Piotr Treska: zafascynowałem się szkołą norweską. Historia złamania 2:30 w maratonie
Piotr Treska prowadził bloga pod tytułem „Biegnę po 2:30”, jednak musiał zmienić nazwę na „Biegnę po 2:20” ze względu na zrealizowanie swojego marzenia, czyli biegu poniżej 2 godzin i 30 minut w maratonie. Na co dzień siedzi przed komputerem i programuje, a po pracy wychodzi biegać. Dzięki pracy zdalnej może pracować praktycznie z każdego miejsca, co pozwala mu również trenować w bardzo ciekawych lokalizacjach. Jak wyglądała jego droga do złamania 2:30, jak trenuje i jak zamierza uporać się z granicą 2:20, dowiecie się z naszego wywiadu.
Artur Kozłowski: Gratuluję udanego startu podczas Silesia Maratonu (drugie miejsce z rekordem życiowym). Zadowolony jesteś z tego biegu?
Piotr Treska: Tak, bardzo jestem zadowolony, bo przyznam, że nie spodziewałem się takiego wyniku. Szczególnie że nie przygotowywałem się jakoś specjalnie do tego maratonu, a mój docelowy start odbędzie się dopiero 3 grudnia w Walencji. To była trochę spontaniczna decyzja o starcie tutaj. To jest też bardzo trudna trasa, ma prawie 300 metrów przewyższeń, więc chyba to jest najtrudniejszy polski maraton, a mimo to poprawiłem tu rekord życiowy, więc jestem mega zaskoczony. Zająłem jeszcze drugie miejsce, do tego udało mi się pokonać Rafała Czarneckiego, który ma życiówkę lepszą ode mnie aż o 6 minut. Także naprawdę bardzo miło zaskoczony jestem po tym starcie.
Wcześniej miałeś rekord z maratonu w Berlinie z 2022 roku?
Tak, urwałem z tamtego czasu 12 sekund, ale nie ukrywam, że mogłoby być więcej, bo ja nawet nie zerkałem na zegarek, po prostu leciałem w grupie i mówiłem: co wyjdzie, to wyjdzie. Kompletnie nie nastawiałem się na żadne ataki na rekord życiowy z racji tego, że właśnie ta trasa jest tak trudna.
Gdybyś miał porównać maraton w Berlinie, gdzie tym wynikiem zająłeś 142. miejsce, a Silesia Maraton, gdzie walczyłeś o zwycięstwo, to pewnie inaczej się zupełnie biegnie, walcząc o czołowe lokaty?
Ciężko w sumie porównać, bo ja długo walczyłem o te 2:30 i w Berlinie naprawdę miałem ogromną motywację i presję, którą sam wokół siebie zbudowałem, więc uważam, że większą motywację miałem w Berlinie. Nie ukrywam, że tam leciałem stricte po złamanie 2:30. Całkiem możliwe, że stać było mnie na nieco lepszy wynik, gdybym zaryzykował. Teraz natomiast podczas Silesii mocno ryzykowałem i powiedziałem sobie: „co się stanie, to się stanie, ale lecę z czołówką”.
„Biegnę po 2:30” zmieniło się na „Biegnę po 2:20”. Jak widzisz swoje szanse na 2:20?
Teoretyczne szanse są, ale nie będzie to na pewno łatwe do osiągnięcia. Będzie to wymagało jeszcze większego poświęcenia, żeby urwać te 10 minut, ale wierzę, że konsekwentnym mądrym treningiem jest to do zrobienia. Wydaje mi się, że jestem w stanie się jeszcze rozwijać przez dobre 5 lat. Nie mówię temu wynikowi nie, ale też na chwilę obecną nie jestem aż tak przekonany, jak byłem przekonany do złamania 2:30. To już jest zdecydowanie inne bieganie.
Wracając do początku, jak długo już biegasz i jakie masz doświadczenie biegowe?
Biegam 7-8 lat. W młodości nie trenowałem biegania, nie trenowałem lekkiej atletyki, więc zaczynałem totalnie od zera. Początkowo po prostu wychodziłem sobie pobiegać, nie było to żadne poważne trenowanie. Pierwszy start na 10 kilometrów to było 50:35 min i tam „umarłem”. Pamiętam, że wtedy miałem rywalizować z kolegą, który rzucił mi rękawicę i coś tam się przygotowywałem, ale mimo wszystko „umarłem” na tym biegu i był „totalny zgon”, więc to nie zapowiadało, że dojdę do takiego poziomu, gdzie złamię 2:30 w maratonie.
Jak zaczynałeś biegać to na krótszych dystansach czy od razu był maraton?
Właśnie od razu rzuciłem się w maraton. 🙂 To było już po półtora roku biegania. Najpierw pobiegłem dwie połówki: jedną w Rudawie, drugą na Silesii i pół roku później był już maraton w Warszawie w 2016 roku. W debiucie miałem 3:15 i wtedy już bardziej wkręciłem się w bieganie i trochę więcej trenowałem pod ten maraton. To było już takie bardziej robione z głową.
Masz jakąś przeszłość biegową? Podobno trenowałeś piłkę nożną?
W młodości trenowałem piłkę nożną, ale już w pierwszej klasie szkoły średniej skończyłem.
I co robiłeś do trzydziestki, dopóki nie zacząłeś biegać?
Do trzydziestki imprezowałem 🙂 Żadnych tlenowych i wytrzymałościowych sportów nie było w moim życiu, jedynie chodziłem na siłownię trzy razy w tygodniu i miałem jeszcze taki krótki epizod, kiedy dwa lata trenowałem judo, ale to też nie miało związku z wytrzymałościówką, jedynie sporo sprawności tam było.
Sam twierdzisz, że rzuciłeś się w maraton, ale czy przez ten czas próbowałeś też krótszych dystansów?
Zawsze po drodze do maratonu biegam też krótsze dystanse: półmaratony, dyszki, czasami zdarzy się piątkę pobiec, ale widzę, że taki trening specyficzny do krótkich dystansów kompletnie nie przekłada mi się na wyniki. Ja i tak muszę przerobić pracę maratońską, nawet jak czasami moim startem docelowym jest półmaraton. Moja praca i tak bazuje wtedy na dużej objętości i to mi najlepiej oddaje. Miałem takie sezony kiedy próbowałem się skupić na piątce czy dyszce i przygotowywałem się specyficznie pod te dystanse, ale zawsze była klapa.
Do jakich czasów doprowadziłeś piątkę, dychę czy półmaraton?
