Życiowy cel: medal olimpijski – wywiad z Yaredem Shegumo
– Marzę o medalu olimpijskim. Oczywiście, to jest mój życiowy cel. Każdy sportowiec marzy o tym, żeby wyjechać na Igrzyska Olimpijskie i walczyć o medal – mówi Yaredem Shegumo, który w kwietniu wystartuje w DOZ Maratonie Łódzkim z PZU.
Yared, w styczniu ogłosiłeś, że na wiosnę wystartujesz w Polsce w DOZ Maratonie Łódzkim z PZU. Co miało wpływ na taką decyzję?
Długo dyskutowaliśmy z trenerem Januszem Wąsowskim, który maraton będzie dla mnie najlepszy. Po zdobyciu medalu na Mistrzostwach Europy w Zurychu miałem dużo ofert od organizatorów największych europejskich maratonów. Zdecydowaliśmy się jednak na Łódź. Bardzo lubię tam biegać. Startowałem w Łódzkim Maratonie dwa razy, a w ubiegłym roku udało się nawet zwyciężyć. Organizatorzy imprezy mówią, że w tym roku trasa jest lepsza, a Zbyszek Nadolski (Dyrektor Sportowy DOZ Maratonu Łódzkiego z PZU przyp. Red.) zaprosił bardzo dobrych zawodników. W takim towarzystwie będzie trudno o zwycięstwo, ale łatwiej będzie uzyskać dobry wynik. Mamy sezon przedolimpijski i walczę o kwalifikację do Rio. To jest dla mnie najważniejsze.
Do sezonu przygotowujesz się w rodzinnym Addis Abebie, stolicy Etiopii.
Robię tak od kilku lat i to się sprawdza. Tutaj mam idealne warunki do trenowania. Przygotowuję się na wysokościach od 2400 do ponad 3000 m.n.p.m., jest ciepło ok. 20 stopni i mam dobre towarzystwo. Ostatnio na treningu spotkałem Mo Farah (dwukrotny Mistrz Olimpijski 2012, wielokrotny Mistrz Świata i Europy). Ważnie jest też to, że po treningu mogę przebywać z rodziną.
Nie zawsze mogłeś przygotowywać się do sezonu w Etiopii.
Zgadza się. Był czas, kiedy w ogóle nie mogłem biegać. Kocham sport, ale muszę też myśleć o rodzinie. W 2007 roku, kiedy byłem przeciążony i moja forma spadła, przestałem osiągać dobre wyniki i zarabiać pieniądze. Było mi ciężko i musiałem wyjechać z Polski. Zacząłem pracować fizycznie w Anglii. Gdy już wyszedłem na prostą postanowiłem "zejść z bieżni" i spróbować swoich sił w biegach ulicznych.
I wtedy los się do Ciebie uśmiechnął.
Tak, to wtedy poznałem ludzi, bez których nic by mi się nie udało. Bardzo pomógł mi Pan Jacek Podoba, szef TU Europa, który ufundował dla mnie stypendium, a trener Janusz Wąsowski obiecał pomoc w treningach. Dziś nie muszę się już martwić o pieniądze. Mam sponsora, firmę PZU dzięki której mogę trenować, jeździć na zgrupowania do Etiopii i dobrze żyć. Bardzo im za to dziękuję.
W 2012 roku w debiucie maratońskim zostałeś Mistrzem Polski, w 2014 na Mistrzostwach Europy w Zurychu zdobyłeś srebrny medal… na co możemy liczyć w 2016 roku?
Na medal olimpijski (śmiech). Oczywiście, to jest mój życiowy cel. Każdy sportowiec marzy o tym, żeby wyjechać na Igrzyska Olimpijskie i walczyć o medal. Wymaga to oczywiście mnóstwa pracy, wyrzeczeń, ale też odrobiny szczęścia. Skoro udało się zdobyć srebro na Mistrzostwach Europy, to czemu miałbym nie wierzyć w zdobycie medalu olimpijskiego? Tak jak już kiedyś powiedziałem, marzę o zaśpiewaniu hymnu Polski stojąc na podium, bo czuję się Polakiem ale wszystko leży w rękach Boga. Teraz jednak najważniejsze jest trenowanie i najbliższe starty.
I tego wszyscy Tobie i sobie życzymy. Czy na koniec chciałbyś kogoś pozdrowić?
Dziękuję. Pozdrawiam gorąco wszystkich biegaczy, moich kibiców, bez których byłoby ciężko oraz znajomych. Do zobaczenia w Łodzi!