Redakcja Bieganie.pl
W środę w Dosze polska reprezentacja dopisała do swojego dorobku złoto i brąz w młocie. W konkurencjach biegowych wystąpił wieloboista Paweł Wiesiołek, z półfinału nie udało się awansować dalej Joannie Linkiewicz na 400 m przez płotki. Mistrzami świata zostali lekkoatleci wielozadaniowi – Dina Asher-Smith na 200 m oraz Grant Holloway na 110 m przez płotki. Pustki na stadionie Khalifa starano się zapełnić zwiezionymi naprędce kibicami, narasta krytyka wobec IAAF.
Szósty dzień MŚ był dla Biało-Czerwonych niezły – czwarty tytuł zdobył w rzucie młotem Paweł Fajdek, brązowy medal przyznano Wojciechowi Nowickiemu. Na stadionie głównie rządzili wieloboiści, zarówno panie jak i panowie mieli pierwszy dzień zmagań. Zwracają uwagę ich wyniki uzyskane na bieżni. Amerykańska 7-boistka Kendell Williams uzyskała na 100 m przez płotki 12.58, Brytyjka Katarina Johnson-Thompson na 200 m pobiegła 23.08, a 10-boista z Kanady Damian Warner pokonał setkę w 10.35. Po pierwszym dniu zmagań Paweł Wiesiołek jest dwunasty.
Mimo wcześniejszych zapowiedzi Sifan Hassan zdecydowała, że nie będzie próbowała do złota na 10000 m (na zdjęciu poniżej) dołożyć złota na 5000 m. Mistrzyni świata wystąpiła za to w eliminacjach 1500 m, które zresztą wygrała.
Uczestniczka Nike Oregon Project (NOP) przystępowała do rywalizacji w Katarze w ogniu oskarżeń wobec jej trenera Alberto Salazara, który kilkanaście godzin wcześniej otrzymał od amerykańskiej agencji antydopingowej zakaz uprawiania zawodu za kierowanie procesem przyjmowania niedozwolonych substancji i namawianie na stosowanie ich przez swoich zawodników. Holenderka wydała oświadczenie, w którym odcięła się od okresu, który był przedmiotem śledztwa (do NOP przystąpiła później) i zaznaczyła, że smuci ją moment,w którym decyzja USADA została ogłoszona. Do półfinału MŚ na 1500 m awansowały praktycznie wszystkie faworytki, wystarczał do tego rezultat 4:08.19. Zaraz po 1500 m odbyły się dwa przedbiegi na 5000 m. W drugiej serii tej konkurencji inna zawodniczka NOP – Konstanze Klosterhalfen kontrolowała bieg i dyrygowała końcówką, by pewnie awansować do finału. Niemka w Dosze była pierwotnie zgłoszona również na „półtoraka", jednak udział na obydwu dystansach był niemożliwy do pogodzenia.
W pierwszej serii bardzo dobrze wyglądała mistrzyni świata z Londynu Hellen Obiri (wygrana z 14:52.13, ostatni kilometr w około 2:46), która zapewne będzie próbowała powetować sobie dopiero czwarte miejsce na „dychę". Niewiele wolniejsza była od niej Amerykanka Karissa Schweizer – 14:52.41 to nowy rekord życiowy byłej mistrzyni akademickiej USA, nie wiadomo tylko, czy zdoła się zregenerować do finału.
Kolejnym półfinałem była rywalizacja na 400 m mężczyzn. Na tym etapie wielką niespodzianką było odpadnięcie lidera tabel i najlepszego na przestrzeni 2019 roku sprintera – Michaela Normana. Amerykanin rozpoczął swój półfinał dość mocno, by po 250 m zwolnić i dobiec do mety wyraźnie się oszczędzając – na ostatnim miejscu. W wywiadzie po zawodach powiedział, że powodem słabego występu były ciągnące się od dłuższego czasu (nieokreślone) problemy zdrowotne. Norman zaczął ten sezon letni bardzo wcześnie – już w kwietniu uzyskał 43.45. Pod jego nieobecność medalami w Katarze podzielą się prawdopodobnie: jego rodak Kerley, doskonale się prezentujący Bahamczyk Gardiner oraz James z Grenady. Do finału MŚ w Katarze potrzebne było nabieganie wyniku 44.77.
