16 listopada 2019 Redakcja Bieganie.pl Sport

Skah vs Chelimo


Przez lata na polskich podwórkach królowało powiedzenie, że dwóch na jednego to banda łysego. Podczas Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie (1992) ta podwórkowa mądrość znalazła swoje urzeczywistnienie w finałowym wyścigu na 10000 metrów. Dwóch Marokańczyków – Chalid Skah i Hammou Boutayeb  – próbowało pokrzyżować plany osamotnionemu Kenijczykowi Richardowi Chelimo.

Na bieżni funkcjonuje swoisty savoir-vivre, który zobowiązuje dublowanego zawodnika do ustąpienia pierwszego toru. Fakty są jednak takie, że najczęściej biegacze wyprzedzani trzymają się krawężnika, przez co szybsi są zmuszeni do obiegania ich po zewnętrznej. Jedna rzecz dzieje się jednak prawie zawsze – dublowany zostaje z tyłu. Podczas IO 1992 w Barcelonie doszło do kontrowersyjnego odstępstwa od tej reguły.

Historia lubi się powtarzać

Na starcie finałowego wyścigu na 25 okrążeń w ramach hiszpańskich igrzysk, stanęli tacy biegacze jak Moses Tanui (ówczesny mistrz świata), Arturo Barrios (rekordzista świata na „dychę"), czy Salvatore Antibo (broniący srebra z IO w Seulu) – ale dość szybko przestali liczyć się w walce o medale. Dużą ochotę do biegania wykazywał za to zaledwie 20 letni Richard Chelimo. Kenijczyk, po raz pierwszy pokazał się na światowych arenach w roku 1990, sięgając po srebro przełajowych mistrzostw świata juniorów. Jego drugie miejsce przeszło jednak bez większego echa, ponieważ reprezentanci Kenii zupełnie zdominowali tamte zawody, przywożąc z mistrzostw 10 złotych medali. Srebro Chelimo nie jawiło się zatem jako specjalny wyczyn.

Rok później podczas juniorskich MŚ w Plovdiv Kenijczyk zdobył złoto i tym razem jego sukces został doceniony przez rodzime władze. Chelimo znalazł się w kadrze na seniorskie MŚ w Tokio (1991). Prawda jest jednak taka, że miał tam jechać przede wszystkim jako „zając” dla największej gwiazdy kenijskich biegów Mosesa Tanuiego. Chelimo nie dość, że doprowadził swojego kuzyna do złota mistrzostw, to przy okazji sam zdobył srebro, zostawiając za plecami Khalida Skaha. Kenijski duet zespołowo pokonał wówczas mocnego Marokańczyka, dwukrotnego mistrza świata w przełajach, który na bieżni często imponował szybką końcówką.

Finał 10000 podczas MŚ w Tokio (1991), współpracujący Chelimo i Tanui zdobywają dwa pierwsze miejsca

W Barcelonie Tanui, Chelimo i Skah spotkali się zatem ponownie, można powiedzieć – aby wyrównać rachunki. Sytuacja jednak się odwróciła – Tanui dość szybko odpadł bowiem z rywalizacji. Z dużym entuzjazmem biegł za to młodszy Chelimo. Szybko bo już na czwartym kilometrze (który z dość wolnego tempa  Kenijczyk podkręcił do 2:42) objął przewodzenie w stawce i z każdym kolejnym kilometrem zaczął sukcesywnie „odczepiać wagoniki”. Szarpał tempo. Odpaść nie chciał Skah. Lekko przygarbiony, jakby skupiony w sobie Marokańczyk pilnował pleców lidera z największą determinacją i na 3 kilometry do mety liczyła się już tylko dwójka – Chelimo i Skah. Wszystko wskazywało na to, że licznie zgromadzeni na Estadi Olimpic kibice będą za moment świadkami ekscytującego sprinterskiego pojedynku.

Ja cię mijam a ty „speed”?

Zaczęło się dublowanie. Marokańsko-kenijski tandem pochłaniał kolejnych biegaczy, którzy nie trzymali tempa. Pod młotek poszedł Norweg Halvorsen, Argentyńczyk Silio, Brytyjczyk Nerurkar… Rozpędzeni liderzy nie brali jeńców, z coraz większą prędkością przelotową pokonując linie odmierzające kolejne setki. Chelimo prowadził, Skah pilnował pleców rywala jak pilnuje się córki, żeby nie zeszła na manowce. Z troską i konsekwencją. Z cierpliwością i zaangażowaniem.

Na dwa i pół kilometra do mety Marokańczyk postanowił wyjść na prowadzenie. Skah i Chelimo – tak prezentowała się kolejność również na 2 kilometry do mety. Teraz to Kenijczyk pilnował pleców, czekając na swój moment do ostatecznego ataku. Na trzy okrążenia do końca sytuacja ponownie się  zmieniła. Chelimo zameldował się na pierwszym miejscu, drugi Skah, ale na trzeciej pozycji pojawił się dość niespodziewanie dublowany Marokańczyk Hammou Boutayeb…

Boutayeb mimo że od dłuższego czasu biegł dużo wolniejszym tempem niż liderzy, po otrzymaniu dubla postanowił przytrzymać się prowadzących. Początkowo ziomek Skaha biegł  na końcu trzyosobowej grupki, ale na kilometr do mety zdecydował się przesunąć na pierwszą pozycję, w międzyczasie jakby szepcząc coś koledze z reprezentacji do ucha. Kibice na trybunach zaczęli gwizdać, a komentujący bieg David Coleman i Brendan Foster z zaskoczeniem pytali – What’s going on?!

