Redakcja Bieganie.pl
Sofia Ennaoui jest niekwestionowaną rewelacją tego sezonu. O jej niesamowitym talencie i możliwościach słychać było już od kilku lat, kiedy to z powodzeniem sięgała po srebrne medale Mistrzostw Europy juniorów i łamała juniorskie rekordy Polski, wyprzedzając w tabelach samą Lidię Chojecką.
Serca kibiców skradła podczas Drużynowych Mistrzostw Europy, kiedy to popisała się niesamowitym finiszem, dającym jej spektakularne zwycięstwo. Wszyscy zastanawiali się skąd w tym malutkim ciele bierze się ta wielka siła i energia. O dziewczynie z marokańskimi korzeniami było coraz głośniej. Sofia do Tallinna na Młodzieżowe Mistrzostwa Europy jechała z pierwszym wynikiem i trzema zwycięstwami na zawodach z rzędu. Jej celem było zdobycie złotego medalu, o czym mówiła głośno przed najważniejszą dla niej imprezą sezonu. Walczyła jak lwica. Zabrakło centymetrów…
Śniadanie Sofii to zazwyczaj po prostu duża porcja węglowodanów.
Po śniadaniu albo śpi, albo relaksuje się, żeby rozładować stres. Presja, towarzysząca faworytce, nie omija jej.
Obiad oczywiście w towarzystwie przyjaciół. Oczywiście kurczak z ryżem.
Po obiedzie obowiązkowo odpoczynek. Nawadnianie i drzemka.
Rozgrzewka trwa ponad godzinę. Pełne skupienie. W uszach energetyzująca
muzyka. Ostatnia rozmowa o taktyce z trenerem Wojciechem Szymaniakiem.
Ma nie odpuszczać Serbki, trzymać się jej i zaatakować na ostatniej
prostej.
Wyjście z call romu na stadion.
Walka. Atak na finiszu. Odparty atak. Do złota brakuje około 20 centymetrów.
Do Tallinna przyleciał najwierniejszy kibic Sofii – jej brat Rafik.
Nie ma łez szczęścia. Nie ma rundy honorowej z flagą. Nie ma radości z medalu. Jest złość. Jest smutek. Jest rozczarowanie.
Srebro na najważniejszej imprezie w Europie po raz trzeci. Tak pragnęła w
końcu zdobyć złoto! Wydawało się tak realne, namacalne jak nigdy. Sofia
rozkleja się dopiero przy trenerze.
Duma i radość z bycia druga zawodniczką w Europie przychodzą dopiero potem. Sofia cieszy się ze złota Artura. Sama ma przecież jeszcze czas na złote medale.