DSC07310 2
22 października 2024 Aleksandra Guzik Trening

Drugi tydzień przygotowań do maratonu w Walencji relacja Oli Guzik


Drugi tydzień przygotowań, zgodnie z tym o czym pisałam ostatnio, obejmował już dłuższe wybiegania z zadaniami. Niestety, nie wszystko poszło zgodnie z planem… Ale po kolei! Zapraszam na przegląd drugiego tygodnia treningowego w przygotowaniach do Maratonu w Walencji, który powstaje we współpracy z New Balance w ramach projektu #kieRUNekWalencja.

Poniedziałek: 10km BC1

Poniedziałek to luźne rozbieganie po weekendowym longu, 10 km w pierwszym zakresie intensywności. Tempo tego biegu wyniosło 4:58 min/km. Strasznie ciężko było mi się zmotywować do tego poniedziałkowego treningu. Po intensywnym weekendzie często bywa tak, że nogi nie są już tak świeże, a psychicznie też trudno zebrać się na luźną, wydawałoby się, nudną dyszkę. Tym razem wyjątkowo przeciągnęłam trening do wieczora, zmieniając nawet lokalizację – pojechałam na drugi koniec miasta, żeby urozmaicić trasę i zmienić otoczenie, co miało pomóc mojej głowie odpocząć i poprawić komfort biegu. Pech chciał, że chwilę po starcie zaczął padać deszcz, ale był wyjątkowo ciepły, więc ostatecznie nie przeszkodził mi w dalszej części treningu. Po drodze spotkałam też innego biegacza (pozdrawiam Pana Tadeusza), którego z czystej ciekawości zagadałam podczas jego biegu. Poznaliśmy się i przebiegliśmy drugą część dystansu razem. To bardzo pomogło mi oderwać myśli od monotonii biegu. Jako że jestem osobą otwartą i lubię poznawać nowych ludzi z biegowego środowiska, czas minął naprawdę szybko.

Wtorek: trening siłowy + siła biegowa

We wtorek w planie była siła biegowa: 7 km luźnego biegu (około 5:00 min/km) + 10 x 150m pod górę, ale w trochę innej formie niż dotychczas. 150 metrów podzielone zostało na 50m skipu i 100m biegu. Na koniec 2 km schłodzenia. Podbiegi w tym stylu są całkiem fajne- bardziej angażują zginacze bioder, a odczucia z podbiegu są zupełnie inne. Psychicznie też lepiej je zniosłam, bo nie zmęczyłam się „polowaniem” na kolejne metry pod górę, a bardziej skupiłam się na technice biegu. Podobało mi się, chociaż wciąż nie jestem fanką tak dużej liczby powtórzeń.

Wtorkowy trening biegowy poprzedzony był również sesją wzmacniającą, podczas której skupiłam się na mięśniach najszerszego grzbietu. Warto pamiętać, że silne plecy wpływają na poprawę szybkości biegania. Dwa treningi tego dnia sprawiły, że środa była zasłużonym dniem odpoczynku.

Czwartek: Wytrzymałość tempowa 10 x 800m

Czwartek rozpoczęłam na stadionie lekkoatletycznym. Nie ukrywam, że tego dnia wiało niesamowicie mocno. Nigdy wcześniej nie biegałam przy tak silnym wietrze. Mimo że na stadionie, gdy wieje w twarz, można liczyć na odcinki z wiatrem w plecy, miałam wrażenie, że więcej tracę, biegnąc pod wiatr, niż zyskuję, kiedy wieje w plecy. Co gorsza, wiatr zaczynał już na łuku i trwał do końca prostej, a na niektórych odcinkach miałam wrażenie, że stoję w miejscu. To był trudny trening, zarówno fizycznie, jak i psychicznie.

Plan zakładał 3 km luźnego biegu na rozgrzewkę, 2-3 szybsze odcinki (zawsze wykonuję je przed głównym treningiem, by wyczuć prędkość i lepiej się rozgrzać), a potem bieg główny – 10 x 800m z 2-minutową przerwą. Tempo miało wynosić od 3:50 do 3:40 min/km. Trener zna mnie na tyle, że wie, iż zwykle trzymam się dolnych granic tych widełek, ale tym razem udało mi się pobiec jeszcze szybciej. Od pewnego czasu biegam na stadionie na stoper, wyliczając, ile sekund powinnam przebiec każdą setkę, by utrzymać założone tempo. Dzięki temu bieg jest bardziej równomierny. Planowałam biegać każdą setkę w 22 sekundy, co przełożyłoby się na tempo 3:40 min/km, ale finalnie urwałam po sekundzie na starcie i końcu, co dało średnio 3:34 min/km. Byłam zadowolona z tego treningu, choć wiedziałam, że mogę żałować tych prędkości na późniejszych jednostkach.

