Redakcja Bieganie.pl
W trakcie spotkania chłopak wielokrotnie przerywa rozmowę, jest speszony, głos mu się rwie. Widać, że nie jest mu łatwo o swoim życiu opowiadać. Po spotkaniu pisze mi, że przemyślał i że nie zgadza się na publikowanie wywiadu. Decyduję się jednak upublicznić tę historię usuwając wszelkie elementy mogące jakoś naszego bohatera identyfikować. Ale może kiedyś zgodzi się na upublicznienie swojego wizerunku.
***
Niewielkie miasteczko. Brak perspektyw. Po skończeniu liceum znajomi wyjeżdżają na studia, jego na to nie stać. Idzie do pracy. W tygodniu praca, w weekend impreza. Wszyscy znajomi starsi od niego. Jedyna atrakcja w mieście to alkohol. Z przerwami na kebab. Stopniowo tyje. W szczytowym momencie jest to 104 kg.
Z grupą znajomych jadą na mecz. Idzie dużo alkoholu. Rozrabia tak mocno, że trafia do pudła, potem proces, dwa lata w zawieszeniu. Ta sprawa z wyrokiem jest dla niego pierwszym sygnałem, że coś musi z sobą zrobić.
Chce schudnąć, próbuje roweru, basenu. Próbuje zmienić coś w diecie.
Nie lubi biegania. Nie lubi nawet biegaczy. Denerwuje go, że ten swój wysiłek i zmęczenie potrafią jakoś celebrować, z radością, ekscytować się tym.
Znajomy mówi mu, żeby wszedł na bieganie.pl. Tam znajduje plan, gdzie jest kilka minut biegu na zmianę z marszem. Próbuje, ale czuje się zupełnie wypruty, utwierdza się tylko w przekonaniu, że bieganie nie jest dla niego.
Pije mniej ale nadal. Któregoś dnia ma wypadek. Po pijaku potrąca go samochód. Znajomy z którym szedł myśli, że już po nim.
W wyniku wypadku rozsypuje mu się kolano, zrywa mu się przednie więzadło, tylne uszkodzone, łąkotka też.
Nie ma pracy ani pieniędzy na operację. Żyje z tym kolanem tak jak jest. Chodzi, ale przy wchodzeniu po schodach czy podskoku, traci stabilizację, kolano ucieka. W ciągu kilku miesięcy kolejne urazy uszkadzają kolano jeszcze bardziej.
Jednak próbuje roweru, basenu. Młody organizm, silne mięśnie stabilizują kolano i po jakimś czasie nie czuje już tego tak mocno.
Dużą inspiracją jest dla niego brat, strażak. Zazdrości mu wszystkiego, formy, sprawności, pracy dzięki której pomaga innym. Postanawia, że jak już się skończy wyrok to też pójdzie do Straży.
Wie, że żeby być w straży pożarnej trzeba przejść testy sprawnościowe, w tym bieganie. Próbuje wiele razy, okazjonalnie. Najpierw biega 1,5 minuty, potem 20 minut, potem godzinę.
Znajduje pracę w zakładzie produkującym chipsy. Niestety w kilka miesięcy później, spada w pracy z wysokości. Kolano rozsypuje się doszczętnie.
Na szczęście pracodawca decyduje się opłacić operację. Operacja ma miejsce w październiku 2014. Po operacji wiele miesięcy siedzi w domu, trwa rehabilitacja, marazm, waga nadal wysoka, 95 kg. Rehabilitacja trwa do kwietnia 2015.
Stwierdza, że to ostatni moment się za siebie wziąć. Jeśli myśli o przyjęciu do Straży Pożarnej po wygaśnięciu wyroku musi zacząć trenować.
Zapisuje się na zaoczne studia, na ratownictwo medyczne. Wie, że to może mu się przydać w Straży.
Znowu zaczyna biegać, najpierw kilka minut, potem kilkanaście, potem kilkadziesiąt. Do sierpnia trenuje sam. Najdłuższy dystans jaki pokonuje na treningach to 6-7 km, nie więcej niż 35 minut. Ale mimo to, latem 2015, zapisuje się na półmaraton. Łamie 1:46. Kolega biegacz i trener chwali go, że przy tak lekkim treningu jest w stanie pobiec taki wynik, namawia do treningu pod jego kierunkiem.
Przykłada się do diety. Sporo chudnie, garnitur z dnia na dzień zaczyna na nim wisieć. Wrzesień, październik, wszystko zaczyna się układać, trening idzie do przodu.
Pod koniec października zaczyna czuć się słabo, bóle kości, stawów, przemęczenie, wydaje mu się, że zaczął trenować zbyt mocno. Waży wtedy jeszcze 80 kg.
Szuka pomocy, rady, co może być. Nikt nie ma pomysłu. Idzie oddać krew. Przy okazji okazuje się, że ma wirusowe zapalenie wątroby typu C. Bardzo groźna choroba, konsekwencje to marskość i rak wątroby. Kilka lat temu, popularny aktor Maciej Kozłowski umarł na raka wątroby wywołanego WZW typu C wykrytym w trakcie oddawania krwi.
Lekarze mówią, że te wszystkie bóle mogą być spowodowane właśnie tym wirusem. Wszystkie plany nagle zostają zawieszone. Od kilku lat jest już metoda leczenia tego wirusa ale na jej refundację nie każdy się kwalifikuje. Jej koszt to około 100 tys zł.
Badania pokazują, że wątroba jest już w zaawansowanym stanie włóknienia. Dzięki temu, że wyniki okazują się tak złe, zostaje zakwalifikowany do leczenia na koszt Państwa.
Kuracja trwa trzy miesiące. Sporo czasu spędza w szpitalu. Jest słaby, nie ma mowy o bieganiu.
W lutym kończy się kuracja, w marcu badania potwierdzają, że jest zdrowy. Wraca do truchtania. Na stadionie, po 5, potem 10 km. Biegnie półmaraton. Łamie 1:34.
Spotyka biegacza i trenera, którego zna z internetu. Rozmawiają. Ten jest pełen uznania, że pomimo takich problemów zdrowotnych był w stanie tak pobiec. Namawia go tego, żeby zaczął trenować w jego grupie.
Treningi z nowym trenerem bardzo mu odpowiadają. Rośnie objętość, czasami 75-80 km. Rozbiegania wychodzą już po 4:50 – 5:00. Bieganie staje się dla niego jego pasją.
Zdaje egzamin na ratownika wodnego i dostaje pracę jako ratownik na basenie w swoim mieście. Wreszcie jakaś praca gdzie może ludziom pomagać.
Trenuje też siłowo, pamiętając, że chcąc dostać się do Straży musi przejść nie łatwy sprawdzian.
W sierpniu wyrok ulegnie zatarciu. We wrześniu będzie miał kolejne badanie sprawdzające czy nie ma już Wirusa. Wtedy będzie mógł startować do Straży Pożarnej.
Ostatnio złamał 40 minut na 10 km. W czerwcu po raz pierwszy w życiu pobiegnie 5 km. Podciąga się z nadchwytu 18 razy. Waży dziś 74 kg.