Redakcja Bieganie.pl
Source of Champions, 24-26 listopada
Wreszcie w Iten: 27-29 listopada
2/12 Kamariny
3/12 – Zawody
4/12 – Zwiedzanie
5/12 – Yacool krytykuje Brada Colma
6/12 – Na skraju Wielkiego Rowu Afrykańskiego
10/12 – Ziwa Farmers Marathon
Obudziło mnie głośne szuranie. Za oknem ciemno. Pomyślałam, że może to chwilowe. Hałas nie ustępował. Leżałam i zastanawiałam się co się dzieje na dziedzińcu. Stwierdziłam, że chyba ktoś zamiata ryżową szczotką dziedziniec i szura plastikowymi meblami. Spojrzałam na zegarek. 3:06 w nocy. Wyjrzałam przez okno. Dwie dziewczyny faktycznie sprzątały. Biłam się przez moment z myślami. W końcu irytacja wzięła górę. Ubrałam się i zeszłam na dół. Zawołałam dziewczyny i kazałam im iść za mną do pokoju. Powiedziałam, że chcę im coś pokazać. Zaprowadziłam je do pokoju, kazałam siąść na łóżku i czekać. Yacool w tym czasie spał. Zeszłam na dziedziniec i zaczęłam szurać krzesłami i zamiatać miotłą tak jak one. Po chwili wróciłam do pokoju i zapytałam czy słyszały. Wyjaśniłam im, że hotel to miejsce, w którym ludzie śpią i odpoczywają i że środek nocy jest złą porą na takie porządki. Były przestraszone i przepraszały. Do rana panowała cisza. Rozmawiałam potem o tym z menadżerką. Wiedziała o tym zajściu. Ale też nie była świadoma czegoś takiego jak cisza nocna między 22-6 rano.
Dzisiejszy dzień w całości spędziliśmy na treningu. Najpierw rano ja zrobiłam sobie easy run. Było znacznie lepiej niż wczoraj. Nie miałam już takiej zadyszki, ale też dziś nie było tak nisko chmur jak wczoraj. Na 10 mieliśmy zaplanowany trening z Marcinem i dwójką Kenijczyków.
Poprosiłam obsługę hotelu o wypożyczenie gdzieś dla nas dwóch rowerów górskich. Okazało się, że przy hotelu jest baza chłopaków, która właśnie tu trenuje jazdę na rowerach. Rowery nie były pierwszej świeżości, ale miały grube, choć łyse opony i co najważniejsze sprawne hamulce. Jak na warunki kenijskie to były prawdziwe wypasy.
Yacool w euforii, że mamy tak dobry sprzęt, w odróżnieniu od ubiegłego roku podczas wjazdu na Mount Kenya, dał chłopakom 10 dolców. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie mniej rozrzutny, bo na pewno często będziemy z nich korzystać. Chłopaki przyszli punktualnie i ruszyliśmy. Biegli około kilometra, potem się zatrzymywaliśmy i robiliśmy koordynację i ćwiczenia z ekscentryki i ruszaliśmy dalej. Byliśmy pod wrażeniem biegu Meshacka. Rok temu miał sprężynkę, ale był sztywny. Bardziej szedł w górę niż w dal. Dziś biegał świetnie! Był rozluźniony, łapał koordynację. Pamiętał ubiegłoroczne ćwiczenia, które z nim robiliśmy.
Podczas biegu yacool pilnował chłopaków, by wykorzystywali to co łapali w czasie robienia ćwiczeń w staniu i marszu. Bawiliśmy się zgrywaniem ręki z nogą, rytmem wieloskoku w truchcie, obrazami mentalnymi doganianej ręki. Chłopaki załapali. Podczas szybszych odcinków mieliśmy problem, by dogonić ich na rowerach. Niektóre fragmenty wchodziły w tempie po 3:05-3:12. W biegu zwłaszcza Meshacka czuć było moc. To było to, aż miło popatrzeć. Na tej zabawie zeszły nam 2 godziny.
Po treningu Meshack powiedział, że on pamięta to co robiliśmy rok temu i starał się to praktykować. Śmiał się, że jest owocem pracy yacoola. No, patrzyło się na niego naprawdę ze smakiem.
Poszliśmy z chłopakami na herbatę i lunch. Na rozmowie upłynęły nam kolejne 4 godziny. Byłam pod wrażeniem jak świetnie Marcin dogaduje się z nimi w suahili. Umówiliśmy się z Marcinem na wspólny trening jutro. On też coś załapał i chce kontynuować nasze treningi. Rano, przed spotkaniem z nami zrobił sobie 12km po ok 4:20-4:30, a na 17:00 planował jeszcze spokojny jogging ze swoją dziewczyną.
Meshack cały czas mieszka w tych samych ekstremalnych warunkach co rok temu. Ciężko trenuje i liczy na szansę wyjechania na jakiś bieg do Europy. Ostatnio poleciał tu maraton w 2:26. Do zwycięzcy tracąc około 5 minut.
Bardzo lubimy tego chłopaka. W tej chwili ma najlepszy ruch biegowy wśród tu spotkanych. Chcielibyśmy, aby mógł pobiec gdzieś poza Kenią i się sprawdzić w bardziej sprzyjających warunkach. Yacool już myśli, jak go do nas sprowadzić, by mógł pobiegać z chłopakami których trenuje w Polsce.
Yacool jest bardzo zadowolony. Dzisiejszy trening z Meshackiem zrekompensował mu porażkę z Biwottem. Póki co wcinamy słodkie mango, zagryzamy bananem i słuchamy piania koguta…