joanna jozwiak
3 marca 2021 Krzysztof Brągiel Sport

Sprinterzy lepsi od średniaków


6  medali zdobędą Polscy biegacze na zbliżających się Halowych Mistrzostwach Europy w Toruniu. Tak twierdzi redaktor bieganie.pl, który na potrzeby tego tekstu wcielił się w rolę eksperta. Rozbiłem każdą konkurencję na części elementarne, długo wahając się nad tym, kogo obdarzyć zaufaniem w walce o pozycję medalową, a w kogo zwątpić. Stanęło na tym, że więcej krążków zainkasujemy w sprintach, niż na średnim dystansie. Istnieje ryzyko, że jeden z sześciu prognozowanych medali zabrał nam dziś COVID-19. Wirusem zakaziła się Ewa Swoboda. 

Mistrzostwa, podobnie jak piłkarskie derby, rządzą się swoimi prawami. To, że ktoś przyjedzie do Torunia, jako lider list europejskich niewiele znaczy. Eliminacje, półfinał, finał – na każdym etapie czai się pokusa, żeby stracić koncentrację. Podczas HME w roku 2019 przekonała się o tym boleśnie Iga Baumgart-Witan, która do Glasgow przyleciała z najlepszym czasem (51.91), żeby nie przebrnąć przez półfinały.

Remek musisz!

Na męską sześćdziesiątkę najlepszy wynik w Europie ma Kevin Kranz (6.52). Remigiusz Olszewski wystartuje w Toruniu jako właściciel czwartego tegorocznego rezultatu (6.59 – ex aequo z Julianem Wagnerem i Silvanem Wickim).

Olszewski jest królem polskiej hali, siedmiokrotnym złotym medalistą HMP na 60 m. W Europie jeszcze się jednak nie przebił. Dwa lata temu w Glasgow kiepskie 6.72 zatrzymało Polaka na półfinałach. Sześć lat temu w Pradze, również odbił się od ścisłego finału z wynikiem 6.66. Do trzech razy sztuka? Dla 29-letniego sprintera bydgoskiego Zawiszy, najbliższe HME mogą być ostatnią szansą, żeby przekuć siedem medali krajowego czempionatu, na jeden brąz seniorskiej imprezy międzynarodowej.

Halowe mistrzostwa Europy

Dlaczego tym razem miałoby się udać? Przede wszystkim, Olszewski jest w formie, co potwierdził wygrywając HMP z nową życiówką (6.59). Po drugie, mało startuje. Postawił w tym sezonie halowym na konkret – albo zawody i mocny wynik, albo regeneracja. Dotrze na HME głodny biegania, bez symptomu sprintera, który się wystrzelał. Po trzecie, na imprezie mistrzowskiej czasy nie biegają. Ważniejsza będzie dyspozycja dnia i wypracowane przez lata automatyzmy. Remek musisz!

Ewa w opałach?

Na niekorzyść naszej najlepszej sprinterki postanowił zagrać COVID-19. Dziś (3.03) m.in. Aleksander Dzięciołowski poinformował na Twitterze o pozytywnym wyniku testu u Ewy Swobody. Najgorzej, że komunikat potwierdzający problemy biegaczki, podał też oficjalny profil PZLA. Gdyby jednak przyjąć, że jakimś cudem zostanie dopuszczona do startu…

Obrończyni tytułu na 60 m z Glasgow, również w tym roku stawiana jest w roli faworytki. Podopieczna Iwony Krupy dysponuje najlepszym rekordem sezonu (7.10), spośród wszystkich zgłoszonych sprinterek. Na korzyść Polki działa też nieobecność liderki europejskich tabel Diny Asher-Smith (7.08). Dlaczego więc mam obawy, jeśli chodzi o obronę tytułu (pomijając COVID-19)?

Ewa Swoboda

7.10 Swobody to w tym sezonie jednorazowy wystrzał. W większości biegów kręciła się w okolicach 7.22-7.23. Przypomina się sezon letni 2019, kiedy po serii setek na poziomie 11.20-11.30, nagle wystrzeliła w Berlinie życiówką 11.07. Co było potem? Mistrzostwa świata w Dosze, gdzie wróciła do wyników z przedziału sub 11.30.

Dlatego dzisiaj przyznaję Swobodzie srebrny medal, zakładając, że złoto powędruje do Szwajcarki Del Ponte lub Niemki Lederer, oraz że Polka zostanie w ogóle dopuszczona do mistrzostw.

Za wysokie płotki

Żyjemy w czasach płotkarskiego prosperity. Duża w tym zasługa świeżo upieczonego rekordzisty świata Granta Hollowaya (7.29 na 60 m ppł. w Madrycie), czy Kendry Harrison, najlepszej płotkarki wszech czasów na 100 m ppł. (12.20 z 2016 roku). W Europie też nie możemy narzekać na poziom. Do Torunia, jako liderzy tabel przyjadą: Nadine Visser (7.81) i Wilhem Belocian (7.45).

