Bartłomiej Falkowski
Biegacz o wyczynowych aspiracjach, nauczyciel wychowania fizycznego i wielbiciel ciastek. Lubi podglądać zagranicznych biegaczy i wplatać ich metody treningowe do własnego biegania.
W niedzielę 21 marca w Dreźnie odbył się 31. Itelligence Citylauf Dresden czyli impreza obejmująca bieg na 10 km, maraton i półmaraton. Ze względów pandemicznych bieg masowy został rozegrany w formie wirtualnej, jednak w Stolicy Saksonii pobiegła europejska czołówka biegaczy długodystansowych. W Polsce bieg nie odbił się dużym echem mimo udziału zawodników z polskiej elity.
Bieg w jednym z ważniejszych miast tej części Niemiec już na samym początku miał mieć zmienioną formułę. Jesienią, trochę na wzór wydarzenia Ineos1:59, organizatorzy powiadomili o przeniesieniu biegu z centrum miasta do parku Groser Garten. Na pętli o długości 2,5 kilometra rywalizować miała, dosyć szeroko pojęta, elita. Jako pierwsi na trasę wybiegli zawodnicy ścigający się na dziesięć kilometrów. Bieg został podzielony na start B i A. W mocniejszym biegu wystartował m.in. Richard Douma. Holender z dosyć świeżą życiówką 28:08 zapowiadał atak na wynik sub28. Wraz z Somalijczykiem Ilyasem Osmanem, który niecałe trzy tygodnie temu poprawił rekord kraju na 10 km (28:03) ruszyli na tempo w okolicach 28:10, jednak już druga pętla była o wiele za wolna. Mijając piąty kilometr w 14:17 było wiadomo, że z planów ataku na wynik 27:59 nic nie wypali. Tempo spadło jeszcze bardziej, a dwójka zawodników postanowiła walczyć jedynie o zwycięstwo. Te po finiszu przypadło Holendrowi Doumie, który o sekundę wyprzedził Osmana. Podium uzupełnił rekordzista Szwecji w półmaratonie Mohammad Reza.
1. | Richard Douma | 28:55 |
2. | Ilyas Osman | 28:56 |
3. | Mohammad Reza | 29:04 |
Wśród kobiet zawody miały podobny przebieg. O zwycięstwie Niemki Kathariny Steinruck nad Szwedką Sarah Lahti zadecydował sprinterski finisz. Obie zawodniczki wpadły na metę w tym samym czasie 31:59. Trzecia na mecie była także Szwedka Carolina Wikström. Na dwa dni przed zawodami z udziału wycofała się młodziutka Niemka Miriam Dattke. Wicemistrzyni Europy U23 na 10 000m na początku marca pobiegła w Berlinie bardzo mocne 31:38 co dawało dużą szansę na wygraną w Dreźnie.
1. | Katherina Steinruck | 31:59 |
2. | Sarah Lahti | 31:59 |
3. | Carolina Wikström | 32:42 |
O 10:30 na linii startu stanęli maratończycy, w tym Anna Bańkowska (dla komentatorów TVP, którzy niekoniecznie orientują się w zmianach stanu cywilnego polskich lekkoatletek przypominamy, że Ania pod panieńskim nazwiskiem Gosk odnosiła wiele sukcesów na arenie krajowej i europejskiej) oraz Aleksandra i Błażej Brzezińscy. Tu pojawia się pewna zagadka, bo poza jednym wpisem trenera Anny Bańkowskiej, Mariusza Giżyńskiego, w sieci nie było żadnej wzmianki od zawodników o wspomnianym starcie. Rozumiemy dobrze filozofię żeby to wyniki robiły hałas jednak w momencie gdy zawodnicy prowadzą social media dziwnym posunięciem jest tzw. „cichy start”. Zainteresowanie kibiców i mediów zdecydowanie zwiększa szansę na ruch ze strony potencjalnych sponsorów.
Bieg maratoński był zapowiadany jako atak na minima olimpijskie. Początkowo w czubie bardzo dobrze pokazywał się Błażej Brzeziński jednak już po około pięciu kilometrach zaczął odpadać od biegnącego na pierwszym miejscu Niemca Simona Bocha. Zawodnik gospodarzy, debiutujący w maratonie z życiówką półmaratońską 61:36 z gdyńskich Mistrzostw Świata, postawił wszystko na jedną kartę i już od pierwszych kilometrów samotnie przemierzał trasę w Groser Garten walcząc z upływającym czasem. Po samotnym biegu, dobiegł z wynikiem 2:10:48. Drugi z wynikiem 2:12:39 był Belg Soufiane Bouchikhi, który do mniej więcej połowy dystansu mógł liczyć na wsparcie pacemakera, który był jego bratem. Na najniższym stopniu podium stanął Holender Tom Hendrikse 2:13:03. Błażej Brzeziński zszedł w połowie dystansu.
