Całkowicie subiektywnych słów parę o ASICS Hyperspeed 6.
Ultralekki i w pełni amortyzowany but startowy.
Rys charakterologiczny samego producenta
Asics jest firmą, która z mojego punktu widzenia zdążyła się komfortowo rozsiąść na pozycji producenta, dość topornych i przyciężkich konstrukcji. Ewidentnie widać, że ośrodek decyzyjny zamiast corocznych „rewolucji”, prezentuje konsumentom raczej ewolucje, a sama firma nie stara się być kimś, kim nie jest. Nawet linia „33”, czyli bardziej odchudzona, przez sporą część biegaczy jest nazwana vel „żelazko”. Można nie lubić tej marki i jej produktów, ale konsekwencji odmówić jej nie można.
Smutek mnie ogarnia na myśl, że przyszło mi podkreślać nie traktowanie mnie (konsumenta) jako pelikana, który łyknie każdą bzdurę, zrodzoną w dziale od reklamy, jako jakiś pozytyw –Panie i Panowie marketingowy, szanujmy się, naprawdę 😉
I właśnie ze względu na taki obraz tej firmy, nie było mi zbytnio po drodze z obuwiem tej marki. Zawsze je omijałem szerokim łukiem. Owszem, macałem je w sklepie, tarmosiłem, przymierzałem, ale zawsze mnie do siebie odrzucały swoją topornością, absurdalnie sztywnym zapiętkiem, czy choćby samą wagą. Tak oczywiście było do momentu, w którym asics nie zaprezentował szóstej odsłony swojej starówki – Hyperspeed.
Waga
Przy butach startowych jedną z najważniejszych rzeczy jest ich waga, a więc i od tego zacznijmy. Producent powiada, że przy rozmiarze 42,5 (męskim) but waży 162 gramy. Tu przepraszam płeć piękną, gdyż nie potrafiłem znaleźć do jakiego rozmiaru przyporządkowana jest waga 130 gramów – pewnie same wiecie do jakich rozmiarów wszelkie katalogi się odnoszą. Na zdjęciu poniżej widać buta w rozmiarze 44. Tę wagę idzie odczuć.
Umaszczenie delikwenta
Koń jaki jest, każdy widzi. Kolorystyka dla Pań jest inna, mianowicie niebiesko-różowa. Buty w wersji męskiej ubrane są w iście kanarkowe kolorki. Może się to podobać lub nie, ale jest to już kwestia indywidualnych upodobań. Jedno jest pewne; szybko się pobrudzą. Na pierwszy rzut oka jednak widać, że jest to agresywna konstrukcja, a nie jakiś tam treningowy kapciuszek do spokojnych wybiegań.
Cholewka
To właśnie na tym punkcie producent zaoszczędził aż tyle gramów. Mamy tutaj do dyspozycji bezszwową, a la skarpetkową, bardzo przewiewną i elastyczną cholewkę. Wszystko jest oparte na cieniutkiej siateczce, która jest dodatkowo wzmocniona – zapewne – klejonymi na ciepło elementami, w które gustownie zaaplikowano asics’ową kratkę-logo. Język jest delikatny i cieniutki, a mimo to nie przemieszcza się w trakcie biegu i nie ma tendencji do schodzenia na bok.
Nie wiem dlaczego ludzie się w tym lubują, ale podejrzewam, że ten model sprawdziłby się dla amatorów biegania bez skarpetek – ja jednak nie zamierzam tego sprawdzać.
Podeszwa
Wszystko postawione jest na 6 mm dropie, a samej pianki oddzielającej stopę od podłoża jest dość sporo, jak na but startowy (16 mm pod piętą i 10 mm na śródstopiu). Hyperspeed’y są wyposażone więc w więcej pianki, niż chociażby Faasy 300, a przy tym pozbawione są tej „kapciowatości”. Co więcej, pianka to nie wszystko, bo asics uzbroił swojego startowego ogiera w swój sławetny „GEL”, lokując go pod piętą. Pewnie zbyt dużo go tam nie ma, ale ponoć jest – ktoś będzie musiał pokroić i sprawdzić rzetelność producenta 😉
Trakcja
Jeżeli natomiast chodzi o przyczepność, to – jak na prawdziwy but startowy przystało – można sobie wybić z głowy poważniejsze crossy. Jest to but stworzony na nawierzchnie utwardzone i tego należy się trzymać. Asics zastosował jednak pewien patent na to, aby chociaż na ubitej leśnej ścieżce, czy mokrej nawierzchni czuć się nieco bardziej pewnie; opancerzył delikatną piankę w chropowatą gumę. Na uwagę również zasługuje to, jak ta guma została pocięta. Zastosowano zasadę podobną, jak u Nike Free, choć w o wiele mniejszym stopniu. Guma Hyperspeed’ów została prostopadle ponacinana, przez co zyskaliśmy na elastyczności, jak i na kilku gramach – same pozytywy.