IMG 5974

Piątek: trening wzmacniający + 12km BC1

Piątek zapowiadał się spokojniej- 12 km luźnego biegu. Trasa była przyjemna, a średnie tempo wyniosło 4:54 min/km. Trochę za szybko, ale większość trasy była z lekkiej górki, więc nogi same niosły. Poranek przed tym biegiem spędziłam również na godzinnym treningu siłowym, skupionym na mięśniach dwugłowych, ale w takiej intensywności, by uniknąć „zakwasów” następnego dnia.

Z uwagi na pracującą niedzielę musiałam zrobić weekendowy long już w sobotę. Był to więc trzeci dzień biegania z rzędu, a pomiędzy jeszcze trening siłowy. Nic dziwnego, że tego dnia nie czułam się zbyt świeżo, a trening był wyjątkowo wymagający.

IMG 6352 2

Sobota: 24 km narastającą prędkością

Plan zakładał 10 km tempem 4:30-4:45 min/km, kolejne 10 km w tempie 4:10-4:00 min/km, a na koniec 4 km szybciej. Już na starcie wiedziałam, że zamiast planowanych 24 km spróbuję zrobić 22. Pierwsze 10 km było delikatnie z górki, co w połączeniu z adrenaliną sprawiło, że pobiegłam je zdecydowanie za szybko (średnie tempo nie przekroczyło 4:30 min/km). Na 8. kilometrze przyjęłam żel, ale niestety nie miałam wody, więc żel nie wchłonął się tak szybko, jak bym chciała.

Druga dyszka rozpoczęła się z ociężałymi nogami. Choć pogoda dopisywała, świeciło piękne słońce, nie byłam w stanie przyspieszyć bardziej niż do 4:10 min/km. Po dwóch kilometrach dopadł mnie pierwszy kryzys i już wtedy wiedziałam, że walka będzie do samego końca. Postanowiłam jednak dać z siebie wszystko przynajmniej do 16. kilometra, gdzie przyjęłam kolejny żel, niestety ten sam co wcześniej, a potem nawróciłam na trasie. Zaczęłam biec z lekkim wiatrem, co dało mi trochę luzu w nogach. Udało się przyspieszyć do 4:07-4:08 min/km, a w głowie powtarzałam sobie: „wytrzymaj do 20. kilometra, a potem zobaczymy, ile sił zostanie”. Niestety, po kolejnym nawrocie biegłam już pod wiatr, a sił w nogach nie zostało zbyt wiele. Nie mogłam przyspieszyć, a wiatr zwolnił mnie na tyle, że zegarek pokazywał tempo 4:15 min/km. Walka z samą sobą zakończyła się na tym etapie. Zatrzymałam zegarek i zrobiłam dodatkowe 2 kilometry luźnego biegu.

IMG 5972

Zwykle po takiej „porażce” miałabym w głowie mnóstwo negatywnych myśli, ale tym razem wiedziałam, co zawiniło- zbyt szybki start. Bieg z górki też może męczyć (ciało wymusza hamowanie), a to przyczyniło się do wyczerpania na drugiej dyszce. Muszę również dopracować kwestie żywieniowe, na następne treningi wezmę sprawdzone żele z ubiegłego maratonu. Mimo wszystko, średnie tempo z tych 20 solidnych kilometrów wyniosło 4:18 min/km, więc, cytując mojego trenera: „nie było tak źle, a wręcz całkiem nieźle”. Pozdrawiam Cię, Artur! Podniosło mnie to na duchu.

Ostatecznie jestem zadowolona z tego, ile udało mi się wybiegać, biorąc pod uwagę fizycznie i psychicznie intensywny tydzień.

W sumie przebiegłam ponad 71 km i wykonałam dwa treningi wzmacniające. Kolejny tydzień zapowiada się równie intensywnie, a jego opis pojawi się już wkrótce! Trzymajcie za mnie kciuki- do startu w Walencji zostało już tylko kilka tygodni!

01.12.2024


Bądź na bieżąco
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Aleksandra guzik
Aleksandra Guzik

trenerka personalna, pasjonatka i trenerka biegania. Oprócz biegania trenuje również crossfit i pływanie. Kocha motywować i zarażać miłością do aktywności fizycznej. Założycielka projektu #piątkawpiątek zrzeszającego biegaczy z całej Polski. Pełna optymizmu i wiecznie uśmiechnięta prężnie działa na Instagramie.