Adam Stangreciak
Pasjonat gór, przecierania szlaków, dużego kilometrażu i odludnych zakątków. Były tancerz, a obecnie ambitny biegacz amator, który chce mądrze łączyć szybkie bieganie asfaltowe z górskimi ultramaratonami. Więcej na Instagramie
Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich (DFBG) to wyjątkowe wydarzenie, które przyciąga miłośników biegów górskich z całego świata. Odbywający się w urokliwym Lądku-Zdroju festiwal oferuje różnorodne trasy, które pozwalają uczestnikom odkrywać piękno i różnorodność Sudetów, a mnie zmierzyć się z trasą Złotego Maratonu.
W tym artykule znajdziecie skrócony opis trasy oraz strategię biegową i żywieniową, która ma mi pomóc utrzymać energię przez cały bieg. Omówię także niezbędny ekwipunek, który zabiorę ze sobą, by zapewnić sobie komfort i bezpieczeństwo na trasie.
Podchodzę do Złotego Maratonu w sposób turystyczno-przygodowy, ciesząc się każdym krokiem na 45-kilometrowej trasie pełnej malowniczych widoków i zróżnicowanego terenu. Jednocześnie, z szacunku do wszystkich startujących zawodników, chcę przebiec ten dystans na miarę swoich możliwości i zakręcić się w okolicach mety po około 5 godzinach.
Trasa rozpoczyna się dość stromym, kilkukilometrowym podbiegiem na Trojak. To moment, w którym będzie trzeba zachować zimną krew i nie przepalić biegu – zgodnie z zasadą: „rozpoczynasz zawody wolniej niż najwolniejszy trening”. Parę straconych minut na początku może kosztować zdecydowanie więcej w końcówce.
Następne kilometry prowadzą szlakiem granicznym, w tym wąską ścieżką, która może utrudniać wyprzedzanie, co jednak pozwoli utrzymać komfortowe tempo do kolejnego podbiegu. Tam planuję przyjąć pierwszy z małych żeli energetycznych. Zbieg do pierwszego punktu kontrolnego jest lekko techniczny, dlatego nie planuję rozwijać tam dużych prędkości, minimalizując tym samym ryzyko kolki. Drugi żel przyjmę tuż za pierwszym punktem odżywczym – na podejściu pod Borówkową Górę.
Po kilkukilometrowym zbiegu nastąpi krótkie podejście, które może być idealnym momentem na kolejny mały żel energetyczny. Zbieg do Złotego Stoku może być już okazją, by lekko „puścić nogi” i stopniowo przyspieszać. To okolice połowy dystansu, więc będzie tam już mniej biegaczy, a wyprzedzanie może być łatwiejsze. Punkt w Złotym Stoku (B2) to chwila na zjedzenie drugiego dużego żelu i spokojną rozbiegówkę pod górę.
7,5 kilometra stosunkowo łagodnego podbiegu to miejsce, gdzie można stracić bardzo dużo czasu, jeśli się nie zmobilizuje. To właśnie tu zawody rozpoczną się „na serio” i nastąpi weryfikacja przygotowania. W końcówce tego podejścia planuję rozważyć przyjęcie kolejnego żelu.
Punkt w Jaworniku na 33,5 km to ostatnia możliwość uzupełnienia kalorii zapewnianych przez organizatora i szansa na chwilę wytchnienia przed ostatnim już podbiegiem – nieco bardziej stromym niż poprzedni, ale za to krótszym (4,5 km vs 7,5 km). Po dotarciu w okolice Borówkowej Góry czeka nas długi zbieg do mety. Na początku jest on dość techniczny i stromy, ale później przechodzi w łatwą szutrową drogę, a następnie – w miejscowości Lutynia – w asfaltowy odcinek, którym dobiegnę aż do mety w Lądku-Zdroju.
Publikacje naukowe oraz codzienna praktyka w przypadku biegów bardzo długodystansowych mówi, że należy przyjmować ok 60-90g węglowodanów na każdą godzinę wysiłku. Mnożąc tą liczbę przez zakładane przeze mnie 5 godzin wynika, że powinienem spożyć ok 300-450g węgli w trakcie biegu.
Do flasków planuje nalać 2×0.5l izotoniku (każdy po 80g węgli) i 0,5l wody. Na każdy z punktów kontrolnych chce wbiegać z pustym flaskiem z wodą i uzupełniać go za każdym razem, jednocześnie posilając się węglami w płynie (stopniowo przez cały bieg).
Pozwoli to przyjąć 3l płynów w trakcie biegu i ok 1l na postojach.
Stosowane przeze mnie żele występują w dwóch opakowaniach – 25 i 45g. Jak widać na profilu zaplanowałem zjedzenie 6ciu żeli – 3 dużych (czerwony) i 3 małych (zielony).
Sumując wszystkie liczby (żele + izo) osiągniemy rezultat przyjętych węglowodanów w wysokości 330g, które posiadam ze sobą w plecaku. Dodatkowo znając siebie, wiem też że nie omieszkam korzystać z punktów kontrolnych popijając Colę lub zagryzając żelki, zatem liczba węglowodanów może finalnie oscylować w okolicach niecałych 400g.
Dodatkowo planuje zapakować dwa opakowania żeli ‘zapasowo’, a także paczkę kwaśnych żelek.
W przypadku maratonu wyposażenie obowiązkowe wydaje sie być dość skromne, a mianowicie obejmuje poniższą listę:
Oprócz powyższego ekwipunku i wspomnianych uprzednio żeli, paczki żelek oraz izotonika do plecaka wrzucę też mikrokurtkę przeciwwiatrową zapakowaną w strunowy woreczek, kilka plasterków, bandaż elastyczny oraz papier toaletowy.
Wyżej wymienione artykuły nieobowiązkowe nie ważą dużo, a uważam że zapewnią mi maksymalny komfort psychiczny przez całą długość biegu, jednocześnie mając nadzieję nigdy ich nie wykorzystać.
TRACK DO POBRANIA
Fot. Główne: Piotr Dymus – Facebook DFBG