Redakcja Bieganie.pl
Tu powinna być grafika memiczna, z Chudym i Buzzem z Toy Story oraz napisem „Profesjonaliści, wszędzie profesjonaliści”, ale naczelny nie pozwolił, dlatego stanie się regularnym bohaterem wtrętów w felietonach.
Niełatwo dzisiaj być biegaczem-amatorem, ponieważ biegowa rzeczywistość stawia nam bardzo duże wymagania. Za czasów mojej młodości telewizyjna „Dwójka” emitowała podówczas bardzo popularny program muzyczny „Szansa na sukces”, w którym śpiewający amatorzy mierzyli się z repertuarem uznanych gwiazd, otrzymawszy tytułową „szansę”… Przed każdym występem prowadzący Wojciech Mann pytał uczestnika o wybór taśmy z podkładem – czy ma to być podkład amatorski, z dograną linią melodyczną piosenki, czy profesjonalny – pozbawiony tejże. Nie do pomyślenia byłoby dzisiaj, by marzący o sławie wokalista posiłkował się podczas wykonania linią melodyczną, a więc taśma „profesjonalna” stała się jedynym słusznym wyborem.
Podobnych wyborów oczekuje się na każdym (nomen omen) kroku od biegaczy. Zakup obuwia za ćwierć średniej krajowej tłumaczymy dbałością o stopy czy kolana; zakup zegarka za całą pensję wytłumaczyć już trudniej, ale nietrudno będzie znaleźć znajomego kardiologa, który podpowie, iż warto monitorować pracę serca podczas wysiłku. Tylko broń Boże nie mówmy nikomu (a już na pewno nie mówmy tego żonie), że dzięki nowemu „sikorowi” będziemy mogli sami siebie trenować, jako że bieganie bez trenera to obecnie spore faux pas (a żona i tak nie zaopiniuje pozytywnie zakupu).
Opieka trenerska to ważna sprawa. Nie chodzi o samą profesjonalną rozpiskę treningów, ale i o bieżącą opiekę, a także o to drugie słowo, które zaczyna się podobnie, a kończy na „-rdol”. W czasach, gdy każdy szwagier przebiegł już maraton, a biegają dosłownie wszyscy, łącznie z sąsiadką z pierwszego, która tak często jeździ windą, że w kabinie powiesiła zdjęcia swoich wnucząt, trudno znaleźć odpowiednią motywację, żeby poczuć się dobrze, a przynajmniej lepiej niż inni. Z pomocą przychodzi wtedy trener, który przygotuje dla nas indywidualny plan treningowy, sporządzony niezawodną metodą „kopiuj-wklej” i będzie nas bombardował motywującymi hasłami w stylu „niemożliwe nie istnieje” czy „pot to łzy tłuszczu, opuszczającego twoje ciało”, wrzucanymi regularnie na swój fejsbukowy profil. Również na zawodach będziemy się lepiej prezentować w koszulce z napisem „Kuba Wiśniewski Running-Mentoring-Snoring Pro Team” i personalizowaną grafiką, niż w zwykłym stroju sportowym, jak nie przymierzając gimbaza na wuefie (tak, wiem, dzisiaj już nie ma gimbazy, podobnie jak nie ma biegaczy-amatorów).
Skoro jesteśmy już przy teamach, drużynach i grupach, to warto wspomnieć, że przynależność do grupy biegowej to absolutna konieczność – i nieważne, czy będzie to grupa skupiona wokół charyzmatycznego lidera lokalnego sklepu biegowego o dumnie brzmiącej nazwie (koniecznie po angielsku), czy jedna z modnych obecnie „running crews”, kontestujących „rzeczywistość biegowego boomu i status quo” przez noszenie kolorowych ubrań topowych marek i bieganie wyłącznie we własnym gronie. Najlepiej w nocy. W miarę możliwości w Nowym Jorku, może być w Paryżu, od biedy Sosnowiec wystarczy, ale wtedy jeszcze ważniejsze staje się bieganie w nocy, tak żeby nikt nie widział. Bycie samotnym wilkiem, pozbawionym poczucia „community” jest niemile widziane, bo stwarza wrażenie, że ktoś biega dla siebie i po swojemu, a to z profesjonalizmem nie ma nic wspólnego.
Szczególnie opornym społecznie indywiduom pozostaje społeczność wirtualna, czyli Endomondo albo jeszcze lepiej Strava. Warto wtedy pamiętać, że statystyki są bardzo profesjonalne i należy o nie dbać. W opisie treningu powinno pojawić się dużo liczb i skrótowych oznaczeń, im mniej zrozumiałych, tym lepiej. A najlepiej będzie, jeśli te dane opatrzymy zdjęciem zdrowego posiłku, przygotowanego zgodnie z zaleceniami dietetyka (oczywiście w ramach zindywidualizowanego planu żywieniowego, opracowanego tą samą, niezmiennie skuteczną metodą, co wspomniany plan treningowy…) i dostarczonego przez firmę wyspecjalizowaną w pudełkowym cateringu dietetycznym. W ostateczności można w tej kwestii zwrócić się do żony, ale wtedy naprawdę, naprawdę lepiej jednak nie wspominać jej o tym nowym zegarku…
____________________________________
Kuba Krause – nie ma talentu i nie lubi trenować, a więc zajmuje się wszystkim, co jest związane z bieganiem, a nie jest bieganiem. Bezwzględny moderator forum bieganie.pl, który nie zawaha się zbanować każdego, kto zbliży się do niego w liczbie postów. Tester sprzętu biegowego i słodyczy. Od kiedy przeszedł UTMB w limicie wciąż szuka nowego ultra-wyzwania, ale póki co nie znalazł i ma nadzieję, że jeszcze długo nie znajdzie. Od 5 lat łamie trójkę w maratonie, choć przeszkadza mu w tym fakt, że na żaden się jeszcze nie zapisał. Lubi dobre piwo, a piwo lubi jego.
Fot. Krzysztof Karpiński