Redakcja Bieganie.pl
Do tegorocznych Mistrzostw Świata przygotowuje się nowy Craig Mottram. Zaręczył się, ma nowego trenera i na nowo odkrył w sobie pasję zarówno życia jak i biegania
Tegoroczne lato to pierwszy pełny sezon zawodów na bieżni w Europie dla Craiga Mottrama od 2008 roku, to sezon, podczas którego stara się uzyskać kwalifikację do Mistrzostw Świata w Lekkoatletyce w Daegu w Korei Południowej.
Przed przeprowadzką do europejskiej kwatery australijskich lekkoatletów w Kolonii przed kilkoma tygodniami, brązowy medalista na 5000m z 2005 roku trenował przez pięć tygodni w Boulder w amerykańskim stanie Colorado. To już drugi raz jak Mottram trenował w słynnym Front Range of Colorado – za pierwszym razem przebywał tam po Igrzyskach Wspólnoty Narodów w 2006 roku. „Szczerze mówiąc, kiedy pierwszy raz trenowałem w Boulder nie podobało mi się. Przelecieć pół świata na obóz treningowy i musieć dojeżdżać na każdy trening – wkurzało mnie to, ale pomyślałem, że dam temu miejscu drugą szansę i tym razem jestem zachwycony – chcę się przekonać co na mnie dobrze działa, nie chcę za rok wciąż zgadywać.”
Jak wielu zawodników Mottram ma swoje zwyczaje, więc dni spędzone w Boulder wyglądały podobnie. Pięć tygodni biegania dwa razy dziennie, hektolitry kawy z lokalnego Starbucks i 3 godziny z serialem ‘Zabójcze umysły’ na CBS by wieczory kończyły się z nutką ekscytacji. Mottram zwykł przerywać monotonię obozów treningowych jakimś wyścigiem. Tym razem w planach był start na 5000m w Diamentowej Lidze w Nowym Jorku ale kilka opuszczonych treningów zmusiły do małej zmiany planów. „Nie było sensu lecieć do Nowego Jorku żeby pobiec 13:25 – ważniejsze było dobrze przepracować treningi. W Europie będzie mnóstwo okazji żeby szybko pobiegać.” Jest to częścią strategii by trzymać się podstaw w treningu i wykorzystać wyścigi w Europie by wyszlifować formę – najważniejszym z nich ma być Diamentowa Liga w Birmingham 10 lipca [w prowadzonym w wolnym tempie, taktycznym biegu Mottram był szósty z czasem 13:11 – przyp. tłum.] i w Monako dwanaście dni później. „Birmingham jest po to by uzyskać minimum na Mistrzostwa Świata [cel zrealizowany], Monako żeby się wypróbować.”
Mimo, że Mottram sam zajmuje się prowadzeniem swojej kariery w zakresie kontaktów ze sponsorami i powinności ambasadora, współpracuje z agentem Davida Rudishy Jamesem Templetonem by sfinalizować swój kalendarz biegów w Europie.
Po Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie Mottram potrzebował przerwy. Od końca 2006 roku borykał się z dolegliwością ścięgna Achillesa i wreszcie kontuzja zwyciężyła. „Problemy z Achillesem mają to do siebie, że narastają stopniowo. Igrzyska były tuż tuż, nie mogłem pozwolić sobie na przerwę więc cisnąłem dalej. Igrzyska są pułapką w tym sensie, że nie zwraca się uwagi na własny organizm. W końcu mój Achilles nie mógł więcej wytrzymać. Było za dużo biegania i za mało odpoczynku.”
Kropla, która przepełniła czarę, skapnęła pewnej nocy niedługo po Igrzyskach. Pies Mottrama Miles (urodzony w dzień półfinałów w Pekinie) chciał wyjść za potrzebą. W owym czasie Mottram musiał spać w butach by zapewnić stopom temperaturę powyżej 32 stopni Celsjusza i rozluźnić Achillesa. „Nie byłem w stanie na czas założyć butów. Nie mogłem nawet wstać z łóżka by nie pozwolić psu załatwić się na dywan – musiałem to przerwać. Bieganie przestało mnie cieszyć.”
Od tamtej pory Mottram odwiedził najlepszych specjalistów od problemów ze ścięgnami na świecie. Wszyscy wydali tę samą diagnozę – nie poprawi się dopóki nie zrobisz przerwy. Prawie osiemnaście miesięcy później Mottram znów trenuje i wraca do najlepszej formy. „Zostało jeszcze nieco ponad rok do Londynu. Czuję się dobrze, choć bez rewelacji, ale dwanaście miesięcy to naprawdę długo. Być może w 2007 roku przed Pekinem szło zbyt dobrze i jedyny kierunek w którym mogłem zdążać to w dół. W każdym razie odpocząłem i jestem gotowy do boju.”
Prawdopodobnie największą zmianą jaka się dokonała było nawiązanie współpracy z trenerem Chrisem Wardlawem, które, jak uważa Mottram, pozwoli mu wejść w nowy etap kariery. „Rozmawiamy z Chrisem regularnie co tydzień. Program treningowy jest raczej prosty; nie potrzebuję by ktoś nade mną stał na bieżni. Z Chrisem praca wygląda zupełnie inaczej niż to z czym miałem do czynienia w przeszłości. To daje dużo świeżości. Decyduję o wielu treningach. Chris przekazuje mi wskazówki, ja wracam do niego z moimi uwagami i uzgadniamy czego potrzeba – jest takim moim doradcą, powiernikiem. Naprawdę bardzo podoba mi się ten układ.”
Wiele osób sugerowało, że Mottram nie powinien za wiele zmieniać w stosunku do tego, co robił w przeszłości – ale w istocie jest odwrotnie. „Skłamałbym gdybym twierdził, że [po kontuzji] robiłem to samo. Właśnie o to chodziło, by zmienić wszystko. Mówiąc to zastrzegam, że to wciąż jest bieganie, cały czas obecne są te normalne, codzienne rzeczy, które robiłem zawsze.”
Początek sezonu na bieżni w Europie to nowy obszar dla Mottrama i Wardlawa jako że wchodzą oni w fazę szlifowania formy, która przychodzi w miarę kolejnych, częstych startów. „Ciekawe jak się to rozwinie. Moje sesje treningowe nie są teraz tak długie jak kiedyś. Mam już 30 lat – nie sądzę bym potrzebował robić sesje po 10km na bieżni.”
Niektóre ze zmian były proste I zaczęły się od biegania mniej. „Nie biegam już po 180km tygodniowo, ale 150km. Mam teraz więcej odpoczynku – wziąłem dwa tygodnie wolnego po Mistrzostwach Świata w Przełajach i tydzień po mistrzostwach kraju. Kiedy człowiek się starzeje musi słuchać organizmu i zaakceptować fakt, że nie można już biegać tak dużo bez konsekwencji.”
Pierwszym prawdziwym sprawdzianem na arenie międzynarodowej były dla Mottrama Mistrzostwa Świata w Przełajach w Hiszpanii. Pomimo, ze sprawy szły dobrze – przygotowania nie były tak długie jak to bywało dawniej. Po wrześniowych zawodach Great North City Games w Newcastle długo odpoczywał, potem ciężko pracował podczas dwumiesięcznego obozu treningowego w Fall Creeks w styczniu i w lutym, ćwicząc bazę. Następnie zajął 6 miejsce (i był drugim Australijczykiem) na mecie Melbourne Track Classic w marcu, z czasem 13:25, który określił jako „nie taki zły”. „Kiedy mistrzostwa w przełajach się zbliżały, myślałem sobie, że miejsce w 40 byłoby ok., w 30 – byłoby fantastycznie, a gdybym zajął miejsce około 20. – oznaczałoby to niesamowity wyścig. Dobrze pracowałem na trasie – biegłem spokojnie przez pierwsze 5 km a potem przyspieszyłem. Biegałem już wcześniej na MŚ w przełajach – wtedy pierwszy kilometr pobiegłem poniżej 2:30 i potem mnie postawiło. Tym razem wiedziałem, że moja forma odbiega od niegdysiejszej ale pobiegłem na swoim poziomie, naprawdę dobrze.”
Podczas przerwy od sportu Mottram podjął nowe wyzwania, w tym ukończenie studiów. „Potrzebowałem wyzwań, potrzebowałem poradzić sobie z nimi. By dobrze sobie radzić z czymkolwiek w życiu potrzebna jest równowaga. Człowiek nie zdaje sobie sprawy jak jednotorowo funkcjonuje nim coś złego się przytrafi, jak wiele aspektów życia odstawionych było na bok.”
Pozostawanie z dala od biegania pozwoliło Mottramowi wrócić do korzeni. Czas spędzał na spotkaniach z przyjaciółmi, rodziną i wszystkich tych rzeczach, o których mówi, że powinien był je robić zawsze. „Bieganie na światowym poziomie nie powinno przeszkadzać w byciu dobrym człowiekiem, przyjacielem czy członkiem rodziny. Pewnie wcześniej to zawalałem, teraz czuję jednak, że jestem we właściwym miejscu. Bieganie idzie dobrze –ale poprawa formy wymaga czasu. Ten czas poza treningami wypełniam innymi rzeczami, które lubię robić a które nie pozwalają mi myśleć non stop o bieganiu.”
Przez pewien czas wydawało się, że bieganie jest dla Mottrama wszystkim, co oznaczało, że jeśli bieganie szło źle, wszystko szło źle. „Tak się czułem po Pekinie. Byłem rozczarowany. Nie pobiegłem tak jak chciałem i jak inni ludzie oczekiwali. To dlatego łaknąłem zmian i mocno wierzyłem w sens tych decyzji, które podjąłem.”
Mottram jest teraz nie tylko zrównoważonym i dojrzałym zawodnikiem, ale również człowiekiem w ogóle. Jest ambasadorem ds. edukacji przy australijskim komitecie olimpijskim, członkiem komisji zawodników IAAF, pracuje również dla Adidasa i jest twarzą szkoły Fun-Run prowadzonej przez tę markę. Fun-Run to program szkolny w Australii i Nowej Zelandii, który promuje zdrowy tryb życia i aktywności na świeżym powietrzu zamiast sprzedawania batoników i śmieciowego jedzenia by pozyskać pieniądze. "Tym się właśnie zajmuję. Kiedy jestem w Australii, pracuję do 16:00-16:30, po czym wracam do domu pobiegać. Kiedyś bym czegoś takiego nie zrobił. To coś dobrego dla sportu i dla dzieciaków – zachęcanie ich do zdrowego spędzenia czasu zamiast siedzenia cały dzień przed komputerem.”
Następne pokolenie
Mottram wie czego potrzeba by osiągnąć najwyższy poziom w lekkoatletyce ale nie czyni tajemnicy z faktu, ze jego droga różni się od innych. „Gdybym mógł, starałbym się zachęcić młodych lekkoatletów z Australii by wyjeżdżali na studia do USA. System stosowany w Ameryce, gdzie sportowcy zdobywają możliwość studiowania przez swoje uczestnictwo w sporcie uniwersyteckim, ma wiele zalet i stwarza możliwości, które są trudniej osiągalne dla kogoś kto radzi sobie sam. Miałem szczęście, że byłem dobry za młodu – ale niewielu młodych zawodników osiągnie taki poziom jak ja w tym wieku. Być może potrzebują więcej czasu, kilku lat więcej by do tego dojść – system w Stanach pozwala na to. Sytuacja ekonomiczna na świecie jest obecnie trudna; wielu spośród najlepszych zawodników na świecie ma trudności ze znalezieniem wystarczającego wsparcia. Uważam, że system uczelniany jest świetny.”
Lekkoatletyka nie jest najbardziej lukratywnym sportem i wielu rezygnuje zanim osiągnie swój najwyższy poziom, szczególnie kiedy zawodnicy kończą studia – Mottram zwraca na tę sytuację szczególną uwagę. „Zachęcam ludzi by kontynuowali uprawianie sportu jeśli sprawia im to przyjemność – to najważniejsze. Chodzi o konsekwencję. Jeżeli ktoś jest w stanie pobiec 13:20 na 5km na studiach, nie ma powodu dla którego nie mógłby biegać w granicach 13 minut kilka lat później. Chodzi tylko o to by określić co robić w międzyczasie. Można znaleźć pracę – ja tak zrobiłem. Pracowałem jako ratownik, instruktor pływania, nawet za barem, jako że na początku nie byłem wystarczająco dobry by mi płacono za samo bieganie. Rzecz w tym, że tacy biegacze jak John Landy, Herb Elliott, John Walker – oni wszyscy pracowali i biegali znakomicie.”
Mottram ma na koncie wyniki na najwyższym światowym poziomie na dystansach od mili do 10000m ale z niecierpliwością wypatruje tego co czeka na niego w 2012 roku w Londynie. „Chcę pobiec 5km w Londynie – i chcę poprawić moje ósme miejsce z 2004 roku. Stać mnie na więcej.”
Plany na przyszłoroczne Igrzyska są jednak inne niż poprzednim razem. Najpierw trzeba się dostać do reprezentacji, potem wywalczyć miejsce w finale, potem ponownie ocenić swoje szanse. Mottram chce więc podzielić przygotowania na etapy, które będzie łatwiej zrealizować. „Chcę podejść bardziej na luzie i cieszyć się tym. Nie jest tak, że przyszłoroczne Igrzyska są dla mnie wszystkim – chodzi o to, by pobiec najlepiej jak potrafię za każdym razem kiedy staję na linii startu i zobaczyć gdzie mnie to zawiedzie.”
Po Igrzyskach w Londynie Mottram zadecyduje czy zostać na bieżni czy przenieść się do biegów ulicznych. „Chciałbym wystartować w maratonie – nigdy tego nie taiłem. Chcę dobiec do 30 kilometra i przekonać się o co to całe zamieszanie. Oglądam maratony za każdym razem i fascynuje mnie jak to się dzieje, że ktoś wyglądający świetnie po dziesięciu minutach wygląda strasznie!”
Jeżeli mowa o tym, co naprawdę ważne – Mottram chce po prostu skoncentrować się na tym, by swoje życie utrzymywać w równowadze, uzyskiwać dobre rezultaty w zawodach i zobaczyć gdzie go życie poprowadzi.
————
Mottram pobiegł ostatnio 10 lipca 5 tys m w czasie 13:11. Poniżej jego roczna progresja.