„To nie jest sprawa pomiędzy nami” – Michał Rynkowski szef POLADA odpowiada Jakubowi Krzewinie
Ostatnie tygodnie przyniosły wiele burzliwych spraw związanych z systemem antydopingowym. 2 lata zawieszenia grozi Natalii Maliszewskiej za błędy związane z danymi pobytowymi w systemie ADAMS i nieobecnością w wymaganym okienku czasowym. Za podobne przewinienie na 15 miesięcy zawieszony został Jakub Krzewina, któremu przedłużono karę o kolejne 15 miesięcy za pracę w klubie wielosekcyjnym. O kulisach tych spraw, ale również o prawach i obowiązkach zawodnika, o systemie ADAMS i dopingu genetycznym rozmawiamy z szefem Polskiej Agencji Antydopingowej Michałem Rynkowskim.
Artur Kozłowski: Czym jest system ADAMS? Wiemy, że jest on dość skomplikowany, ale czy mógłby Pan przedstawić, jak to mniej więcej działa?
Michał Rynkowski: System jest narzędziem, które jest wykorzystywane przez organizacje antydopingowe, ale też przez zawodników. Z jednej strony, my używamy go do planowania kontroli antydopingowej, wprowadzania danych z tych kontroli, widzimy wyniki laboratoryjne z badań, więc to jest taka ważna dla nas platforma. Z perspektywy zawodnika ADAMS służy przede wszystkim do wprowadzania danych pobytowych, oczywiście, jeśli zawodnik jest do tego zobligowany.
Czyli zawodnik wprowadza tam dane, w których podaje miejsce i jedną godzinę każdego dnia, podczas której jest w gotowości, by stawić do kontroli? Nie ma żadnych wyłączeń, żadnych dni w ciągu roku bez kontroli?
Tak, zawodnik podaje jedną godzinę, w której jest dyspozycyjny dla kontrolerów antydopingowych i czy to są wakacje, czy to jest zgrupowanie, czy to są zawody, to jednogodzinne „okienko” musi podać. Wyjątkiem jest, na przykład, podróż. Może się tak zdarzyć, że zawodnik przemieszcza się najpierw samolotem, później gdzieś musi jeszcze przejechać samochodem. Siłą rzeczy może się tak zdarzyć, że całą dobę będzie w podróży. Zwłaszcza gdy przemieszcza się np. z Europy do Australii. W takiej sytuacji zawodnik ma możliwość, żeby zaznaczyć, że jest „w podróży”.
A kto w ogóle kwalifikuje się do systemu ADAMS? Kto decyduje o tym, że zawodnik jest zobligowany do podawania takich informacji?
Z jednej strony są to międzynarodowe federacje sportowe lub w ich imieniu ITA, czyli Międzynarodowa Agencja Kontroli Antydopingowej lub też narodowe agencje antydopingowe, której przykładem jest Polska Agencja Antydopingowa.
Ostatnio mieliśmy sprawę z łyżwiarką Natalią Maliszewską. Miała podane w systemie miejsce i godzinę, ale nie było jej na miejscu. Tego dnia, mimo wszystko, przeszła badania antydopingowe, a i tak dostała od POLADA ostrzeżenie?
Sprawa była bardziej złożona. Zawodniczka już miała odnotowane dwa przypadki nieprawidłowego podawania danych pobytowych i doszło do trzeciej sytuacji, w której z opóźnieniem pojawiła się na miejscu wskazanym przez siebie, w jednogodzinnym okienku testowania. Jej nie było tam, na miejscu, fizycznie. Kontroler antydopingowy na 5 minut przed zakończeniem okienka zadzwonił do zawodniczki, żeby dać jej dodatkową szansę, chociaż tak naprawdę nie jest to wymóg wynikający z przepisów antydopingowych. Natomiast to jest nasza praktyka i chcemy dać tę możliwość, żeby zawodnik, jeżeli jest na miejscu, pojawił się na badaniu. Tutaj zawodniczka nie odebrała, a później oddzwoniła z opóźnieniem i pojawiła się już po jednogodzinnym „okienku”. Kontrola została przeprowadzona. Jej wynik był negatywny.
Do popełnienia błędu jednak doszło, bo kontrola odbyła się poza godzinnym „okienkiem”. My, jako POLADA, zinterpretowaliśmy sytuację zgodnie z obowiązującymi przepisami. Zawodniczka nie zgodziła się z taką opinią i jej prawem było odwołać się do niezależnego eksperta, co zrobiła. Ekspert ocenił sprawę odmiennie od nas i od tej decyzji odwołała się Światowa Agencja Antydopingowa. Sprawa trafiła do CAS, czyli do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie. Tam finalnie uznano, że doszło do naruszenia przepisów w omawianym przypadku. Czyli był to trzeci błąd ze strony zawodniczki. Po otrzymaniu wyroku POLADA była zobligowana do tego, by postawić zawodniczce zarzut naruszenia przepisów antydopingowych w postaci popełnienia trzech błędów. A to z kolei może skutkować zawieszeniem od roku do dwóch lat dyskwalifikacji.