Aktualnie moja dycha to jest 33 minuty i 18 sekund i to był jednorazowy strzał, bo mi nawet ciężko jest złamać 34 minuty. Piątka to 16:11 z Niepodległej Piątki i półmaraton jest jedyny, który odpowiada temu, co nabiegałem w maratonie i jest to 1 godzina 11 minut i 40 sekund. Im dłuższy dystans, tym ja się lepiej czuję.
Mocno wypłaszczone masz te prędkości. Mówisz, że 34 minuty ciężko jest ci złamać na 10 kilometrów, a to jest tempo niedużo szybsze od tempa maratońskiego.
Tak, to prawda. Mimo wszystko biegnąc Silesię, gdy zobaczyłem międzyczas na 10 kilometrów w 34:30, to już się śmiałem, że zaraz przyjdzie taka „bomba”, że się nie pozbieram. A okazało się, że wytrzymałem i jeszcze połówka była po drodze około 1:13. Druga część trasy była znacznie bardziej wymagająca, więc tempo oczywiście nieco spadło.
Czy walcząc o 2:20, nie będziesz musiał mimo wszystko wrócić do tych krótszych dystansów i je poprawić?
Ja będę się skupiał wciąż na maratonie, w sensie treningu takiego specyficznego pod maraton. Taki mam po prostu pomysł na siebie. Ja już przechodziłem przez to, że próbowałem poprawiać piątki i dyszki, trenując się na wyższych prędkościach i naprawdę zawsze zaliczam wtedy regres, a nie progres. Postanowiłem podejść inaczej do tego tematu, w ten sposób, że szybkość staram się podbijać na bardzo krótkich odcinkach, robiąc krótkie sprinty. Przykładowo robię 6 razy 60 metrów na podbiegu na maksa z bardzo długim odpoczynkiem. W ten sposób próbuje pracować nad szybkością maksymalną. Do tego dochodzi jeszcze siłownia. Moim problemem jest to, że mój organizm słabo radzi sobie z kwasem, dlatego ja po prostu trenuję spokojniej. Jak trenowałem na intensywnościach VO2max i zalewałem się kwasem na treningach, to niszczyło mi to zdrowie, niszczyło mi organizm i przez to nie przekładało mi się to dalej na wyniki podczas zawodów. Dlatego teraz próbuję bazować na szkole norweskiej, gdzie robię na przykład odcinki 400 – 500 metrów na tempach, na których nie startuję: powiedzmy 3:10 na kilometr, i kontroluję zakwaszenie. Przykładowo najpierw robię 7 razy 400 metrów i sprawdzam, jaki jest kwas. Robię sobie nieco dłuższą przerwę i robię znowu 7 razy 400 metrów i znowu sprawdzam, jaki jest kwas. Jak już dochodzi pod 4 milimole, to kończę trening. Wypracowałem sobie taki system, żeby nie zalewać organizmu kwasem. Bo tak jak mówię, z mojego doświadczenia to mnie niszczy, niszczy mi zdrowie. To się przekłada na samopoczucie, na całe życie tak naprawdę.
Taki trening sprinterski, czyli 60 metrów podbiegu stosujesz też w przygotowaniach do maratonu? Mierzysz też na nich kwas?
Nie, kwasu nie mierzę na tych krótkich treningach, bo to jest taka maksymalna intensywność, ale jest ona tak krótka, że nie czuję, żeby gdzieś mnie to jakoś niszczyło. Ale stosuję to też w treningu maratońskim, staram się to wykonywać raz na dwa tygodnie. Dodatkowo w pierwszych moich tygodniach przygotowań, gdzie objętość nie jest jeszcze aż tak wysoka, wrzucam tego znacznie więcej (nawet 2 razy w tygodniu).
A jak wygląda w ogóle twój kilometraż, dużo biegasz w takim BPS-ie do maratonu?
Staram się periodyzować mój trening i jeżeli chodzi o objętość, to maksymalnie dochodzę do około 200 kilometrów na tydzień. W szczycie takiego przygotowania treningowego pod maraton to kilometraż wynosi od 150 do 200 kilometrów na tydzień. Wiadomo, że jestem amatorem, więc pracuję i mam swoje obowiązki, więc największą robotę wykonuję na obozach, które realizuje w ramach mojego urlopu i wtedy właśnie ta objętość jest większa i podchodzi pod 200 kilometrów. W normalnym życiu, kiedy pracuję, to jest to do 150 kilometrów. Do tych objętości dochodzę oczywiście stopniowo, czyli jak zaczynam sezon przygotowawczy do maratonu, to zaczynam od 80 – 100 kilometrów i co tydzień staram się zwiększać o te 10 kilometrów na tydzień, aż dochodzę do tych wartości wyższych. Ważne jest też to, że rozbiegania biegam bardzo powoli, od 4:45 nawet do 5:30 na kilometr.
Masz jakiś stały układ tygodnia, np. w niedzielę jest long run, we wtorek podbiegi a w czwartek coś innego?
Nie. Staram się nie układać wszystkiego, co tydzień w ten sam sposób, bo wierzę, że organizm trzeba zaskakiwać różnymi bodźcami i nie kupuję tej szkoły, w której w każdym dniu tygodnia wykonujemy to samo, że organizm wie, że we wtorek to będą podbiegi, w środę to zaraz będzie akcent, w niedzielę zawsze long i tak dalej, więc ja staram się zaskakiwać organizm.
Długie biegi, jakie robisz mniej więcej?
Do 35 kilometrów maksymalnie.
I robisz to na dużej intensywności czy raczej takie na zaliczenie tylko?
Jak się przygotowuję do maratonu, to najpierw zaczynam od spokojnych longów, w pierwszym zakresie intensywności i z każdym tygodniem zwiększam objętość. Jak dochodzę do 30 kilometrów, to zaczynamy trochę miksować i te longi urozmaicam akcentami i to jest w bardzo różnej formie. Od zwykłego długiego drugiego zakresu, po jakieś tempa zmienne, BNP, czy fartleki. Tak naprawdę co tydzień biegam co innego. Co tydzień ten long ma zaskoczyć mój organizm czymś zupełnie innym.
Sam rozpisuję sobie trening?
Tak. Sam dla siebie jestem trenerem.
Rozpisujesz sobie trening z dnia na dzień, czy masz jakiś taki szablon kilkutygodniowy i czy on ulega modyfikacjom?
