Dariusz Korzeniowski
Na co dzień realizuje się w pracy w międzynarodowej korporacji ale w przerwach i po pracy z pasji do biegania jest promotorem aktywnego stylu życia. Bawi się sportem i inspiruje innych do biegania.
Ten sam model, a jednak zupełnie inny. Porównanie New Balance SC Elite V3 i jego nowszej odsłony SC Elite V4. Nietuzinkowy, kontrowersyjny, nowoczesny- te trzy słowa jako pierwsze przychodzą mi do głowy na myśl o najnowszej odsłonie butów karbonowych marki New Balance. Zacznijmy od początku!
Po pierwsze primo- kto wymyślił tę nazwę i dlaczego jest taka „krótka”? Na całe szczęście to w żaden sposób nie wpływa na walory funkcjonalne, jakościowe czy modowe. Mimo to, trochę się nad tym zastanawiałem i w sumie dziwi mnie fakt, że marka wprowadzając New Balance FuelCell Super Comp Elite V4 pozostał przy starej i długiej nazwie. Według mojej skromnej opinii V4 to zupełnie inny but biegowy- nowy krój, inna konstrukcja, zupełnie nowy charakter. To jest but, tworząc którego projektanci New Balance zapomnieli o starej konstrukcji i stworzyli zupełnie coś nowego.
Po drugie, to oczywiście super pomysł i jeszcze lepsza realizacja, ale zawsze jest jakieś „ale”. Będąc użytkownikiem wcześniejszych modeli rzucam pytanie, czy projektanci uwzględnili pewne aspekty, o których w ramach recenzji, opinii i po prostu informacji zwrotnych od użytkowników padały? To ten moment, w którym podkreślę, że z pewnością nie ma takiego buta, który pasowałby wszystkim, czy przy którym nie znalazłby się ktoś, kto miałby jakieś zastrzeżenia czy uwagi. Dlatego do tej recenzji podszedłem trochę inaczej, zupełnie niestereotypowo. Zapraszam!
Aby mieć szersze spojrzenie na różne aspekty i być jeszcze bardziej wiarygodnym w wysnuwaniu wniosków, do recenzji zaprosiłem drugiego biegacza. Do jego personaliów przejdę w dalszej części, natomiast uzasadnieniem mojego pomysłu było założenie, że powinien on podobnie do mnie, dłuższy czas używać wcześniejszego modelu, do którego będzie miał już w pełni wyrobioną własną opinię. Opinię koniecznie popartą twardymi argumentami. Podobnie jak w wersji V3, w nowej V4 także będzie miał możliwość „spędzić” trochę czasu, aby w praktyce wyłapać wszelkie niuanse i w pełni wypowiedzieć swoją opinię na ich temat.
Do wspomnianych argumentów powrócę w poniższym tekście, a teraz jest już najwyższa pora na przedstawienie nowego New Balance FuelCell Super Comp Elite V4.
Nowy to może zbyt hucznie powiedziane, bo wersja tego modelu jest już we wszechstronnym użyciu od pierwszego lutego bieżącego roku. Długo i nie długo, ale właśnie od lutego V4 doczekał się już pierwszej aktualizacji polegającej na wprowadzeniu nowej kolorystyki. Do kolorków także wrócimy, a teraz skupię się na walorach technicznych i na tym co się zmieniło, co się sprawdziło i tym, co mnie osobiście zawiodło.
W poniższej recenzji nie będę się skupiał na samym opisywaniu walorów technicznych, bo takowych recenzji pewnie znajdziecie bez liku. Skupię się głównie na porównaniu właściwości i detali starego V3, który po dziś dzień jest w sprzedaży i bardzo dobrze sobie radzi w porównaniu do nowej wersji V4.
Do całości analizy i opisu podchodzę po długim czasie, w którym mogłem spokojnie pobiegać w „nowych” V4 i sprawdzić je w zmiennych warunkach pogodowych i różnych zastosowaniach.
