Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
Miśka Witowska swoim zwyczajem późno wchodzi w nowy sezon. Zeszłoroczna mistrzyni Polski w biegach górskich na długim dystansie, w tym roku nie zmierzyła się jeszcze z rywalkami z krajowego podwórka. Śledzi jednak poczynania rodzimych „górali”, równocześnie szykując formę na drugą część sezonu. Z czołową biegaczką górską porozmawialiśmy między innymi o planach startowych, w których wiodącym słówkiem ma być „sky”, jak skyrunning.
Krzysztof Brągiel (bieganie.pl): Raczej nie jesteś osobą, która dzień w dzień informuje swoich followersów w mediach społecznościowych, że rano zrobiłaś rozbieganie a na kolację zjadłaś sałatkę Cezar z kurczakiem. Dlatego powiedz proszę na początek – co u Ciebie słychać? Przeglądam wyniki z tegorocznych mistrzostw Polski w biegach górskich i nie trafiłem na Twoje nazwisko, a przecież broniłabyś w tym roku złota na długim dystansie…
Miśka Witowska:To prawda, zabrakło mnie na liście startowej tegorocznych mistrzostw Polski na długim dystansie. Choć początkowo braliśmy pod uwagę ten start, to finalnie wspólnie z trenerem Marcinem Rzeszótko ze względu na różne czynniki, w tym poza biegowe, postanowiliśmy odpuścić i w maju skupić się jeszcze na treningu. Odpowiadając więc na Twoje pytanie, co u mnie słychać: wszystko po staremu – trenuję, przygotowując się do sezonu, który mam nadzieję otworzyć już niebawem.
Śledzisz wyniki innych zawodników? Spośród rozegranych do tej pory mistrzostw Polski, ktoś zrobił na Tobie szczególne wrażenie? Martyna Kantor idzie jak burza.
Tak, jestem na bieżąco z wynikami. Rzeczywiście dyspozycja Martyny jest niesamowita. Widać, że jest w tym roku świetnie przygotowana. Z zaciekawieniem będę obserwować jej kolejne starty, zwłaszcza zagraniczne. Myślę, że ma szanse na dobre wyniki i tego jej życzę. Cieszy mnie powrót do ścigania Ani Celińskiej i to od razu na tak wysoki poziom! Klasa! Duże wrażenie zrobił na mnie również Andrzej Witek, choć nie jestem szczególnie zaskoczona jego formą, bo widziałam, że wykonał w zimie i na wiosnę bardzo mocną robotę treningową. Można by tak wymieniać kolejnych biegaczki i biegaczy – ogólnie zawsze ciekawie obserwuje się starty innych zawodników, zwłaszcza, że w większości się znamy i kolegujemy.
Wróćmy do Ciebie. Chyba jednym z ostatnich Twoich startów były jesienne zawody na Azorach podczas Golden Trail World Series? Jak je zapamiętałaś? 18 miejsce na świecie, brzmi dumnie. To była Twoja pierwsza w życiu tego typu „etapówka”?
To było świetne doświadczenie! Nie planowałam tego startu na początku sezonu, ale nie żałuję, że zdecydowałam się na wyjazd na Azory. Była to jedna z niewielu możliwości w covidowym 2020 roku na spotkanie się i ściganie ze światową czołówką w biegach górskich, co samo w sobie jest niezwykle cenne. Takie starty wnoszą bardzo dużo w mój rozwój sportowy, bo pozwalają nie tylko złapać szerszy punkt odniesienia, ale dają możliwość podejrzenia najlepszych i motywację, by próbować do nich równać. Ten start był pouczający nie tylko ze względu na wysoki poziom sportowy, ale również formułę etapową, w której debiutowałam. Nie miałam wcześniej okazji przetestować swojego organizmu w warunkach biegu etapowego, więc była to dla mnie duża niewiadoma. Sporo się nauczyłam o swoich fizycznych, ale też mentalnych możliwościach. W wymiarze pozasportowym wyjazd ten był okazją do zobaczenia nieznanej mi dotąd części świata, poznania świetnych ludzi i po prostu super przygody, a to w moim bieganiu cenię równie wysoko.
