Bohaterką naszego materiału nie jest, jak zazwyczaj, biegaczka, a pięciokrotna mistrzyni Polski w chodzie sportowym. Bieganie jednak jest także ważnym elementem jej treningów, z tą dyscypliną wiąże również plany na przyszłość. Agnieszka to niezwykle skromna osoba zarażająca uśmiechem, który daje nadzieję na lepsze jutro. Zapraszamy do lektury wywiadu z olimpijką z Londynu Agnieszką Dygacz.
Agnieszka Dygacz ; fot. Karolina Antos
Kiedy Robert Korzeniowski maszerował po pierwsze olimpijskie złoto Ty miałaś 11 lat. Czy to wtedy w Twojej głowie zaświtała myśl: „Ja też tak chcę?”
Mhmm … nie pamiętam, to było tak dawno temu. Wydaje mi się, że sport w tamtym okresie to była dla mnie tylko dobra zabawa i sposób na spędzanie wolnego czasu. Pamiętam za to, że próbowałam chodzić tak jak on i nawet mi to wychodziło.
Mimo, że uprawiasz chód sportowy bieganie nie jest Ci obce, wręcz przeciwnie jest kluczowym elementem treningów. Startujesz nawet w zawodach biegowych.
Lubię biegać i sprawia mi to dużo radości, więc pewnie dlatego, jak tylko mogę zamienić treningi chodu na biegowe, to robię to. Niestety w okresie przygotowawczym jest ich niewiele, bieganie jest treningiem uzupełniającym, który stosuję głównie po mocnym akcencie, aby pracowały inne mięśnie. Natomiast podczas roztrenowania zapominam o chodzie i cieszę się bieganiem. W okresie jesiennym startuję w biegach ulicznych, ale zazwyczaj towarzysko, nie walczę wtedy o swój wynik. Są one dla rozrywki, urozmaicenia czasu, a nie rekordów. Choć chcę kiedyś wystartować w maratonie, może właśnie tej jesieni, ale do tego jeszcze trochę czasu.
Jak wygląda standardowy trening chodziarki w okresie startowym?
W roku przygotowuję się głównie do jednego, bądź dwóch startów. W tym okresie treningi chodu ciągłego w pierwszym zakresie przeplatane są drugim zakresem oraz wytrzymałością tempową, wykonuję do tego ćwiczenia techniczne i stabilizacyjne.
Przykładowy tydzień treningowy wygląda tak:
Poniedziałek – CHC1 – 10km
Wtorek – CHC1 – 14km + Rytmy
Środa – CHC1/2 – 10km + 10km
Czwartek – CHC1 – 8km + siłownia
Piątek – CHC1 – 12km + Rytmy
Sobota – CHC1 – 3km + WT 10 x 1km/0,5km
Niedziela – basen
CHC1 – chód ciągły w pierwszym zakresie
CHC2 – chód ciągły w drugim zakresie
WT – wytrzymałość tempowa
Jak bardzo chód i bieganie na poziomie zawodowym są ze sobą kompatybilne? Biegacz miałby zapewne problemy z techniką, ale chodziarz biegnący w zawodach miałby szansę na zagrożenie czołówce. Czy moje podejrzenia są słuszne? Jakie są Twoje biegowe „życiówki”?
Porównując chód sportowy do biegów długodystansowych to wysiłek jest bardzo podobny. Zarówno bieganie jak i chodzenie jest konkurencją wytrzymałościową, a różni je jedynie sposób pokonywania kilometrów, inne mięśnie pracują podczas biegu a inne podczas chodu. Tak, masz rację, że łatwiej jest chodziarzowi biegać niż biegaczowi chodzić. Aby ukończyć zawody w chodzie trzeba przejść je poprawnie technicznie, natomiast w biegach nie ma sędziów oceniających sposób poruszania się. Tak jak wspominałam, dotychczas biegałam głównie towarzysko, a więc ciężko tu mówić o życiówkach.
Biegacze często mówią, że skupiają się tylko na biegu i nie rozpraszają się podziwianiem mijanych obiektów, a jak to jest w chodzie? Można pozazdrościć Tobie wędrowania po urokliwych miejscach? Czy jakieś szczególnie zapadło w pamięć?
To zależy od treningu, który wykonuję. Jeżeli są to luźne rozchodzenia, to jak najbardziej rozglądam się dookoła i cieszę oczy, tym bardziej, gdy jestem w nowym miejscu. Jednak kiedy przychodzą ciężkie treningi to jestem skupiona na tym co robię i co mówi do mnie trener. Często wtedy nie zauważam wielu rzeczy. Dzięki temu, że trenuję miałam możliwość zobaczenia wielu ciekawych miejsc. Dla mnie bezkonkurencyjne są góry, uwielbiam jeździć zarówno do naszego Zakopanego, jak i w okolice ST. Moritz czy Font Romeu. Gdybym mogła, trenowałabym tam cały czas.
