Za nami (udany) debiut PGE On The Run
We wtorek – 13 stycznia, w warszawskich Łazienkach Królewskich, odbył się pierwszy bieg z cyklu PGE – On The Run. Niemal wszyscy uczestnicy są zachwyceni nową imprezą.
Mimo, że Bieganie.pl nie objęło nowego biegu swoim medialnym patronatem, postanowiłem podzielić się z Wami swoimi wrażeniami. Dlaczego? Bo nowy, biegowy produkt, jaki przyszło nam skonsumować, jest naprawdę smakowity.
Na co dzień nie można tam nawet spacerować, my – pobiegliśmy
Ideą On The Run jest promocja spektakularnej iluminacji świetlnej na terenie warszawskiej Agrykoli i częściowo – Łazienek Królewskich, którą popełniło PGE. Właśnie dlatego 5-kilometrową trasę wytyczono niemal w całości na terenie Parku – Muzeum. Sam ten fakt stanowi nie lada gratkę (jeszcze kilka lat temu biegacze mieli zakaz wstępu do Łazienek, a do dzisiaj jego włodarze krzywym okiem patrzą się na wszelkie imprezy masowe mające odbywać się na jego terenie). W tym wypadku była ona podwójna – bo bieg odbywał się wieczorem (starter wystrzelił o 20:30), kiedy to do Łazienek, z racji braku stałego oświetlenia, nie mają na co dzień wstępu żadni zwiedzający.
W jaki sposób biegacze nie potykali się o własne nogi w takiej ciemnicy? Na potrzeby imprezy na całej trasie rozstawiono dodatkowe oświetlenie, które dodawało jej niesamowitego uroku. Ale nie było to jedyne, nomen omen, źródło świata na jakie mogliśmy liczyć.
25 zł za pakiet startowy, a w nim…
W kosztującym, jak na warszawskie realia, mało – bo 25 zł, pakiecie startowym znajdowała się czołówka (sic!), z trzema regulowanymi światłami. Do tego każdy z biegaczy otrzymał koszulkę techniczną (niestety, wszystkie w rozmiarze XL – co można wyjaśnić, przyjmując, że startujący narzuciliby ją na kurtkę), a na mecie – medal, płachtę termiczną oraz m.in. napój.
Dzięki wieczornej porze, znakomitemu oświetleniu i pozbawionej wpadek, szeroko rozumianej, logistyce bieg miał niesamowitą atmosferę. Dodatkowym, niekwestionowanym plusem była mała ilość uczestników (limit ustalono na 550 osób). Dzięki temu, każdy z biegaczy mógł, bez martwienia się o zdeptanie m.in. w strefie mety, chłonąć z biegu to, co w nim najlepsze. I o to chodzi!
Kolejna edycja biegu ma się odbyć w walentynki (14.02) lub w ich okolicach. Biorąc pod uwagę sukces pierwszej jego odsłony – miejsca rozejdą się zapewne w kilka godzin. Jako biegacz – już zacieram ręce, jako dziennikarz – liczę na to, że nowa, ciekawa konkurencja przyczyni się do stałego podnoszenia jakości… przez twórców innych imprez.
Stronę biegu znajdziecie TUTAJ>>