Lada dzień poprowadzisz obóz dla biegaczy w ramach Polar Sport Adventure w Zakopanem. Chciałem zapytać, czy walizki już spakowane, ale przecież mieszkasz w stolicy polskich Tatr. Będziesz zakwaterowana z uczestnikami w COS-ie, czy będzie to dla Ciebie bardziej „obóz dochodzeniowy”?
Będę z doskoku, choć myślę, że będzie też czas na integrację. Niestety przydarzył mi się ostatnio drobny uraz, więc mogę być trochę mniej aktywna biegowo, niż początkowo zakładałam.
Powiedz, czy Zakopane bardzo różni się jako miasto w sezonie i po sezonie? Czy jednak u Was sezon trwa cały rok i Krupówki nigdy nie pustoszeją? Pamiętam, że jak zdarzało mi się być w Ustce w kwietniu, to wiatr hulał, ani żywej duszy, miasto wyglądało jak opuszczone.
Zakopane to miasto o wyjątkowym kolorycie, mające wiele do zaoferowanie, ale też specyficzne. Jako miejsce typowo turystyczne kojarzone jest z tłumami, co wielu odstrasza. Zdecydowanie są jednak momenty, gdy ulice pustoszeją, choć rzadko całkowicie. Sezon „przycicha” na jesień, wtedy jest najmniej ludzi. Jednak nawet w pełni sezonu można znaleźć miejsca ustronne, niezatłoczone uliczki czy szlaki, a także przestrzenie zielone, których w obrębie miasta nie brakuje. Zachęcam do poszukiwań takich właśnie miejsc i własnych odkryć. Niezaprzeczalnym jednak jest, że największą atrakcją Zakopanego stanowi bliskość Tatr. Jako świeżo upieczona przewodniczka tatrzańska chciałabym móc przekazywać wiedzę nie tylko o bieganiu po Tatrach, ale też o Zakopanem, tatrzańskiej przyrodzie, historii i ludziach związanych z regionem.
Wracając do obozu. Plan jest taki, żeby biegać po trasie Pucharu Świata, który ma się odbyć pod koniec czerwca w ramach Tatra Race Run. Możesz opisać tę trasę? Wyczytałem, że jej przebieg jest wzorowany na niemal 100 letniej trasie z pierwszego w Polsce biegu górskiego – Chodu Tatrzańskiego. Poważna sprawa.
Trasa wiedzie z Kuźnic na Kopę Kondracką, dalej przez masyw Czerwonych Wierchów do Doliny Tomanowej i schroniska na Hali Ornak, następnie na Iwaniacką Przełęcz, skąd na uczestników czeka ostatni zbieg – początkowo dość stromy z trudnościami technicznymi, dalej prowadzący już łatwym szlakiem w Dolinie Chochołowskiej z kilkukilometrowym odcinkiem asfaltowym. Już na pierwszym podbiegu zawodnicy pokonają ok. 1000 metrów przewyższenia, następnie kilka „hopek” w postaci kolejnych szczytów Czerwonych Wierchów, po których nastąpi długi, urozmaicony technicznie zbieg. Po tym zbiegu nogi raczej nie będą chętne na kolejny podbieg na Przełęcz Iwaniacką (śmiech). Choć z mojej perspektywy trudności może nastręczyć nawet ostatni fragment trasy – teoretycznie najłatwiejszy, ale wymagający trzymania mocnego tempa.
Warto nadmienić, że tego roku w Tatrach będziemy gościć Puchar Świata WMRA dwukrotnie: najpierw wspomniany przez Ciebie czerwcu, następnie w lipcu w ramach biegu Tatra Skymarathon na dłuższym bo 42 km dystansie z 3500 m przewyższenia. To pierwsza taka sytuacja. Będzie się działo!
