Kuba Pawlak
Naczelny szafiarz Bieganie.pl. Często ryzykuje karierę redaktora dla dodatkowych 15 minut drzemki. Mając na szali sportową formę i czipsy, zawsze wybiera paprykowe. Biega dla pięknych i wygodnych butów. Naczelny szafiarz na Instagramie
W środę (11 listopada) w podpoznańskim Przeźmierowie biegacze i biegaczki stanęli do walki o medale krajowego czempionatu na uliczną dychę. Ostatnie 2 km były popisem mocy Kamila Karbowiaka. Zawodnik trenujący pod okiem Henryka Szosta, przeciął metę z nową życiówką 29:14, zostając mistrzem kraju. Zapraszamy na naszą rozmowę:
Kuba Pawlak (Bieganie.pl): Gratulacje od całej redakcji za złoty medal! Czy jesteś jeszcze w Poznaniu?
Kamil Karbowiak: Nie, to była jednodniowa wycieczka. Przebywam aktualnie ze swoją wojskową grupą biegową na obozie w Jakuszycach, gdzie wróciłem bezpośrednio po biegu.
KP: Można powiedzieć, że na Tobie zawirowania wokół organizacji biegu odbiły się najmniej. Tor wyścigowy, brak kibiców, zmiana lokalizacji – czy te czynniki miały jakikolwiek wpływ na dyspozycję w dniu startu?
KK: My, wspólnie z trenerem, zdecydowaliśmy się na ten start na dwa dni wcześniej więc może z tego powodu, nawet nie było czasu się nad tym wszystkim zastanawiać. Całe przygotowania skupione były na grudniowym starcie w maratonie, a dycha była dla mnie kontrolnym biegiem w ramach tych przygotowań.
KP: Czyli mógłbyś się zestresować dopiero gdyby organizacja maratonu stanęła pod dużym znakiem zapytania? A przecież tam już też dochodzi do zmian lokalizacji…
KK: Tak, ale mamy zapewnienie, że mistrzostwa odbędą się w ustalonym terminie, jeśli tylko pozwolą na to obostrzenia związane z pandemią. Przygotowujemy się więc na początek grudnia, tak jak pierwotnie zakładaliśmy. Mamy zapewnienie, że zostaną stworzone odpowiednie warunki, aby walczyć o olimpijskie minimum, w tym o zakontraktowaniu pacemakerów.
KP: W kontekście przyjazdu pacemakerów sytuacja jest dynamiczna, bo i ruch graniczny może nie być płynny…
KK: Mamy informacje, że będą to biegacze pochodzący z Ukrainy.
KP: Jaki wyznaczyłeś sobie cel na ten maraton? Czy głośno mówisz o chęci wywalczenia kwalifikacji do Tokio?
KK: Podobnie jak kilku chłopaków, nie mam nic do stracenia. Planuję ruszyć właśnie z myślą o minimum i walczyć o ten czas.
KP: Wróćmy jeszcze do mistrzostw na dychę. Jak układał Ci się ten bieg?
KK: Tak jak mówiłem, to był bieg bezpośrednio z treningu do maratonu. W ostatnim tygodniu zaliczyłem chyba największą liczbę kilometrów w całych przygotowaniach, więc na starcie nie miałem pewności jak zachowa się mój organizm. Jestem jeszcze względnie młodym zawodnikiem i nie znam wszystkich reakcji ciała na zadane bodźce.
KP: Nie wyglądało to na asekuracyjny początek.
KK: Bo taki nie był. Założenia były, aby biec tempem ok 3:00, a później spróbować przyspieszyć. Drugi kilometr minęliśmy chyba w 6:02 więc niewiele wolniej. Od czwartego pobiegłem już swoje, bo czułem się dobrze. Długo biegliśmy wspólnie z Kamilem Jastrzębskim, który odłączył się dopiero ok ósmego kilometra. Tam udało mi się przyspieszyć i dociągnąć to do mety. Wcześniej nie chciałem podjąć ryzyka z uwagi na wspomniany kilometraż przygotowań.
KP: Pisząc relacje z tego biegu daliśmy się nabrać, bo przy twoim nazwisku widniał trener Mariusz Giżyński. W rzeczywistości chyba trenujesz z kimś innym…
KK: Tak. Od sierpnia jestem pod opieką trenerską Henryka Szosta. Ta sytuacja wynika z przyczyn formalnych. Trener ma papiery instruktorskie ze swojej uczelni, których PZLA nie honoruje. Dziwna sytuacja, ale w praktyce nie ma większego znaczenia.
KP: Powiedziałeś, że jesteś młodym zawodnikiem, a kilku tych trenerów już się w Twojej karierze przewinęło. Skąd te zmiany?
KK: Mogę powiedzieć krótko. Tak się po prostu potoczyło życie.
KP: W porządku. Nie cisnę tego tematu. Ale zdradź chociaż czym różni się współpraca z trenerem Szostem od Twoich poprzednich doświadczeń?
KK: Odnajduję autorytet w osobie trenera z uwagi na to z kim pracował w trakcie swojej kariery. Byli tam trenerzy, których zawodnicy biegali maraton na poziomie 2:05-2:07 i liczę, że to przeniesie się też na naszą współpracę.
KP: Przytoczysz jakąś konkretną różnicę w warsztacie treningowym?
KK: Tak. U trenera Szosta więcej biegam na prędkościach startowych. Pomaga też fajna grupa. To, że dobrze dogaduję się z Szymonem Kulką, również podopiecznym trenera, bardzo dużo daje.
KP: Bardzo dziękuję za rozmowę. Życzymy powodzenia na maratonie i gratulujemy!KK: Dziękuję i pozdrawiam czytelników Bieganie.pl