Poprzedni model SC Elite V3 testowałem na początku lutego 2023 roku. Żeby nie było niedopowiedzeń, do dzisiaj „skatowałem” dwie pary, robiąc łącznie w obu około 1500 km, z czego pierwszą parę zużyłem bardzo szybko, biegając w nich po ostrych kamieniach i uszkadzając piankę podeszwy wewnętrznej. Drugą parę tego modelu mam do dzisiaj i w nich zrobiłem sporo, jak na moje realia i moje możliwości, cennych rezultatów, wliczając w to mój rekordowy maraton w Walencji (2:43:19).
Miałem tylko lub aż jedno zastrzeżenie do New Balance FuelCell Super Comp Elite V3. Nie była to tylko moja jednostkowa opinia. Szersza konsultacja z innymi użytkownikami V3 potwierdziła tylko, że niuans, który mi doskwierał, dotykał również innych biegaczy. Mianowicie chodziło o dość wysoki rant zapiętka, który w perspektywie dłuższego biegu obcierał dotkliwie kostkę. Część użytkowników radziła sobie z tym niuansem podkładając pod piętę specjalną wkładkę lub po prostu ścinając rant cholewki.
Pozostałe walory i odczucia z treningu lub z zawodów w V3 były bardzo zbliżone. NB SC Elite V3 są bardzo wygodne, może nawet czasem za miękkie. Jest to super but z dużą dawką komfortu, ale i dynamiki oraz responsywności. Przez swoją miękkość trochę delikatny, ale używając go na płaskich, asfaltowych drogach jest nam w stanie służyć naprawdę długo i dobrze.
Chyba wszystkich bez wyjątków i zbędnej polemiki zachwyca w nowym projekcie New Balance design i użyte kolory. Projektanci stworzyli chyba najciekawszy wzór z dostępnych modeli butów biegowych na rynku. Uzupełniając go w bardzo ciekawe wersje kolorystyczne i tworząc tym samym pełną gamę, której głową rodziny jest właśnie SC Elite V4. Nie mówię teraz o tym czy komuś pasują te buty pod względem funkcjonalnym i czy się sprawdzają w treningach, czy na zawodach. Po prostu oceniam to, od czego wszyscy zaczynamy dobór obuwia- jego wygląd i kolory. Tak więc trochę futurystyczny i na pewno nowoczesny projekt uzupełniony według mnie bardzo trafionymi kolorami, zachęca do dalszego etapu selekcji butów.
Tak jak wspominałem powyżej New Balance FuelCell Super Comp Elite V4 to jest praktycznie nowa konstrukcja, która tylko nazwą nawiązuje do wcześniejszej wersji V3. Tak więc po kolei rozłożę na czynniki pierwsze buty i je Wam porównam.
W wersji V3 cholewka była wykonana z dobrze oddychającej i bardzo przewiewnej, ażurowej dzianiny. Buty miały zapewnioną świetną wentylację i maksymalny poziom oddychalności. Była ona wykonana w technologii tzw. integralnej skarpety. Całość cholewki, łącznie z językiem, stanowiła zintegrowaną część, która zapewniała idealne przyleganie i dopasowanie do stóp. To rozwiązanie było bardzo komfortowe. Niestety niektórym użytkownikom samo nakładanie sprawiało trochę problemów, ale w dalszym użytkowaniu było już idealnie.
W New Balance FuelCell Super Comp Elite V4 konstruktorzy poszli w całkowicie innym kierunku. W budowie cholewki użyli technologii FANTOMFIT. Technologia ta zapewnia dobre trzymanie stopy na swoim miejscu. Od śródstopia do czubków palców materiał cholewki jest bardzo cienki, przewiewny, zapewniający idealną wentylację. W drugiej części, od śródstopia do zapiętka, warstwa cholewki wyposażona jest w dodatkową warstwę dzianiny połączonej bezszwowo z pozostałą częścią materiału cholewki. Zabieg ten sprawił, że w tym miejscu cholewka jest sztywna i to ma zapewnić pewne trzymanie stopy. Cholewka wykonana w technologii FANTOMFIT za sprawą bezszwowego połączenia powłok cienkiego materiału gwarantuje wygodę i skuteczną ochronę przed ewentualnym obtarciem.