Boutayeb nie ma powodów żeby tutaj być, powinien zachować się elegancko i zejść im z drogi. O co tutaj chodzi!? – nie kryli oburzenia komentatorzy.

Dublowany Marokańczyk to przejmował przodownictwo, to chował się na koniec stawki. Tłum buczał, ale Boutayeb nie miał zamiaru przestać. Na bieżni pojawił się nawet jeden z działaczy IAAF, żeby niemal siłą ściągnąć biegacza z toru, ale Boutayeb nadal pędził, jakby ścigał się o medal. Tymczasem o złoto walczyli Chelimo i Skah, a sprawę załatwili na ostatnich 150 metrach. Skah zaatakował po zewnętrznej i w iście sprinterskim finiszu okazał się lepszy od walczącego na pierwszym torze Kenijczyka.

Wybuczany mistrz

Stadion przywitał mistrza olimpijskiego buczeniem. Skah, sprawiał jednak wrażenie człowieka na którym podobna dezaprobata nie robi wrażenia. Celebrował swój sukces posyłając całusy publiczności. Boutayeb odpuścił ściganie liderów dopiero na końcówce. Swoje dodatkowe 400 metrów pokonał w tumulcie rozdrażnionych jego zachowaniem kibiców.

Początkowo Skah został zdyskwalifikowany na podstawie paragrafu 143.2, który zakazuje zawodnikowi korzystania z zewnętrznej pomocy. Gdy zwycięzca dowiedział się o dyskwalifikacji nie krył frustracji, nazywając Boutayeba „zwierzęciem” i „imbecylem”, który „nie umie czytać, ani pisać”.

Następnego dnia komisja apelacyjna IAAF orzekła, że nie można udowodnić żadnej nielegalnej pomocy, z jakiej miałby skorzystać Skah i złoty medal IO 1992 zawisł ostatecznie na szyi Marokańczyka. Mimo że dekoracja odbyła się dwa dni po biegu, kibice doskonale pamiętali okoliczności w jakich został zdobyty tytuł mistrza olimpijskiego na 10000 metrów. Skah odbierał medal w atmosferze gwizdów i buczenia. Na spiskowe teorie, że Marokańczycy mieli namawiać się ze sobą podczas biegu, Skah odpowiedział.

Mówiłem mu, żeby odbiegł. Mówiłem po arabsku, ponieważ nie zna francuskiego. Ale Boutayeb po prostu nie chciał pozwolić na dubla. To była dla niego sprawa honoru. Jest jednym z najlepszych biegaczy na świecie.

W podobnym tonie wypowiadał się szef marokańskiego szkolenia Lahcen Samsane.

Nic nie było zaplanowane. Boutayeb po prostu nie był w stanie zaakceptować, że zostanie zdublowany w finale igrzysk olimpijskich na oczach milionów kibiców obserwujących wszystko w telewizji… Poza tym, Skah nie potrzebował pomocy.

Szybka śmierć i przemoc domowa

W pewnym sensie porażka Chelimo została pomszczona przez jego młodszego o trzy lata brata Ismaela Kiruiego rok później, podczas MŚ w Stuttgarcie (1993). Kirui zdobył złoto na 5000 metrów daleko za plecami zostawiając między innymi Skaha, finiszującego na 5 miejscu. Chelimo wywalczył z kolei na niemieckim mundialu brąz na 10000 metrów.W swojej karierze został też rekordzistą świata na tym dystansie (27:07.91 osiągnięte w Oslo 5 lipca 1993 roku), ale jego wynik wpadł do annałów lekkiej atletyki na krótką kawę. Zaledwie 5 dni później poprawił go zdecydowanie rodak Yobes Ondieki – jako pierwszy w historii pokonał elektryzującą wszystkich barierę 27 minut (26:58.38).

Chelimo skończył karierę bardzo szybko, bo już w roku 1996. Miał problemy z alkoholem, tył i chudnął w szybkim tempie. Pięć lat później, jako zaledwie 29-latek umarł na raka mózgu, tydzień po postawionej diagnozie.

Przyszłość Chalida Skaha wygląda lepiej, ale nie idealnie. Po triumfie w Barcelonie Marokańczyk poślubił norweską architekt wnętrz Cecilie Hopstock, z którą ma dwójkę dzieci. Para rozwiodła się, a wraz z rozwodem powstał spór o prawa do opieki nad potomstwem. Skah został oskarżony o kidnaping i przemoc domową. Jeśli chodzi o jego dokonania sportowe po medalu olimpijskim, warto wspomnieć złoto i brąz MŚ w półmaratonie (PB 1:00:24) oraz srebro MŚ na 10000 metrów z Göteborga (1995).


Przeczytaj również w cyklu „Pojedynki wszech czasów":

BAYI VS MALINOWSKI

PREFONTAINE VS VIREN

El GUERROUJ VS LAGAT

DONKOWA VS DIVERS

MASZCZENKO VS JANUSZEWSKI

BAILEY VS GREENE

BEKELE VS GEBRSELASSIE VS FARAH

GEBRSELASSIE VS TANUI

CZAPIEWSKI VS BUCHER

Bieganie to nudny
sport? Najbardziej zacięte pojedynki wszech czasów mogą przełamać ten
stereotyp. Kontynuujemy serię artykułów poświęconych najciekawszym
biegom w historii. Piszcie w komentarzach, o jakich wyścigach
chcielibyście przeczytać. Postaramy się odświeżyć najbardziej zakurzone
historie.

Możliwość komentowania została wyłączona.