Zawsze przed nowym sezonem robię sobie wstępny zarys tego, co będę chciał zrealizować i jak to będzie się zmieniało w czasie. W sensie chodzi mi o intensywność i objętość. Później, mając ten szkielet projektu treningowego, to układam to z tygodnia na tydzień. Czyli rozpisuję sobie plan na tydzień i staram się tego trzymać. Wiadomo, że w życiu amatora czasami coś niezapowiedzianego się wydarzy, więc bywa, że ten plan ulega lekkim modyfikacjom, ale to są zazwyczaj bardzo lekkie modyfikacje. Na zasadzie takiej, że w tym dniu akurat nie mogę zrealizować akcentu, to przekładam go na dzień później. Przez ostatnie pół roku akurat trochę też zmieniłem podejście i zacząłem sobie te mikrocykle treningowe rozpisywać na 10 dni, a nie na tydzień. Zauważyłem, że podobnie jak większość biegaczy, tak i ja miałem taką tendencję, że w ten tydzień chciałem upakować jak najwięcej. Tak jakby ten tydzień to była jakaś wyrocznia. Stwierdziłem, że lepiej mieć te 10 dni, w których chcę coś zrealizować, bo właśnie czasami coś się przesunie, coś się zmieni. Dzięki temu jest większa elastyczność. A kolejna kwestia to też wiek. Jestem coraz starszy, więc coraz wolniej się regeneruje. Wolę tak stopniować akcenty, żeby mieć więcej czasu na regenerację. Przez ostatnie pół roku zmieniłem trochę podejście i widzę, że mi się to bardzo dobrze sprawdza.
Pracujesz jako informatyk przy komputerze?
Tak, jestem programistą. To bardzo dużo mi ułatwia, bo pracuję zdalnie i mam trochę więcej czasu i energii na trening, bo odchodzą dojazdy do firmy. Poza tym pracując z domu, samemu dużo mniej człowiek się męczy w stosunku do tego, jak był w biurze. Jeszcze przed pandemią pracowałem z biura, więc mam to porównanie, że pracując z domu, człowiek jest dziesięć razy mniej zmęczony, przynajmniej ja. Ale może to są kwestie indywidualne.
Jak często wyjeżdżasz na obozy i w jakie miejsca? To są obozy wysokogórskie?
Tak, głównie jak wyjeżdżamy na obozy, to są to obozy wysokościowe. Byłem w różnych miejscach. W tym roku przykładowo byłem na wiosnę na Teneryfie. Tam mieszkałem na wysokości 1400 metrów, a trenowałem na 1700, 2000 i więcej. Latem natomiast byłem w Bośni na obozie i tam trenowałem na wysokości 1900, a ściślej od 1600 do 1900 m n.p.m., bo tam różnie te trasy były na różnych wysokościach. Zdarzało się również trenować we Włoszech (Livigno), czy Czarnogórze (Zabljak).
Czy w Bośni jest bezpiecznie na taki obóz?
Nic złego nie mogę powiedzieć o Bośni. Czułem się tam bardzo bezpiecznie, przynajmniej w tej miejscowości, w której byłem. Był to kurort narciarski (Jahorina) wybudowany przez jakiegoś szejka i tam naprawdę było bardzo luksusowo, pomimo dość niskich cen, jak na standard, który tam zostałem. Kurort wydawał się stosunkowo nowy, z luksusowymi hotelami. Czułem się tam bardzo bezpiecznie.
Jak długie są twoje pobyty w górach? Jak to w ogóle wykorzystujesz? Zjeżdżasz prosto na start?
Jeżeli chodzi o obozy biegowe, to one zazwyczaj trwają 3 tygodnie, właśnie w ramach urlopu. Ale też bardzo często jeżdżę do Szklarskiej Poręby, z której pracuję zdalnie. W zeszłym roku byłem 5 razy w Szklarskiej Porębie. Bardzo tam lubię trenować, bo fajnie podbija mi to formę i po prostu dobrze się tam czuję. A jeżeli chodzi o zjeżdżanie na start, to zazwyczaj mniej więcej zjeżdżam z gór tak 3 tygodnie przed startem docelowym, żeby organizm doszedł do siebie. Wiem, że jest tak, że niektórzy potrzebują przynajmniej 10 dni, żeby ta forma skoczyła po pobycie w górach, ale ja zauważyłem, że u mnie nawet już na pierwszy dzień po powrocie na niziny biega mi się rewelacyjnie. Więc w teorii pewnie mógłbym prosto z gór wrócić na start i mogłoby to fajnie wyjść. Z tym że nie zawsze jest to takie proste do dogrania, bo na obozy staram się jeździć ze znajomymi, więc staram się być elastyczny. Nie jest to czasami idealnie dopasowane do tego, jak mam start. Bywało, że i ponad miesiąc przed startem docelowym zjeżdżałem z tych gór, więc nigdy nie było to idealnie zaplanowane. Niestety w życiu amatora trzeba się liczyć z kompromisami.
Biegasz w butach z karbonem? Stosujesz je na treningach?
Tak. Jeżeli chodzi o treningi, to zdecydowaną większość biegam w butach karbonowych. Jedynie wyjątkiem są trasy takie trailowe. Wtedy zakładam zwykłe buty, bez karbonu. Zdarza mi się też biegać na bosaka po trawie na stadionie. Robię czasem takie dłuższe treningi, nawet 10-12 kilometrów zdarza mi się na bosaka pobiegać, tak, żeby stopę uaktywnić. Wykorzystuję karbon z racji tego, że te buty mają dużo amortyzacji i one bardzo chronią mi nogi. Pomimo tego, że biegam tak dużo kilometrów, to nie czuję takiego zmęczenia, jakie miałem jeszcze przed erą karbonu biegając znacznie mniej. Zauważyłem, że biegając w karbonach po asfalcie, duży szybciej się regeneruje mięśniowo.
Gdzie widzisz największe swoje rezerwy, jeżeli miałbyś faktycznie myśleć o mocnym progresie?
Przyznam, że ostatnio zafascynowałem się szkołą norweską, jeżeli chodzi o trenowanie. Wierzę, że trenując według tych protokołów, które stosują Norwegowie i trzymając się tego mocno, dbając o zdrowie, jestem w stanie zrobić jeszcze duży progres. Bo najzwyczajniej w świecie widzę, że to działa. Że to naprawdę przesuwa mnie do przodu z każdym rokiem. Wierzę, że jeżeli konsekwentnie będę realizował te założenia szkoły norweskiej i przy tym dbał o zdrowie, bo bez tego też nie ma wyników, to będę jeszcze mógł sukcesywnie przesuwać się do przodu.
Jaki masz cel na grudniowy maraton w Walencji?