A kto teraz decyduje o wymiarze kary? CAS czy POLADA?
Jeszcze organ krajowy, którym jest Panel Dyscyplinarny w pierwszej instancji. Natomiast ze względu na to, że zawodniczka jest klasy międzynarodowej, to drugą instancją odwoławczą będzie Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie (CAS).
A sam fakt tego, że ona przeszła mimo wszystko tego dnia kontrolę, jest jakimś faktem łagodzącym?
To nie POLADA ocenia tę sytuację z perspektywy ewentualnego wymierzania sankcji, tylko będzie to robił Panel Dyscyplinarny, a więc niezależny organ. Natomiast wydaje się, że może mieć to wpływ na wymiar sankcji, na długość ewentualnej kary.
Dużo takich przypadków się zdarza?
Jeśli chodzi o osiągnięcie trzech błędów w ciągu 12 miesięcy, to takich spraw jest stosunkowo niewiele. Zawodnicy zazwyczaj po pierwszym błędzie bardzo się pilnują. Patrząc historycznie, przepisy zostały zliberalizowane. Jeszcze 3 lata temu 3 błędy liczono w okresie 18 miesięcy. Teraz pierwszy błąd kasuje się już po 12. miesiącu i naszym zdaniem, trzeba się postarać, aby uzyskać trzy błędy. Mieliśmy ostatnio, chociażby przypadek w kolarstwie. Zawodnik dostał karę 2 lat dyskwalifikacji. Poprzedni taki głośny przypadek to przypadek Jakuba Krzewiny.
A jak się ma porównanie polskiego podwórka do światowego? Różne historie się słyszy z Kenijczykami, że mimo wszystko danego Kenijczyka to trudno nawet znaleźć w lokalizacji, którą podaje.
Tutaj oczywiście bazuję na tym, co głównie mogę przeczytać w prasie i tym, co się mówi w kuluarach. Rzeczywiście jest trudno lokalizować zawodników w niektórych państwach. Jest to poważne wyzwanie dla systemu antydopingowego, który funkcjonuje na tych obszarach. Niemniej jednak przepisy są dokładnie takie same, więc tutaj nie ma podwójnych standardów w tym zakresie. Tego rodzaju sprawy powinny być egzekwowane, a naruszenia powinny być zgłaszane w taki sam sposób. Powiedziałbym też, że jest ostatnio dość sporo przypadków dotyczących lekkoatletów. Wynika to z restrykcyjnego podejścia Athletics Integrity Unit, czyli jednostki z lekkiej atletyki, która jest odpowiedzialna za walkę z dopingiem w sporcie. Była głośna sprawa Colemana, amerykańskiego zawodnika. Nie było tutaj pobłażania. Bardzo rygorystyczna w tym zakresie jest także Światowa Agencja Antydopingowa (WADA).
Ważne jest, aby zrozumieć, dlaczego zawodnicy w ogóle muszą podawać dane pobytowe i dlaczego za ich niepodawanie mogą spotkać ich sankcje.
Przede wszystkim chodzi o to, że zawodnik musi być dostępny do kontroli antydopingowej. Kontrole między zawodami muszą odbywać się w sposób niezapowiedziany. Inaczej ich robienie straciłoby sens. Obecnie widzimy trendy, w niektórych dyscyplinach sportu, że stosuje się substancje, które bardzo krótko utrzymują się w organizmie. Stosuje się tak zwane mikrodawki, które wpływają ostatecznie na wynik. Te substancje zabronione dość szybko się wypłukują z organizmu. Poza tym, w kontekście dopingu mówimy też, chociażby o dopingu krwi. I aby skutecznie wykrywać takie przypadki, kontrolerzy antydopingowi muszą mieć dostęp do sportowców. Nie ma innej metody.
Kluczowym momentem dla kontroli antydopingowej jest także taki „gorący” okres poprzedzający najważniejsze wydarzenia sportowe, kiedy zawodnicy intensywnie się przygotowują. I jeśli w takim okresie sportowcy nie będą dostępni do kontroli, no to może być to postrzegane jako ukrywanie się, czy uchylanie przed kontrolą antydopingową. Naszym zadaniem jest weryfikacja, czy zawodnicy są uczciwi, czy też nie. Jedyny sposób, żeby to robić w okresie poza zawodami, jest taki, żeby po prostu zawodnicy podawali dane pobytowe. A jeżeli tych danych nie podają albo podają je w sposób nieprawidłowy, to za to właśnie grożą im poważne konsekwencje.
