Kenijczyków na ślub nie zaproszę
O życiowych planach, ocenie mistrzostw świata w Pekinie, szansach w Rio de Janeiro i przywracaniu polskich „przeszkód” na listy, z Krystianem Zalewskim, 9. zawodnikiem na świecie na 3000 metrów z przeszkodami w stolicy Chin rozmawiał Tomasz Więcławski.
Jesteś zadowolony ze swojego występu w finale? Pobiegłeś na wysokim poziomie.
Umówmy się, że na dobrym, a nie na wysokim. Do czołówki jednak dzisiaj trochę zabrakło.
Szkoda, że nie zająłeś miejsca w pierwszej ósemce, bo to dawałoby stypendium.
Nie upatrywałem nadziei w ósmym miejscu. Nie to było moim celem. Chciałem walczyć o jeszcze wyższą pozycję. Dzisiaj zabrakło, ale mam nadzieję, że krok po kroku nasze „przeszkody” takimi akcentami wrócą na listy.
Byłeś jedynym Europejczykiem w walce o medale.
To mobilizujące. Zeszłoroczny medal mistrzostw Starego Kontynentu nie był więc przypadkiem. Pokazałem, że stać mnie na walkę o czołowe miejsca i finały. Mam motywację do jeszcze cięższej pracy. Nie wiem czy wystartuje na ME w Amsterdamie, bo celem głównym będą Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Pod nie wszystko przygotujemy.
Który moment w biegu finałowym był decydujący. Ostanie „koło”?
Nie. Dużo wcześniej. W połowie dystansu poszedł pierwszy atak ze strony rywali. Byłem wtedy za daleko i żeby dogonić czołówkę musiałem depnąć na maksa. Potem tego zabrakło w samej końcówce. Popełniłem błąd taktyczny. Było mnie stać na lepszy rezultat na tych mistrzostwach świata.
A może bieg eliminacyjny odbił się na twojej dyspozycji?
Nie sądzę. Nie czułem się zmęczony po kwalifikacjach. Chociaż wcale nie miałem tam tak słabego rezultatu. Minimalny błąd taktyczny zadecydował. Inaczej mogłoby to być siódme, szóste, a może i piąte miejsce.
W biegu na 3000 metrów z przeszkodami szczególnie ciężko się walczy z Afrykanami?
To najlepsi zawodnicy na świecie. Tutaj nie przyjechał drugi garnitur, ale wszyscy, którzy są mocni w tej konkurencji na naszym globie. Nie jest ujmą z nimi przegrać.
Sezon był długi. Może teraz jakieś wakacje? Zasłużyłeś na odpoczynek.
Jeszcze trochę pobiegam (śmiech). Planuje start na 3000 metrów płaskie i 5000 metrów. Chcę pobić w tych biegach swoje rekordy życiowe. No i jeszcze raz wystartuje „na przeszkodach”.
A później co?
Przygotowania do ślubu z moją narzeczoną. Mamy jeszcze wszystko w proszku. Trzeba się tym na poważnie zająć. Odwiedzimy rodziców i parę dni spędzimy wspólnie.
Sala już jest wybrana?
No właśnie jeszcze nie, więc pora wziąć się do roboty.
Ale Kenijczyków na wesele nie zaprosisz?
Raczej nie (śmiech). Może na chrzciny?