W głowie mam teraz wynik 2:26. Po tej Silesii w taki wynik celuję.
A w międzyczasie będziesz jakiś obóz zaliczał?
Tak, na pewno. Moją pierwszą myślą był obóz w Pirenejach w okolicach Font Romeu i chciałem tam jechać w listopadzie, a dokładnie nad jezioro Matemale. Z tym że wciąż nie wiem, jaka tam jest pogoda w listopadzie i jaka będzie w tym roku. Z tego co udało mi się dowiedzieć, bywa tak, że jest nawet około 10 stopni i spokojnie można trenować w tym okresie, a bywa tak, że i spadnie tam śnieg i można zmarznąć.
Czy stosujesz jakiś trening uzupełniający, funkcjonalny?
Tak, bardzo dużo tego robię. Tak naprawdę staram się codziennie wykonać jakiś trening uzupełniający. Nie zawsze jest na to czas, ale staram się. Jest to trening w różnej postaci. Staram się dwa razy w tygodniu chodzić na siłownię, a poza tym w domu wykonuję treningi z gumami, takie treningi sprawnościowe, Core itp. Dorzucam również trening na płotkach, który bardzo lubię.
Na siłowni przerzucasz ciężary? Co tam dokładnie robisz?
Wykonują normalny trening oporowy z ciężarami, ze sztangą. Mój rekord na przysiad, w czasach, kiedy chętnie jeszcze chodziłem na siłownię i nie biegałem, to było 145 kg. Ale aktualnie nie wykonuję treningu takiego stricte siłowego. Miałem taki czas, jak trenowałem jeszcze u Marcina Chabowskiego i jeszcze w innym okresie chodziłem do innego trenera przygotowania motorycznego. Wtedy było takie ukierunkowanie, że miałem trenować z ciężarem maksymalnym i wtedy, jak byłem wychudzony tak jak i teraz jestem, to pamiętam, że ponad setkę wciąż udało mi się podnieść na przysiadzie. Od tamtego czasu zmieniłem zupełnie podejście, jeżeli chodzi o trening siłowy i bardziej teraz stawiam na większą liczbę powtórzeń, bo zauważyłem, że po prostu taki trening siłowy z ciężarem maksymalnym mi nie służył. Nie poprawiałem się, albo może inaczej: poprawiałem się szybkościowo, ale do 200 metrów i tyle. Nie czułem tego, miałem wrażenie, że nie było tej elastyczności w mięśniach. Zabijało mnie to po prostu. Zmieniłem zupełnie podejście, jeżeli chodzi o trening na siłowni i teraz skupiam się na tym, żeby robić więcej powtórzeń i bardzo dobrze technicznie wykonanych i to przynosi mi lepszy rezultat.
Jeżeli mówisz, że biegasz bez kontuzji, to chyba to jest skuteczny trening.
Tak. Przyznam, że przez te 8 lat biegania nie miałem nigdy kontuzji. Każdemu też powtarzam, że trening uzupełniający jest to podstawa.
Problemem chyba u biegaczy jest to, że trudno ich przekonać, że bieganie to nie tylko bieganie. Stworzyłeś też aplikację biegową. Powiedz coś więcej na ten temat.
To jest dość świeży temat, bo aktualnie już w zasadzie ta aplikacja działa, głównie do takich moich celów prywatnych, bo staram się też pomagać ludziom i w niej rozpisuję plany dla moich zawodników, których nie ma za dużo. To moja autorska aplikacja, którą sam napisałem i którą wciąż rozwijam, bo jest to dość świeży temat. Żeby ją wypuścić świat, to trochę jej brakuje, więc na razie ją po prostu testuję dla własnych celów.
A gdzie można cię znaleźć w ogóle?
Można znaleźć mnie na Facebooku i na Instagramie. Jest to profil „Biegnę po 2:20”. Mam też konto na Stravie, więc wszędzie udostępniam różne treści i często się też chwalę swoimi treningami. Na Stravie można mnie znaleźć poprzez imię i nazwisko, czyli Piotr Treska.
A czy pamiętasz jeden najcięższy trening swojej historii albo taki który ci zapadł w pamięć, może niekoniecznie najcięższy?
Jeżeli chodzi o trening, który mi zapadł w pamięci, taki bardzo ciężki, to przychodzi mi do głowy taki, który nie był wymyślony przeze mnie. Na pierwszy rzut oka może on nie wyglądać jakoś nie wiadomo jak mocno, ale to było: 4×2 km + 2×1 km + 2×500 / 500 m. I to było na prędkościach dużo mocniejszych, niż byłem w stanie biegać na chwilę obecną i pamiętam, że skończyłem ten trening zakwaszeniem 13 mmol/l i prawie z zawałem serca. Nawet jak ostatnio biegałem piątkę na bieżni, wziąłem ze sobą zakwaszarkę i zmierzyłem sobie kwas po tym starcie i też wyszło 13,6 mmol. Do takiego kwasu też doszedłem podczas badań wydolnościowych. Wydaje mi się, że to duży kwas jak na długasa – amatora, ale jak widać potrafię cierpieć 😊 To był na pewno trening, który zapadł mi w pamięć, że był bardzo bolesny.
Natomiast moją ulubioną jednostką treningową jest taki długi fartlek na 35 km i przyznam, że tutaj ten trening zapożyczyłem od Henryka Szosta, bo kiedyś udostępniał go na bieganie.pl. Tam po prostu podczas tych 35 kilometrów nawsadzane są różne odcinki. Jest jakiś drugi zakres, jakieś tempa maratońskie, jakieś tam też 500-ki się przewijają. Ja sobie zawsze testuję różny układ tego. Na szczęście jestem w stanie to zapamiętać. A dlaczego lubię ten trening? Bo pomimo tego, że jest tam bardzo dużo kilometrów, bo aż 35, to zlatuje on niezwykle szybko, ze względu na tę różnorodność.
Lubię tak właśnie kombinować na treningu. Bardzo dużo robię temp zmiennych i lubię też te treningi 500/500 m, 1/1 km, 2/1 km. Wszystko to biegam w jednym ciągu i to wtedy jest zawsze taki miks drugiego zakresu i docelowego tempa, w którym bym chciał przebiec maraton. Także w ten sposób to u mnie wygląda. Ale oczywiście w zależności od warunków pogodowych te tempa są modyfikowane.
Dziękujemy bardzo i trzymamy kciuki!
