Redakcja Bieganie.pl
Pod krzykliwą cholewką nie kryją się żadne sekrety, żadne systemy, ani żadne wspomagacze. Dostajemy to co widać i nic więcej. Przekłada się to na ultraminimalizm Vapor Glove, które w mojej ocenie ciężko już nazwać "normalnymi" butami. Ich bardzo niska waga oraz niesamowicie cienka i elastyczna podeszwa sprawia, że bliżej jest im do sandałów biegowych czy tzw. skarpeto-butów. Vapor Glove łączą w sobie chyba wszystkie cechy pożądane u dobrego obuwia minimalistycznego, a jednocześnie zachowują formę butów, a nie jakichś wynalazków butopodobnych.
Na początek garść informacji technicznych. Jeden but w rozmiarze 45, czyli większym niż standardowo podawane na stronach producentów, waży 172 gramy. Cholewka wykonana jest z cieniutkiej siateczki, która w okolicach pięty dodatkowo podszyta jest warstwą miękkiego materiału, dzięki czemu nic nas nie obciera. Tradycyjny język również wykonany jest z trochę grubszego materiału, przez co fajnie układa się na stopie i co najważniejsze, nie przesuwa. W okolicach pięty oraz ścięgna Achillesa znajduje się też pasek z materiału syntetycznego, który moim zdaniem nie zapewnia żadnego wsparcia, a jedynie nadaje cholewce odpowiedni kształt. Faktura materiału oraz jego kolorystyka przywodzą na myśl skórę węża lub jaszczurki – bardzo fajny efekt. W przedniej części guma podeszwy została pociągnięta kawałek dalej, tworząc ochronę dla palców.
Podeszwa ma zaledwie 5,5 mm grubości czym bije na głowę nie tylko wszystkie buty minimalistyczne, ale także większość sandałów biegowych. Podeszwa wewnętrzna to 2 mm pianki EVA, a zewnętrzna to 3,5 mm gumy VIBRAM. Bez najmniejszych problemów przechodzi ona wszelkie testy kaloryferowe i chyba nie mogłaby być jeszcze bardziej elastyczna. Bez wysiłku mogę ją zginać w każdym kierunku co oznacza, że w czasie biegu stopy też nie będą natrafiały na żaden opór i będą mogły pracować w sposób naturalny.
Podeszwa jest jednolita, niedzielona na żadne segmenty – prosta tak samo jak cały but. Delikatny bieżnik przypomina trochę łuski (w ramach kontynuacji zoologicznych analogii).
Merrell Vapor Glove to buty bardzo obszerne, nienarzucające się. Przód buta jest nie tylko szeroki, ale wręcz łopatowaty. W żadnym miejscu nie ma w nich ani odrobiny wsparcia czy usztywnienia. Nic.
Jak się w takim "nic" biega?
W czasie biegu Vapor Glove są jak buty widmo – w ogóle ich nie czuć, a oksymoroniczne określenie barefoot shoes (ang. bose buty) nabiera sensu. Stopy w żaden sposób nie są ograniczone i mogą biec tak jak chcą, naturalnie. Ultraminimalistyczna podeszwa nie stawia oporu, ale też praktycznie wcale nie chroni stóp. Czucie podłoża jest tutaj bardzo wysokie – wyczuwalna jest każda nierówność terenu, a wszelkie kamienie czy inne przeszkody mogą dać niewprawnym stopom się we znaki. Tak, zdecydowanie jest to but dla zdeklarowanych minimalistów, którzy gardzą wszelkimi półśrodkami.
Vapor Glove to z założenia szosówki, ale lekki trail nie stanowi żadnego problemu. Możemy wbiegać na leśne i parkowe ścieżki bez obaw o to, że żwir, kamyki itp. zmasakrują podeszwę. Nie wybrałbym ich na totalny off-road, ale w warunkach w jakich biega większość z nas poradzą sobie doskonale. Niepozorny bieżnik zapewnia całkiem przyzwoitą przyczepność i nie ślizgałem się nawet na mokrym asfalcie podczas podbiegów.
Cholewka jest bardzo przewiewna i szybko wysycha. Wnętrze jest miękkie i można biegać bez skarpetek chociaż ja zazwyczaj nie wybieram tej opcji.
Potencjalne problemy? Cholewka łączy się z podeszwą bardzo nisko, a wykonana jest z raczej delikatnego materiału, więc może łatwo się uszkodzić. Być może jest to doszukiwanie się jakiejś wady na siłę, bo biegam w nich już od paru miesięcy i nic się nie dzieje, ale myślę, że potencjalnie może być to problem. Druga sprawa to gumowa ochrona palców. Od wewnątrz dosyć wyraźnie czuć jej twardą krawędź i jeżeli czubki naszych palców będą znajdowały się akurat w tamtym miejscu może powodować to jakiś dyskomfort.
Merrell Vapor Glove to buty bardzo wymagające, w których pozostajemy sam na sam ze swoją techniką i wszelkimi słabościami. Dlatego poleciłbym je doświadczonym minimalistom lub osobom chcącym od razu rzucić się na głęboką wodę. Świetnie sprawdzi się też jako narzędzie treningowe do ćwiczenia techniki biegu dla osób biegających na co dzień w bardziej zachowawczym obuwiu. Jest to minimalizm w czystej, wręcz surowej, formie.
Więcej recenzji autora tego testu znajdziecie na jego blogu: http://heavyrunslight.blogspot.com/