Redakcja Bieganie.pl
“To będzie najtrudniejszy dzień”, mówi Paula Radcliffe wyobrażając sobie jak budzi się pośród górskiego krajobrazu Kenii we wtorkowy poranek będąc pewną, że pierwsze myśli po przebudzeniu powędrują ku córeczce, która została po drugiej stronie globu. “Isla kończy we wtorek pięć lat i można się domyślać jak będę się czuła będąc tak daleko od niej. Bywało już, że nie było mnie w jej urodziny – o tej porze roku muszę pracować – ale tym razem jest ciężej.”
“Dawniej, kiedy musiałam wyjechać, udawało nam się tak wszystko załatwić, że mała nie zauważyła mojej nieobecności. Urządzaliśmy przyjęcie urodzinowe kilka dni wcześniej bym mogła na nim być. Ale Isla jest coraz starsza i to pierwszy raz kiedy faktycznie nie ma mnie na jej urodzinach. Mam nadzieję, że podekscytowana nie będzie bardzo za mną tęsknić. Tym niemniej, nie będzie to dla mnie łatwy dzień.”
Nawet za pośrednictwem Skype’a, podczas gdy nad ośrodkiem treningowym Radcliffe zmierzcha i w tle da się wysłyszeć słabe echa kenijskiego buszu, w jej głosie pobrzmiewa nutka żalu. Minionej niedzieli jej dzień rozpoczął się kolejnym porannym biegiem. Radcliffe przebiegła 30km podążając w ślad za Mo Farahem i innymi zawodnikami, galopując obok stad żyraf w oddali. Wkoło niej biegła chmara rozwrzeszczanych dzieciaków, starając się dotrzymać kroku Brytyjce, której w głowie przesuwały się obrazy Londynu i córeczki Isli.
Poznałem Radcliffe na tyle dobrze by wiedzieć jak bardzo ciąży jej utrata dni spędzonych razem z córką, takich jak te urodziny. Pojawia się poczucie winy oraz wewnętrzna pustka, nawet pomimo, że maratonka (bardziej nawet niż matka) ma powody dla czasowej rozłąki z Islą i rocznym synkiem, Raphaelem. “Byłam w Kenii w listopadzie”, mówi, “a tym razem to już prawie miesiąc. Naprawdę bardzo brakuje mi dzieci i podobnie brakuje mi Gary’ego [męża]. Brakuje mi go jako trenera i męża. Jednakże, ze sportowego punktu widzenia, są korzyści z bycia razem z drużyną, regularnej fizjoterapii i biegania z Mo na dużej wysokości.”
Farah również musiał zostawić swoją małą córeczkę i żonę by kontynuować przygotowania do Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Ale oczekiwania stawiane matce i wymagania macierzyństwa wywierają na Radcliffe większą presję – pokazują również głębię jej poświęcenia w staraniach by wreszcie przezwyciężyć poprzednie rozczarowania.
Londyn 2012 to będą jej piąte kolejne Igrzyska, na które się zakwalifikowała i jednocześnie ostatnie, w których pobiegnie. Jej dotychczasowym najlepszym rezultatem jest czwarte miejsce w biegu na 10000m z Sydney sprzed prawie dwunastu lat. Jednak o wiele większe, bardzo dotkliwe porażki z Aten w 2004 i z Pekinu w 2008 roku wciąż kładą się smutnym cieniem na jej największych sukcesach – włączywszy fakt, że Paula jest autorką trzech najlepszych czasów w historii kobiecego maratonu.
Jej niezwykły rekord świata 2:15:25, ustanowiony w 2003 roku, powinien przesłonić wszystko inne, jednakże Paulę ocenia się w równym stopniu, być może okrutnym, przez pryzmat jej olimpijskich porażek.
Kiedyś wyznała mi, że uwielbia stawiać sobie “realne i wymarzone cele” każdego Sylwestra. 30 grudnia 2011 roku, pomiędzy kenijskimi zgrupowaniami, powtórzyła ten rytuał. “Wyznaczyłam sobie pewne określone cele ale tym najważniejszym jest po prostu być w jak najlepszej formie na ten jeden jedyny dzień w tym roku: maraton olimpijski. Można sobie marzyć tak mocno jak się chce ale wszystko co się liczy to w jakiej formie się jest w dzień zawodów. Zawsze miałam wrażenie, że te największe biegi nie są wygrywane przez tego, kto jest najszybszy. Zwycięża w nich ten, kto jest najmądrzejszy i kto jest w najlepszej formie danego dnia.”