W kolejnym wpisie przedstawimy plan treningowy Piotra Treski do złamania 2:30 w maratonie, a póki co zapraszamy na profile Piotra na Facebooku i na Instagramie, gdzie znajdziecie mnóstwo inspirujących wpisów.
Facet jeździ na obozy , praktycznie nie pracuje ,ciśnie w to nie małą kasę i biega 2.29 orz takich warunkach to on powinien że 2.15 gonić , spróbuj porobić 8h dziennie na 3 zmiany dodatkowo mając dzieci , inne obowiązki , ciekawe ile wtedy by pobiegł , nie wiem co w tym nadzwyczajnego?
Ja uważam że tylko fizyczna praca to praca bo fizycznie męczy i przeszkadza w treningu , jeżeli facet mówi że pracuje w domu i nie traci czasu na dojazd chociażby to już ma handicapu, nie zazdroszczę bo nie ma czego pobiegł na tyle na ile sobie zapracował ale z takimi warunkami to powinien przynajmniej 10 minut lepiej i nie ma nic kosmicznego w tym że nie pracujący gościu jeżdżący na obozy skupiający większość uwagi na treningu pobiegł 2.29, pozdrawiam
Oj jak dobrze, że można teraz być trolem pod postami i anonimowo pisać takie brednie. Praca umysłowa jest w wielu przypadkach bardziej obciążająca od fizycznej, tym bardziej jak jest się za jakiś projekt odpowiedzialnym, ale co ja tam będę tłumaczyć 🙂 życzę większej swobody w życiu i nie plucia jadem w internecie za to, że ma się „gorzej”
Chłopie. Tyrałem po 8h w fabryce jako młodzian, żeby zarobić na prawko. Zdecydowanie łatwiej wychodziło mi się na trening po takiej pracy w fabryce niż po ciężkiej tyrce na projekcie, gdzie 3/4 nie dowozi, a Ty masz ogrom stresu, bo jesteś za to odpowiedzialny i myślisz o tym w trakcie treningu. Wbrew pozorom praca fizyczna będzie wzmacniać gorset mięśniowy bardziej niż siedzenie przed PC. Jest zmęczenie mięśniowe i zmęczenie układu nerwowego – różnią się tak bardzo, że musiałbym napisać na ten temat artykuł. Brednie jakie tu piszesz pokazują tylko i wyłącznie 40 letniego okazjonalnego biegacza, który biega bez ambicji.
To teraz zrób statystykę ile osób pracujących fizycznie łamie 2:30 ile 2:20 itd jeżeli nie widzisz w tym powiązania to naprawdę nie dobrze z tobą , co z tego że ćwiczysz mięśnie prze 8 h jak to nazwałeś jak jesteś cały tydzień przemęczony i to gryzie się z promowana na tym portalu regeneracja, bo kiedy masz się zregenerować? Nikt mi nie wmówi że hutnik , górnik czy robotnik budowlany jest bardziej wypoczęty niż pracownik administracji
Mateusz Mrówka z tego co pamietam jest górnikiem, pracującym na etacie. Zmęczenie fizyczne na pewno przeszkadza w trenowaniu, ale praca programisty przy komputerze bardzo obciąża procesy poznawcze. Poza tym Piotrek zaczął trenować przed 30 nie mając zaplecza w postaci trenigu na stadionie. Osiągnął bardzo wiele dzięki ciężkiej pracy i determinacji, a krytykowanie czyjeś pracy czy styli życia jest po prostu pisząc kolokwialnie słabe.
W wieku 33lat praca fizyczna, 3 dzieci 10,7 i 4lata. 4 miesiące treningu do maratonu z wagi 92kg do wagi w dniu maratonu 77kg wynik 2:29:53. Oczywiście przeszłość biegowa od juniora ale RŻ na 10km 33:20 więc bez szału.
Nie ma co wartościować. Sam jestem pracownikiem kopalni który pracuje na 5 zmian na ścianie wydobywczej. Zawsze mam zagwozdkę,czy jak dowale się treningiem czy podołam w pracy na dole. Czy po przepracowanej dniówce i słabym spaniu wykonam należycie plan…
Ogólne pytanie do wszystkich powinno być (jakim kosztem to robisz)…
Kosz każdego jest inny ale czasami mega wymagający 🫵
Posiadanie dzieci i pracy fizycznej nie jest pokoi co obowiązkiem. Gość żyje swoim życiem, do tego nie biega w żadnym klubie, pracuje jak zwykły śmiertelnik, a robi czasy na dystansach maratońskich porównywalne do profesjonalistów, którzy większość swojego dnia poświęcają na treningi. Coś mi się wydaje, że zwykła zazdrość przez Ciebie przemawia.
Twoja sugestia co do czasu 2h15′ świadczy o tym, że masz pojęcia o bieganiu maratonu. Wynik 2h29′ to jest tempo około 3’30” na kilometr. Wynik 2h15′ to tempo około 3’12” na kilometr. Te wyniki to w maratonie przepaść. Od pewnego wyniku progres jest możliwy tylko, gdy zawodnik współpracuje z zespołem (trener, fizjo, sponsor itd.). Czas 2h29 osiągnięty samodzielnie jest świetnym czasem ( gratulacje ) a kolejny cel dowodzi zdrowego rozsądku gdyż łatwo przesadzić i złapać kontuzję. Powodzenia.
Paweł
1 rok temu
Fajny artykuł 🙂 warto pisać o takich zawodnikach z barier 2:20-2:30 których u nas nie ma za wiele a też są inspiracją, często większą dla osób ze środowiska które nie zaczynało w wieku 10-12-14 lat i bieżni tylko typowo od ulicznego biegania od zerowych wyników
Tak dokładnie , fajnie o tym poczytać co prawda komentując a myśląc troszeczkę inaczej niestety od razu ktoś stwierdzi że jesteś trollem albo że zazdrościsz, ale czego mam zazdrościć? Jestem szczęśliwym człowiekiem niczego mi nie brakuje, nie krytykuje nikogo nikogo też nie obrażam trochę to przykre że przelewa się teraz hejt tylko dlatego że nie napisałem brawo tak trzymać, myślę że moje komentarze powinny dodatkowo mobilizować gościa do jeszcze cięższej pracy bo ma rezerwy jeżeli ktoś to odebrał za hejt to współczuję, a kobiecie która twierdzi że umysłowe praca bardziej męczy niż fizyczna proponuje przerzucić 10 ton piasku i iść na trening 😀
Skoro jesteś szczęśliwym człowiekiem to ciesz się ze szczęścia innej osoby, która dzięki pracy umysłowej jest w stanie mocno zaangażować się w trening, mieć ciekawe rezultaty i jeszcze mieć swój artykuł.
