Wywiad z Piotrem Hercogiem przed Lavaredo
W piątek 26 czerwca o godzinie 23.00 aż 1000 zawodników wyruszy na trasę biegu Lavaredo Ultra Trail we włoskich Dolomitach. Wśród nich Piotr Hercog – reprezentant Salomon Suunto Team.
Piotrek, rozmawiamy na dosłownie kilka chwil przed Twoim czwartym tegorocznym startem tym razem we włoskim Lavaredo. W tym roku wszedłeś do dziesiątki zawodników na Gran Canarii i wygrałeś Niepokornego Mnicha w Szczawnicy. Potem miał być start na Mistrzostwach Świata we francuskim Annecy pod egidą federacji IUA. Zamiast tego był start w Polsce i zajęcia drugiego miejsca w Grand Prix Sokoła w Zakopanem. Powiedz co się stało? Czemu zmiana planów?
Plany planami , a życie życiem… Założenia miałem by dobrze się przygotować pod MŚ we Francji – choć to dystans dla mnie krótki – to myślę, że na te 85 km byłem dobrze przygotowany. Niestety na kilka godzin przed wylotem moje dzieciaki (5 i 7 lat) pechowo połamały ręce na placu zabaw przy przedszkolu. Aż nie chce się wierzyć, że w przeciągu 30 sekund jedno i drugie spadło z drabinek i obydwoje połamali po lewej ręce. Były to na tyle skomplikowane złamania, że musieliśmy jechać z Polanicy do szpitala we Wrocławiu i tam pół nocy trwały zabiegi. Odpuściłem start, by wesprzeć żonę i dzieciaki w tym mało przyjemnym momencie. Takie jest życie – nieprzewidywalne. A start w GP Sokoła był spontanem. Jako że przez różne zawirowania ciężko mi było wrócić na ostrzejsze treningi, to stwierdziłem że dobrym przetarciem będzie start w 3 biegach w Tatrach.
Przed Tobą start w The North Face Lavaredo Ultra Trail. 119-kilometrowa trasa o sumie przewyższeń wynoszącej blisko 6000 m. To brzmi poważnie. Powiedz jak się czujesz, jak forma i nastawienie?
Trasę LUT znam już z poprzedniego roku. Nie jest wg mnie zbyt wymagająca – preferuje raczej szybkich i mniej technicznych biegaczy. Trzeba tu pilnować tempa na długich spokojnych przelotach. W poprzednim roku zająłem 15 miejsce – niby dobre i się z niego cieszyłem – lecz miałem upadek na 35 km i nie mogłem dobrze zbiegać już do końca zawodów. W tym roku zapisałem się ponownie na ten bieg by sprawdzić się w pełni sił. I taki miałem plan – by dobrze się przygotować . Ale… ostatnie zawirowania związane z dzieciakami, rozrastającym się Festiwalem Biegowym w Lądku sprawiły że nie jestem zadowolony ze swoich przygotowań. Teraz 15 miejsce biorę w ciemno, patrząc że organizatorzy wymienili 70 nazwisk z tzw. elity.
Zapewne słyszałeś, że w Lavaredo wystartuje około 100 zawodników z Polski. Jak myślisz skąd taka rzesza biegaczy i dlaczego akurat wybór padł na Lavaredo?
Cieszę się że aż tylu w tym roku pobiegnie Polaków. Mocna grupa. Myślę że na taką liczbę wpłynęło kilka czynników: niewielkie wpisowe jak na zagraniczną imprezę, piękny teren, niewielka odległość z Polski i to, że w poprzednim roku pojawiło się trochę relacji w Polsce z tej imprezy – co powodowało że ludzie więcej się o niej dowiedzieli.
Zawody w Lavaredo to ważny, ale jednak przystanek do głównego celu sezonu czyli startu w UTMB. Jak idą przygotowania? Czy zamierzasz gdzieś jeszcze wystartować przed UTMB?
Tak, chciałbym możliwie jak najlepiej przygotować się do UTMB. Mam nadzieje że od końca lipca będę miał trochę więcej czasu na to. Co do startów wcześniej – to planuje takowe – ale raczej jako forma podtrzymania formy lub jej budowanie. Będą to chyba: ICE Trail we Francji w połowie lipca, Maraton Karkonoski i może Bieg Granią Tatr – ale to zależy jeszcze od wielu czynników.
Powiedz jak zamierzasz połączyć przygotowania z funkcją organizatora 2 prestiżowych górskich wydarzeń w tym roku czyli SMG i DFBG?
No i to jest najtrudniejsze. Imprezy nam się rozrastają – to cieszy. Jednak nie mamy nikogo na stały etat do biura i sami wraz z Maćkiem Sokołowskim staramy się te tematy ciągnąć, Jakoś musimy przetrwać ten okres 🙂
Co możesz powiedzieć o ww. imprezach. Wiadomo, że atmosfera i trasa SGS powodują, że wolnych miejsc nie ma w dniu uruchomienia zapisów, a jak DFGB. Co szykujecie, jakie niespodzianki, kto będzie?
Supermaraton Gór Stołowych ma już swoją opinię i chcemy ją podtrzymać. Mamy już sprawdzone rozwiązania i myślę że tu problemów nie powinno być. Jak zawsze będzie ostry wycisk na trudnej trasie, a wieczorem koncert, balia, sauna , czy inne pogawędki w podgrupach z Opatem w ręce. Tam miejsce już robi klimat.
Jeśli chodzi o DFBG to już inny kaliber. Organizacja trasy na 240 km , która ma limit 52 godzin to już robi logistyczną łamigłówkę. Jak do tego dorzucimy 6 innych tras, ponad 1200 zawodników, spotkania, prezentacje, expo , koncerty czy licytacje, to można sobie choć trochę wyobrazić skalę przedsięwzięcia. Nie chcemy zaniedbać żadnego elementu i tutaj robi się mnóstwo pracy. A największą sztuką jest to wszystko zmieścić w budżecie niższym niż pula nagród gotówkowych na Festiwalu w Krynicy.
Ten rok w Lądku będzie wyjątkowy, bo zapowiedzieli się świetni biegacze z Polski i zagranicy, znani himalaiści, organizatorzy zagranicznych dużych imprez, celebryci i politycy. A to wszystko dobrze wróży na przyszłość, bo jak są gwiazdy – są i media – to jest szansa na jakiś kluczowych sponsorów w następnych edycjach. A bez tego nie pójdziemy o krok dalej w jakości.