Redakcja Bieganie.pl
Oto
krótka ściąga dla niewtajemniczonych – biegowy
savoir-vivre. Co robić, czego nie robić, jak się nosić i
prowadzać, żeby nie zostać uznanym za biegowego gbura.
Myli się ten, kto sądzi,
że bieganie to taka prosta sprawa, że ot, wychodzi się i
biegnie przed siebie. Bo co zrobić, kiedy biegniemy
sobie dziarsko, a tu nadbiega ktoś z naprzeciwka? Co wtedy?
Pozdrowić? Obcego? Ale przecież
też biegnie… A jeśli ścieżka jest za wąska, to kto ma
pierwszeństwo – ja czy on? A jeśli biegnąca dziewczyna zostanie
zagadnięta przez innego biegacza – to uciekać, rumienić się czy
wołać o pomoc?
Po pierwsze, dobrym zwyczajem jest wzajemne pozdrawianie się biegaczy. Jest to
zachowanie podstawowe w naszym kanonie postępowania. W
przypadku, gdy na pustej ścieżce mija się dwoje biegnących, jest
to właściwie konieczność. Zignorowanie w takiej sytuacji innego biegacza to gafa gorsza niż przeklinanie przy papieżu. Wciąż jednak zdarza się, że pozdrawiani
truchtacze reagują zdziwieniem typu „Kto to? Znam go?” Nie bójmy
się skinienia głową, machnięcia ręką czy uśmiechu. Jesteśmy
biegową bracią, w pewnym sensie sektą. Gdy reszta społeczeństwa
poumiera na zawał i nadciśnienie – tak czy inaczej będziemy
skazani na swoje towarzystwo. Oczywiście, nie zawsze machanie jest
możliwe – szczególnie, gdy mijamy kogoś co kilkanaście
metrów. Ale uśmiech – wskazany jak najbardziej, nawet gdy z
powodu wysiłku będzie przypominał bardziej stężenie pośmiertne
niż przyjazny grymas.
Ale biegacz jest życzliwy także dla
zwykłych ludzi. Uśmiechamy się, staramy się nie reagować
agresywnie na dziwne zachowania niebiegających (choć już samo istnienie niebiegających jest dziwne). Jeśli dobiegamy na pustej ścieżce do kogoś, kto jest odwrócony tyłem, warto go uprzedzić o naszym pojawieniu
się – chrząknąć, kaszlnąć czy zaszurać butem. Unikniemy
wtedy sytuacji, gdy biedna emerytka dostaje zawału serca, bo nagle
zza jej pleców wyskakuje biegnący drab ze świecącą lampką
na głowie. Jeśli ktoś nas pyta o bieganie, odpowiadamy uprzejmie,
szczególnie natrętnych kierujemy na www.bieganie.pl.
Pamiętajmy – to w naszym interesie, żeby biegaczy postrzegano
jako osoby pozytywne. Na razie nie jest źle: nawet dresiarze
powstrzymują się od pałowania joggerów. Postarajmy się
podtrzymać ten dobry trend.
Biegacz z klasą szanuje przyrodę. Czy wyobrażamy sobie
biegacza, który zaśmieca las? Nie! Tego typu zachowania są
zupełnie karygodne, dlatego wszelkiej maści opakowania po batonach,
buteleczki – zabieramy ze sobą. Staramy się też nie płoszyć
zwierząt, nie łamać gałęzi… Słowem – w terenie zachowujemy
się kulturalnie. Absolutnie niedopuszczalne (choć
kuszące) są pościgi za zwierzyną łowną. Starajmy się nie
tylko nie śmiecić, ale wręcz sprzątać, jeśli mamy ku temu
okazję.
Biegający z psami pamiętają o smyczach – jako biegacze dobrze
wiemy, że nawet „niegryzące” psy są przeszkodą dla innych
trenujących. Czasami wystarczy, że zwierzak zadraśnie pazurami
nasze nowe „climacool” spodnie, aby podpisał wyrok śmierci na
siebie i właściciela..
Osobny temat to zachowanie w trakcie biegów ulicznych. Wiele osób
nie wie o tym, że niegrzeczne jest wpychanie się na starcie do
przodu, przed osoby szybsze. W ten sposób przeszkadzamy tym,
którzy biegną po wynik – tracą czas na obieganie,
przepychanie lub tratowanie tych nadambitnych. Aż wstyd pisać
o innych spotykanych zachowaniach, więc krótko – pamiętajmy: nie skracamy trasy, nie używamy
łokci, nie wykłócamy się w kolejce po grochówkę.
Wreszcie: szanujemy również organizatorów biegu, nawet
jeśli w naszym mniemaniu organizują imprezę tylko po to, aby
zrobić nam na złość.
Dbajmy o umiar w sprawach…hmmm… fizjologicznych. Przykładem są
słynne smarknięcia i splunięcia, o których toczyły się na
forach długie dyskusje. Wiem, że nie każdy biega z chusteczką
higieniczną w kieszeni, ale zachowujmy się w ten sposób
tylko wtedy, gdy jesteśmy zupełnie sami. Zupełnie niewłaściwe
jest opluwanie widzów podczas biegu, nawet jeśli popełnione
nieświadomie.
Kiedy biegamy na stadionie, pamiętajmy o dobrym zwyczaju, przeniesionym ze sportu wyczynowego: biegnący wolniej schodzi na drugi tor, puszczając tego biegnącego szybciej, który może robi bardzo szybki odcinek i nie bardzo ma siłę i chęć omijania zawalidrogi.
Te
kilka wskazówek to oczywiście najmniejszy wymiar kary –
zachowania zalecane zwykłym truchtaczom. Tym zaś, którzy
pragną stać się biegową
arystokracją, polecamy, aby nie sapali, nie wzdychali, nie garbili
się oraz biegli dostojnym, godnym krokiem.
Podsumowując:
starajmy sie wyglądać i zachowywać w ten sposób, aby być
wizytówką dyscypliny. Żeby ludzie za kilka lat, gdy powiedzą
„biegacz” – nie pomyśleli "pomyleniec i cham", a raczej: „ktoś
na poziomie, kto dba o siebie”.