20 maja 2014 Redakcja Bieganie.pl Sport

Półmaraton Hajnowski – coś więcej niż bieg


Gdy cała Polska tonęła w strugach deszczu, 300 biegaczy pokonywało skąpaną w słońcu Puszczę Białowieską.
Pisałem już wiele relacji, ale tym razem nie wiem do końca od czego powinienem zacząć, ponieważ w podobnej – tak pozytywnej imprezie jeszcze udziału nie brałem. Był aspekt biegowy, aspekty przyrodniczy oraz aspekt najważniejszy – polskiej gościnności.


1.jpg
Półmaraton Hajnowski 2014 (w środku autor tekstu)

Patrząc na 14. Półmaraton Hajnowski z tylu perspektyw nie można traktować tego wydarzenia wyłącznie jako kolejnego biegu, to było spotkanie, piknik sportowy wielkiej biegowej rodziny. Atmosfera po prostu niepowtarzalna i niepodrabialna – mili, życzliwi ludzie, doskonała, ale nie komercyjna organizacja. Zapał i pasja tych ludzi przekraczały znacząco środki finansowe oraz profesjonalizm – i to było w tym wszystkim najbardziej urokliwe.
Otwarcie imprezy w hajnowskim amfiteatrze, orkiestra i pokaz taneczny miejscowego zespołu, honorowy start – dobieg do autobusów i wyjazd do Białowieży, w najstarsze knieje w Europie. W całej Polsce padał deszcz, ale Podlasie przywitało biegaczy słoneczną pogodą. Rozgrzewkę można było zrobić w Parku Narodowym, w malowniczej scenerii wzdłuż rzeki Narewki. Miejscowa ludność wyszła na ulicę, aby pozdrowić tych, którzy będą przemierzać 21 kilometrów biegiem. Mała rundka wokół Białowieży i po 2 kilometrach znaleźliśmy się już w sercu lasu pod osłoną drzew, które dawały błogi cień, ponieważ było znacznie powyżej 20 stopni.
Ruch samochodów był ograniczony częściowo, jednak jak dowiedziałem się od organizatorów więcej zrobić się nie da, bo jest to droga wojewódzka i dla 300 osób działacze nie chcą się zgodzić na zamknięcie najkrótszej drogi łączącej Białowieżę z Hajnówką. Natężenie ruchu jest jednak mniejsze niż w Warszawie w niedzielę o godzinie 4.00 rano, zatem nie było to utrudnieniem dla nas biegnących, choć momentami świeże leśne powietrze, którym oddychało się znakomicie przerywały spaliny jakiejś ciężarówki. Mimo tego było bezpiecznie, policja i straż graniczna stała przy drodze dość często i czuwała nad bezpieczeństwem.
Przemierzając kilometry coraz bardziej zagłębialiśmy się w puszczę. Brak punktów odniesienia, tylko lekki podbieg i lekki zbieg, lekki zakręt i długa prosta oraz niekończący się tunel zieleni. Jeśli ktoś nie "żyłował" mógł w pełni nacieszyć się tym niepowtarzalnym widokiem. Taka istota biegania na łonie natury – piękne uczucie.
Wracając do biegu, to rywalizowało się przez niemal całą trasę samotnie. Stawka była rozciągnięta, ktoś kogoś dogonił, ktoś inny się "podczepił" i powiedział parę miłych słów, że do mety już niedaleko. W stawce biegaczy ludzie z całej Polski, ale także z tutejszych terenów przygranicznych, z Litwy i Białorusi. Gdy wybiegło się z lasu, do mety pozostawały tylko 2 kilometry. Do pokonania jeszcze kilka ulic w Hajnówce, słychać już spikera w amfiteatrze i wreszcie upragniona meta. Kolejny bieg zaliczony, wydawać by się mogło, że wystarczy go odhaczyć na biegowej mapie Polski… jednak tym razem było inaczej. Każdy wbiegający był witany jak zwycięzca – imię, nazwisko oraz miejscowość z której pochodzi. Śliczne miejscowe dziewczęta dekorowały strudzonych imiennymi medalami. Byłem bardzo mile zaskoczony, ale to była dopiero połowa imprezy.

Prawdziwa polska gościnność

Dekoracje zwycięzców, podium w poszczególnych kategoriach – standard, ale losowanie 50 nagród na 300 osób? Różnego rodzaju skromne upominki, ale także cenniejsze nagrody, właśnie za udział, a nie za niesamowite wyniki, choć jak na lokalny bieg 1:11 to bardzo dobry rezultat. Po ceremonii wszyscy zostali zaproszeni do autobusów, które zawoziły biegaczy oraz osoby towarzyszące na imprezę integracyjną. Pieczony dzik, ognisko, miejscowe specjały, tańce i rozmowy o biegowych wspomnieniach wrażeniach z różnych imprez, wielu ludzi się nie znało, ale panowała przyjazna atmosfera – tutaj pasuje określenie polska gościnność. Wszyscy rozjechali się do domów zabierając ze sobą miłe wspomnienia. Szkoda, że takiej podlaskiej atmosfery może zaznać tylko 300 biegaczy, jednak to właśnie jest urok niszowej imprezy. – Gdybyśmy zrobili z tego imprezę masową, wówczas nie moglibyśmy zaprosić biegaczy na wspólne biesiadowanie, a tutaj w Hajnówce, biegaczy traktujemy jak gości. Chcemy, żeby każdy wyjechał zadowolony – powiedział mi jeden z organizatorów imprezy. Zatem zwiększenia limitu startujących nie będzie, pozostaje liczyć na refleks podczas zapisów internetowych. Jeśli można byłoby sobie zarezerwować start za rok tuż po biegu, pewnie w ogóle by rejestracji w sieci by nie było, bo któż nie chciałby wrócić do tak gościnnych gospodarzy?

PS. byłbym zapomniał, w cenie startowego oprócz atrakcji, które wymieniłem przysługiwała także godzina w miejscowym nowoczesnym aqua parku z saunami, tak na regenerację. 95 złotych za bieg, dzika, biesiadę, transport, odnowę biologiczną a w gratisie wspaniałe wspomnienia. Do zobaczenia za rok!

 

Możliwość komentowania została wyłączona.