25 sierpnia 2015 Basia Muzyka Sport

Wrócę tu na pewno – relacja z Ultramaratonu Magurskiego


„Nie wiem czy lubicie jeżyny, ale one już lubią Was” – te słowa organizatora Ultramaratonu Magurskiego usłyszane na odprawie przed biegiem dźwięczały mi podczas biegu między uszami w totalnej ciszy Magurskiego Parku Narodowego.
W sobotę 22 sierpnia 2015 roku na biegowej mapie Polski zadebiutowała impreza Ultramaraton Magurski, w którego skład wchodziły 2 trasy (krótka 40 km i długa 80 km) ze startem i metą w Krempnej. Nowi organizatorzy nie przyciągnęli do siebie tłumów, jednak ponad 200 osób zdecydowało się wziąć udział w tym wyścigu. Trasy przebiegały uroczymi ścieżkami Magurskiego Parku Narodowego w Beskidzie Niskim – częściowo po szlakach turystycznych, ale również i tych dzikich, które wydeptane są chyba tylko przez leśne zwierzęta. Formuła bardzo podobna do Chudego Wawrzyńca – uczestnicy biegu na ok. 28 km mogli zdecydować, czy pragną pokonać trasę krótszą czy dłuższą.
Biuro zawodów zorganizowane było w szkole, która jednocześnie była bazą noclegową dla większości biegaczy. Sprawnie zorganizowane wydawanie pakietów startowych (a w nich m. in. piękna pamiątkowa bawełniana koszulka oraz torba z ciekawą grafiką rysia lub misia – rodowitych mieszkańców okolicznych lasów). Start biegu o godz. 5 rano w rześkim powietrzu i długa, 12-kilometrowa rozbiegówka płaską asfaltową i szutrową drogą w zupełnej ciszy w brzasku wschodzącego za górami słońca to tylko rozgrzewka przed dalszą częścią drogi, która do wdrapaniu Baranie (754 m n.p.m.) podążała na zachód wzdłuż granicy polsko-słowackiej Czerwony Szlakiem Beskidzkim. Biegacze z trasy krótkiej odbijali w prawo i przez Ożenną (punkt żywieniowy) kierowali się przez Wysokie (657 m n.p.m.) prosto do mety w Krempnej. Dłuższa trasa odbijała w lewo i wiodła zupełnie dzikim odcinkiem, gdzie krzewy jeżyn z ogromną radością zarastały wszelkie (nieliczne) ludzkie próby utrwalenia drogi, a jednocześnie kusiły pięknymi czarnymi słodko-kwaśnymi owocami i zachęcały do poczęstunku. Za punktem odżywczym w Przełęczy Beskid nad Ożenną czerwony szlak już lepiej przetarty, więc wkrótce docierało się do Przełęczy Pod Zajęczym Wierchem, gdzie dzikimi łąkami trzeba było dotrzeć do szutrowej drogi i mijając Radocynę, Nieznajową (z cmentarzem łemkowskim) oraz liczne przedrożne krzyże i ślady starych zabudowań, kilkukrotnie przemierzając Wisłokę i Zawoję w bród dotrzeć do wsi Wołowiec z punktem kontrolnym. Dalej trasa prowadziła dziką ścieżką na Mareszkę (801 m n.p.m.) i w dół do punktu żywieniowego w Bacówce w Bartnem. I teraz kilka słów o organizacji punktów – do wyboru oczywiście woda lub izotonik, typowe słodkie ciastka lub słone krakersy oraz owoce: banany, ćwiartki pomarańczy oraz… winogrona. Do tego zupełnie wyjątkowe – pszenne kajzerki z miejscowym miodem – pycha! Misie miały tutaj raj. Dalej trasa długa prowadziła czerwonym szlakiem przez Magurę (829 m n.p.m.), Świeżową (805 m n.p.m.), Kolanin (705 m n.p.m.), z którego prawie pionowy zbieg na długo pozostanie w pamięci uczestników Magurskiego, aż do Przełęczy Hałbowskiej, gdzie dalej żółtym szlakiem mijając mogiłę żydowską docierało się do mety w Krempnej.
foto trasa4
Na mecie każdy otrzymywał burzę oklasków, medal na szyję oraz butelkę wody i/lub gorzkiego piwa. Cudowna, słoneczna pogoda sprawiła, że po wyścigu wszyscy zalegali na trawie w okolicy mety i posilając się z bufetu zacieśniali znajomości z innymi biegaczami komentując swoje świeże przygody na trasie biegu. Dekoracja zwycięzców zaplanowana na godz. 20-tą odbyła się jednak w bardzo nielicznym gronie, gdyż większość uczestników po odpoczynku zdecydowała się na powrót do domu.
Myślę, że Ultramaraton Magurski ma duże szanse na stałe zaistnieć w kalendarzu biegów, jednak sens imprezy ma wyłącznie niewielki limit uczestników, gdyż mała wieś Krempna nie jest w stanie zapewnić odpowiedniego zaplecza noclegowo-gastronomicznego dla większej liczby biegaczy. Jednym z celów imprezy było przybliżenie uczestnikom uroku dzikich krajobrazów Beskidu Niskiego i z pewnością wielu z nas wróci tu zachwycony pięknem tych terenów.
Ja wrócę na pewno.
Bieg na dłuższej trasie ukończyło 77 uczestników, na krótszej 131. Podium wyglądało tak:
80 km:
1. Krzysztof Wiernusz – 07:25:01
2. Adam Alker – 07:31:19
3. Grzegorz Danicz – 07:54:12
1. Małgorzata Zemła – 10:08:00
2. Beata Zielińska – 10:20:12
3. Aleksandra Borusińska – 10:36:16
40 km:
1. Rafał Klecha – 03:16:40
2. Przemyslaw Bien – 03:20:34
3. Sławomir Walaszczyk – 03:24:34
1. Kamila Głodowska – 04:02:17
2. Magdalena Musialik – 04:04:40
3. Joanna Grabowska – 04:06:06

Możliwość komentowania została wyłączona.

Avatar photo
Basia Muzyka

amatorka biegania, maratonka i ultramaratonka, joginka, instruktorka rekreacji ruchowej z dyplomem AWF w Warszawie. Rekordzistka trasy Biegu Rzeźnika (2007 i 2008) i pierwsza kobieta, która ukończyła Bieg Rzeźnika HardCore. Od 2015 roku koordynatorka parkrun Warszawa-Ursynów.