1. | Simon Boch | 2:10:48 Wypełnione minimum olimpijskie |
2. | Soufiane Bouchikh | 2:12:39 |
3. | Tom Hendrikse | 2:12:39 |
Dużo więcej emocji z punktu widzenia polskiego kibica wywoływał bieg kobiet. Mimo skromnej stawki zawodniczek, na starcie stanęła jedynie piątka, bieg był walką o bilet do Tokio dla obu polskich biegaczek. Zanim o samym biegu w tym miejscu warto wspomnieć o jednej z barwniejszych postaci w polskim bieganiu czyli Wojciechu Kopciu. Jeszcze w sobotę Wojtek był na obozie w Szklarskiej Porębie i wybierał się do Kirgistanu na dalszą część zgrupowania. W zimowych warunkach, w sobotę zrobił ponad 20 km po 3:40/km, a po południu dostał telefon od Mariusza Giżyńskiego, że pacemaker, który miał prowadzić na minimum rozchorował się i panie mają problem. Jak widać dla Wojciecha nie było problemem pojechać prosto do Saksonii aby przez 42 km pomagać walczyć o olimpijskie przepustki. Historia ta jest tak pozytywna, że powinna być powtarzana każdemu kto wątpi w ludzkie dobro.
Na plecach Wojtka od początku biegły obie polskie zawodniczki i kilku wolniejszych mężczyzn. Polki na start zjechały z obozu w kenijskim Iten. Zarówno Bańkowska jak i Brzezińska wyglądały bardzo dobrze na pierwszych kilometrach biegu. Zdawały się w pełni kontrolować tempo na olimpijskie minimum. Jednak około trzydziestego kilometra Aleksandra Brzezińska zaczęła powoli tracić dystans do koleżanki z grupy wojskowej. Tej, cały czas towarzyszył Wojciech Kopeć. Do około 35. kilometra Ania biegła na czas wypełniający olimpijski standard 2:29:30. Jednak ostatnie kilka kilometrów mocno dało w kość zawodnicze KS Podlasie Białystok. Bańkowska ukończyła zmagania z czasem 2:31:16 i nową życiówką, druga na mecie Aleksandra Brzezińska 2:34:24 (MKL Toruń) również poprawiła życiówkę. Za plecami Oli dobiegła Litwinka Vaida Zusinaite-Nekriosiene 2:36:58.
Zwyciężczyni udzieliła nam krótkiej wypowiedzi dotyczącej startu i planów na najbliższą przyszłość.
„Start był niepewny z powodu pandemii. Trenowałam do samego końca na swoim pierwszym obozie wysokogórskim w Iten z myślą, że maraton w Dreźnie się odbędzie. Chciałam pobiec jak najlepiej i osiągnąć czas 2:29:30. Bieg układał się dobrze. Nawrotki nie sprawiały mi problemów. Do trzydziestego piątego kilometra minimum było w zasięgu. Gwałtowne pogorszenie warunków pogodowych w drugiej części dystansu nie ułatwiło jednak sprawy.
Wielkie podziękowania należą się Wojtkowi Kopciowi, który w ostatniej chwili zgodził się pomóc w rozprowadzaniu tempa.
Jeśli chodzi o kolejną próbę uzyskania minimum to w maratonie nie ma na to już niestety czasu i z uwagi na perspektywy dalszego rozwoju byłoby to trudne do pogodzenia. Czekamy z Trenerem Mariuszem Giżyńskim jak organizm zareaguje w najbliższych tygodniach i wtedy zadecydujemy co dalej. Najprawdopodobniej wystartuję na 10 000 m w Goleniowie (Mistrzostwa Polski w Goleniowie odbędą się 24 kwietnia – przyp. red.)”
1. | Anna Bańkowska | 2:31:16 |
2. | Aleksandra Brzezińska | 2:34:24 |
3. | Vaida Zusinaite-Nekriosiene | 2:36:58 |
Zdecydowanie najmocniej obsadzony był dystans półmaratoński mężczyzn. O 13:30 na trasę wyruszyli między innymi były Rekordzista Europy w maratonie Norweg Sondre Nordstad Moen 2:05:48, niemiecki rekordzista w maratonie Amanal Petros 2:07:18, Mistrz Europy w maratonie Belg Koen Naert 2:07:39 czy Richard Ringer, który chwilę wcześniej stracił, przynajmniej na razie, miejsce w olimpijskiej kadrze Niemiec na rzecz Simona Bocha.
Na dzień przed startem Sondre Moen na swoim Instagramie zapowiadał walkę o zwycięstwo i pobiegnięcie ostatniej piątki poniżej czternastu minut. Jednak to nie on, a wspomniany wcześniej Ringer mocno otworzył bieg. Wraz z Niemcem od grupy oderwał się Erytrejczyk Eyob Berhe Solomun. Mimo że obaj zawodnicy są naprawdę mocnymi biegaczami to tak mocne otwarcie był na pewno zaskoczeniem. Drugą dwu i półkilometrową rundę Niemiec pokonał w 7:04 czyli w tempie na mocno poniżej 60 minut. Po nawrotce obejrzał się za siebie a następnie rozłożył ręce i przy tempie około trzech minut na kilometr zaczął robić tzw. samolot i biec po całej szerokości trasy…?!?!