Agnieszka Dygacz (pierwsza z prawej)
Na Twojej stronie internetowej w tle widnieje charakterystyczny krajobraz brazylijskiej metropolii z jednoznacznym hasłem w tle: „W drodze do Rio”. Wiemy dokąd kroczysz, a co musisz pokonać po drodze?
Kilometry. Jeszcze pewnie mam ich tysiące przed sobą, tak jak i godzin spędzonych na siłowni, jodze czy basenie. Pracy nad głową i dbania o zdrowie, wypoczynek i dietę. Dopiero gdy wszystko ze sobą współgra odnosi się te największe sukcesy. Nie jest to praca na rok, czy dwa, do tego dochodzi się latami. Sama po sobie widzę jak zmienia się mój stosunek do wielu aspektów treningu. Do wszystkiego trzeba dojrzeć i samemu się przekonać.
Czy mężczyzna zapraszający Cię na spacer popełnia towarzyskie harakiri?
Hehe wbrew pozorom, gdy nie muszę chodzić zawodowo, to lubię spacerować, powoli bez pośpiechu. Tak więc spacery jak najbardziej.
Pływanie to element treningu połączony z przyjemnością, czy tylko ciężki obowiązek?
Zdecydowanie przyjemność, zresztą tak jak treningi w chodzie, których nie uważam za obowiązek i czerpię radość z każdego pokonanego kilometra. Do pływania wróciłam po dość długiej przerwie i muszę przyznać, że żałuję, iż wcześniej się nie zmobilizowałam. Na pływalni wykonuję normalny trening. Ostatnio cieszyłam się jak dziecko, gdy udało mi się przepłynąć cały basen kraulem bez oddychania. Może dla innych to nieistotne, albo żaden wyczyn, ale ja się cieszę z takich rzeczy. Lubię przełamywać swoje bariery, walczyć ze słabościami.
Udzielasz się w fundacji „Biegamy z Sercem”. Czym ona się zajmuje i jak to się stało, że zostałaś jej ambasadorką?
Fundacja „Biegamy z Sercem” wspiera rozwój sportu, pomaga osobom niepełnosprawnym i dzieciom z domów dziecka. Dowiedziałam się o niej od koleżanki, zadzwoniłam i zaoferowałam swoją pomoc – zostałam. Naprawdę niewiele trzeba, aby ludziom sprawić radość, czasami wystarczy drobna pomoc, uśmiech, czy miły gest. Uważam, że należy wspierać i propagować takie akcje, bo dzięki temu dzieci, które znajdują się pod opieką fundacji mogą wyjeżdżać na ferie czy wakacje, spędzać czas aktywnie i próbować nowych sportów. Tak jak miało to miejsce podczas spotkania mikołajkowego, gdy dzieci pierwszy raz grały w tenisa.
Jesteś również nieoficjalną ambasadorką Siemianowic Śląskich. Centralne miejsce Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego to nie jest dobre miejsce do mieszkania i uprawiania sportu. Udowodnij, że się mylę.
A dlaczego tak sądzisz? Ostatnio czytałam, że najbardziej zanieczyszczonym miastem w Polsce, a zarazem trzecim w Europie jest Kraków. Co prawda Katowice nie są dużo czystsze, ale nie uważam, aby były tutaj złe warunki do trenowania. Tym bardziej, że większość treningów robię w okolicznych parkach, których w tym regionie nie brakuje, a powietrze jest w nich na pewno czystsze niż na ulicy. Dodatkowo często wyjeżdżam na zgrupowania sportowe, co pozwala mi zmienić klimat. Poza tym z moich regionów pochodzi wielu znanych sportowców, więc chyba to powietrze nie jest takie złe.
Twoja argumentacja jest bardzo przekonująca. Na koniec zapytam, czy myślałaś kiedyś, aby po zakończeniu kariery chodziarki spróbować swych sił w biegach ulicznych?
Myślałam i pewnie tak się stanie. Nie wiem, czy będę dobrą biegaczką, ale przekonam się o tym dopiero jak spróbuję. Poza bieganiem, chciałabym też wystartować w triathlonie, może nie w Ironman, ale w połówce na pewno. Tak więc jak skończę chodzić to pomysłów na dalszy rozwój sportowy mi nie brakuje
Jednym słowem – sportoholik. Dziękuję Tobie bardzo za rozmowę i życzę kolejnych kilometrów przemaszerowanych z uśmiechem na ustach.