Mówił Pan o tym, że kiedy zawodniczka była spóźniona na kontrolę, to kontaktowaliście się z nią telefonicznie. Czy takie dane telefoniczne, czy mailowe są też w ADAMSIE? Bo Jakub Krzewina podnosił kwestię, że maile trafiały na skrzynkę, do której on nie miał dostępu.
Sprawa Natalii Maliszewskiej i sprawa Jakuba Krzewiny, choć do siebie podobne, różnią się. Sportowcy, którzy są w zarejestrowanej grupie zawodników, mają obowiązek podawania danych do systemu ADAMS. Mają oczywiście obowiązek podawania aktualnego adresu e-mail, adresu do korespondencji. My też widzimy ten podstawowy adres, pod którym zawodnicy zazwyczaj są, ponieważ zaznaczają go po prostu jako dom. Tak jest, jeżeli chodzi o sportowców, którzy są na bieżąco w tym systemie. Jakub Krzewina od połowy grudnia 2022 roku nie jest już zobowiązany do podawania danych pobytowych.
Jeśli chodzi o Jakuba Krzewinę, korespondencja od nas była wysyłana na adres pocztowy, wskazany jako ostatni przez zawodnika w systemie ADAMS, i który to adres zawodnik potwierdził w toku postępowania przed Panelem Dyscyplinarnym drugiej instancji (w trakcie sprawy związanej z naruszeniami danych pobytowych i nietrafionych kontroli), a później jeszcze przed Trybunałem Arbitrażowym w Lozannie. Dotyczy to także poczty elektronicznej. Jeśli natomiast zawodnik nie korzysta z możliwości, żeby odbierać pocztę elektroniczną, to nie możemy go do tego zmusić. To jest jego świadomy wybór. Zawodnik zresztą podkreśla to ostatnich wywiadach, a wcześniej podczas rozpraw przed Panelem, że on codziennie poczty elektronicznej nie odbiera. Ja to rozumiem, natomiast to nie oznacza też, że nie odbiera jej w ogóle, bo takie informacje też były przedstawiane.
I teraz po kolei. Sprawa Jakuba Krzewiny, najpierw dotyczyła niepodawania danych pobytowych. Sprawa była rozpatrywana przez Panel Dyscyplinarny pierwszej instancji, później drugiej instancji. Tutaj na poziomie krajowym, w Polsce.
Następnie, WADA odwołała się od ostatecznej decyzji polskiego Panelu i skierowała sprawę do CAS. Trybunał Arbitrażowy w Lozannie uznał, że doszło do naruszenia i skazał zawodnika na 15 miesięcy dyskwalifikacji. Wtedy, w tamtej konkretnej sprawie, zawodnik był reprezentowany przez pełnomocnika.
Natomiast po czasie okazało się, że w okresie odbywania kary zawodnik został powołany na trenera przygotowania motorycznego w jednym z klubów z Poznania, było to zaanonsowane jawnie przez samego zawodnika. Pojawiały się artykuły, informacje na stronach samego klubu. My widząc te informacje, najpierw chcieliśmy zweryfikować, czy dany klub jest zrzeszony w jakimkolwiek innym polskim związku sportowym. Weryfikowaliśmy, czy interesujący nas zawodnik ma licencję trenerską. Te wszystkie weryfikacje były pozytywne. Licencja trenerska została wydana w marcu bieżącego roku (2023), więc zakładam, że jeżeli ktoś o taką licencję zabiega, to chyba nie z powodu tego, że jest kolekcjonerem licencji, na przykład, tylko że chce uprawiać konkretny zawód.
Sprawa była badana przez Panel Dyscyplinarny. Gdy już został zebrany materiał dowodowy, został wysłany zarzut do zawodnika, zarówno na adres pocztowy, jak i na pocztę elektroniczną, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami. Zawodnik był podwójnie awizowany. Z mocy przepisów administracyjnych doszło do skutecznego dostarczenia. Dwa razy awizo nie zostało odebrane. Powiadomienie zostało też wysłane na adres mailowy, więc ten zarzut został skutecznie doręczony.
To też nie jest tak, że to POLADA sobie sama podjęła decyzję o tym, że zawodnik naruszył przepisy antydopingowe, bo nigdy tak nie jest. Sprawa trafiła do Panelu Dyscyplinarnego, który zaocznie stwierdził, że doszło do skutecznego powiadomienia zawodnika i że doszło do naruszenia przepisów antydopingowych. Czyli zostało uznane, że dowody, które zostały przez nas przedstawione, nie budzą wątpliwości co do tego, że doszło do naruszenia przepisów.
A czy ten Panel informuje zawodnika o tym naruszeniu przepisów?