Minusem dla mnie są jednak te nieszczęsne dziurki. Ja naprawdę nie rozumiem tego zabiegu, a pragnę zauważyć, że nie tylko asics go uskutecznia w swoich starówkach. Jako dawny użytkownik Saucony Type A, wiem, jak bardzo upierdliwe te dziurki mogą być. Wyobraźcie sobie, że jesteście na trasie swojego docelowego startu, do tego jesteście w życiowej formie, a tu nagle zakleszcza się wam w podeszwie kamień, który z każdym krokiem wbija się wam w stopę, aż w końcu wchodzi pod wkładkę a podeszwę. Wszyscy starają się to sprzedać jako coś pozytywnego, jako dodatkowy element chłodzący stopę, ale dla mnie to jest szukanie czegoś, czym na siłę chce się uszczęśliwić biegacza.
A propos wkładki, to nie jest jakaś szczególna – wyprofilowana, podziurawiona od spodu i dość cienka.
Zapiętek
Czysty majstersztyk. Już nie muszę niczego wycinać w nowych butach! Właśnie ten punkt zaskoczył mnie najbardziej. Aż wyłupiłem oczy przy pierwszym kontakcie z butem, i to nie było wcale dlatego, że taki patent zastosowano, ale że tym kimś był właśnie asics. Zapiętek jest złożony z dwóch poziomów. Poziom pierwszy wyszczególniony jest kolorem czerwonym, i w obrębie tego koloru mamy do czynienia z plastikowym usztywnieniem wszytym w cholewkę. Poziomem drugim jest już tylko elastyczny materiał. Rozwiązanie genialne w swojej prostocie, a sprawiające mi dużo radości i poczucia komfortu w czasie biegu.
Jestem z tymi butami stosunkowo „na świeżo” i zdążyłem zrobić w nich jedynie dwa treningi – jednym było zwykłe rozbieganie i kilka przebieżek, a drugim już poważniejsze interwały na dystansie 1000 m – ale już teraz mogę stwierdzić, że znalazłem sobie świetnego kompana na szybsze jednostki, jak i na same starty. Udało się temu producentowi trafić w moje gusta. Zaoferowali starówkę, która zapewnia mi na tyle dużo miejsca w obrębie śródstopia, że nie podrażnia haluksów, do tego świetnie rozwiązali zapiętek i wszystko to ubrali w bardzo lekką i przewiewną obudowę nałożoną na dość sporą ilość pianki, jak na but startowy. But jest naprawdę dynamiczny, a przy tym zaskakująco wygodny jak na but o takim przeznaczeniu. Nie wiem, może to kwestia tego, że bardzo długi czas przyszło mi użytkować swoje dawne starówki i wypaczyło mi to obraz. Gotów jestem stwierdzić, że jest to starówka, która potrafi jednak wybaczyć pewien poziom technicznych niedoskonałości z racji na ilość amortyzacji, przez co od razu zwiększa zasięg potencjalnych użytkowników – taka trochę starówka dla ludu (a la Volkswagen).
Podsumowując…
Krótko. Skubane zrobiły na mnie ogromne wrażenie, a to się też tyczy samego producenta. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek przyjdzie mi pisać recenzje butów tej marki, a już na pewno nie z takim nastawieniem. Mimo że powinien, bo wręcz pieję z zachwytu na ich produkt, to asics mi nie płaci za tą recenzję, ale szczerze polecam zainteresować się tym konkretnym modelem. Dla kogo jest ten but przeznaczony? Na pewno dla absolutnych geeków, którzy są skłonni kupić kolejną parę butów biegowych z zastosowaniem tylko na starty. Dla mnie (waga 65-67 kg) jest to but, który bez wahania wezmę ze sobą nawet na maraton, a technicznym purystą nie jestem. Enigmą dla mnie – i tematem nie poruszanym – jednak pozostaje trwałość cholewki. Obawiam się, że z racji delikatności góry buta, Hyperspeedy mogą być bardziej podatne na przetarcia.
I pomyśleć, że jeszcze niedawno nie chciałem dotykać tych butów dwu metrowym kijem… Wniosek? Nigdy nie mów nigdy 😉