Radcliffe zakwalifikowała się do igrzysk w Londynie dzięki trzeciemu miejscu w maratonie berlińskim we wrześniu ubiegłego roku, kiedy to pobiegła 2:23:46, a który to występ wciąż okresla jako “duży zawód”.
Miała siedem minut zapasu do minimum kwalifikującego na igrzyska ale tamten wyścig symbolizuje “kiepski rok” 2011. Florence Kiplagat, kenijska zwyciężczyni z Berlinu i jedna z faworytek do olimpijskiego złota, ustanowiła wtedy rekord życiowy 2:19:44 – rezultat, który jest w zasięgu Radcliffe. “Będąc w formie jestem w stanie pobiec szybciej”, mówi. “Powiedziałabym, że możliwe jest zejść do 2:18 lub nawet 2:17. Mam nadzieję, że do zwycięstwa to w zupełności wystarczy. Nie sądzę by w tym biegu padł jakiś świetny rezultat – szczególnie zważywszy, iż to będzie środek lata i startujemy dopiero o 11 przed południem. No ale nigdy nic nie wiadomo. W Londynie może być 15 ale też 35 stopni. Musimy się przygotować na obie ewentualności ale wciąż uważam, że 2:17 lub 2:18 wystarczy.”
Radcliffe nigdy nie przegrała maratonu w Londynie a dodatkowo motywuje ją fakt, że w 2008 roku na Igrzyskach Olimpijskich maraton wygrała 38-letnia Constantina Dita z Rumunii z czasem 2:26:44. “Ona nie pojawiła się znikąd”, mówi Paula, która niedawno również ukończyła 38 lat. “Biegała maratony od wielu lat a tego dnia zdarzyło się, że te wszystkie faworytki pokpiły sprawę. Constantina pewnie nie liczyła na to, że zdobędzie medal ale pobiegła, jak na siebie, idealny wyścig. Okazało się, że tego dnia to wystarczyło.”
Stawka w Londynie będzie pewnie dużo mocniejsza niż w Pekinie przed czterema laty. “Zdecydowanie. Będą trzy znakomite Kenijki – niezaleznie od tego, kogo wybiorą – no i nie można zapomnieć o Etiopkach, Japonkach i Rosjankach. Będzie wiele potencjalnych zwyciężczyń.”
Pomimo tego Paula z łatwością wyobraża sobie siebie pośród nich – jeżeli tylko uda się jej utrzymać organizm w dobrej formie i wytrzymać emocjonalną presję, jaka zaważyła w przeszłości na jej olimpijskich występach. Twierdzi, że lepiej znosi sytuację niż jej często impulsywny mąż. “Przygotowujemy się od bardzo dawna”, stwierdza, “i generalnie rzecz biorąc, Gary jakoś sobie radzi. Tym niemniej bardzo się stresuje, bardziej niż ja. Można się tego spodziewać w roku takim jak ten. Ale to dlatego dobrze mieć obok siebie dzieci. Nie marnuje się tak dużo czasu na zamartwianie się, jest tyle rzeczy do roboty. Nawet Gary zapomina o tym, co nas czeka w tym roku.”
Radcliffe śmieje się dźwięcznie lecz zaraz poważnieje. “Powiedzieliśmy sobie nawzajem, że ważne jest by w tym roku nie panikować. Można zrobić tylko tyle, że da się z siebie wszystko i przy odrobinie szczęścia to musi wystarczyć. Tak więc z pewnością są to jedne z moich najbardziej wyluzowanych przygotowań olimpijskich.”