Oczywiście, postanowienie też zostało wysłane, tylko już na adres elektroniczny. Panel w ramach swojego działania uznał, że to jest właściwy adres do dostarczenia korespondencji.
Zawodnik twierdzi, że do dzisiaj nie dostał praktycznie nic i nie ma się do czego odnieść, oprócz Pana konta na Twitterze.
Problem polega tylko na tym, że zawodnik odnosi się do wpisów z innego etapu rozprawy czy też decyzji. Jestem nieco zaskoczony takim podejściem. W wywiadach też często podkreśla, że on nie wie, o co Michałowi Rynkowskiemu chodzi. A ja przyznaję, że nie wiem, o co chodzi Jakubowi Krzewinie. Zawodnik zawsze ma prawo walczyć o swoje dobre imię, ale szargając przy tym moje, do niczego dobrego nie doprowadzi. To nie jest sprawa pomiędzy nami. System antydopingowy jest dla każdego zawodnika taki sam. W Polsce bardzo dbamy o wysokie standardy. Nie pozwalamy sobie na różne traktowanie zawodników.
Jakub Krzewina jeszcze w tym ostatnim oświadczeniu twierdził, że POLADA informowała publicznie o „łyżwiarce” bez wymieniania nazwiska, a w jego przypadku od razu podano nazwisko.
To też tak nie jest. Każda sprawa, nawet z pozoru podobna, różni się. Na różnych etapach te sprawy znajdują zainteresowanie publiczne i medialne. Jeśli dziennikarze już wiedzą o sprawie, dzwonią do nas i pytają o konkretne nazwiska i konkretne rozstrzygnięcia, to my w POLADA mamy udawać, że nic nie wiemy? Sprawy zawodników przed Panelem Dyscyplinarnym są zapowiadane z wyprzedzeniem na stronie internetowej Panelu. Jeżeli sprawa była już w mediach, naszym obowiązkiem jest także przekazać informację, kiedy sprawa ma swój finał. To też pozwala uciąć spekulacje i zmniejsza ryzyko przekłamań. W przypadku Jakuba Krzewiny to jego nazwisko w kontekście naruszeń przepisów pojawiło się jeszcze przed Panelami. Pierwsze rozstrzygnięcia były na jego korzyść. My o tym też informowaliśmy, więc naprawdę nie wiem, o co można mieć do nas w tej sytuacji pretensje.
Zmieniając nieco temat, czy uważa Pan, że antydoping nadąża za dopingiem i współczesną medycyną?
To pytanie często się pojawia. Antydoping rozwija się z roku na rok. To nie są tylko kontrole w tradycyjnym ujęciu, to także śledztwa, a przede wszystkim edukacja. Podstawą naszego działania są sportowcy i otoczenie w sporcie zawodowym, ale także, coraz częściej, dostrzegamy potrzebę edukacji w sporcie amatorskim. Myślę, że dzisiaj system antydopingowy jest na tyle zaawansowany, że dziś jest trudniej stosować doping. Nie zmienia to faktu, że pojawiają się nowe metody, nowe substancje zabronione, które mogą być wykorzystywane do tego, żeby podnosić zdolności wysiłkowe sportowców czy wpływać na wyniki osiągane podczas zawodów sportowych. Tutaj oczywiście nigdy nie będzie tak, że którego dnia powiemy: wygraliśmy walkę z dopingiem. W systemie antydopingowym, jak i w systemach każdego innego rodzaju, zawsze zdarzy się ktoś, kto będzie chciał dany system złamać, oszukać, czy pokazać, że jest sprytniejszy. Historia jednak pokazuje, że niektórzy tacy wpadają i stają się lekcją dla bliskiego otoczenia.
Na koniec chciałbym zapytać o doping genetyczny – czy Pana zdaniem jest to realne zagrożenie?
Doping genetyczny figuruje na liście substancji i metod zabronionych. Pewne jego formy są wykrywalne dzięki metodom laboratoryjnym. Na podstawie analiz, które są realizowane, czy to na próbkach moczu, czy też na próbkach krwi, czy też dodatkowych, pośrednich analiz, możemy wysnuć konkretne wnioski. Natomiast wciąż pozostajemy w fazie niewiedzy co do metod, które mogłyby być używane jako metody zabronione w kontekście dopingu genetycznego. Oczywiście może coś się pojawiać, co jest nieoficjalne, co funkcjonuje na czarnym rynku, ale my do działań oficjalnych potrzebujemy oficjalnych stanowisk.
Maratończyk z życiówką 2:10.58, olimpijczyk z Rio de Janeiro, zwycięzca ORLEN Warsaw Marathon...tak było kiedyś, a teraz gość który łapie biegowe endorfiny w przerwach między byciem ojcem, prowadzeniem firmy i dzieleniem się biegowym doświadczeniem, współtwórca aplikacji biegowej www.planbieganie.pl