Co do czerwcowych zawodów, trasa ma mieć 24 km i 1700 metrów przewyższenia… Takiemu laikowi jak ja niewiele to mówi. To dużo, czy mało? Jakbyś oceniła poziom trudności? Dużo trzeba biegać tygodniowo, żeby podołać?
Te 1700m przewyższenia na 24 km to sporo. Jeśli ktoś jest przyzwyczajony do biegowych tras, na których da się utrzymać wysokie tempo, tutaj może się zaskoczyć. Trasa jest wymagająca, jak wszystkie w Tatrach. Należy się nastawić na strome podbiegi czy podejścia i stosunkowo trudne technicznie zbiegi. Przebieg tygodniowy w przygotowaniach to zawsze sprawa indywidualna, raczej nie pokuszę się tutaj o podanie konkretnej liczby. Warto zadbać o dobre przygotowanie motoryczne i wytrzymałościowe, w miarę możliwości biegać w urozmaiconym terenie i popracować trochę na podbiegach.
Tatry to najwyższe góry w Polsce, ale czy też najtrudniejsze pod kątem biegowym? Byłabyś w stanie ustalić ranking pasm górskich, pod względem biegowej trudności?
Muszę się przyznać, że nie znam na tyle dobrze pozostałych pasm górskich, by móc stworzyć taki ranking. Uważam zresztą, że trudność może być definiowana na różny sposób i dla każdego znaczyć co innego. Być może Tatry są najtrudniejsze do biegania, ale czy musimy stawiać taką tezę, by dodać im atrakcyjności? Moim zdaniem nie. Na pewno są wymagające i nie można ich lekceważyć, jak wszystkich gór.
Powiedziałaś w wywiadzie z Magdaleną Derezińską-Osiecką, że złoto mistrzostw Polski w biegach górskich „chyba się trochę rozmywa” przez to, że mistrzostw kraju w różnych kategoriach jest bardzo dużo, nawet siedem. Jak Twoim zdaniem miałoby to wyglądać inaczej? Jeden bieg dla wszystkich najlepszych górali w Polsce? Jaki typ trasy i dystans byłyby najodpowiedniejsze?
To jest trudne pytanie, na które na ten moment nie znajduję odpowiedzi. Trochę rzuciłam te słowa na wiatr, bo tak naprawdę trudno by było stworzyć jedne zawody, które zgromadziłyby wszystkich, bo każdy specjalizuje się trochę na innym dystansie czy rodzaju trasy. Aktualne rozwiązanie jest chyba próbą pogodzenia urozmaicenia i dystansów w biegach górskich, można by na pewno jednak zadbać bardziej o prestiż niektórych zmagań mistrzowskich.
Na koniec powiedz proszę, jakie masz plany startowe? Z tego co wyczytałem lubisz wejść w przygotowania pod sezon dość późno – tak będzie to wyglądać również w tym roku, że szykujesz formę na późne lato-wczesną jesień?
Sezon rozpoczynam od biegów tatrzańskich, czyli: Wysokogórskiego Biegu imienia Franciszka Marduły i wspomnianego już Tatra Race Run. W lipcu czekam mnie Tatra Skymarathon. Jako główny start sezonu planuję we wrześniu szkocki Glen Coe Skyline, czyli skyrunning w naprawdę trudnym wydaniu, a później kolejny skyrunningowy klasyk, czyli Limone Extreme. Na pewno do powyższej listy dojdą pomniejsze starty, a być może jeszcze jeden bieg Pucharu Świata Skyrunning Migu Run. Szykuje mi się więc sezon pod szyldem „sky”, co mnie bardzo cieszy, bo jest to kierunek, w który mnie najbardziej ciągnie i rodzaj biegania górskiego, który najbardziej lubię.
Zdjęcie tytułowe: Martina Valmasso
Zdjęcie w tekście: Jordi Saragossa