Szerokość cholewki w modelu V4 w śródstopiu jest bardzo duża, co z pewnością docenią użytkownicy z szeroką stopą. Jak dla mnie ten parametr w wersji V3 był trochę lepszy, ale tylko dlatego, że osobiście preferuję węższe konstrukcje. Cholewka w nowym V4 jest już na pierwszy rzut oka bardzo odchudzona, na czym z pewnością zależało konstruktorom. Z pełną premedytacją szukali oni sposobu na zmniejszenie wagi buta.
Wprowadzenie wszywanego języka natomiast trochę rozczarowuje. Tu chyba konstruktorzy wzięli za bardzo do serca opinie mniejszości użytkowników V3, którzy męczyli się z nakładaniem butów z skarpetą. Sam materiał języka jest miękki i komfortowy, ale niestety to tylko tyle z pozytywów. Język nawet nie jest wszyty w technice klinowej (w trzech punktach podparcia lub jak kto woli w trzech punktach wszycia w konstrukcję buta lub cholewkę). Język potrafi się od czasu do czasu przesunąć, ale na szczęście nie wpływa to zbytnio na pogorszenie komfortu. Ze smutkiem muszę przyznać, że ten detal i to miejsce w cholewce nie otula tak komfortowo i delikatnie stopy jak w wersji V3.
W konstrukcji cholewki zmienił się także radykalnie system wiązania. W V3 rolę szlufek pełniły odpowiednio przyszyte do cholewki sznurki. Było to rozwiązanie bardzo elastyczne, ale w niektórych przypadkach mało komfortowe. W wersji V4 konstruktorzy wrócili do klasycznego wiązania z użyciem szlufek wykonanych jako otwory w usztywnionej krawędzi mocowania sznurówek. Same sznurówki lekko elastyczne i znacznie cieńsze niż u poprzednika, zapewniają pewne i mocne wiązanie.
Tył cholewki buta to ranty i zapiętek. Kolejny element konstrukcyjny, który w nowym V4 niczym nie przypomina swojego poprzednika. Jedynym wspólnym elementem jest, niewidoczne dla oka, usztywnienie na samej pięcie, mające na celu podtrzymywanie pięty na swoim miejscu. Tu uważam, że ten element można by było zrobić lepiej.
W trakcie testów to właśnie przy zapiętku napotkałem na największe i najbardziej niepokojące problemy. Jak się okazało po głębszej analizie problem nie dotykał wyłącznie mojej osoby. Pewna część użytkowników Elite V4 także borykała się z tym samym felerem. Chodzi o podrażnianie zapiętkiem achillesów, co finalnie powoduje powstanie pęcherzy i obtarć.
Na swoim przypadku weryfikowałem ten problem w różnych konfiguracjach. Testowałem buty z użyciem różnych skarpet (cienkich i grubych), w różnych warunkach atmosferycznych (upał, deszcz i warunkach optymalnych) i na różnych jednostkach treningowych (krótszych szybszych, dłuższych szybszych i dłuższych wolniejszych). Finalnie było różnie- raz lepiej, raz gorzej.
W związku z uszkadzaniem Achillesów same testy znacząco przeciągnąłem niż to planowałem. Już po pierwszym dniu i zrobieniu około 12km musiałem odłożyć buty do pudełka, aż z achillesów znikną obtarcia i wspomniane już pęcherze. Dodam tylko, że w V3 w zasadzie po wyjęciu z pudełka robiłem trening w pełnym obciążeniu bez podobnych komplikacji. To prawda, że wspominane wyżej ranty obcierały kostki, ale to było odczuwalne dopiero grubo po dystansie 20km.
W kolejnym dniu testowym było podobnie. Miałem zaplanowany dłuższy bieg około 24km, ale już przy niespełna 10 kilometrze musiałem zmienić buty, bo dyskomfort obtarć Achillesa mocno się potęgował. Tu zrobię małą wstawkę z wnioskami a w zasadzie z twardymi argumentami, jak wyglądają konkretne parametry opisujące walory jakościowe treningu w dwóch różnych modelach butów V4 vs V3.
