolega i rywal, Andrzej Radzikowski. Niezwykle utalentowany, ale jednocześnie tak samo niepokorny ultras jest w swoich poczynaniach nieobliczalny. Swoich treningowych tajemnic strzeże lepiej niż amerykański bank centralny swoich rezerw złota. Bardzo często można go spotkać w Puszczy Kampinoskiej, ale nigdy nie wiadomo ile przebiegł i ile jeszcze przebiegnie. Wiadomo tyle, że do swoich treningów dołożył trochę ćwiczeń siłowych, ale kilometraż oraz jego, jakość jest tak samo nieznana jak pogoda na Boże Narodzenie w 2020 roku. O swoich planach i założeniach na bieg mówić nie chce, określając je mianem zdawkowego „zobaczymy”. Jest zdrowy, a wtedy stać go na wiele – na Spartathlonie w 2014 roku był 3. W tym samym sezonie ustanowił rekord Polski w biegu 12-godzinnym. Rok wcześniej zdobył mistrzostwo Polski wynikiem 251 km i to jego aktualny rekord życiowy. W 2015 roku po nieudanych MŚ w Turynie, zajął 2 miejsce w prestiżowym UltraBalatonie. Wiele zależy od tego, czy będzie słuchał się serwisu, jeśli tak ma szansę na świetny rezultat. W jego boksie nad wszystkim będzie czuwał ten, który pomagał sięgnąć po srebro MŚ Szynalowi, Czesław Macherzyński. W boksie rekordzisty Polski będzie z kolei nasza redakcja. Zatem szykuje się pojedynek serwisantów, niczym mechaników w F1.
Ostatnim z rekordzistów Polski, który wystąpi w Niemczech będzie „Asfaltowy Chłopak”, czyli Paweł Żuk, który nieco ponad miesiąc temu ustanowił najlepszy rezultat w biegu… 6-dniowym. Przez 144 godziny przebył na pętli 712 kilometrów. I co warte podkreślenia zrobił to bez serwisu! Teraz będzie mógł liczyć na pomoc i jeśli będzie już dostatecznie zregenerowany to ma szanse na wynik znacznie przekraczający 200 kilometrów, bowiem jego obecny rekord na poziomie 185 km jest mocno nieodzwierciedlający jego aktualnych możliwości. Wynik około 210-220 km powinien zagwarantować polskie podium na niemieckich zawodach.
Relacje z przebiegu imprezy będziecie mogli przeczytać na naszym portalu. Czy padnie rekord Polski? Kto zostanie nieoficjalnym mistrzem Polski na terenie Niemiec? „Zobaczymy”. Odpowiedź już w niedzielę.