Redakcja Bieganie.pl
Film „Unbroken”, czyli w polskim tłumaczeniu – „Niezłomny”
(reż. Angelina Jolie) o słynnym amerykańskim lekkoatlecie Louisie Zamperinim
nie jest filmem doskonałym, ba – nie jest nawet filmem bardzo dobrym. Jest za
to znakomitym hołdem oddanym etosowi nigdy nie poddającego się biegacza. Obraz
wszedł do polskich kin 2 stycznia. My
już go widzieliśmy.
Kim jest Louis Zamperini?
Urodził się 26 stycznia 1917 roku w rodzinie włoskich emigrantów. Pierwsze lata życia spędził w stanie Nowy Jork. Ale gdy u niego i jego starszego brata zdiagnozowano problemy z płucami, rodzice, za namową lekarzy, zdecydowali się na spokojniejszą okolicę i zdrowszy klimat. Ich wybór padł na położone nad Pacyfiiem kalifornijskie Torrance, gdzie nastoletni Louis poszedł do szkoły średniej i zaczął uprawiać sport. Szybko okazało się, że drzemie w nim biegowy talent.
WIĘCEJ O ŻYCIU ZAMPERINIEGO PRZECZYTACIE TUTAJ>>
Już po kilku latach regularnych treningów przebił się do krajowej czołówki. Jego specjalizacją stała się jedna mila (ustanowił akademicki rekord USA – 4.08,3, który przetrwał 15 lat). Uzyskał kwalifikcję do Igrzysk Olimpijskich w Berlinie, w 1936 roku. Nie był stawiany w gronie faworytów, i nie zdobył medalu – zajął ósme miejsce, ale jego występ w finałowym biegu przyćmił to, co zaprezentowali konkurenci. Jeszcze na przedostatnim okrążeniu Amerykanin znajdował się w ogonie stawki, by nagle – po rozpoczęciu ostatniej „400” włączyć piąty bieg, dosłownie. Na finalnym okrążeniu stadionu ówcześnie 19-latek wyprzedzał kolejnych rywali, jak bolid formuły jeden. Wyliczono, że na tak krótkim dystansie odrobił aż 46 sekund! Jego tempo na ostatnim kółku wyprzedzało epokę. I to zrobiło ogromne wrażenie. Po zakończeniu rywalizacji, będący pod ogromnym wrażeniem dokonania chłopaka, Adolf Hitler zaprosił go do swojej loży. Kilka lat później – wojna, którą wywołał przerwała jego karierę. Niegdyś – świetnie zapowiadający się lekkoatleta, któremu wróżono w przyszłości walkę o olimpijskie medale, stał się najpierw bombardierem, a następnie – rozbitkiem i walczącym o przetrwanie więźniem w japońskim obozie dla jeńców wojennych.
Niemal jak dokument
Filmy w reżyserii Angeliny Jolie skupia się właśnie na wojennym rozdziale życia Zamperiniego. Jego biegową przeszłość poznajemy wyłącznie z krótkich reminiscencji, które przedzielają dramatyczne zdarzenia, jakie miały miejsce na frontach II WŚ. Razem z "Zampem" przeżywamy kolejno – bitwy powietrzne z jego udziałem, tragiczny wypadek, trwające – bagatela – 47 dni dryfowanie na Pacyfiku i wreszcie – dramatyczny pobyt w japońskich obozach dla pojmanych mundurowych.
Obraz ogląda się niemal jak dokument. Brakuje w nim epickiej i przykuwającej ucho muzyki. Narracja jest stonowana, a główny bohater nie jawi się nam jako nadczłowiek, wybitny atleta. Grany przez mało znanego Jacka O’Connella Zamperini to osoba małomówna, skupiająca się na czynach, a nie słowach. Ale zarazem pewna siebie i twardo trzymająca się swoich przekonań, której – nomen omen – niezłomność, a zarazem – wyjątkowość, bije z ekranu tylko wtedy, gdy jest poddawany najcięższym próbom. Z gnębiącym go zbrodniarzem wojennym – „Ptakiem” – oficerem pracującym w więzieniu, w którym osadzono biegacza, Zamperini toczy bój, jak z rywalami na bieżni. I, podobnie jak w bieganiu, nie można poprawnie osądzić, kto jest faworytem tego pojedynku wyłącznie na podstawie pierwszych wrażeń. Walka trwa do końca. Tu liczy się charakter i serce.
„Unbroken” nie jest filmem, który można uznać za faworyta Złotych Globów, czy Oscarów. Mimo znanego nazwiska stojącego za kamerą (sprawnie radząca sobie Angelina Jolie), czy za skryptem (genialni bracia Coen) na ekranie nie oglądamy wielu fajerwerków, ani pochodu hollywoodzkich gwiazd. Film jest stonowany. Poprawny. Nie ocenia. Nie stawia trudnych pytań. Nie ma też gigantycznych ambicji. Ale fenomenalnie… motywuje. My po wyjściu z kina od razu nabraliśmy jeszcze większej ochoty na trening. To chyba dostateczny powód, aby zobaczył go biegacz, zwłaszcza teraz – gdy przygotowujemy się do kolejnego sezonu?
Po prostu warto.