Redakcja Bieganie.pl
W załączonej tabeli przedstawiłem dane obrazujące co działo się w okresie startu Tomka w zawodach Ultraroztocze na dystansie 30 km. Jest to dość trudny i wymagający bieg w ciężkim terenie o przewyższeniu +/- 450m. Dodam, że Tomek w swojej kategorii zajął drugie miejsce. Mamy tutaj do czynienia z naprawdę długim wysiłkiem, a w dodatku wysiłkiem o wysokiej intensywności, o czym świadczy tętno średnie na poziomie 166 ud/min.
Teoretyczny wydatek kaloryczny na poziomie 3000 kcal zapewne został skompensowany w dniu startu, a jeżeli nie to już na pewno w dniu następującym. Pomimo to obserwujemy ogromny skok wagi dnia następnego. Oczywistym jest, że przybranie 4,5 kg z dnia na dzień nie nastąpiło w wyniku odłożenia tkanki tłuszczowej albo uzupełnienia glikogenu. Wyraźnie widać jak dużą ilość wody jesteśmy w stanie zatrzymać w wyniku zbyt dużego stresu. Stany zapalne po takim wysiłku to jedno ale przede wszystkim wrażliwość krzyżowa receptorów aldosteronu na kortyzol, to z pewnością zjawisko o sporej skali. Co ciekawe, to deficyt kaloryczny był bardzo krótkotrwały ale jednocześnie dość duży. Jak widać jest to bardzo stresujące dla organizmu. Na szczęście już po 4 dniach wszystko wróciło do normy. Nawet spadliśmy o około 200 g.
To oczywiście pojedynczy przypadek ale wiele osób w pracy nad składem ciała rezygnuje z treningów Cardio z powodów nie do końca uzasadnionych faktami. Jeżeli będziemy go dozować rozsądnie i w odpowiedniej intensywności to nie czekają nas takie historie jak ta wyżej opisana. Chroniczny, duży i gwałtownie pogłębiany deficyt kaloryczny wydaje się być przyczyną trzymania wody, które maskują realny spadek tkanki tłuszczowej i dodatkowo uniemożliwiają walkę z apetytem co można zobaczyć w opisach wydarzeń, które wysłał mi Tomek zaraz po zawodach. Dodam, że Tomek regularnie biega po około 60 km tygodniowo i wody nie trzyma za wiele co widać na zdjęciu po prawej stronie.
__________________________________________________
Opis Tomka:
Po biegu:
Brak apetytu, brak pragnienia, ale piwo wypijam ze smakiem 1, 2, 3…. 7 (w ciągu dnia) w knajpie biorę zestaw dnia bo nic mi nie podchodzi i najadam się tym pod korek. Później grill u rodzinki. Coś tam zjem karkówki i kiełbasy z chlebem i pomidorem (wartośći z mfp mocno orientacyjne i raczej zawyżone) idę spać i spie beznadziejnie.
Dzień po:
Wstaje, pisze relacje. O 8 coś tam zjadam, kiełbacha z chlebem i pomidorem. O 11 wczesny obiad. Już ważę co jem. Malo mi ale cóż. Wracamy do domu. Głodny kurde, jestem. Wciągam ziemniaki, później indyka wędzonego, zapycham się. Na jakieś 1,5h. Kolacja kolo 19. 20 wychodzę z psem i mam zajebiste parcie na słodkie i parcie mi mówi, że w Biedrze są zajebiste Michałki za 1,39 za 100g. Nie idę do Biedry, Biedra to zuo! Zakazać handlu w niedziele! Idę spać.
No pod koniec dnia mogę powiedzieć, że głodny nie chodzę, ale parcie na słodkie cały czas jest. (Tego dnia dopuściłem ekstra 1000 kcal )
Artur Krzemień, facebook.com/drmalpa/