Pierwsze komentarze po Hengelo – Marcin Lewandowski
Nasz czołowy obecnie 800metrowiec Marcin Lewandowski startował 24 maja w holenderskim Hengelo, w niezwykle prestiżowym mityngu lekkoatletycznym. Dla Marcina była to pierwsza szansa w sezonie na zdobycie minimum dającego przepustkę do Pekinu. Niestety w pierwszym starcie nie udało się. Marcin pobiegł 1:46.62 a minimum to 1:46. W komunikacie tuż po zawodach pokazała się wprawdzie informacja gdzie wszystkie czasy były o ponad sekundę lepsze, w tym czas Marcina wynosił 1:45.27 ale zostało to przez organizatorów skorygowane.
24 maja, Hengelo, Marcin z nr 8, 300 metrów do mety
Oto krótka rozmowa z Marcinem i jego trenerem Tomkiem w dzień po zawodach.
Adam Klein: Czy kiedy wróciliście do Hotelu po mityngu były jakieś rozmowy? Marcin Lewandowski: Był bankiet, uroczysta kolacja, ale nikt z Polskiej ekipy nie był jakoś szczególnie zadowolony z występu. Wszyscy po kolacji rozeszli się do pokoi. Ale dla większości to był pierwszy mityng więc tragedii nie ma.
Jak oceniasz bieg?
Bieg miał być mocniejszy niż był, po pierwszym kółku były 52s z hakiem, a miało być 50,5 przez to wszyscy byliśmy w kupie, inaczej niż w zeszłym roku. Żeby kontrolować bieg musiałem cały czas biec na granicy pierwszego toru więc nie było to komfortowe. Do 600 m czułem jeszcze zapas prędkości i myślałem, że do samego końca będę walczył. Ale na 120 m do mety siadły mi nogi.
24 maja, Hengelo
Tomek, jak słyszysz, taką informację, że "nogi siadły" – co to dla Ciebie znaczy? Czy i co musicie poprawić?
Tomek Lewandowski: To znaczy, że nogi są zmęczone, dużo siły zrobiliśmy na obozie, pierwszy tydzień to aklimatyzacja więc nadrabialiśmy siłę – biegową, dynamiczna.
Tak jak po maratonie dochodzisz do siebie przez miesiąc to po takim obozie siłowym nogi długo do siebie dochodzą. Jeśli chodzi o trening to nic specjalnego nie musimy robić – to nie znaczy, że musi dostać więcej siły, żeby nogi wzmocnić ale odpuścić, żeby odpoczęły. Przynajmniej ja to tak interpretuję, mam nadzieję, że mam rację.
My późno wchodzimy w trening wytrzymałości specjalnej, Marcin jest typem, którego główna forma przychodzi w trzecim, czwartym nawet piątym starcie. Marcin się musi rozkręcić. A czym krótszy dystans tym bardziej trzeba być rozkręconym. Poza tym zejście z gór też ma znaczenie. Najlepsza forma jest mniej więcej na 3 tygodnie po zejściu z gór, erytrocyty jeszcze tyle "dojrzewają".
25 maja, od lewej: Marcin, Tomek
Następny ważny start ?
Tomek: 800 m w Saragossie 30 maja. Potem – zobaczymy. W zależności o tego jak będzie szło. Może 800 lub 1500 m w Turynie lub Oslo. A potem 800 m w Ostrawie. No i 15 czerwca Memoriał Kusocińskiego.
To strasznie dużo startów w krótkim czasie – a dojazdy, zmęczenie po podróży – dasz Marcin radę?
Marcin: Tak to w sezonie wygląda, już się do tego przyzwyczaiłem.