Redakcja Bieganie.pl
Tak jak bieganie długodystansowe jest naturalną umiejętnością nabytą przez człowieka w wyniku ewolucji, tak bieganie w grupie jest równie bliskie naszej naturze. Zaspokaja jedne z podstawowych potrzeb wynikających z piramidy Maslowa czy matrycy Max-Neefa – przynależności i szacunku. Biegacze od zawsze łączyli się w grupy, czy to wspólnie polując, czy wspólnie trenując we współczesnych klubach sportowych.
Podstawowe ludzkie potrzeby nie zmieniły się na przestrzeni lat, zmieniają się za to sposoby, w jakie są zaspakajane. Od momentu popularyzacji biegania w latach siedemdziesiątych XX wieku, formuła biegania rekreacyjnego ewoluowała z mocno zorientowanej na wynik, samodoskonalenie i fitness po bardziej casual-lifestylową.
Od kilkunastu lat na całym świecie można obserwować popularność RUNNING CREWS – nieformalnych mini subkultur biegowych. Oczywiście współtworzenie takich mini społeczności zaspokaja te same wspomniane podstawowe potrzeby, z tą różnicą, że ich funkcjonowanie wymyka się znanym wcześniej schematom i standardom – różna jest też motywacja biegaczy współtworzących biegowe miejskie plemiona. Dziś coraz więcej, zwłaszcza młodych adeptów biegania świadomie przedkłada socjalizację i szeroko rozumianą higienę psychiczno-fizyczną nad wyczyn i pogoń za PB. Nic więc dziwnego, że biegowe ekipy/załogi przyciągają w swoje szeregi wszelkiej maści biegaczy poszukujących, biegaczy hipsterów lub kontestujących rzeczywistość biegowego boomu i biegowego status quo. Nie oznacza to, że wśród RUNNING CREWS nie znajdziecie utalentowanych i pracowitych sportowców.
Tym, co głównie odróżnia załogi biegowe od klubów i grup biegowych, nie jest sposób w jaki trenują, lecz całokształt komunikacji, identyfikacja wizualna oraz official merchandise (pol. oficjalny towar;)) – które bardziej przypominają cechy charakterystyczne dla zespołów muzycznych.
I żeby naczelny (zg)red nie narzekał na przystępność niniejszej publikacji, poniżej krótkie porównanie, które mam nadzieję nawet fetyszystom maści bengaj przybliży, czym są RUNNING CREWS.
Kluby biegowe są jak orkiestra symfoniczna – są doskonale zorganizowane w zdyscyplinowanych kompaniach wirtuozów, a grana przez nie muzyka zrozumiała jest dla nielicznych elit. RUNNING CREW w tym porównaniu to kapela punkowa lub hip-hopowy skład – nie wszyscy muszą dobrze grać na instrumentach czy dobrze rapować, żeby generować gigawaty pozytywnej energii, sprzedawać płyty i koncerty, a przy okazji mocno imprezować.
Przyjrzyjmy się więc temu fenomenowi bliżej i sprawdźmy, jak to jest rzeczywiście biegać w „watasze”. Na początek rzut okiem na kilka najciekawszych międzynarodowych drużyn.
RUN DEM CREW LONDYN
Fot. culturalexpose.co.uk
Pasja do biegania i kreatywność oraz chęć dzielenia się tym z jak największą liczbą osób w połączeniu z pomocą tym zagrożonym społecznym wykluczeniem – to podsumowanie manifestu RDC i siła napędowa drużyny. Założone zimą 2007 roku przez DJa, poetę i pisarza Charliego Darka, jako alternatywa dla tradycyjnych klubów biegowych, RUN DEM CREW jest zaangażowane w edukację i rozwój młodych ludzi.
RDC ściśle współpracuje z młodzieżą w całym Londynie, zapewniając mentoring i porady, a także możliwość poznania bliżej Londynu w bezpiecznym, wyjątkowym, pozytywnym i wspierającym środowisku. Oprócz eksploracji ulic Londynu RUN DEM CREW to również afirmacja szeroko rozumianej różnorodności kulturowej. Jeśli chcecie dowiedzieć się o nich więcej, koniecznie zobaczcie poniższy film z konferencji TED (ostrzegamy że zawiera wyjątkowo zaraźliwe treści i idee – oglądacie na własną odpowiedzialność).
BRIDGE RUNNERS NYC
Jedna z pierwszych i na pewno szerzej rozpoznawalnych ekip z siedzibą w Nowym Jorku. Powstała z
kombinacji rzeczy, o których pisałem w wstępie – potrzeby odkrywania
otaczającej przestrzeni miejskiej na nowo, jako substytut drogiej
siłowni i przede wszystkim platforma dla biegaczy poszukujących w
treningach pretekstu do interakcji oraz wspólnego doświadczania wraz z
podobnymi sobie entuzjastami.
Fot. pavement bound
NBRO RUNNING
To społeczność stworzona dla zapalonych biegaczy, idealna dla biegowo-towarzyskich spotkań, założona w dzielnicy Nørrebro (Kopenhaga) jesienią 2010 roku.
NBRO nie ma lidera, terytorium ani sztywnych zasad. Wspólne treningi są bezpłatne i otwarte dla wszystkich, mają tak mało reguł, jak to możliwe, priorytetem jest równowaga między treningiem a kontaktami towarzyskimi. Wszystkim zainteresowanym oferuje kilkutygodniowy cykl sesji treningowych w przystępnej i zróżnicowanej formule (treningi ogólnorozwojowy, podstawowy i interwałowy) dla biegaczy na wszystkich poziomach zaawansowania.
Celami NBRO są wspólne występy sportowe na wszystkich większych i/lub interesujących wyścigach duńskich, a także organizowanie corocznych wyjazdów zagranicznych.
PATTA RUNNING TEAM AMSTERDAM
Drużyna założona przez Edsona Sabajo – mózg i serce amsterdamskiego butiku z streetwearem PATTA. Zainspirowany przez NIKE projekt, skupiając w swoich szeregach biegający kreatywny „półświatek” stolicy królestwa Niderlandów oraz animując zaangażowane społecznie lokalne inicjatywy biegowe, w krótkim czasie stał się czymś więcej niż kolejna typowa grupa biegowa. Zresztą zobaczcie, co do powiedzenia na temat „kultury” biegowej ma sam Edson, którego można posłuchać w krótkim dokumencie Bartka Walczuka (swoją drogą również biegacza).
BRIDGE THE GAP
Pisząc o RUNNING CREWS nie sposób nie wspomnieć o inicjatywie BTG.
Bridge The Gap to ruch, który w formie cyklicznych imprez tworzy
środowisko i okazję do interakcji oraz wymiany doświadczeń dla
wszystkich zaangażowanych w globalną inicjatywę drużyn. Założony przez
Mike’a Saesa (NYC Bridgerunners) i Charliego Darka (Run Dem Crew) łączy
kropki między kulturą, muzyką, sztuką i kreatywnością z wydarzeniami
sportowymi na całym świecie, podczas których ekipy spotykają się,
biegają, tworzą i imprezują razem.
Fot. undo-ordinary
O co biega w RUNNING CREWS zapytaliśmy oczywiście również polskich biegaczy animujących lokalne społeczności biegowe. Przeczytacie o tym w kolejnej odsłonie publikacji.