Problemem Pauli pozostaje jednakże niepewność jej formy fizycznej. W ubiegłym roku dokuczały jej kontuzje pleców i stopy oraz nadczynność tarczycy, które kazały poważnie rozważyć przejście na sportową emeryturę. “Coś ze mną było naprawdę nie tak. Nie potrafiłam już biegać mocno. Nie mogłam realizować treningów i byłam bardzo przygnębiona. Zadawałam sobie wiele pytań a bieganie po prostu już mnie nie cieszyło. Kiedy wreszcie mnie zdiagnozowano, poczułam wielką ulgę. Przynajmniej wiedziałam, iż to nie jest tak, że jestem po prostu za stara i nie daję rady. To z kolei dało mi siłę przetrwać kontuzje i choroby.”
Czynność tarczycy została uregulowana, wydaje się także, że Paula wróciła do pełni sprawności po operacji kostki wykonanej minionej jesieni, kiedy to usunięto jej narośl kostną. “Pod koniec długich wybiegań odczuwam jeszcze trochę takiego zmęczenia po operacji ale nie ma to wpływu na trening. Około Bożego Narodzenia robiłam treningi na bieżni jakich nie byłam w stanie zrobić od 2009 roku ze względu na stopę. Teraz mogę. Po prostu staram się być ostrożna na tych bardzo kamienistych ścieżkach jakie tu mamy.”
“Dzisiaj, dla przykładu, był bardzo dobry dzień. Rankiem wybiegła nas dwudziestka, byłam z siebie naprawdę zadowolona. Poszło mi lepiej niż tydzień temu. Tak długo jak mogłam trzymałam się Mo i Bena [Whitby] i to było super. Jednakże w końcu wyprzedzili mnie znacznie.”
Radcliffe darzy Faraha szczególną sympatią – od wielu lat wspiera go i służy radą. Farah na ostatnich mistrzostwach świata zdobył złoty i srebrny medal na 5000m i 10000m ale jak daje sobie radę z rosnącym ciężarem oczekiwań odnośnie jego olimpijskich szans?
“Jestem pod dużym wrażeniem tego jak Mo sobie radzi. Ciąży na nim wielka presja; na wczorajszy trening przyszło mnóstwo ludzi zobaczyć jak biega. Wiem jak to jest, to dodatkowa presja i stres bez których można by się świetnie obejść. Wydaje się jednak, że nie robi to na nim wrażenia, bardzo dojrzał w ciągu ostatniego roku. Dobrze wie, co robi.”
Radcliffe ożywia się kiedy ocenia ogromne postępy jakie poczynił Farah. “Zawsze wiedziałem, że Mo ma wielki potencjał. Można to było dostrzec w 2010 roku, w jego dominacji na Mistrzostwach Europy. Ale nawet wtedy trochę jeszcze dryfował bez celu i nie miał opieki trenerskiej jakiej potrzebował. Były drobne rzeczy, które można było znacząco poprawić. Odkąd pracuje z Alberto Salazarem jest na właściwym torze. Skoncentrowali się na szczegółach – i jest teraz o wiele silniejszy i ma bardziej stabilną postawę. Nie kołysze się, nie chwieje, i ma to przełożenie na ładne kilka sekund na piątkę i dychę.”
Farah ma dopiero doświadczyć publicznej presji, którą Radcliffe zna od wielu lat. “To jest problem”, mówi Paula. “Powiedziałabym, że to największy problem. Ale on jest mądry i ma dokładnie ułożony plan aż do igrzysk. Nie będzie go też w Wielkiej Brytanii, wyłączając zawody. To dobrze, bo wtedy nie będzie na nim spoczywać taka presja. Jednakże u sportowca największa presja płynie z wewnątrz. Wiesz, czego chcesz i czego jesteś w stanie dokonać. Tak więc chodzi o to by zachować spokój i nie panikować.”
Radcliffe wypowiada te słowa z taką pasją, że wydaje się, iż mówi do samej siebie. Wyłączywszy dni takie jak wtorek, kiedy z trudem radzi sobie z opuszczeniem urodzin córki biegając pośród wzgórz Kenii, brzmi jak sportowiec szykujący się do ostatniej, decydującej próby. “Mam dobre przeczucia co do tego roku. Intuicja mówi mi, że to będzie dobry rok.”
I wtedy, na koniec rozmowy przez ocean, słychać gorzki śmiech. “Tak to zawsze jest z tymi przeczuciami. Zobaczymy jak będzie. Ale czuję się dobrze. Czuję się mocna.”