Złoto weterana na Wielkiej Sowie – rozmowa z Piotrem Łobodzińskim
Meta na Wielkiej Sowie przywitała 9 sierpnia medalistów 22. PZLA Mistrzostw Polski w Biegu Alpejskim. Wśród kobiet triumfowała Martyna Masłowska, my rozmawiamy z Piotrem Łobodzińskim, zwycięzcą rywalizacji mężczyzn. Mistrz kraju w biegu pod górę mówi nam o wrażeniach z trasy, tym, jak trenował w trybie zimowym oraz dzieli się wrażeniami na temat poziomu polskiego trailu.
Mistrzostwa Polski w biegu alpejskim mają już 22-letnią tradycję. Wyścig po medale pod górę rozgrywany jest przeważnie na trasach 10-12 kilometrów i gromadzi na starcie zawodników różnych biegowych specjalności, niekoniecznie ultrasów. Tym razem zawody odbywały się w trakcie Enervit 11. Biegu na Wielką Sowę, z przewyższeniem około 600 m. Zawody w Sudetach, jak wiele w ostatnim czasie, odbywały się z zachowaniem podstawowych wymogów bezpieczeństwa „pandemicznego”, towarzyszyły im też upalne warunki. Medalistkami MP zostały: Martyna Masłowska (ULKS Bystrzyca Kłodzka), Anna Ficner (Olaws Złotoryja MKS Siechnice) i Dominika Wiśniewska-Ulfik (Alpin Sport Hoka One One Team SKB Kraśnik). Wśród panów najszybszy był Piotr Łobodziński (LŁKS Prefbet Śniadowo Łomża), Sylwester Lepiarz (Muay Running Team LKB Rudnik), który o włos wygrał z Marcinem Kubicą (KS Sprintinov-8 Team).
My zagadnęliśmy zwycięzcę klasyfikacji panów o relację z trasy, stan przygotowań własnych oraz perspektywy na rozwój biegów górskich w kraju. Piotra Łobodzińskiego, specjalisty światowej klasy od biegów po schodach jak zwykle nie opuszczał dobry humor – również krytyczne spojrzenie na to, co się obecnie dzieje w krajowym trailu.
Rozmawialiśmy w czerwcu w naszym podcaście o Twojej specjalności, czyli biegu po schodach. Jesteś w nim absolutnie najlepszym zawodnikiem na świecie, teraz jednak pokusiłeś się o kolejny medal mistrzostw Polski spoza swojej działki. Szykowałeś się do tej walki starannie?
Ten występ na mistrzostwach w biegu alpejskim był dla mnie startem czterolecia… Nie no, żartuję, tak naprawdę w tym roku miałem 2-miesięczne roztrenowanie i praktycznie dopiero od czerwca zacząłem nowe przygotowania. Wykonywałem, jak go nazywam – trening zimowy. Ostatnio dopiero włączyłem do niego biegi ciągłe i biegi z narastającą prędkością. Zrobiłem też sporo podbiegów. Sam start na Wielką Sowę poprzedziłem 2 startami górskimi – 2,5 godziny W Lądku Zdroju i 1 h 10 minut w Zakopanem (Piotr był trzeci w Golden Mountain Trail oraz wygrał Tatra Trail – przyp. red.). Ale wiesz, nie mam idealnej wagi, nie czuję się w idealnej formie, pewnie nie złamałbym teraz 31 minut na dychę.
To znaczy, że wygrałeś ot tak, bez wysiłku?
Nie, no nie było mi wcale komfortowo na trasie. Początek standardowo – wszyscy mocno wyrwali, ja trzymałem się na pozycji 7-8 za Arturem Kozłowskim (ostatecznie nie ukończył rywalizacji – przyp. red.). Wiedziałem, że mimo tego, że sam zwolnię, rywale z przodu spuchną jeszcze bardziej, bo to był za mocny początek… Około 3 kilometra doszedłem mistrza Polski z 2019 roku Sylwka Lepiarza, który prowadził na tym etapie. Wyprzedziłem go następnie przed rozpoczęciem stromego podbiegu. Nie oglądałem się za siebie, myśląc, że tylko zwiększam przewagę. Ale potem nastąpił dość płaski 3-kilometrowy fragment, z lekkim tylko zbiegiem i podbiegiem. Tam okazało się, że Sylwek jest jednak blisko – 5-10 metrów za mną. Przed metą był jeszcze jeden stromy fragment, tam odpuścił. Wygrałem, ale z niewielką przewagą. Zaraz za Sylwkiem był młody Marcin Kubica (Łobodziński na mecie uzyskał 39:43, Lepiarz 40:05, Kubica 40:06 – przyp. red.). Myślę, że choćby nasza trójka pokazała wyrównany, dość wysoki poziom. Oczywiście nie było wszystkich – na przykład Kamila Jastrzębskiego, Bartka Przedwojewskiego, Krzyśka Bodurki, z nimi byłoby pewnie jeszcze ciekawiej.
