10 stycznia 2014 Redakcja Bieganie.pl Sprzęt

Trzy największe grzechy biegania z GPS


Jestem wielkim entuzjastą techniki. Bieganie z GPS, szczególnie jak jest wbudowany w zegarek, jest bardzo praktycznym i wygodnym rozwiązaniem. Możemy sobie sprawdzić w domu trasę biegu i zapisać ją na lata. Znamy swoje tempo, od razu wiemy ile przebiegliśmy kilometrów. Nie musimy odmierzać odcinków do interwałów, nie potrzebujemy bieżni. Niby same zalety, ale jak ze wszystkim – nie zawsze pomaga. Nie raz nadmierna ufność i przywiązanie do elektroniki potrafi popsuć najlepszy trening i zrobić z nas niewolnika swojego GPS. A więc jakich błędów nie robić?

1.jpg

Autor artykułu podczas Swiss City Marathon 2013

Nie sugerować się tempem chwilowym!

Osobiście nie rozumiem ludzi, którzy częściej patrzą na swój zegarek niż na trasę, którą biegną. Tempo chwilowe jest obarczone sporym błędem. Może w najnowszych zegarkach jest to błąd mniejszy, ale zawsze. Poza tym biegnąc w złą pogodę, w lesie, odczyt chwilowy jest utrudniony. Dostajemy złe dane i się nimi sugerujemy. I to jest najgorsze. Jeżeli założymy, że biegniemy w jakimś tempie, to nie możemy 10 razy podczas kilometra zmieniać tempa biegu. A tak to wygląda. Zerknięcie na zegarek i trochę wolniej, drugie zerknięcie i trochę szybciej. To nie ma sensu. Ja w ogóle wyłączyłem tą opcję w swoim GPS. Za to niesamowicie pomocny jest pomiar okrążenia. Mam ustawiony Auto Lap na 1km i po kilometrze sprawdzam prędkość. Poza tym mam ustawiony pomiar średni całego biegu. To pozwala mi kontrolować tempo bez zmiany rytmu co 100 metrów i bez gapienia się w zegarek jak w wyrocznię…

2.jpg

Bo GPS mi pokazał…

Ile ja razy to słyszałem. Bieg atestowany a po zawodach każdy wymienia się spostrzeżeniami, jaką odległość pokazał jego GPS. Niektórzy wręcz podają nowe życiówki złapane na 10 kilometrze według zegarka. Jeszcze inną kwestią jest biec np. maraton patrząc tylko na pomiar GPS. Biegniemy 42 kilometry, przekonani, że zrobimy życiówkę. I raptem na mecie brakuje nam minuty a zmierzona odległość to 42 km i 800 metrów. I pretensje do całego świata, szukanie tych 600 metrów. Trasa źle zmierzona? Tłum za duży, źle w zakręty wchodziłem? Nie, zwyczajnie GPS wylicza odległość a nie ją mierzy. Nie jest to przyrząd idealny i w instrukcji macie jak byk napisane, +- 2%! Co ciekawe większość GPS ma stały margines błędu. Np. mój odejmuje 2 – 3 sekundy os średniego czasu na kilometr. Więc taki margines błędu muszę zakładać na zawodach jak chcę zrobić jakiś konkretny czas.

3.jpg

Sugerowanie się GPS na bieżni
To już jest komedia, bo nie wiem jak inaczej to nazwać. Idzie ktoś na stadion, piękna bieżnia 400 metrów i ustawia sesję interwałową na podstawie mierzonej odległości z GPS. Zaczyna na starcie i kończy po 390 metrach. I jeszcze na koniec mówi mi, że bieżnia jest niewymiarowa. Jak powiedział jeden z naszych polityków: „Nie idźcie tą drogą”. Nie po to macie pięknie zmierzone 400 metrów, żeby sugerować się GPS. Odpalacie stoper i biegacie. 

 

Jakiś mniejszych błędów znalazłbym jeszcze dużo. Ale te trzy to moje absolutne podium!

 

***

 

Autorem tekstu jest Bartosz Olszewski, maratończyk, zwycięzca maratonów: w Lozannie i Swiss City Marathon. Legitymuje się rekordem życiowym 2:26. Zapraszamy na jego blog – WarszawskiBiegacz.pl   

Możliwość komentowania została wyłączona.