Po tym dosyć niespotykanym wśród wyczynowych biegaczy geście zwolnił i poczekał na grupę, w której biegli pozostali faworyci do zwycięstwa. Osamotniony, z kilkumetrową przewagą, biegł Erytrejczyk Solomun. Ringer mimo szaleństw, wcale nie został pożarty i wypluty przez doganiający go biegowy peleton. Ze spokojem zajął w nim swoje miejsce i dalej podążał w dobrym tempie do mety. W grupie pościgowej za zawodnikiem z Afryki najbardziej aktywny wydawał się być Belg Naert. Po okresie niezbyt udanych startów i problemów zdrowotnych mogło to zwiastować, że Mistrz Europy wraca na swój poziom. Poza nim w grupie był m.in. Niemiec Fitwi, Moen, czy dwóch Kenijczyków Philimon Kiptoo Kipchumba i Bernard Musau Wambua. I to ten pierwszy z Kenijczyków jako pierwszy zerwał tempo grupy i ruszył odważniej w kierunku prowadzącego Solomuna. Ten ruch pociągnął za sobą również przyspieszenie innych zawodników. Na ostatnim okrążeniu nie było już na czele ani Erytrejczyka ani Kenijczyków, a z długiego finiszu wygrał… Szalejący na początku Richard Ringer, który wynikiem 61:33 poprawił o prawie czterdzieści sekund rekord życiowy.
Drugie miejsce z czasem 61:35 zajął szerzej nieznany Nils Voight , który debiutował w połówce po uzyskanym niedawno rekordzie na 10 km 28:23. Trzecie miejsce na podium również należało do zawodnika gospodarzy Amanala Petrosa 61:37. Czwarty dobiegł Naert 61:38 wracając na wysoki poziom i bijąc swój rekord życiowy. Dopiero piąty był Moen, który nie pobiegł jednak ostatnich pięciu kilometrów poniżej czternastu minut. Na dwudziestym piątym miejscu dobiegł Arne Gabius. Zawodnik, który już przed wieloma laty był uznawany za dojrzałego i doświadczonego, w wieku czterdziestu lat dalej potrafi pobiec mocno, na niezbyt sprzyjającej trasie. Czas 64:46 to nowy niemiecki rekord w tej kategorii wiekowej.
1. | Richard Ringer | 61:33 |
2. | Nils Voight | 61:35 |
3. | Amanal Petros | 61:37 |
Na koniec, w Wielkim Ogrodzie, wystartowali wolniejsi zawodnicy oraz kobiety. Na początku zwartą grupą biegły m.in. Szwajcarka Fabienne Schlumpf, Erytrejka Woldu, Niemka Mayer czy Chorwatka Bjeljac. Jednak dosyć szybko Szwajcarka, wywodząca się z przeszkód, wicemistrzyni Europy z Berlina na 3000 m zaczęła swój własny bieg. Dziesiąty kilometr minęła w 32:29 biegnąc na okolice swojego rekordu życiowego. Jej 68:38 uzyskane w Gdyni w październiku 2020 to krajowy rekord (dołączyła go do rekordów na 2000 i 3000 m z przeszkodami i 10 km). Ten wynik na Mistrzostwach Świata rozgrywanych w Gdyni dał trzynaste miejsce, a Szwajcarka była pierwsza białą zawodniczką. W Dreźnie, po długim i samotnym biegu wygrała z nowym Rekordem Szwajcarii 68:27. Druga na mecie była Niemka Domenika Mayer 69:52, trzecia Mekdes Woldu z Erytrei z wynikiem 1:10:50 miała wyraźne kłopoty z utrzymaniem się na nogach za linią mety. Ósma na mecie, dziewiętnastoletnia Blanka Dörfel wynikiem 1:12:31 poprawiła Rekord Niemiec U20.
1. | Fabienne Schlumpf | 1:08:38 |
2. | Domenika Mayer | 1:09:52 |
3. | Mekdes Woldu | 1:10:50 |
Po obrazkach z zawodów w dalekiej Japonii, Australii czy USA dobrze było zobaczyć w walce ponownie Polaków startujących blisko Polskiej granicy. Czasy uzyskane przez Annę Bańkowską i Aleksandrę Brzezińską nie dają może miejsca na Igrzyska Olimpijskie w Tokio, ale pokazują, że biegaczki stale się rozwijają i wróży to dobrze na przyszłość. A my czekamy na kolejne starty naszych zawodników, które już niedługo nastąpią m.in. w Hamburgu.