6 marca 2013 Redakcja Bieganie.pl Sport

Doniesienia z Kenii – wizyta w całorocznym obozie treningowym


kenia 001

Nasza obozowa ekipa miała dzisiaj zajęcia w grupkach i podgrupkach. Jedni robili „long run”, inni po kilkunastu kilometrach przebieganych po iteńskich ścieżkach pobiegli na stadion, żeby piłować formę za pomocą różnego rodzaju szybszych fragmentów, głównie na 200-metrowych odcinkach.

Dzień od rana był gorący, nieco nawet parny. Dzień wcześniej po raz pierwszy podczas naszego pobytu padał deszcz.

Pierwsze na stadionie, już o 7 rano, pojawiły się panie, potem powoli przybywali panowie. Do jednej z naszych grupek dołączył się nawet zawodnik kenijski trenujący do maratonu, który powiedział, że zazwyczaj w trakcie wtorkowego „speed worku” zawodnicy biegają wg. niego za szybko i był ciekaw poznać naszą szkołę, naszą metodę.  Potem, kiedy wszyscy wykonali już swoja treningową pracę udali się w kierunku hotelu.

Od kilku dni, kiedy ogłosiliśmy organizację mityngu stałem się tutaj osobą nieco rozpoznawalną. Zdarzyło mi się, że zatrzymał się przy mnie samochód i wysiedli zawodnicy, którzy poinformowali, że zamierzają przyjść na zawody i wezmą ze sobą mocną ekipę. Także w trakcie treningu na stadionie często ktoś podchodził i mówił, że przyjdzie. W pewnym momencie z daleka zawołał mnie jeden z Kenijczyków zapraszając na obiad. Szedł gdzieś z pełnym talerzem wśród rozwalonych drewnianych baraków i chałup obok stadionu, w których nikt nie mieszka. Podziękowałem mu grzecznie i przepadł gdzieś wśród baraków. Kiedy jednak przyjrzałem się baczniej zobaczyłem że tu i tam, wśród baraków widać jakieś oznaki życia. Gdzieś stały buty biegowe gdzieś suszyło się ubranie. Z naszego, polskiego punktu widzenia powiedzielibyście, że to nie możliwe, że tam ktoś mieszka. A jednak wyglądało na to, że mieszkał.

 stadion1

Postanowiłem to sprawdzić, zwłaszcza, że byłem przecież zapraszany. To co zobaczyłem było absolutnie niezwykłe. Słyszałem i czytałem o takich miejscach ale nigdy nie zdarzyło mi się jeszcze tego zobaczyć na własne oczy. Całoroczny obóz lekkoatletów. Lekkoatletów, nie tylko biegaczy, bo okazało się, że są tam reprezentowane wszystkie dyscypliny lekkoatletyczne. Kiedy zszedłem wgłąb baraków zacząłem szukać biegacza, który mnie zapraszał. Jednak z baraków wyszedł inny zawodnik.

Hello Adam – powiedział.
Hej – odpowiedziałem ale nie pamiętałem jego imienia – przyszedłem zobaczyć jak żyjecie.
Ok. Chodź, akurat mamy lunch.

Zaprowadził mnie do jednego z baraków. Na dźwięk kroków wszyscy obecni w pomieszczeniu odwrócili się do mnie. Gdyby zamrozić na chwilę widok, jaki zobaczyłem i bez żadnego wprowadzenia zadać wam pytanie: jaka myśl przychodzi wam do głowy, to nasuwa się tylko jedno: natychmiastowa ucieczka.

obiad1

Rozwalona buda, kilku czarnych gości nie ułomków pochylonych nad czymś przy niskim stole – wyglądało to jak melina gdzie załatwia się gości od mokrej roboty lub miejsce gdzie w ukryciu gang narkotykowy przygotowuje kolejny transport do wysyłki lub sprawdza jakość towaru. A był to po prostu… obiad kenijskich lekkoatletów.

Krępowałem się przeszkadzać im w obiedzie, ale byli niezwykle mili i otwarci. Od razu zaproponowali mi obiad, ale nasz w hotelu miał być niedługo więc podziękowałem. Dostałem więc do picia oranżadę. Wrażenia z rozmowy z nimi są naprawdę niesamowite. Oddanie i koncentracja na treningu widoczna jest na stadionie, ale w trakcie rozmowy to było fascynujące, z jakim zaangażowaniem opowiadają o wszystkim co robią, jakie są ich funkcje, kto jest trenerem od czego, jak wyglądają ich plany treningowe. Przy okazji zahaczyli o zawody, powiedzieli, że to wielka rzecz którą robimy i że nam bardzo dziękują. Nagrywałem część rozmowy, mam nadzieję, że w materiale, który zmontuję po powrocie do Polski odda to choć częściowo klimat. 

Zobaczcie pełną galerię niesamowitych zdjęć z Kenii:
 

galeria zdjec

Możliwość komentowania została wyłączona.