Redakcja Bieganie.pl
Ci z was, którzy pamiętają, co działo się podczas maratonu w Łodzi w roku 2009, nie dziwili się chyba, że w roku 2010 maraton nie odbył się (zainteresowanych odsyłamy do historii) Od pierwszej do ostatniej edycji (było ich chyba cztery, czy pięć) były to raczej najsłabiej oceniane imprezy w Polsce. Wiązało się to zazwyczaj z bałaganem organizacyjnym, którego apogeum nastąpiło w 2009 roku. Zła organizacja i zupełnie niezrozumienie tego, jak działają imprezy masowe, przebijały się na pierwszy plan w przypadku łódzkich maratonów, co niektórzy komentowali: "No tak, jak w Łodzi cokolwiek mogłoby się udać!". Gwoli wyjaśnienia – Łódź nie ma nic do tego. Po prostu główny sponsor ówczesnych maratonów mBank, był nie tylko sponsorem, ale w rzeczywistości nieformalnym organizatorem imprezy. Dlatego wszystko, co działo się dalej było tego konsekwencją.
Okazało się, że w 2011 roku maraton wraca jednak do Łodzi. O jego organizacji rozmawiam z Michałem Drelichem, Dyrektorem Maratonu w Łodzi.
Pytanie prowokacyjne – po co w Łodzi maraton? Nie dosyć było ostatnich lat żeby zobaczyć, że maraton w Łodzi się nie uda?
Maraton to impreza miejska, a Łódź jest olbrzymim miastem z prawie 800 tys. mieszkańcami. Gdybym nie wierzył, że można tutaj zorganizować dużą, międzynarodową imprezę biegową, to nie podjąłbym się tego zadania. Projekt, którym zarządzam, ma wszystko, czego potrzeba do osiągnięcia sukcesu. Możnego sponsora w postaci sieci aptek Dbam o Zdrowie oraz przychylność miasta, które zostało współwłaścicielem marki Łódź Maraton. To świetny przykład partnerstwa publiczno-prywatnego, a także nowatorskie rozwiązanie, którego do tej pory w Polsce jeszcze nie było. Do tego dochodzi jeszcze wieloletnia perspektywa rozwoju, bo umowa między miastem a Polską Grupą Farmaceutyczną, właścicielem aptek Dbam o Zdrowie, została zawarta na najbliższe 5 lat.
Jakich błędów poprzedników na pewno nie popełnicie?
Nie chcę oceniać naszych poprzedników. Koncentrujemy się na tym, by zrobić dużą i spektakularną imprezę, docelowo o zasięgu międzynarodowym. Myślę, że mamy inną wizję maratonu niż nasi poprzednicy. Start i metę maratonu zlokalizowaliśmy w zupełnie innej części miasta, trasę wytyczyliśmy tak, by prezentowała możliwie najszerzej walory turystyczne miasta i była atrakcyjna zarówno dla uczestników, jak i kibiców. Po raz pierwszy maraton w Łodzi pobiegnie ulicą Piotrkowską, a więc głównym deptakiem miasta. Ograniczyliśmy również liczbę biegów. Priorytetem jest dla nas bieg na dystansie maratońskim, a jedyną towarzyszącą mu imprezą będzie bieg na 10 km. Takie połączenie wydaje nam się optymalne.
Czym ten maraton ma się charakteryzować, czymś szczególnym?
Tak, bardzo zależy nam na tym, aby Łódź Maraton Dbam o Zdrowie wyróżniał się na tle innych imprez biegowych w kraju. Chcemy, by był to bieg, który promuje nowoczesny model charytatywności na wzór maratonu londyńskiego. Tam, co roku na rzecz organizacji pozarządowych, maratończycy zbierają nawet po kilka milionów funtów. Wierzę, że również w Polsce możemy zbudować taki mechanizm. Dlatego właśnie wraz z platformą Do!More uruchomiliśmy program "Biegam – Pomagam", który promujemy pod hasłem "spraw, by ten bieg był wyjątkowy!". Można o nim przeczytać na stronie www.lodzmaraton.pl
Data jest nie najlepsza na dobre wyniki, może być bardzo gorąco.
Od razu uchylę rąbka tajemnicy, że tegoroczna data imprezy nie jest terminem docelowym. Mamy świadomość, że 5 czerwca może być bardzo gorąco, a poza tym trudno w tym okresie o zakontraktowanie mocnej elity sportowej. Dlatego jako pierwsi w Polsce zdecydowaliśmy się na zorganizowanie startu maratonu już o godzinie 8 rano. Poza tym na trasie będą punkty odświeżania co 2,5 km i co najmniej 2-3 kurtyny wodne ustawione przez Straż Pożarną. No i chcemy, żeby maratończykom towarzyszył niesamowity doping. Dlatego na trasie będzie aż 20 zorganizowanych punktów kibicowania. 5 czerwca naprawdę warto przyjechać do Łodzi. Choćby po to, by finiszować w Atlas Arenie.
Dziękuję za rozmowę.