W trakcie wspomnianego powyżej treningu (ok 24 kilometrowego), jego pierwszy etap zawierał część wstępną (BCI 3km), gdzie organizm przygotowywał się do wejścia na wyższe obroty i ten etap w samopoczuciu był idealny. Tempo około 4:30min/km i wszystko szło jak po sznurku. Następnie w planie miałem (BCII) bieg ciągły, ale już w drugim zakresie, co przy moim obecnym poziomie przygotowań jest na prędkościach około 3:50-4:00min/km. Tu także nie było najmniejszego problemu. O dziwo Achilles w pełni współpracował z butami, nie dając jakichkolwiek oznak mającego nadejść niedługo przymusowego przystanku. Po pokonaniu kilku ostrych zakrętów, przy których buty nad wyraz stabilnie utrzymywały stopę w torze biegu i po przebiegnięciu podbiegu i zbiegu, zacząłem czuć pierwsze tzw. tarcie w Achillesie. Do miejsca serwisowego miałem jeszcze około 1200m, więc wiedziałem, że nie będzie z tym problemów, ale dyskomfort narastał. Po szybkiej zmianie skarpet i butów z V4 naV3 wróciłem na pętlę treningową. Do dokończenia została mi praktycznie druga część treningu. NB SC Elitę V3 bardzo miękko przywitały moje stopy i już w bardzo komfortowych warunkach dokończyłem trening. Natomiast wrócę do tych twardych argumentów, o których wspominałem.
Jak to zwykle robię, po treningu analizowałem podstawowe parametry, które wpływają i pokazują mi jak mój aparat ruchu adoptuje się do mocniejszych jednostek i jak sobie z nimi radzi. W trakcie tego treningu celowo zwróciłem uwagę, aby obie części (które biegałem na początku w Elite V4 a następnie w Elite V3) były zrealizowane, przebiegnięte w bardzo zbliżonych warunkach. Chodziło mi o zbliżoną prędkość i tą samą trasę, tak, abym mógł zweryfikować inne ważne parametry. To, co weryfikowałem i porównywałem to prędkości, a przy prędkościach czas kontaktu stopy z podłożem wraz z długością kroku i kadencją.
Rezultaty zaskoczyły nawet mnie. Nie miałem pełnej świadomości wielkości różnic. Przy wspomnianej prędkości (średnia w V4- 3:52min/km i w V3- 3:53min/km) dane wykresów uświadomiły mi, że samoistnie, nie zmieniając nic oprócz butów, przy bardzo zbliżonej kadencji czas kontaktu z podłożem przy każdym kroku w modelu V4 był o dosłownie kilka milisekund krótszy niż w V3. Dalsza analiza pokazała, że długość każdego kroku przy tych samych założeniach w V4 była o dosłownie kilka cm dłuższa. Oczywiście są to z praktycznego punktu widzenia, szczególnie dla amatora, mało istotne parametry, ponieważ centymetr w jedną czy w drugą stronę nie robi różnicy, ale już dla tych co walczą o cenne minuty czy sekundy na długości półmaratonu czy tym bardziej maratonu, te małe centymetry mogą zrobić kolosalną różnicę. Dla uzmysłowienia, kilka centymetrów pomnożonych przez ilość (kilkunastu tysięcy) kroków jakie robimy biegając te dystanse może zrobić jakąś rezerwę lub przynajmniej oszczędzić nam siły na finisz.
Na schłodzenie po tej szybszej jednostce treningowej celowo użyłem „brata” ze stajni New Balance- buta treningowego Rebel. Tam różnice w parametrach użytkowych to już generalnie przepaść. Oczywiście na korzyść V4 w kwestii dynamiki i parametrów jakościowych. Tego już nie opisuję, bo jednak to nie ma najmniejszego sensu opierać się o porównywanie butów startowych do butów treningowych.
Wracam jednak do dalszych testów i recenzji.