Szczęścia przecież ci chyba ten artykuł nie zabiera?
Człowieku nie umiesz czytać ze zrozumieniem,nikomu nie zabieram szczęścia. Wcale nie dziwię się że młodzi potrafią poprzez hejt dostać depresji jak tu normalni wykształceni ludzie plują jadem na jeden nawet nie krytyczny komentarz , gdzie ja tu kogoś obraziłem ? Gdzie napisałem że nic nie osiągnąłem? I gdzie napisałem że pracuje fizycznie ? Może też mam pracę umysłową i po prostu mam porównanie? Czy ktoś umie czytać ze zrozumieniem?
Może Ty przeczytaj jeszcze raz, ze zrozumieniem, swój pierwszy wpis pod tym artykułem. Jeśli ponad 20 osób uważa że coś jest nie tak z Twoją wypowiedzią, to warto się zastanowić czy to oni nie potrafią czytać, czy może Ty nie potrafisz się normalnie komunikować? Na pewno źle wstawiasz spacje, powinny być po znakach interpunkcyjnych, to już utrudnia czytanie Twoich wypocin.
Może i nikogo nie obraziłeś, ale ewidentnie miał Twój post charakter cwaniacko-podkurwiająco-prowokacyjny, co widać po reakcjach, a teraz robisz z siebie ofiarę hejtu. Żałosne, nadawałbyś się do polityki, może nawet do obecnej partii rządzącej.
To twoje zdanie ,jednak używanie przekleństw świadczy o tym że twój język jest bardzo ubogi w słowa , na pewno teksty o wsadzaniu kija w dupę są bardziej wyniosłe, na pewno tworzy to rozmowę na poziomie i bardziej przypada tobie do gustu, cóż jeżeli sam kierujesz wątek w stronę polityki to masz jakiś problem z własną osobowością, co do spacji są tu więksi mistrzowie klawiatury,natomiast nie masz odwagi zwrócić uwagi bo lepiej uwiesić się jednego który nie poklepał głównego bohatera po plecach niż głównych klakierów tego wątku. Myślałem że to portal sportowy a nie gramatyczno ortograficzny i można tu wymieniać się spostrzeżeniami ale po za chamstwem i prostactwem sądząc po wypowiedziach jestem zszokowany. Cóż następny bohater, a sport to nie tylko klepanie po plecach , myślę że główny bohater tego artykułu nie czuje się w żaden sposób urażony bo nie ma czym.
A czy Ty piszesz swoje wypowiedzi ze zrozumieniem, albo czy ty nadal pamiętasz co wcześniej napisałeś? przypomnę…
[1] „spróbuj porobić 8h dziennie na 3 zmiany [..] nie wiem co w tym nadzwyczajnego”
[2] „nikomu nie zabieram szczęścia”
jak to się ma jedno do drugiego? najpierw umniejszasz osiągnięcie Piotra (bo nie pracuje fizycznie, wiec powinien begać szybciej…) potem że niby nie o to chodzi, i nikt cie nie rozumie
dodatkowo deklarujesz, że sam nie pracujesz fizycznie (więc po co ten pierwszy komentarz?), więc skoro przy pracy umysłowej to co Piotr osiągnał nie jest „nadzwyczajne” podziel się swoimi czasami.
no oczywiscie i przyczep się jeszcze że wazy tylko 60kg a tacy co ważą 90kg maja gorzej (to tez wiem z doświadczenia jak ty z tą pracą) aaaa i jeszcze, że go stać na te obozy a inni nie są tak kasiaści
Anonim
1 rok temu
Patrząc na tą dyskusje, zastanawiam się, czy znacie takiego zawodnika, który pracował fizycznie i poleciał maraton w okolicy 1:04?
Maratonu jeszcze nie biegał. Ale wygląda, że 2:30 ma szanse złamać w debiucie 😉
Po co dyskutować, jak jest łatwiej, jak jest trudniej? Wywiad raczej jest o osobie, która chciała złamać 2:30 i to zrobiła. Każdy może sobie wyznaczyć swój cel.
Dokładnie , ja nie zaatakowałem personalnie pana Piotra tylko stwierdziłem że ma dobre warunki i je wykorzystał ale stać go na lepsze , a wylała się na mnie fala hejty oskarżenia że wkładam kij w dupę że przemawia zazdrość i że dostałem biegunki trochę to przykre sprowadzać dyskusje do poziomu debaty politycznej , nikogo nie obraziłem nikogo nie skrytykowałem personalnie nikogo nie wyśmiałem no cóż jaki portal taka dyskusja chyba…
Napisałeś, że wynik nie jest nadzwyczajny. Przypomnę Piotr zajął drugie miejsce w Silesia Maraton.
To napisz może jaki według ciebie jest nadzwyczajny wynik amatora pracującego umysłowo na etacie w maratonie.Jaki Piotr powinien mieć czas, abyś napisał „Wow, to jest niezłe osiągnięcie”
Z tym 2:15 to się jedynie ośmieszyłeś, Hentryk Szost z czasem 2:15 wygrał Mistrzostwa Świata wojskowych w maratonie, a był wtedy zawodowym biegaczem.
Maratończyk z życiówką 2:10.58, olimpijczyk z Rio de Janeiro, zwycięzca ORLEN Warsaw Marathon...tak było kiedyś, a teraz gość który łapie biegowe endorfiny w przerwach między byciem ojcem, prowadzeniem firmy i dzieleniem się biegowym doświadczeniem, współtwórca aplikacji biegowej www.planbieganie.pl
Gratuluje. Życzę kolejnych sukcesów. Pytanie jaki wzrost i waga u kolegi ?
Dziękuję 🙂 181 cm i 66kg
Facet jeździ na obozy , praktycznie nie pracuje ,ciśnie w to nie małą kasę i biega 2.29 orz takich warunkach to on powinien że 2.15 gonić , spróbuj porobić 8h dziennie na 3 zmiany dodatkowo mając dzieci , inne obowiązki , ciekawe ile wtedy by pobiegł , nie wiem co w tym nadzwyczajnego?
proponuję popracować tak jak pan z artykułu i dopiero się wypowiadać, czy to nie jest praca. Nie tyko praca fizyczna to praca!!
Jedynie można się zgodzić z wypowiedzią, ze brak rodziny/dzieci w takim bieganiu może pomóc, reszta to jedynie zazdrość!
