Bartłomiej Falkowski
Biegacz o wyczynowych aspiracjach, nauczyciel wychowania fizycznego i wielbiciel ciastek. Lubi podglądać zagranicznych biegaczy i wplatać ich metody treningowe do własnego biegania.
Sportowy świat pogrążył się w smutku i niedowierzaniu po tragicznej śmierci rekordzisty świata w maratonie, Kenijczyka Kelivna Kiptuma. Jak wyglądała przedwcześnie zakończona kariera dwudziestoczterolatka? Czego dokonał i co wyróżniało go na tle rywali, przeczytacie poniżej, w podsumowaniu jego życia, co dalej wydaje się nieprawdopodobne.
Kelvin Kiptum urodził się 2 grudnia 1999 roku w wiosce Chepsamo, trzydzieści kilometrów od Eldoret. To tam dorastał. Kiptum, jak wielu Kenijczyków, w młodości pracował na rodzinnej farmie bydła. Zaczął biegać w wieku około trzynastu lat i podążał za lokalnymi maratończykami, co dla osób mieszkających w tamtych okolicach nie było niczym specjalnym. Młodzież oglądająca występy swoich sąsiadów, bliższej, czy dalszej rodziny, chce tak jak oni biegać i wyrwać się dzięki temu do lepszego świata. Niedługo potem wystartował w swoim pierwszym półmaratonie w Eldoret i zajął 10. miejsce. Zaledwie pięć lat po rozpoczęciu przygody z bieganiem, w 2018 roku, w wieku 18 lat, wygrał półmaraton w Eldoret w czasie 1:02:01. Dało mu to przepustkę do biegania w Europie.
Swój pierwszy bieg w Europie zaliczył w 2019 roku w Lizbonie podczas półmaratonu. Zajął piąte miejsce z wynikiem 59:54. W tamtym roku biegł także półmaratony w Göteborgu, Kopenhadze i Montbeliard. W tym ostatnim mieście zwyciężył z czasem 59:53.
Rok 2020 to również trzy mocne półmaratony. W Japonii był ósmy z 1:00:57. Wystartował też w dwóch słynnych półmaratonach w Europie. W Hadze był drugi z 59:59, przegrywając o sekundę z Dawitem Wolde. Na wysokiej, ósmej pozycji, ukończył wtedy Krystian Zalewski. Kiptum rok kończył w Walencji, gdzie zajął szóste miejsce z nową życiówką 58:42. To w tamtym biegu Kibiwott Kandie ustanowił ówczesny rekord świata 57:32. Drugi był Jacob Kiplimo, czyli zawodnik, który poprawił tamten rekord i trwa on do dziś, trzeci dobiegł Rhonex Kipruto, przeszyły rekordzista świata na 10 kilometrów. Kiptum dopiero wkraczał do świata najlepszych i niewielu spodziewało się, że tuż za wielką trójką dobiegł przyszły rekordzista w maratonie.
W 2021 roku wygrał kolejny francuski półmaraton w Lens i był ósmy na połówce w Walencji, gdzie jak się okazało, miał wrócić już w 2022 roku zadebiutować w maratonie.
W swoim debiucie ruszył z dużą grupą liderów, która półmetek minęła w 1:01:42. Po trzydziestu kilometrach była już tylko trójka. Gabriel Geay z Tanzanii z rekordem życiowym 2:03:00 i Etiopczyk Tamirat Tola, który kilka miesięcy wcześniej zdobył tytuł mistrza świata w maratonie. Obecność w takim gronie debiutanta Kiptuma była niespodziewana. Jeszcze bardziej niespodziewane było to, że Kiptum stale przyspieszał. Wbiegł na metę z czasem 2:01:53, zaliczając najlepszy debiut w historii i stając się trzecim maratończykiem na liście wszech czasów po Kipchoge i Bekele. Zaliczył też niesamowity negative split, biegnąc połówki odpowiednio 1:01:42 i 1:00:11. Cały świat patrzył wtedy na debiut Etiopki Letesenbet Gidey, a to prawie nieznany Kiptum skradł całe show tego dnia.