Brak początkowego porozumienia moich Achillesów z modelem NB SC Elitę V4 spowodował, że wykonałem telefon (a w zasadzie telefony) do przyjaciół. No i tu mała konsternacja, bo szybka weryfikacja i wymiana informacji z innymi użytkownikami tego modelu wzbudziła we mnie niepewność. Znaczna część osób nie napotkała na problem opisywany przeze mnie. Ich opinia na ten temat zasiała ziarnko niepewności i pytanie: co robię w takim razie nie tak? Na szczęście albo i nieszczęście okazało się, że są jednak biegacze, którzy mają zbieżne odczucia do moich i u nich także występuje większy bądź też mniejszy problem z zapiętkiem.
Postanowiłem wykazać się nad wyraz dużą cierpliwością i nie poddałem się tak łatwo. Kolejna przerwa na zagojenie ran i ponownie wróciłem do testów V4. Tym razem postawiłem na inny sposób wiązania sznurowadeł. Dotychczas dla pewności trzymania stopy na swoim miejscu w bucie, do wiązania używałem wszystkich szlufek w systemie sznurowania. Tym razem pozostawiłem część niewykorzystaną a sznurowanie skończyłem o dwie dziurki niżej. Ten zabieg lub może już przyzwyczajenie się skóry na Achillesie pozwolił mi bezproblemowo na zakończenie testu bez otwartej rany tej części stopy.
Dodam, że kolejne dni treningowe, a było ich kilka, kończyły się także sukcesem- to znaczy dobrą współpracą moich Achillesów z zapiętkiem. Tu postawię jednak pytanie otwarte: czy buty z tej półki cenowej i idąc nawet krok dalej- zakładając nawet, że są z najwyższej półki jakościowej, powinny sprawiać takie psikusy?
Część osób, szczególnie te, którym nic nie przeszkadzało (było ich sporo, 12 osób na 15, z którymi rozmawiałem) mogą powiedzieć, że się czepiam, ale za to pozostali kupując „super buty” za jakie uważam New Balance FuelCell Super Comp Elite V4 mogą poczuć delikatnie mówiąc zawiedzenie.
Tak jak wspominałem, problemy w V3 z wysokimi rantami i obcieraniem kostek a w Elite V4 z obtarciem Achillesów są tymi, z którymi potrafię sobie radzić- po prostu okazałem się bardziej odporny i wytrwały niż one. Śmiem twierdzić, że ich negatywne efekty bardziej odczuwają zawodnicy z wyższą wagą (powyżej 75kg). W trakcie konsultacji praktycznie tylko te osoby zgłaszały swoje uwagi a pozostałe nie dostrzegły żadnych problemów.
Według mojej obserwacji w obu modelach wysokość rantów zapiętka jest podobna. Jednakże w miększych V3 pianka pod piętą znacznie bardziej ugniata się, co powoduje w jej ekstremalnym położeniu, że może ocierać rantem cholewki o kostkę. W przypadku sztywniejszej i większej ilości pianki pod piętą w V4 tego już nie odczułem. W modelu V4 problem z zapiętkiem jest zapewne spowodowany innym jego zakończeniem. W modelu V3 jest on znacznie wyższy i oprócz większej miękkości wyprofilowany tak, aby co najwyżej gładził Achillesa. W V4 zapiętek jest niższy i nie do końca wyprofilowany w anatomiczny kształt połączenia pięty i Achillesa. Podkreślę jednak, że po dłuższej aklimatyzacji i przyzwyczajeniu się stopy do butów problem przygasł.
To są oczywiście moje przemyślenia. Jeśli macie inne, proszę podzielcie się nimi w komentarzach.
Obie konstrukcje New Balance FuelCell Super Comp Elite V3 i V4 składają się z tych samych elementów: pianka FuelCell połączona z pełnowymiarową płytką karbonową. Taki zestaw stanowi jednocześnie serce i mechanizm napędowy całego buta. Kolokwialnie mówiąc, te elementy występują we wszystkich super butach startowych, karbonowych, jednak tajemnicą każdego producenta jest ich odpowiednie zestrojenie, aby stworzyć rasową wyścigówkę.
W New Balance FuelCell Super Comp Elite oba modele (3 i 4) w pełni różnią się od siebie właściwościami wspomnianych powyżej elementów. Czytając samą specyfikację butów można by wysnuć wnioski, że jest to identyczne rozwiązanie. Nic bardziej mylnego. W obu modelach konstrukcja jest podobna, jednakże właściwości poszczególnych elementów są różne.
