24 lutego w Tokio po raz pierwszy tamtejszy maraton odbył się pod szyldem World Marathon Majors. Miało to zapewnić imprezie wspaniałe rezultaty, najlepsze jakie kiedykolwiek uzyskano na azjatyckiej ziemi. Koniec końców wyniki nie były jednak tak dobre jak się spodziewano. Uzyskane tam wyniki, rzędu 2:06, dziś już nie robią w biegowym świecie większego wrażenia.
Nie udało się Michaelowi Kipyego po raz pierwszy w historii tokijskiego maratonu obronić tytułu sprzed roku. Pomimo starań Kenijczyka nie zdołał on pokonać swojego rodaka Dennisa Kimetto, który na mecie wyprzedził ubiegłorocznego mistrza o 8 sekund. Zwycięzca uzyskał wynik 2:06:50 bijąc przy tum dotychczasowy rekord trasy. Podium uzupełnił Bernard Kipyego (2:07:53), kolejny z Kenijczyków.
Dennis Kimetto dopiero wchodzi do światowej elity maratonu. Poznać dał się w ubiegłym roku, gdy podczas maratonu berlińskiego nie miał ochoty wygrać ze swym kolegą i partnerem treningowym Geoffrey’em Mutai, którego grzecznie puścił przodem na linii mety. Wydarzenie to było szeroko dyskutowane, nie wszystkim podobała się postawa młodego Kenijczyka. Z drugiej strony tym ciekawsze było, czy w poważnych startach i walce o zwycięstwo Dennis poradzi sobie z rywalami.
W Tokio odniósł on swoje pierwsze zwycięstwo nad renomowanymi rywalami. Kibice ostrzyli sobie zęby na zapowiadane 2:05, jednak słabo spisali się pacemakerzy, którzy biegli wolniej niż zakładano. Zwycięzca wspomniał o tym w wywiadzie: Po 35 kilometrach pomyślałem sobie, że mogę wygrać. Pacemaker biegł trochę za wolno jak dla mnie i kilka razy miałem ochotę zostawić go i pobiec do przodu ale zdecydowałem się dostosować do narzucanego tempa. Kimetto zdradził również swoje plany na dalszą część sezonu: Chciałbym pobiec w Mistrzostwach Świata a jeśli nie będzie to możliwe wystartuję w Berlinie, i jeżeli tak się stanie, będę walczył o rekord świata – śmiało zapowiedział Kenijczyk. Jeżeli do tego dojdzie, Kimetto będzie miał szansę zmazać niesmak z poprzedniego występu w stolicy Niemiec.
W rywalizacji Japończyków zgodnie z przewidywaniami najszybszy był Kazuhiro Maeda, któremu wynik 2:08:00 dał wysokie, czwarte miejsce (jest to również najlepszy tegoroczny wynik zawodników japońskich), jednakże gdyby pobiegł zaledwie sekundę (sic!) szybciej, maiłby zagwarantowane miejsce w kadrze na Mistrzostwa Świata…
fot. facebook.com/tokyo42195.org
W wyścigu Pań nie wszystkie faworytki dotarły do mety, rywalizacji nie ukończyły m.in. Bezunesh Bekele i Caroline Kilel. W obliczu ich niedyspozycji najlepiej wypadła Etiopka Aberu Kebede, która wygrała z czasem 2:25:34, druga była jej rodaczka Yeshi Esayias (2:26:01) a trzecia Niemka Irina Mikitenko, która rezultatem 2:26:41 ustanowiła nowy rekord świata weteranek (40+).