Taki debiut, wynik i styl jego uzyskania rozbudziły apetyt wielu kibiców. Na kolejny maraton Kiptuma nie trzeba było długo czekać. Wiosną 2023 roku stanął na linii startu w Londynie. Wygrał swój drugi maraton z czasem 2:01:25. Tym razem coraz więcej osób zaczęło mówić o nim jako o potencjalnym, nowym rekordziście świata. Wszystko przez styl, w jakim pobiegł w swoim drugim biegu maratońskim, gdzie otarł się o rekord świata. Na ostatnich kilometrach londyńskiego maratonu, trzeci wtedy, zawodnik w historii maratonu zaczął w błyskawicznym tempie uciekać rywalom. Dosłownie w ciągu kilku kilometrów osiągnął półtoraminutową przewagę nad drugim, utytułowanym Goeffreyem Kamwororem. Bieg Kiptuma wyglądał wręcz surrealistycznie, gdy piątkę między 35, a 40 kilometrem pokonał w 13:48, a dychę między 30 i 40 kilometrem pobiegł w 27:49… Zawodnik na mecie osiągnął 2:01:25, kilkanaście sekund od rekordu świata. Drugą połówkę pobiegł w 59:45. Nawet Kipchoge nie biegał tak szybko drugiej części maratonu. Kiptum w Londynie wyglądał tak, jakby zabrakło mu doświadczenia, które kazałoby ruszyć mu wcześniej.
Rekord świata dokonał się w Chicago w październiku 2023 roku. W Wietrznym Mieście długo biegł w parze z debiutującym Danielem Mateiko. Półmetek rywalizacji dwójka minęła w czasie 1:00:48, czyli na wynik 2:01:36. Mogło się zdawać, że do rekordu będzie brakowało sekund, jednak około 32. kilometra Kiptum zaczął biec w stylu, jaki wskazywałby raczej ostatni kilometr, a nie końcowe dziesięć kilometrów. Piątkę między 30, a 35 kilometrem pokonał w 13:51, a dziesięć kilometrów między 30 i 40 kilometrem w 27:52. Z kolejnymi punktami pomiarowymi urywał kolejne sekundy brakujące do rekordu, a następnie śrubował swój wynik. Międzyczas z czterdziestego kilometra wskazywał na wynik 2:00:40. Jednak to wcale nie zadowalało Kiptuma. Ostatecznie po piorunującym finiszu minął linię mety w 2:00:35, bijąc poprzedni rekord Eliuda Kipchoge o 34 sekundy.
Świat oszalał na punkcie Kiptuma, który w trzech maratonach zaliczył trzy, genialne starty. Dodatkowo jego młodzieńczy styl bycia, feta na mecie i kreowany w mediach wizerunek, odbiegał od spokojnego i filozoficznego Kipchoge. W Kiptumie było widać jeszcze dużą młodość, a to, co zachwycało to bieganie niesamowicie mocnym negativ splitem, podczas którego w ostatnich fazach maratonu przyspieszał do niesamowitego tempa. Wszystkich interesował też trening nowego rekordzisty. Hakazimana opowiadał mediom, że Kiptum potrafi biegać ponad 300 kilometrów w tygodniu. Zdradził nawet, że sugerował swojemu zawodnikowi mniejszy kilometraż, jednak ten nie chciał słuchać. W ostatnich tygodniach Kiptum ponoć zmniejszył kilometraż do bardziej standardowych 240 – 260 kilometrów.
Niedługo po Chicago nadeszła wiadomość, że Kiptum pobiegnie w Rotterdamie. Co ciekawe Kiptum biegł już w tym mieście. W 2019 roku był pacemakerem. To tam, w 2022 roku miał zadebiutować na dystansie maratonu, ale przeszkodziła mu w tym kontuzja. Jednak rok 2022 był i tak przełomowy dla Kenijczyka i całego biegowego świata, gdy pobiegł on fenomenalny debiut w Walencji. Przełomowy miał być też 2024 rok. 14 kwietnia, w Rotterdamie, Kiptum miał zaatakować granicę dwóch godzin. Pierwszy raz, z zachowaniem wszelkich przepisów, miała zostać złamana magiczna, maratońska granica. Taki scenariusz był bardzo realny biorąc pod uwagę styl biegania Kiptuma. Kilka miesięcy później, mieliśmy być świadkami kenijskiego pojedynku podczas Igrzysk Olimpijskich w Paryżu gdzie w jednej drużynie, jednak walcząc między sobą, mieli wystartować zarówno Eliud Kipchoge, jak i Kelvin Kiptum. Szóstego lutego World Athletics oficjalnie ratyfikowało rekord świata Kiptuma uzyskany w Chicago. Niespełna tydzień później, dwunastego lutego, Kelvin Kiptum i jego trener Gervais Hakazimana zginęli w wypadku samochodowym. Świat maratonu nigdy nie będzie już taki sam.