Ja uważam że tylko fizyczna praca to praca bo fizycznie męczy i przeszkadza w treningu , jeżeli facet mówi że pracuje w domu i nie traci czasu na dojazd chociażby to już ma handicapu, nie zazdroszczę bo nie ma czego pobiegł na tyle na ile sobie zapracował ale z takimi warunkami to powinien przynajmniej 10 minut lepiej i nie ma nic kosmicznego w tym że nie pracujący gościu jeżdżący na obozy skupiający większość uwagi na treningu pobiegł 2.29, pozdrawiam
Oj jak dobrze, że można teraz być trolem pod postami i anonimowo pisać takie brednie. Praca umysłowa jest w wielu przypadkach bardziej obciążająca od fizycznej, tym bardziej jak jest się za jakiś projekt odpowiedzialnym, ale co ja tam będę tłumaczyć 🙂 życzę większej swobody w życiu i nie plucia jadem w internecie za to, że ma się „gorzej”
Taka mądra to weź łopatę przekop 50 m rowu na metr głębokiego potem idź na trening😀
Chłopie. Tyrałem po 8h w fabryce jako młodzian, żeby zarobić na prawko. Zdecydowanie łatwiej wychodziło mi się na trening po takiej pracy w fabryce niż po ciężkiej tyrce na projekcie, gdzie 3/4 nie dowozi, a Ty masz ogrom stresu, bo jesteś za to odpowiedzialny i myślisz o tym w trakcie treningu. Wbrew pozorom praca fizyczna będzie wzmacniać gorset mięśniowy bardziej niż siedzenie przed PC. Jest zmęczenie mięśniowe i zmęczenie układu nerwowego – różnią się tak bardzo, że musiałbym napisać na ten temat artykuł. Brednie jakie tu piszesz pokazują tylko i wyłącznie 40 letniego okazjonalnego biegacza, który biega bez ambicji.
To teraz zrób statystykę ile osób pracujących fizycznie łamie 2:30 ile 2:20 itd jeżeli nie widzisz w tym powiązania to naprawdę nie dobrze z tobą , co z tego że ćwiczysz mięśnie prze 8 h jak to nazwałeś jak jesteś cały tydzień przemęczony i to gryzie się z promowana na tym portalu regeneracja, bo kiedy masz się zregenerować? Nikt mi nie wmówi że hutnik , górnik czy robotnik budowlany jest bardziej wypoczęty niż pracownik administracji
Mateusz Mrówka z tego co pamietam jest górnikiem, pracującym na etacie. Zmęczenie fizyczne na pewno przeszkadza w trenowaniu, ale praca programisty przy komputerze bardzo obciąża procesy poznawcze. Poza tym Piotrek zaczął trenować przed 30 nie mając zaplecza w postaci trenigu na stadionie. Osiągnął bardzo wiele dzięki ciężkiej pracy i determinacji, a krytykowanie czyjeś pracy czy styli życia jest po prostu pisząc kolokwialnie słabe.
Może dlatego łatwiej ci się wychodziło bo byłeś młodzian a tu mówimy o 30 letnim chłopie. Ja nie znam nikogo kto robi fizycznie i kręci 2:30 i lepiej
W wieku 33lat praca fizyczna, 3 dzieci 10,7 i 4lata. 4 miesiące treningu do maratonu z wagi 92kg do wagi w dniu maratonu 77kg wynik 2:29:53. Oczywiście przeszłość biegowa od juniora ale RŻ na 10km 33:20 więc bez szału.
Oczywiście bez żadnego zgrupowania w górach 😜
No to widzisz da się ale ile przeszkód, wyrzeczeń , zmęczenia chwil zwątpienia , musiałeś mieć silne wsparcie żony super gratulacje , doceniam to!
Dzięki. Tak samozaparcie i konsekwencja w dążeniu do wyznaczonego celu.
Trzeba się było uczyć.
Bardzo mądre, jeżeli masz pieniążki to jak najbardziej można się uczyć. Zresztą co ma wykształcenie do wyników sportowych? Bardzo płytka wypowiedz
Nie ma co wartościować. Sam jestem pracownikiem kopalni który pracuje na 5 zmian na ścianie wydobywczej. Zawsze mam zagwozdkę,czy jak dowale się treningiem czy podołam w pracy na dole. Czy po przepracowanej dniówce i słabym spaniu wykonam należycie plan…
Ogólne pytanie do wszystkich powinno być (jakim kosztem to robisz)…
Kosz każdego jest inny ale czasami mega wymagający 🫵
Kija z dupy wyciągnij kolego.
Nie jesteśmy kolegami ale widocznie razem ze swoimi kolegami lubicie trzymać różne rzeczy w pewnych miejscach, po co tu robisz chamstwo?
Posiadanie dzieci i pracy fizycznej nie jest pokoi co obowiązkiem. Gość żyje swoim życiem, do tego nie biega w żadnym klubie, pracuje jak zwykły śmiertelnik, a robi czasy na dystansach maratońskich porównywalne do profesjonalistów, którzy większość swojego dnia poświęcają na treningi. Coś mi się wydaje, że zwykła zazdrość przez Ciebie przemawia.
Dobrze to napisałeś zgadzam się z Tobą, wydaje ci się.
Widzę że żal tyłek ścisnął i ulało się koledze.
Witamy serdecznie w naszym polskim piekiełku 😜
A ktoś ci zabronił pracować umysłowo „jak ten facet”? Będą wtedy o tobie takie artykuły pisać.
A może pracuje i po prostu mam porównanie bo pracowałem też fizycznie?
Twoja sugestia co do czasu 2h15′ świadczy o tym, że masz pojęcia o bieganiu maratonu. Wynik 2h29′ to jest tempo około 3’30” na kilometr. Wynik 2h15′ to tempo około 3’12” na kilometr. Te wyniki to w maratonie przepaść. Od pewnego wyniku progres jest możliwy tylko, gdy zawodnik współpracuje z zespołem (trener, fizjo, sponsor itd.). Czas 2h29 osiągnięty samodzielnie jest świetnym czasem ( gratulacje ) a kolejny cel dowodzi zdrowego rozsądku gdyż łatwo przesadzić i złapać kontuzję. Powodzenia.