Jedyną Polką na bieżni Khalifa Stadium w środę była Joanna Linkiewicz (400 m ppł). W swoim półfinale jeszcze na 7-8 płotku była z tyłu, jednak na ostatniej prostej przesunęła się o dwie lokaty. Ostatecznie, z najlepszym czasem sezonu 55.38 została sklasyfikowana na 14 miejscu MŚ. W rozmowie z TVP wyraźnie niepocieszona nawet faktem uzyskania olimpijskiego minimum przyznała, że czuje lekki niedosyt. Pytana o ewentualny udział w sztafecie 4×400 m powiedziała, że w przypadku zaproszenia od trenera Matusińskiego, chętnie w niej wystąpi.
W finale płotków rywalizacja o tytuł będzie się najprawdopodobniej toczyć między Amerykankami – rekordzistką świata Dalilah Muhammad oraz 20-letnią Sydney McLaughlin. W środę ta druga wyglądała swobodniej.
Półfinał 400 m ppł, bieg 2
1. Rushell Clayton (JAM) 54.17 Q
2. Zuzana Hejnová (CZE) 54.41 Q
3. Ashley Spencer (USA) 54.42 q
4. Amalie Iuel (NOR) 55.03
5. Ayomide Folorunso (ITA) 55.36
6. Joanna Linkiewicz (POL) 55.38 SB
7. Sarah Carli (AUS) 55.43 PB
8. Carolina Krafzik (GER) 56.41
Finałowa rozgrywka na 200 m miała jedną bohaterkę. Po rezygnacji z udziału w tej konkurencji podwójnej mistrzyni olimpijskiej Elaine Thompson oraz mistrzyni z Londynu Dafne Schippers trudno było oczekiwać czegoś innego, niż zwycięstwa Brytyjki Diny Asher-Smith. Po wystrzale startera srebrna medalistka 100-metrówki świetnie wyszła z bloków i wychodziła z wirażu z kilkumetrową przewagą. Na mecie, po korekcie wyniku, nowa mistrzyni cieszyła się z nowej życiówki i rekordu kraju: 21.88. Srebro dla Amerykanki Brown, brąz dla autorki najlepszego rzutu na taśmę – Szwajcarki Kambundji.– Wiedziałem, że byłam zmęczona, ale wstałam dzisiaj rano zdając sobie sprawę, że to ostatnia indywidualna szansa i że na tą chwilę właśnie pracowałam. To było wszystko, co mogliśmy osiągnąć w tym sezonie. Zmęczenie po prostu zniknęło, właśnie wtedy, gdy tego potrzebowałam – powiedziała za metą Asher-Smith, która w tym roku ma już na swoim koncie nie tylko dwa medale MŚ, ale i zwycięstwo w cyklu Diamentowej Ligi.
Finał 200 m kobiet
1. Dina Asher-Smith (GBR) 21.88 NR
2. Brittany Brown (USA) 22.22 PB
3. Mujinga Kambundji (SUI) 22.51
4. Anglerne Annelus (USA) 22.59
5. Dezerea Bryantn (USA) 22.63
6. Gina Bass (GAM) 22.71
7. Ivet Lalova-Collio (BUL) 22.77
8. Tynia Gaither (BAH) 22.90
Walka na 110 m przez płotki mężczyzn była dramatyczna. Już w przedbiegach za przeniesienie zakrocznej nad płotkiem rywala zdyskwalifikowano wicelidera światowych list Amerykanina Robertsa. Pewnie występował numer 1 rankingu IAAF Hiszpan Ortega, który w finale miał jednak podwójnie trudne zadanie. Nie dość, że niezbyt dobrze wystartował, to na dodatek biegnący nieco przed nim mistrz olimpijski Jamajczyk McLeod zatoczył się na przedostatnim płotku i praktycznie wpadł mu pod nogi. W tej sytuacji niezagrożony zwyciężył lider światowych list Grant Holloway z USA (nota bene dopiero 12 zawodnik rankingu IAAF). Za nim znalazł się doświadczony Siergiej Szubenkow z Rosji, podium dopełnił Francuz Martinot-Lagarde.