Szkoda, wielka, przeogromna strata, bo Kelvin miał realny potencjał na przełamanie mitycznych 2 godzin. Taki sportowiec rodzi się raz na… no właśnie nawet nie wiem ile lat, ale wczorajszy maraton w Hiszpanii pokazał gigantyczną różnicę między Jego każdym z czasów w trzech maratonach, a zwycięzcą wczorajszego biegu. Pojedynek z Kipchoge w Paryżu to coś, na co czekałem z zapartym tchem. Powiem Wam, że od wielu lat (a mam 45 wiosen) śmierć sportowca nie dotknęła mnie tak bardzo jak właśnie Kelvina. Co za cholerny pech!
A Arton Senna? A Kobe Bryant? A Maradona ? A Pele? Naprawdę te legendy i ich śmierć nie wzruszyły bardziej?
Potwierdzam. Jako maratończyk, też przeżyłem bardzo jego śmierć. Na jego występy czekałem w tym roku. Senna gwiazda, Bryant gwiazda, Maradona i Pele tez… ale Kiptum był wschodząca gwiazdą, nie silnik, nie drużyna ale młodość, umysł, dyscyplina, zawziętość, systematyczność… To coś czego nie miał żaden z wymienionych….
Wybacz Gaty, ale nie. Mnie nie. W maratonie jestem zakochany i napisałem to, co ja czuję. Jego młodość, czysta radocha z biegu i wiele lat do wieku Kipchoge dawały olbrzymie szanse. Ps. Dodatkowo zadziwiające jest dla mnie, że dowolnie wybrany międzyczas z Chicago na odcinkach 5 i 10 km dawałoby… Mistrzostwo Polski… I to z palcem wiesz gdzie. Coś niesamowitego…
Poza Ayrtonem Senną pozostali wymienieni przez Ciebie sportowcy byli już po zakończeniu kariery w momencie śmierci.
W przypadku Kiptuma ból wynika przede wszystkim z tego, że on był dopiero na początku drogi, z wielką szansą by być absolutnie najwybitniejszym maratończykiem w historii.
Maradona 60 lat z Kiptunem młodziutki porównywać.
Hahaha senna sport gdzie trzeba milionów? Bieganie uprawia każdy. Kto jest rekordzistą świata w maratonie jest największym sportowcem świata.
Najbliższe otoczenie twierdzi ,że urodził się w 1996 i to by się zgadzało z relacjami z niektórych biegów. Raczej niemożliwe by super wyniki miał w wieku 13-14 ale już jako 16-17 latek bardziej możliwe. Nic nie piszecie że miał 7letniego syna
Żeby jego wielkość sobie uzmysłowić użyłbym takiego porównania : pomyślmy że w czasach prime M.Jordana jest ktoś kto jest jeszcze lepszy na parkiecie. Ogromna szkoda.
Wielkość liczy się latami triumfu. Wielcy potrafili dominować 16-20 lat. Są lub byli sportowcy, którzy nie przegrali na przykład około 8 lub 12 lat
Są lub byli sportowcy którzy bili rekordy na wielu dystansach wielokrotnie. To jest wielkość i talent.
Sama Irena Szewińska ma więcej medali olimpijskich , tytułów i rekordów do tego jest w galerii sław za swoje osiągniecia. Jeden czy dwa rekordy i wygrane przez 2-3 lata to jeszcze za mało. A nigdy nie wiadomo czy kontuzja by nie przerwała kariery. To gdybanie a liczą się fakty.