Redakcja Bieganie.pl
Bartek, jak widzisz Piotr Haczek odpowiedział, nie bunkruje się.
Bardzo się cieszę Pan Haczek udzielił tak szczegółowych odpowiedzi, najbardziej bałem się, że moja facebookowa inicjatywa przerodzi się szybko w dyskusje typu „leśne dziadki” itp. Rozumiem stanowisko PZLA, ale jest ono moim zdaniem bardzo mocno oderwane od specyfiki maratonu, który jest pewnym odrębnym światem w stosunku do innych dyscyplin lekkoatletycznych.
Dlaczego odrębnym?
Nie jestem trenerem, ale nie przekonuje mnie argument, że sprinter mający pół roku na zrobienie minimum ma równe szanse w porównaniu z maratończykiem, który na zrobienie minimum ma dwa lata. Maratończyk przez dwa lata na tzw. „maxa” pobiegnie cztery maratony. Sprinter, oszczepnik, młociarz, skoczek w dal może uczestniczyć w meetingach co tydzień ! Poza tym pamiętajmy, że Karolina Jarzyńska, która pobiegła minimum w Yokohamie w styczniu 2011 – 2:27 musiała swą kwalifikacje potwierdzić jeszcze raz w tym roku biegnąc półmaraton w NYC i o włos… udało się, wynik 1:11:58 jest tylko o dwie sekundy lepszy od minimum dla tego dystansu.
No i na szczęście pojedzie, pojedzie jeszcze Henryk Szost, nadal szanse ma Marcin Chabowski.
Zrobiliście analizę, z której niezbicie wynika, że rok 2012 jest najlepszym okresem w historii polskiego maratonu ! Iwona, Artur i Mariusz poczynili ogromne postępy, wyniki chłopaków to ścisła europejska czołówka. Dlaczego nikt nie bierze tego pod uwagę ?
I najważniejsze, bo bez tego nasza akcja nie miałaby sensu: bieganie uprawiane jest powszechnie, z roku na rok rośnie frekwencja w imprezach masowych – myślę, że w 2013 roku w którymś z polskich maratonów pobiegnie 10 tysięcy biegaczy Ile osób amatorsko rzuca młotem ? Przepraszam za sarkazm. To wyróżnia maraton z innych dyscyplin lekkoatletycznych w sposób ostateczny. PZLA nie jest przecież PKOLem i buduje swoją siłę dzięki armii amatorów, którzy potrzebują olimpijskich wzorców. Nie wiem czy Piotr Haczek o tym wie, ale dla amatora „przybicie piątki” przed startem z Heniem Szostem i wspólny start to przeżycie, które wynagradza miesiące treningu – takich doznań dostarczają TYLKO biegi uliczne.
Myślę, że trochę mylisz cele. Cele PZLA nie mają żadnego związku ze sportem masowym, to jest celem Ministerstwa, PZLA jest związkiem mającym wspierać tylko sport wyczynowy, ewentualnie szkolić młodzież na przyszłych wyczynowców. Ale tak czy inaczej cieszę się, że pokazujecie, że środowisko amatorskie jest w stanie w jakiś sposób wesprzeć środowisko wyczynowe, chciałbym żeby to dotarło do świata wyczynu, do zawodników, że ich dobre relacje ze światem amatorów mogą im przynosić korzyści.
Zobacz, co dzieję się w ramach akcji, którą „rozpętaliśmy” . W trzy dni poparło ją 750 osób, Marcin Żuk śle listy otwarte do Prezydenta PR, Sejmu, Ministerstwa Sportu i redakcji ogólnopolskich. Bardzo prosimy by PZLA wzięła to pod uwagę – Niech nasze emocje zrównoważą „szkiełko i oko” działaczy.
Uważam, że całe środowisko biegaczy długodystansowych dowiodło, że warto w nie inwestować. Tysiące biegaczy powinno mieć pełną reprezentację na Igrzyskach Olimpijskich, bo z tego grona wywodzi się trzech biegaczy, którzy stanowią europejską czołówkę! Iwona Lewandowska i Olga Ochal również, bo są o włos od kosmicznych minimów. A jeśli działacze PZLA mają wątpliwości co do waleczności naszych biegaczy niech przypomną sobie walkę Mariusza Giżyńskiego na rozpalonych słońcem ulicach Barcelony!