Karolina Kołeczek

Mimo że, Karolina Kołeczek i Pia Skrzyszowska poprawiały w tym sezonie życiówki (odpowiednio: 7.96 i 7.98), a Damian Czykier zbudzony w środku nocy rozmieniłby 7.60, medal podczas HME wydaje się być poza zasięgiem. Szczególnie, że gwiazdy wysokich płotków zza granicy zgodnie obrały kierunek Toruń. Raczej nie ma co liczyć na absencję największych faworytów.

Panie 1, Panowie 0

Ciężka przeprawa czeka Justynę Święty-Ersetic w starciu z Femke Bol i Lieke Klaver. Kiedy 17 lutego po mitingu Copernicus Cup, wydawało się, że Holenderki szybciej biegać w tym sezonie już nie będą… 21 lutego podczas krajowego czempionatu, kolejny raz w tym sezonie pobiły życiówki – 50.64 Bol i 51.21 Lieke.

Przy tych wynikach tegoroczne 51.80 najlepszej Polki wygląda blado. Nie będę uderzał w patetyczne tony, twierdząc, że Święty-Ersetic swoim doświadczeniem i wolą walki zatrzyma „Latające Holenderki”. Ale walka o brąz jest realna. Trzeba będzie jednak odeprzeć nabierające rozpędu: Rumunkę Andreę Miklos (51.92 w tym sezonie) i Irlandkę Phil Healy (51.99).

Po rezygnacji ze startu indywidualnego Karola Zalewskiego, Polska zrezygnowała też z walki o medal na męską czterysetkę. Nasz rodzynek Kajetan Duszyński, w starciu z takimi asami jak: Pavel MaslakOscar HussilosTony Van Diepen czy Liemarvin Bonnavecia, będzie musiał wznieść się na wyżyny, żeby przejść przez eliminacje.

Jóźwik? Top

Według mnie Polska zdobędzie podczas HME jeden złoty medal w konkurencjach biegowych. Właścicielką tego krążka zostanie Joanna Jóźwik. Polce sprzyjają okoliczności, ale przede wszystkim – forma.

Do Torunia nie przyjedzie ani Jemma Reekie, ani Laura Muir, ani tym bardziej Rosjanka Aleksandra Gulyaeva. Na papierze największą rywalką w walce o złoto jest juniorka Keely Hodgkinson, która dzisiaj (3.03) obchodzi swoje 19 urodziny (sto lat!). Brytyjka błysnęła w tym roku doskonałym 1:59.03 i można byłoby się jej przestraszyć, gdyby powtórzyła ten wynik. Tak się jednak nie stało, drugi start miała wyraźnie słabszy (w Lievin uzyskała 2:01.71).

Joanna Jóźwik

Tymczasem Joanna Jóźwik potwierdzała się wielokrotnie, notując średnią z czterech najlepszych występów na poziomie 2:01.87. Na korzyść Polki będzie przemawiać też doświadczenie w turniejowym bieganiu, oraz umiejętności taktyczne. Czy to jest sezon, kiedy „JJ” wróci na top? Oby w weekend życie napisało piękną historię sportowego comebacku.

Kszczot, Dobek i Borkowski bez medalu

Trzech muszkieterów i żadnego medalu na męską osiemsetkę? To się może wydarzyć. Co prawda, zabraknie Elliota Gillesa. Co prawda, Adam Kszczot pobiegł w tym sezonie świetne 1:45.22 i wystartuje w Toruniu, jako numer 3 europejskich list. Co prawda, spektakularnie w roli średniodystansowca objawił się tej zimy Patryk Dobek. Co prawda, życiowe 1:46.20 na Copernicusie uzyskał Mateusz Borkowski. To wszystko prawda, ale może nie wystarczyć.

Adam Kszczot

Dlaczego? Adam Kszczot jest nierówny. 1:45.22 zdarzyło się raz, poza tym okopał się na poziomie 1:47. Patryk Dobek z kolei może mieć problem z odnalezieniem się w tłoku. Nasz etatowy płotkarz, przyzwyczajony do ekskluzywnych torów, na których nikt nie przeszkadza, będzie musiał w Toruniu przepychać się ze starymi wyjadaczami, którzy w swojej karierze posłali rywalom więcej łokci, niż uśmiechów.

Do Torunia zgłosili się, będący w życiowej formie: Jamie Webb (1:44.54) i Andreas Kramer (1:45.09). Poza tym, miting w Madrycie (24 lutego) pokazał, że rozpędzają się tacy rutyniarze, jak: Pierre-Ambroise Bosse (1:45.95) i Amel Tuka (1:45.95). W stolicy Hiszpanii na tydzień przed HME błysnął też reprezentant gospodarzy Mariano Garcia, wygrywając z życiówką 1:45.66. Wszystko to każe mi się skłonić ku prognozie, że męska osiemsetka nie będzie dla nas medalodajna.

