Redakcja Bieganie.pl
Przedostatniego dnia w Vancouver był bieg na 30 km. Mimo, że Polka była faworytką wszyscy wiedzieli, że jeśli nic się nie wydarzy to będzie to wielki pojedynek pomiędzy Justyną a Maritt Bjoergen z Norwegii. Przez pierwsze 20 km najlepsze zawodniczki jechały razem. Na dwa okrążenia do mety (każde okrążenie to 5 km) Bjoergen i Kowalczyk zmieniły narty i wiadomo było że w końcu zacznie się ściganie. Po około 10 minutach nagle Bjoergen zerwała się do ataku. Bardzo szybko uzyskała olbrzymią jak na tak krótki dystans przewagę (około 6-7 sekund). Na podbiegach, o których wszyscy wiedzą, że są mocną stroną Justyny Bjoergen utrzymywała znacznie wyższą kadencję i wydawało się, że robi to na wielkim luzie. Na zjazdach oczywiście dodatkowo zyskiwała bo jest generalnie lepszą technicznie narciarką od Justyny. Jednak Kowalczyk nie odpuszczała. Pogoń Justyny za Bjoergen była niezwykle emocjonująca, dystans przestał się zmniejszać a po pewnym czasie Justyna zaczęła dochodzić Bjoergen, którą ten atak musiał jednak dużo kosztować. Justyna w końcu dogoniła Bjoergen na jakieś 6 km przed meta. Na ostatnią pętlę wjechały właściwie razem, choć Bjoergen cały czas prowadziła. Chyba pogodziła się, że łatwo się od Justyny nie oderwie i postanowiła czekać na okazję. Tymczasem Justyna jechała bardzo oszczędnie, widać był jak na zjazdach, kiedy Bjoergen pracowała rękoma Justyna chowała się za nią i nic nie musiała robić, w pewnym momencie nawet całkowicie wyprostowała sylwetkę, żeby prawdopodobnie nie wpaść na Bjoergen. W końcu na przedostatnim podbiegu Kowalczyk ruszyła do ataku. Wysunęła się przed Bjoiergen ale Norweżka nie puszczała jej zachowując bezpieczny dystans. Przed ostatnim zjazdem na stadion (na którym w biegu na 10 km Justyna straciła prowadzenie właśnie do Bjoergen ) Justyna miała przewagę na Bjoergen około 20 m. Jednak Bjoergen bardzo dobrze jeżdżąca technicznie wyszła z zakrętu bardzo dynamicznie i rozpędzona szybko odrobiła stratę do Justyny. Już w połowie przedostatniej prostej jechały praktycznie razem, Bjoergen prawie dotykała Justyny chcąc zachować optymalne miejsce do ataku na ostatniej prostej. Kiedy wyszły z ostatniego zakrętu do mety było około 100m. Wtedy zaczęła się walka na śmierć i życie. Najszybszą techniką w klasyku w jeździe po płaskim jest odpychanie się kijkami i bardzo mocna praca całym ciałem. Wygrywa ten kto ma mocniejsze ręce. Bjoergen zrównała się z Justyną ale Kowalczyk widząc to, wiedziała że to jest decydujący moment i rzuciła do pracy absolutnie wszystkie siły. Jechały tak razem przez kilkadziesiąt metrów, meta zbliżała się nieubłaganie, w pewnym momencie Bjoergen widząc, że do mety tylko kilkanaście metrów przeszła na bardzo gęsty krok biegowy – i to ją zgubiło, w tym momencie straciła do Justyny kilkadziesiąt centymetrów i chwilę potem Justyna jako pierwsza przecięła linię mety, przewracając się za nią z wycieńczenia i szczęścia.
Przed igrzyskami trochę denerwujące było ciśnienie wytwarzane przez niektóre media, głównie telewizję w kwestii spodziewanych złotych medali Justyny Kowalczyk. Tymczasem Justyna zawsze była biegaczką długodystansową i jej szanse rosły wraz z dystansem. Choć trzeba przyznać, że Justyna stała się naprawdę uniwersalną biegaczką. W każdej z indywidualnych konkurencji w których brała na Igrzyskach udział, zajmowała wysokie miejsce: w sprincie klasykiem była druga (czas wysiłku około 3:40), 10 km stylem dowolnym piąta (czas wysiłki 25 minut). W biegu łączonym na 15 km trzecia (czas wysiłki 40 minut). I w końcu bieg stylem klasycznym na 30 km (czas wysiłku 1h30). Niezwykłe jest to, że w biegach narciarskich taka uniwersalność jest w ogóle możliwa. Gdybyśmy chcieli przyrównać to do biegu bez nart, oznaczało by to, że mamy zawodnika który na jednych Mistrzostwach biega dystanse: 1500m, 10km, 15km i 30 km. W klasycznym bieganiu (bieżnia, szosa) to jest raczej niemożliwe.