Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
Jesteśmy szybsi od Kenijczyków. Wbrew pozorom nie jest to jeden z czerstwych, prima aprilisowych żartów, które jutro zaleją internet. Wczoraj (30.03) podczas mitingu w nigeryjskim Lagosie Ferdinand Omanyala Omurwa poprawił rekord Kenii na 100 m (10.01). Na setkę, wciąż bronimy się zatem przed mistrzami biegania z ojczyzny Kipchogego, Komena i Rudishy. 10.00 Mariana Woronina sprzed 37 lat, może jednak czuć się zagrożone.
W maratonie Eliud Kipchoge złamał kosmiczne 2 godziny; na 800 metrów David Rudisha dokonał niemożliwego rozmieniając 1:41.00; Daniel Komen wynikiem 7:20.67 na trójkę totalnie odleciał takim asom jak: Hicham El Guerrouj i Haile Gebrselassie. Jednak na dystansach sprinterskich Kenijczycy praktycznie nie istnieją.
Przed wczorajszym wyczynem Omurwy, rekord kraju na 100 m wynosił przeciętne 10.14. Można więc powiedzieć, że 25-latek we wtorkowe przedpołudnie zastał rodzimy sprint z dykty i wprowadził do chałupy pokrytej blachodachówką. 10.01 poza rekordem Kenii, jest też przepustką na igrzyska olimpijskie w Tokio (minimum wynosi 10.05). Kenijczykowi udała się więc rzecz, której jak na razie nie byli w stanie dokonać polscy specjaliści od płaskiej setki.
Nowy rekordzista Kenii uzyskał swój życiowy wynik na stadionie, któremu bliżej do zrujnowanego stadionu warszawskiej Skry, niż wielkich lekkoatletycznych aren, znanych z Diamentowej Ligi. Anturaż nie zwiastował zatem, że będziemy świadkami wyniku bliskiego ekskluzywnej granicy 10.00 s. Dopisały za to warunki a konkretnie wiatr, który popchnął Omurwę z regulaminową mocą 1.4 m/s (przy dozwolonych 2 m/s). Poprzednia życiówka sprintera wynosiła 10.29. Jednego popołudnia awansował więc o kilka sportowych klas.
Na uwagę zasługuje dynamiczny postęp Omurwy, jak i całego kenijskiego sprintu. Trzy najlepsze rezultaty na kenijskiej liście wszech czasów zostały ustrzelone w perspektywie ostatnich 6 lat. Do 10.01 z wczoraj, należy dodać 10.14 poprzedniego rekordzisty Odhiambo (z 2017 roku) i 10.23 Mokamby (z 2015 roku).
W Polsce już niedługo 40 lat świętować będzie 10.00 Woronina (z 1984 roku). Kolejne dwa wyniki w tabelach historycznych również mają swoje lata – w roku 1999 Piotr Balcerzak wybiegał 10.15, a w 2011 dokładnie taki sam czas uzyskał Dariusz Kuć. Dużo lepiej wygląda nasza dwusetka, gdzie 19.98 Marcina Urbasia, zdecydowanie wyprzedza 20.14 kenijskiego rekordzisty Carvina Nkanata. Wyraźnie lepsi jesteśmy też na 110 m przez płotki. 13.26 Artura Nogi przy 13.69 Fatwella KImaiyo oznacza lekkoatletyczny nokaut. Od 400 metrów w górę (nieważne czy płasko czy z płotkami) niepodzielnie rządzą już jednak Kenijczycy.
10.01 Omurwy pokazuje, że dotychczas kojarzeni głównie przez pryzmat biegów długich i średnich Kenijczycy, mogą błysnąć też na krótszych dystansach. Póki co, możemy jednak ogłosić, że jesteśmy szybsi od biegaczy z Afryki. Żeby jednak ta sytuacja się utrzymała, nasi sprinterzy powinni na poważnie zainteresować się pobiciem leciwego rekordu Polski Mariana Woronina (dokładnie 9.992, zaokrąglone do oficjalnych 10.00). Bo jeśli następnym razem Omurwie zawieje 2.0 m/s w plecy, granica 10 sekund może zostać rozmieniona.