Holloway to wielka nadzieja amerykańskiej lekkiej atletyki. Jest wciąż formalnie studentem – dopiero od przyszłego sezonu ma przejść na zawodowstwo. 21-latek imponuje swoją wszechstronnością. Poza znakomitymi wynikami na płotkach potrafi świetnie pobiec płaskie 60 i 200 m, skacze ponad 8 metrów w dal i 2.16 m wzwyż. Przypominający nieco sylwetką Carla Lewisa długonogi Holloway dobrze biega również 400 m – w przeszłości wiele razy na swoich zmianach w sztafecie University of Florida łamał 45 sekund. Może to mieć znaczenie w kontekście amerykańskiej sztafety 4×400 m, w której pod znakiem zapytania stoi udział Michaela Normana.
Finał 110 m ppł mężczyzn
1. Grant Holloway (USA) 13.10
2. Sergey Shubenkov (ANA) 13.15
3. Pascal Martinot-Lagarde (FRA) 13.18
4. Wenjun Xie (CHN) 13.29
5. Orlando Ortega (ESP) 13.30
6. Shane Brathwaite (BAR) 13.61
7. Devon Allen (USA) 13.70
8. Milan Trajkovic (CYP) 13.87
Omar McLeod (JAM) DQ
Wobec potężnej krytyki, jaka spadła zarówno na IAAF, jak i na katarskich organizatorów 17. MŚ, w środę postarano się zapełnić trybuny. Przypomnijmy, widownia na Khalifa Stadium może pomieścić ponad 50 tysięcy widzów, specjalne flagi i płachty ograniczyły ją do 20 tys. miejsc. Mimo to już w trzecim dniu MŚ frekwencja spadła poniżej 50%, a nawet w przypadku najbardziej widowiskowych konkurencji – jak finał 100 m – zainteresowanie miejscowych kibiców było słabe. Jak podała BBC miejscówki rozdawane były za darmo, mimo tego wczoraj opłaconych kibiców dosłownie zwieziono na widownię.
Lekka atletyka nie jest w Katarze sportem popularnym. Choć szef IAAF Sebastian Coe twierdzi, że przyznanie szejkom organizacji wyjdzie na dobre światowej lekkiej atletyce i spopularyzuje ją w tym regionie – mało co jest w stanie zaangażować lokalną społeczność. Owszem, reprezentanci Kataru – jak płotkarz Samba, mieli wsparcie miejscowych, ale poza kilkom wyjątkami, stadion w Dosze tonie w ciszy. Wokół niego nie ma żadnych stoisk promocyjnych, a na ulicach miasta, gdzie rozgrywane są konkurencje maratonu i chodu, również nie widać, by odbywały się tam właśnie mistrzostwa świata. W telewizji katarskiej i dostępnych ogólnie kanałach satelitarnych praktycznie nie ma żadnej relacji z zawodów, między innymi za sprawą zakazu pokazywania kobiet w skąpych strojach.
Dochodzą do tego wysokie temperatury i wilgotność, na które skarżyły się m.in. uczestniczki maratonu. 38 z nich nie ukończyło rywalizacji, a sama mistrzyni świata Chepngetich zasłabła w trakcie udzielania wywiadu. Co więcej – gwiazdy LA powoli się buntują. Wielu sportowców w końcówce długiego sezonu wycofuje się z rywalizacji w obawie o zdrowie. Do tego dochodzą mniejsze afery – niemieckie sprinterki wyrażając się zresztą w imieniu wszystkich występujących kobiet, protestują na
przykład przeciwko umieszczaniu kamer w blokach startowych, co ma
naruszać ich intymność i nie pozwalać im się odpowiednio skupić.
Na IAAF spadają więc zarzuty o pochopne przyznanie mistrzostw krajowi z takim klimatem oraz o brak troski o dobro zawodników. Wielkie nakłady finansowe nie są w stanie zapobiec prozaicznym problemom lokalowym. Baza hotelowa w Dosze pozostawia wiele do życzenia. Obiekty lekkoatletyczne oddalone są znacznie od siebie i często sportowcy nie są zwyczajnie w stanie wykonać zaplanowanych treningów.
Najlepszym podsumowaniem rosnącego niezadowolenia było wtorkowe zdarzenie na antenie telewizji BBC. Legendarny amerykański sprinter Michael Johnson, myśląc, że ma wyłączony mikrofon, dosadnie skrytykował Sebastiana Coe’a i wyrachowaną jego zdaniem decyzję IAAF o przyznaniu organizacji Katarowi: – Seb nie jest ignorantem, nie jest naiwny, on pieprzy głupoty.