Dla porównania oba modele w podeszwach środkowych wyposażone są w technologię FuelCell. Zapewnia ona olbrzymią reaktywność, a w połączeniu z płytką z włókna węglowego, niesamowity zwrot energii w trakcie wybicia. Oba modele kochają wręcz szybkość i zachęcają swoich właścicieli do szybszego kręcenia nogą.
W wersji Elite V3 podeszwa środkowa w postaci pianki jest mocno ostrzyknięta azotem, co z jednej strony bardzo podnosi miękkość i komfort, ale zarazem wpływa na delikatność samej podeszwy. W przypadku Elite V4, za sprawą nowych aktualizacji, odczucia są poniekąd zupełnie inne. Projektanci dla większego usztywnienia wcześniejszej konstrukcji zastosowali także dwie warstwy pianki, pomiędzy którą umieścili pełnowymiarową płytkę węglową. Tym razem jednak użyta została pianka FuelCell PEBA. W odróżnieniu od standardowej pianki FuelCell, pianka PEBA z jej większą gęstością znacząco podnosi sztywność, reaktywność i dynamikę wybicia. Moim zdaniem zapewnia lepsze właściwości stabilizacyjne co nie jest bez znaczenia szczególnie u mniej zaawansowanych biegaczy.
Co warte podkreślenia i to, co zauważyłem w trakcie użytkowania, zastosowanie nowych materiałów pianki podnosi żywotność butów.
Tu również zmieniło się sporo i osobiście oceniam tę zmianę na w pełni uzasadnioną i wpływającą na poprawę walorów użytkowych nowych butów.
Większa powierzchnia gumy bieżnika i pianki w New Balance FuelCell Super Comp Elite V4 sprawia, że płytka jest lepiej zabezpieczona przed ewentualnym uszkodzeniem mechanicznym. Dodatkowo materiał gumy podeszwowej powoduje, że większą powierzchnią styka się podłożem, zapewniając bardzo dobrą przyczepność– szczególnie na mokrej nawierzchni.
Przy tych rozwiązaniach rodzi się pytanie, który zatem model jest lepszy? Miększy i bardzo komfortowy V3 czy może sztywniejszy i stabilniejszy V4?
Ja nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie w 100% jednoznacznie. Jak dla mnie są to dwa różne buty, które można użyć do tego samego treningu, jednak odczucia z ich użytkowania będą zupełnie inne.
Co twierdzą inni?
Jest to już chyba idealny moment, aby nawiązać do opinii innych użytkowników. Moim kompanem i wspólnikiem, a zarazem użytkownikiem New Balance FuelCell Super Comp Elite V3 i V4, o którym wspominałem powyżej, był i jest pewnie znany większości czytelnikom, Darek Nożyński – zwycięzca polskiego Wings For Life.
Część testowych kilometrów pokonaliśmy wspólnie, ale realizowaliśmy również osobno całkowicie odmienne jednostki treningowe. Darek Nożyński w związku z jego zamiłowaniem do biegów ultra, także pod tym względem weryfikował możliwości obu modeli New Balance SC Elite. Darek rozpoczynał swoją przygodę z NB SC Elite V3, a później V4 w zbliżonym czasie do mojego i co ciekawe, biega w obu także do dziś.
Poniżej kilka bezpośrednich słów od Darka:
„New Balance Super Comp Elite V4 to but bardziej dynamiczny w porównaniu z V3. Na plus zdecydowanie stabilność buta, co daje pewność przy każdym stawianym kroku. Jeśli miałbym zmienić jedną rzecz, to zabrałbym trochę (20g) gramów. Rozmiar 43 to 249gramy. W Elite V4 zrobiłem ponad 100km i zdecydowanie wybieram je na szybsze biegi powyżej 10km.
Wracając do porównania NB SC Elitę V4 i V3 to tutaj nie ma wątpliwości- V4 zdecydowanie bardziej mi pasują jeśli chodzi o but wyścigowy. Niemniej jednak V3 jest nadal w moim użyciu od ponad 9 miesięcy i figurują z przebiegiem ponad 2 tysięcy kilometrów. Stosuję jednak je w codziennym treningu zarówno do dłuższych wybiegań, gdyż są wygodne i miękkie, ale również do szybszych odcinków.