Ingebrigtsen z dubletem, Polacy z tajemnicą

Na męskie 1500 m i 3000 m największym kandydatem do złota jest Jakob Ingebrigtsen. Trzeba jednak przyznać, że Norweg w tym roku jest oszczędny w startach i zdaje się delikatnie ukrywać z formą. Poza pamiętnym 3:31.80 na 1500 m w Lievin, nie widziano go więcej pod dachem. Może wyciągnął wnioski z sezonu 2019, kiedy rządził na mitingach, żeby przegrywać z Marcinem Lewandowskim w imprezach mistrzowskich (tak było na HME w Glasgow i na MŚ w Dosze).

Marcin Lewandowski i Michał Rozmys

Jeśli chodzi o szanse medalowe Marcina Lewandowskiego i Michała Rozmysa, to w teorii wszystko jawi się w tęczowych kolorach. Obaj są w czubie europejskich tabel na półtoraka. Dodatkowo w Toruniu zabraknie mocnego Jake Wightmana (3:34.48 z tego roku). Czyli celujemy w dublet?

Podczas eliminacji czy samego finału, może wydarzyć się coś niespodziewanego i dlatego typuję, że tylko jeden z Polaków sięgnie po medal. Do kogo trafi srebro – bo właśnie o tym krążku myślę? Z jednej strony „Stary Lis” tydzień temu zanotował słaby start w Madrycie. Z drugiej, ma turniejowe doświadczenie i pokazał już w tym sezonie wysoką formę. Michał Rozmys? Na jego korzyść przemawia młodzieńcza fantazja i fakt, że tej zimy nie zanotował takiej wpadki, jak „Lewy” w stolicy Hiszpanii.

Polacy zgłosili się też na 3000 metrów, ale trudno stwierdzić, czy po dwóch dniach ścigania się na półtoraka, będą w stanie zaprezentować też pełnię mocy na trójkę. Inna sprawa, że do Torunia wybiera się wielu zawodników z poziomu 7:30-7:40. Nawet ufając zapasowi prędkości Lewandowskiego i Rozmysa, medal na 3000 m wydaje się być jednak zbyt optymistyczny.

W rywalizacji kobiet na 3000 m zabraknie Polek. Martyna Galant i Klaudia Kazimierska powalczą za to na 1500. Jakikolwiek medal byłby sensacją na miarę XXI wieku. Wielką nieobecną kobiecego półtoraka, poza Laurą Muir, będzie Sofia Ennaoui.

Sztafety, czyli wróżenie srebra z fusów

Nie ma bardziej karkołomnej rzeczy, niż typowanie wyniku sztafet. Poza formą sportową, w wyścigu drużynowym wyjątkową rolę odgrywają kwestie wolicjonalne. Przekonał się o tym dotkliwie Vernon Norwood, który mając dużo lepszą życiówkę od Jakuba Krzewiny, dał się w Birmingham (2018) dogonić Polakowi na ostatniej zmianie, przez co USA sensacyjnie przegrało złoto.

Nie będzie zaskoczeniem, że większe szanse na medal ma nasza damska sztafeta 4×400 m. Jak podaje na Twitterze profil Athletics News, tegoroczne indywidualne wyniki naszych najlepszych pań przekładają się na czas 3:29.92 i trzecie miejsce (za Holenderkami i Brytyjkami). Mężczyźni wspólnymi siłami a jednak osobno, wybiegali w tym roku 3:07.35, co dawałoby piątą pozycję w Europie.

Moim zdaniem, Polki pokonają Brytyjki, sięgając po srebro. Holenderki będą poza zasięgiem. W rywalizacji panów otrzemy się o medal, finiszując na czwartym miejscu. Zakład?

Oczywiście wszystkie powyższe prognozy mogą wziąć w łeb, jeśli okaże się, że zawodnicy będą przechodzić pozytywnie testy na COVID-19. Jest to jeden z nielicznych testów w życiu, który warto oblać. Jeśli jednak po wymazach większość czołowych lekkoatletów zostanie dopuszczona do startu, zawody zapowiadają się niezwykle ciekawie. Frekwencja dopisała. Lista startowa informuje o 733 zgłoszeniach. Na koniec pozostało już odpowiedzieć tylko na pytanie – czy Polska obroni tytuł najlepszej drużyny na Starym Kontynencie z lat: 2019 i 2017? Odpowiedź brzmi następująco: mimo że, jako gospodarze wystawimy nasze największe armaty, trudno liczyć na powtórzenie 5 złotych medali z Glasgow, czy 7 złotych blaszek z Belgradu. To mogą być mistrzostwa, które okażą się zimnym prysznicem na głowy osób, które powtarzają, że jesteśmy europejską potęgą. 

Halowe Mistrzostwa Europy w Toruniu rozpoczną się w czwartek (4.03) i potrwają do niedzieli (7.03). Transmisję z zawodów przeprowadzi TVP Sport (start jutro od 18:45, na początek m.in. eliminacje męskich 1500 m).  

Możliwość komentowania została wyłączona.

Krzysztof Brągiel
Krzysztof Brągiel

Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.