Fajny artykuł 🙂 warto pisać o takich zawodnikach z barier 2:20-2:30 których u nas nie ma za wiele a też są inspiracją, często większą dla osób ze środowiska które nie zaczynało w wieku 10-12-14 lat i bieżni tylko typowo od ulicznego biegania od zerowych wyników
Tak dokładnie , fajnie o tym poczytać co prawda komentując a myśląc troszeczkę inaczej niestety od razu ktoś stwierdzi że jesteś trollem albo że zazdrościsz, ale czego mam zazdrościć? Jestem szczęśliwym człowiekiem niczego mi nie brakuje, nie krytykuje nikogo nikogo też nie obrażam trochę to przykre że przelewa się teraz hejt tylko dlatego że nie napisałem brawo tak trzymać, myślę że moje komentarze powinny dodatkowo mobilizować gościa do jeszcze cięższej pracy bo ma rezerwy jeżeli ktoś to odebrał za hejt to współczuję, a kobiecie która twierdzi że umysłowe praca bardziej męczy niż fizyczna proponuje przerzucić 10 ton piasku i iść na trening 😀
Skoro jesteś szczęśliwym człowiekiem to ciesz się ze szczęścia innej osoby, która dzięki pracy umysłowej jest w stanie mocno zaangażować się w trening, mieć ciekawe rezultaty i jeszcze mieć swój artykuł.
Szczęścia przecież ci chyba ten artykuł nie zabiera?
Człowieku nie umiesz czytać ze zrozumieniem,nikomu nie zabieram szczęścia. Wcale nie dziwię się że młodzi potrafią poprzez hejt dostać depresji jak tu normalni wykształceni ludzie plują jadem na jeden nawet nie krytyczny komentarz , gdzie ja tu kogoś obraziłem ? Gdzie napisałem że nic nie osiągnąłem? I gdzie napisałem że pracuje fizycznie ? Może też mam pracę umysłową i po prostu mam porównanie? Czy ktoś umie czytać ze zrozumieniem?
Może Ty przeczytaj jeszcze raz, ze zrozumieniem, swój pierwszy wpis pod tym artykułem. Jeśli ponad 20 osób uważa że coś jest nie tak z Twoją wypowiedzią, to warto się zastanowić czy to oni nie potrafią czytać, czy może Ty nie potrafisz się normalnie komunikować? Na pewno źle wstawiasz spacje, powinny być po znakach interpunkcyjnych, to już utrudnia czytanie Twoich wypocin.
Może i nikogo nie obraziłeś, ale ewidentnie miał Twój post charakter cwaniacko-podkurwiająco-prowokacyjny, co widać po reakcjach, a teraz robisz z siebie ofiarę hejtu. Żałosne, nadawałbyś się do polityki, może nawet do obecnej partii rządzącej.
To twoje zdanie ,jednak używanie przekleństw świadczy o tym że twój język jest bardzo ubogi w słowa , na pewno teksty o wsadzaniu kija w dupę są bardziej wyniosłe, na pewno tworzy to rozmowę na poziomie i bardziej przypada tobie do gustu, cóż jeżeli sam kierujesz wątek w stronę polityki to masz jakiś problem z własną osobowością, co do spacji są tu więksi mistrzowie klawiatury,natomiast nie masz odwagi zwrócić uwagi bo lepiej uwiesić się jednego który nie poklepał głównego bohatera po plecach niż głównych klakierów tego wątku. Myślałem że to portal sportowy a nie gramatyczno ortograficzny i można tu wymieniać się spostrzeżeniami ale po za chamstwem i prostactwem sądząc po wypowiedziach jestem zszokowany. Cóż następny bohater, a sport to nie tylko klepanie po plecach , myślę że główny bohater tego artykułu nie czuje się w żaden sposób urażony bo nie ma czym.
To Ty na tym rysunku.
Widzę że pismo obrazkowe
może do opozycji? Po co mieszasz bieganie z polityką?
A czy Ty piszesz swoje wypowiedzi ze zrozumieniem, albo czy ty nadal pamiętasz co wcześniej napisałeś? przypomnę…
[1] „spróbuj porobić 8h dziennie na 3 zmiany [..] nie wiem co w tym nadzwyczajnego”
[2] „nikomu nie zabieram szczęścia”
jak to się ma jedno do drugiego? najpierw umniejszasz osiągnięcie Piotra (bo nie pracuje fizycznie, wiec powinien begać szybciej…) potem że niby nie o to chodzi, i nikt cie nie rozumie
dodatkowo deklarujesz, że sam nie pracujesz fizycznie (więc po co ten pierwszy komentarz?), więc skoro przy pracy umysłowej to co Piotr osiągnał nie jest „nadzwyczajne” podziel się swoimi czasami.
Pokaż, że wiesz o czym mówisz.
no oczywiscie i przyczep się jeszcze że wazy tylko 60kg a tacy co ważą 90kg maja gorzej (to tez wiem z doświadczenia jak ty z tą pracą) aaaa i jeszcze, że go stać na te obozy a inni nie są tak kasiaści
Patrząc na tą dyskusje, zastanawiam się, czy znacie takiego zawodnika, który pracował fizycznie i poleciał maraton w okolicy 1:04?
Maratonu jeszcze nie biegał. Ale wygląda, że 2:30 ma szanse złamać w debiucie 😉
Po co dyskutować, jak jest łatwiej, jak jest trudniej? Wywiad raczej jest o osobie, która chciała złamać 2:30 i to zrobiła. Każdy może sobie wyznaczyć swój cel.
Dobrego poniedziałku 🙂
Dokładnie , ja nie zaatakowałem personalnie pana Piotra tylko stwierdziłem że ma dobre warunki i je wykorzystał ale stać go na lepsze , a wylała się na mnie fala hejty oskarżenia że wkładam kij w dupę że przemawia zazdrość i że dostałem biegunki trochę to przykre sprowadzać dyskusje do poziomu debaty politycznej , nikogo nie obraziłem nikogo nie skrytykowałem personalnie nikogo nie wyśmiałem no cóż jaki portal taka dyskusja chyba…
Napisałeś, że wynik nie jest nadzwyczajny. Przypomnę Piotr zajął drugie miejsce w Silesia Maraton.
To napisz może jaki według ciebie jest nadzwyczajny wynik amatora pracującego umysłowo na etacie w maratonie.Jaki Piotr powinien mieć czas, abyś napisał „Wow, to jest niezłe osiągnięcie”
Z tym 2:15 to się jedynie ośmieszyłeś, Hentryk Szost z czasem 2:15 wygrał Mistrzostwa Świata wojskowych w maratonie, a był wtedy zawodowym biegaczem.
Jest nawet taki jeden ze Śląska również, górnik – Mateusz Mrówka.
Panowie hejterzy:
Można się zainspirować, dziękuję za ten artykuł 🙂 Do tego dużo wplecionych pomysłów treningowych.
Powodzenia dla pana Piotra!