Jak się czujesz z kolejnym złotem do kolekcji?
Ja jestem rocznik 85, reszta z moich rywali to młodzi zawodnicy. Marcin Kubica ma 21 lat… Tak w ogóle, to na Wielkiej Sowie zdobyłem swój pierwszy medal weterańskich mistrzostw Polski (śmiech). W rywalizacji kobiet stara gwardia też się obroniła. Czołowe zawodniczki, w tym moja żona (Iwona Wicha była ostatecznie piąta – przyp. red.), są poniżej 90 rocznika, więc poza zwyciężczynią (Martyna Masłowska urodziła się w 1990 roku – przyp. red.) pokazały, jak się biega w górach.
A co z rangą górskich mistrzostw kraju? Odbywa się wiele imprez, na różnych dystansach, z różną obsadą. Można to jakoś porównywać do biegów płaskich i między sobą?
Co do porównania poziomów z biegami płaskimi – takim złotym medalem mistrzostw PZLA wywalczam chyba automatycznie klasę mistrzowską, na dychę musiałbym, by ją uzyskać, pobiec 28:55. W górach zdecydowanie łatwiej to zrobić. Tak przy okazji chyba też zakwalifikowałem się na mistrzostwa świata, które, o ile się odbędą, rozegrają się 13 listopada na Lanzarote. Moim zdaniem panuje przekonanie wśród polskich maratończyków, że biegi górskie są łatwe i dlatego deprecjonują uzyskiwane w nich wyniki. Właśnie Artur Kozłowski pokazał, że niekoniecznie musi być prosto, że wcale nie biega się tak łatwo pod górę. Poziom na tych ostatnich alpejskich mistrzostwach był wysoki. Inne tego typu wyzwania dla biegaczy płaskich też nie są takie znowu łatwe. Ostatnio rekordu we wbiegu na Rysy gratulował mi bardzo Wojtek Kopeć, a uważam, że moje 1:32 nie jest jakimś super wynikiem. Taki Bartek Przedwojewski spokojnie pobiegłby tam 1:25. A dla innych to wynik niewyobrażalny… Więc to jest jedna strona medalu. Bo z drugiej, jakby spojrzeć na rezultaty z Chudego Wawrzyńca, czyli sobotnich mistrzostw Polski na dystansie ultra, to nie dziwią mnie takie opinie. Dominika zajęła przecież drugie miejsce OPEN… (Dominika Stelmach zdobywając mistrzostwo Polski uzyskała 8:22.44 – niecałe 6 minut za zwycięzcą biegu męskiego Kamilem Leśniakiem – przyp. red.) Ale wiesz, muszę się czasem powstrzymywać ze swoim hejtem (śmiech). Bo w sumie niech żałują ci, co nie przyjechali na takie zawody. Kiedyś srebro mistrzostw Polski w maratonie zdobył Przemek Dąbrowski z czasem 2:26. Medalistów się nie sądzi. Kamil widocznie nie musiał się z nikim bardzo ścigać, mógł sobie pozwolić na towarzyski bieg z Dominiką. Nie musiał biegać szybciej i tracić zdrowia.
To czemu górskie mistrzostwa Polski w niektórych wypadkach są według Ciebie na niższym poziomie?
Może tych dystansów mistrzowskich jest za dużo, może są przez to za mało prestiżowe. Może to wynika z braku nagród, które na przykład w Krynicy na 100 km są duże. I już one same przyciągają zawodników.
Pisząc coś o sobie zwykle popada w przesadę. Medalista mistrzostw Polski w biegach długich, specjalizujący się przez lata w biegu na 3000 m z przeszkodami, obecnie próbuje swoich sił w biegach ulicznych i ultra. Absolwent MISH oraz WDiNP UW, dziennikarz piszący, spiker, trener biegaczy i współtwórca Tatra Running.