Redakcja Bieganie.pl
Na kosmicznym poziomie rozgrywany był finał damskich 400 metrów podczas siódmego dnia zmagań MŚ w Katarze. Salwa Eid Naser uzyskała w nim 48.14, co jest trzecim wynikiem w historii światowej LA. Siódme i ósme miejsce zajęły Justyna Święty-Ersetic oraz Iga Baumgart-Witan. Do półfinału 1500 metrów dostał się Marcin Lewandowski.
W czwartek swoje zmagania kończyli wieloboiści. W 7-boju tytuł mistrzyni świata świetnym biegiem na 800 m w 2:07.26 przypieczętowała Brytyjka Katarina Johnson-Thompson. U mężczyzn Niemiec Niklas Kaul właśnie ostatnią konkurencją – czyli biegiem na 1500 m – zapewnił sobie zwycięstwo nad Estończykiem Maicelem Uibo. Ten ostatni wyjedzie z Dohy ze srebrem MŚ podobnie jak jego żona – murowana faworytka 400-tki Shaunae Miller-Uibo.
Właśnie Miller-Uibo była w czwartek lekkoatletką, która najdłużej nie mogła się pogodzić z rezultatami swojej konkurencji. Po pokonaniu linii mety Bahamka patrzyła oniemiała na rezultaty finałowego wyścigu na 400 m. Mimo że jest mistrzynią olimpijską, mimo że była zdecydowaną liderką tabel, mimo że biła już w tym roku rekord świata na 300 m, mimo że na luzie biegała w eliminacjach, wreszcie mimo tego, że poprawiła się w najważniejszym biegu sezonu o 0,6 sekundy (co na 400 m jest kosmicznym postępem) i ustanowiła rekord Ameryki – musiała zadowolić się drugim miejscem.
Przed finałem wiadomo było, że jedyną zawodniczką, która może nawiązać walkę z Miller-Uibo jest Salwa Eid Naser z Bahrajnu. 21-letnia specjalistka od jednego okrążenia królowała w ostatnim czasie na dystansie jednego okrążenia i notowała passę zwycięstw od czerwca 2018. Wtedy po raz ostatni przegrała na Diamentowej Lidze w Monako – właśnie z Bahamką. Wielkie rywalki nie spotykały się potem na bieżni, nawet program MŚ w Dosze ułożony został tak, by ich konfrontacja nastąpiła dopiero w finale. Naser w Katarze miała jednak prawo być zmęczona – poza dwoma biegami eliminacyjnymi indywidualnie startowała też dwukrotnie w wyścigach sztafet mieszanych 4×400 m (Bahrajn dzięki jej zmianie zdobył brąz). Miller-Uibo imponowała zaś świeżością w wyścigach eliminacyjnych.
Bahrajnka rozpoczęła finał mocno, ale pierwsza setka nie zwiastowała jeszcze rekordowego tempa. Biegnąc na piątym torze miała ze swojej prawej strony najpierw Wadeline Jonathas z USA, potem Miller-Uibo. Po około 140 metrach wyprzedziła już Amerykankę, ale Bahamce pokazała się dopiero na początku wirażu. Ta, jak gdyby zaskoczona, odpuściła nieco dystans do Naser, jednak wciąż wydawało się, że to długonoga liderka światowych list dysponuje lepszą końcówką i na finiszowej prostej zwycięży bez problemów. Nic bardziej mylnego. Naser praktycznie bez oznak zmęczenia utrzymała rytm i kilkumetrową przewagę nad największą konkurentką. Przecięła linię mety z 48.14 – trzecim wynikiem tabel historycznych. Gdyby poważnie podejść do weryfikacji rezultatów uzyskanych w latach 80-tych przez Maritę Koch i Jarmilę Kratochwilową, mielibyśmy na Khalifa Stadium nowy rekord świata…Salwa szeroko otwartymi oczami patrzyła na wynik, położyła się potem na bieżni, piszczała i wierzgała ze szczęścia.
– To szaleństwo. Wrzeszczę z radości, jestem taka
szczęśliwa, nie mam słów. Było mi tak ciężko się tu dostać (…) ze
wszystkimi moimi kontuzjami. Nie chciałam nikogo gonić, bo wciąż to
robię, więc musiałam rozpocząć szybko i to kontynuować – mówiła dziennikarzom. – Wszystko jest możliwe – odpowiedziała na pytanie, czy myśli teraz o poprawieniu rekordu świata Marity Koch (47.60).