New Balance SC Elite V4 poleciłbym ambitnym amatorom do startów od 10km wzwyż. Głównie ze względu na to, że zapewniają dobrą amortyzację, wygodę, ale przy tym dają dobrą dynamikę.„
Wszechobecna dostępność technologii wkroczyła także na dobre w rynek butów biegowych. Wspomniane już nowości nie są dostępne wyłącznie dla wybranych „ELIT”. Sprawia to, że w zasadzie wszyscy mamy do nich dostęp i możliwość ich nabycia. Oczywiście cena u wszystkich producentów super butów, we wszystkich przypadkach jest mocno zaporowa, ale według mojej opinii nie jest ona najważniejsza. Wielokrotnie zadawano mi pytanie czy but karbonowy jest dla mnie, czy jest sens jego kupowania i używania no i co mi da użycie tych butów?
Oczywiście nie generalizuję, ale uważam, że buty karbonowe to super wynalazek, który stworzony został w celu wspierania zawodników w osiąganiu ich nadrzędnego celu, jakim jest bycie szybszym. Dla niektórych sam fakt posiadania butów karbonowych jest już pewnym wyznacznikiem. Aby była jasność- nie oceniam tego, bo to jest też argument pewnie iście ważny. Idea, aby realizować swoje cele jest poniekąd słuszna i świetna, ale trzeba pamiętać, aby w niektórych przypadkach sobie nie zaszkodzić.
Niejednokrotnie widziałem jak biegacze ewidentnie źle dobrali sobie obuwie i mając dla przykładu dużą nadpronację używali butów startowych dla stopy neutralnej, gdzie po około 25km przebiegniętej trasy ich wewnętrzna kostka prawie szurała po asfalcie. Tu mógłby ktoś powiedzieć, że nie ma butów startowych z karbonem dla osób ze stopą z nadpronacją. Tak, z tym mógłbym się w pełni zgodzić i dlatego używając super butów trzeba się do tego trochę przygotować. Tu oczywiście nie jest czas i miejsce, aby omawiać jak to wykonać, ale warto o tym pamiętać. Według mojej opinii, wszystkie buty- super buty, tzw. karbonówki czy rasowe startówki, są butami skierowanymi dla osób bardziej zaawansowanych. To nie oznacza, że amator nie może lub nie powinien ich używać. Chciałbym jednak bardziej uświadomić o potrzebie przygotowania się do ich użycia, by te spełniały swoją rolę.
Wrócę jednak na tor recenzji porównawczej New Balance Super Comp Elite V3 i V4. Moje obserwacje i odczucia, oczywiście w pełni subiektywne, pokazują, że są to jedne z bardziej miękkich i komfortowych butów startowych. W wersji V3 jest miękko, reaktywnie, dynamicznie i ponadprzeciętnie komfortowo. Jak miałbym komuś polecić buty do pierwszego starcia z karbonem, to byłby to model SC Elite V3. Przed użyciem należy jednak mieć wzmocniony układ mięśniowo-powięziowy czy mięśniowo-kostny. Pozwoli to uniknąć niepożądanych kontuzji.
W przypadku nowej V4 to jest to już w pełni rasowa, bardzo dynamiczna wyścigówka z bardzo dużą ilością miękkiej pianki pod podeszwą. New Balance SC Elite V4 przez swoją szeroką konstrukcję platformy podeszwy i jej kształt bardzo dobrze stabilizują, czyli wspierają biegacza szczególnie w momencie dużego zmęczenia, gdzie sam biegacz już nie zawsze jest w stanie to kontrolować. Osoby szukające butów startowych z dużą ilością miejsca na śródstopiu i w palcach, z pewnością w SC Elite V4 znajdą dobrego sprzymierzeńca. Według moich obserwacji jest to chyba najszersza startówka dostępna na rynku.
Minusy NB SC Elite V4:
Plusy NB SC Elite V4:
Specyfikacja i użyte technologie: