Redakcja Bieganie.pl
Drużynowe Mistrzostwa Europy w lekkiej atletyce w Bergen jeszcze się nie odbyły, a ja już jestem dumna z naszych zawodników. Dlaczego? Za mobilizacje i za to, że PZLA może wystawić najmocniejszy skład i nikt nie marudzi. To cenne!
Bo co to są DME? Powiedziałabym, że przeciętna impreza. Świadczą o tym chociażby składy reprezentacji. W wielu brakuje czołowych lekkoatletów. Dlaczego? Ten czas wolą poświęcić na regenerację sił, treningi. Nic dziwnego. Ze startu w DME nie mają nic, oprócz satysfakcji, a i jej często brakuje.
Tym bardziej cieszy mnie, że nasi zawodnicy są dumni z tego, że startują w biało-czerwonych barwach i nie tylko wszystko analizują pod względem finansowym. Tomasz Majewski, Piotr Małachowski, Anna Rogowska, Anita Włodarczyk, Marcin Lewandowski, Anna Jesień… Mamy ich w składzie i m.in. dzięki nim możemy myśleć nawet o triumfie.
Jako kibic zawsze myślałam, że start w barwach Polski to przyjemność i honor dla każdego sportowca. Bez względu na dyscyplinę. Zmanierowani są piłkarze i to oni pokazali światu, że to wcale nie jest takie oczywiste. To w klubach im płacą, więc, po co im reprezentacja?
Lekkoatleci tyle nie zarabiają (tym bardziej w klubach) i może, dlatego nadal ważniejsze są dla nich wyższe idee. Pytam tylko… jak długo jeszcze? Czy piłkarski trend nie przejdzie na inne dziedziny? Czy sport i przede wszystkim sportowcy obronią się przed komercją?
Chcę wierzyć, że tak! I dlatego z niecierpliwością czekam na zawody w Bergen i kolejne za rok, dwa, trzy, cztery… lata. Chciałabym, żeby też ranga tej imprezy wzrosła, bo tak naprawdę czy jest cos przyjemniejszego od świadomości, że nasze wyniki są istotne nie tylko dla nas? Że mamy wpływ na rezultat całej drużyny? I w końcu cieszymy się nie tylko my, a cała Polska.
Więc… Polsko do boju!
Marta Pietrewicz
dziennikarka Polskiej Agencji Prasowej