Po przekroczeniu mety Miller-Uibo próbowała uśmiechać
się do kamer, ale widać było, jakim nokautem okazał się dla niej
rezultat konkurentki. To był jeden z najszybszych biegów w historii. Aż 5
zawodniczek uzyskało swoje życiówki. Trzecie miejsce przypadło Jamajce
Jackson, bez medalu została mistrzyni świata sprzed 2 lat Phyllis
Francis.
Finał 400 m kobiet
1. Salwa Eid Naser (BRN) 48.14 WL, AR
2. Shaunae Miller-Uibo (BAH) 48.37 AR
3. Shericka Jackson (JAM) 49.47 PB
4. Wadeline Jonathas (USA) 49.60 PB
5. Phyllis Francis (USA) 49.61 PB
6. Stephenie Ann McPherson (JAM) 50.89
7. Justyna Święty-Ersetic (POL) 50.95
8. Iga Baumgart-Witan (POL) 51.29
We wcześniejszych konkurencjach biegowych było również emocjonująco. Marcin Lewandowski pewnie wszedł do półfinału 1500 m. W swoim pierwszym biegu w Dosze rekordzista Polski kontrolował stawkę, kiedy było trzeba biegł po trzecim torze, kiedy trzeba, przesuwał się w górę czołówki. Serię wygrał Jakob Ingebrigtsen, „Lewy" kończył jako piąty, zaledwie 0.08 sekundy za Norwegiem, co pokazuje, jak wyrównany poziom miała rywalizacja. W innych seriach eliminacyjnych zawodnicy również finiszowali ławą i było bardzo ciasno. Piątkowe półfinały będą bardzo ekscytujące, w tym roku poziom „półtoraka" jest zresztą bardzo wysoki. Przypomnijmy, że PB Lewandowskiego (3:31.95) jest na 13 miejscu w światowych tabelach.
Najlepsi zawodnicy 1 biegu 1 rundy 1500 m
1. Jakob Ingebrigtsen (NOR) 3:37.67 Q
2. Alexis Miellet (FRA) 3:37.69 Q .683
3. Matthew Centrowitz (USA) 3:37.69 Q .690
4. Jake Wightman (GBR) 3:37.72 Q
5. Marcin Lewandowski (POL) 3:37.75 Q
6. Amos Bartelsmeyer (GER) 3:37.80 Q
7. Samuel Tefera (ETH) 3:37.82 q
8. Adel Mechaal (ESP) 3:37.95
Półfinały 1500 kobiet wyłoniły czołową dwunastkę turnieju. W wolniejszej serii zabawiła się z rywalkami Sifan Hassan, która celuje w nietypowy dublet – chcąc do mistrzostwa na 10000 m dodać kolejny tytuł. W drugim biegu triumfowała mistrzyni świata sprzed 8 lat Jenny Simpson, a w finale zobaczymy jeszcze dwie inne Amerykanki: Houlihan oraz Hiltz. Ciekawe też, jak w walce o medale poradzi sobie mistrzyni Europy Szkotka Muir.
W siódmym dniu zmagań w Katarze kilku biegaczy otrzymało prezenty od Jury. Poszkodowany w środowym finale na 110 m przez płotki Orlando Ortega został potraktowany podobnie, jak dzień wcześniej nasz młociarz Wojciech Nowicki. Mimo zajęcia piątego miejsca Hiszpan został uhonorowany brązem. Przypomnijmy – w wyścigu płotkarskim pod nogi zatoczył mu się Jamajczyk McLeod, co zdaniem Jury spowodowało konkretną stratę. Przeliczono ją (choć nie do końca wiadomo, jakim kluczem), akurat na trzecie miejsce MŚ. W drugiej serii eliminacyjnej na 1500 m leżało dwóch zawodników – najpierw podcięty w tłoku Australijczyk Ramsden (na zdjęciu powyżej), potem popchnięty przez Filipa Ingebrigtsena (uniknął kary) Etiopczyk Lemi. Obydwaj walczyli ambitnie o powrót do rywalizacji, ale ukończyli bieg ze znaczną stratą do czołówki. I w ich wypadku decyzja komisji sędziowskiej była łaskawa – zostali dokooptowani do drugiej rundy zmagań.