Ostatnie tygodnie przed startem w Walencji. Relacja z przygotowań Oli Guzik
Projekt #kieRUNekWalencja powstaje we współpracy z New Balance
Nie były to może zbyt długie maratońskie przygotowania. Do Londynu plan zakładał 11 tygodni pracy, do Walencji jedynie 9, które minęły w oka mgnieniu. Podsumowując jest to jednak aż 11 miesięcy stałej pracy pod okiem trenera Artura Kozłowskiego, który zna mnie teraz zdecydowanie lepiej. Co przyniesie start w niedzielę? Czy jestem gotowa na nowy rekord życiowy?
Jak pamiętacie, letnie miesiące skupiły się na poprawie wyników na 10 km, więc ten czas nie był czasem straconym. Dla mnie, szczerze mówiąc, treningi pod 10 km są dużo trudniejsze niż te maratońskie, więc podsumowując ostatnie tygodnie, czułam się naprawdę dobrze. Było trochę wyzwań, kilku treningów nie udało się zrobić zgodnie z planem, ale jak to wpłynie na wynik? Przekonamy się już w niedzielę.
Jak się czuję przed Walencją?
Sama nie wiem. Przed Londynem wszystko było nowe, a ja zrobiłam całą pracę w 100%. Te przygotowania były w moim odczuciu dużo bardziej wymagające. Czy było to efektem cięższych treningów, czy może mojej dyspozycyjności w tych miesiącach? Tego nie wiem, pewnie jedno wynikało z drugiego. Tym samym, jeśli zapytacie mnie, czy jestem pewna nowej życiówki pierwszego grudnia, to odpowiedź nie będzie tak klarowna. Zobaczymy! W końcu to dopiero początek mojej maratońskiej przygody, a po drodze zaliczyłam najpiękniejszy maraton na świecie (o czym pisałam tutaj). Przyjemność z biegania w tym roku była na najwyższym poziomie, więc już teraz jestem w pełni usatysfakcjonowana.
Pomału klarują się też plany na starty w 2025 roku – nie mogę się ich doczekać! Mam nadzieję, że Wy również z chęcią będziecie je śledzić i dopingować mnie w tej biegowej przygodzie. Tymczasem przejdźmy do ostatnich tygodni przygotowań do #kieRUNekWalencja!
7. tydzień przygotowań – tydzień po starcie w maratonie w Nowym Jorku
Poniedziałek – start z okazji Święta Niepodległości, Ochla, 5 km
Plan był prosty: jeśli uda mi się przespać noc po powrocie ze Stanów, spróbuję pobiec, ile sił w nogach. To był mój pierwszy start na 5 km i nie wiedziałam, czego się spodziewać. Wydawało mi się, że jestem gotowa pobiec po 3:40 min/km, ale okazało się, że to jeszcze nie ten moment.
Tego dnia było wyjątkowo zimno – zaledwie 2–3 stopnie. Nawet podczas startu nie zdążyłam się porządnie dogrzać. Na dodatek asfalt okazał się przeraźliwie śliski. Już na starcie czułam brak przyczepności, co mnie nieco sparaliżowało, ale odważnie prowadziłam grupkę chłopaków. Nawrotka 180 stopni praktycznie mnie zatrzymała i trudno było wrócić do żwawego tempa. Było mi piekielnie ciężko, a śliska nawierzchnia dodatkowo utrudniała zadanie. Na szczęście udało mi się utrzymać prowadzenie od pierwszych metrów aż do mety. Czas 18:48 to moja pierwsza oficjalna życiówka na 5 km (średnie tempo 3:45 min/km).
Czy byłam zadowolona? Na początku nie do końca. Wydawało mi się, że mogę mocniej, ale nie w takich okolicznościach – zaraz po maratonie, w trakcie przygotowań i po długiej podróży. Na pewno spróbuję poprawić ten rekord w przyszłości, ale już wiem, że dystans 5 km to umieranie od samego początku!
Wtorek – BC1 10 km
Nogi były wyjątkowo lekkie, biegło się przyjemnie. Myśl, że do docelowego startu zostało tak mało czasu, dodawała energii!
Czwartek – BC1 8 km + 10 × 200 m + 1 km easy
Trening zrobiłam na bieżni mechanicznej – pogoda zaczęła się psuć, więc wolałam zminimalizować ryzyko przeziębienia. Rytmy biegałam w tempie 3:20 min/km, z przerwami w staniu. Na koniec dodałam 3 km zamiast planowanego 1 km, żeby zgadzał się kilometraż. Samopoczucie po treningu było świetne – dobrze było trochę przyspieszyć.
Sobota – zabawa biegowa
Bardzo ciężki trening: 3 km BC1 + 8 × 3’ t. 3:45 / 2’ t. 4:30 + 2 km easy. Biegałam na bieżni i zaczęłam zbyt szybko – po 3:38 min/km. Po 4 odcinkach byłam wyczerpana i musiałam zmienić plan. Po konsultacji z trenerem dokończyłam go w formie 2’ pracy na 1’ przerwy, ale w sugerowanym już tempie. Byłam bardzo zmęczona, a w głowie zaczęły pojawiać się wątpliwości, czy na pewno zdążę z powrotem na właściwe tory przed maratonem w Walencji.
Niedziela – BC1 14 km
Relaksujący bieg w towarzystwie, w deszczową pogodę. Starałam się zapomnieć o sobotnich trudnościach i odstresować. Wyszło świetnie – bieg wspominam bardzo dobrze!
8. tydzień przygotowań
Poniedziałek – BNP 15 km
To był trening, który musiałam wykonać dobrze, głównie dla odbudowy mentalnej. Nie mogłam pozwolić sobie na to, by kolejna jednostka wpłynęła negatywnie na moje nastawienie. Pierwsze 6 km biegłam w tempie niespełna 4:30 min/km, kolejne 6 km (podzielone tempowo na 3 x 2km) w tempach: 4:08, 4:06 i 4:03 min/km, a kolejne, ostatnie już 3 km poniżej 4:00. Kończące trening 200m pobiegłam po 3:40 min/km. Po tym treningu czułam się naprawdę dobrze i wiedziałam, że jest szansa odbudować zarówno swoje nastawienie, jak i formę przedstartową.
Wtorek – trening wzmacniający
Środa – podbiegi
10 km BC1 + 10 minut na bieżni ze skosem 6%. Solidnie i na temat, bez większych wrażeń.
Piątek – BC1 3 km + 12 km BC2/3 + 2 km easy
Myślałam, że poniedziałkowy trening był ostatnim mocniejszym akcentem, ale trener przygotował deser na piątek. Trening wykonałam w hotelowej siłowni – taśma może nie była najwyższej klasy, ale widok na ośnieżony parking skutecznie rekompensował to, że nie musiałam biegać na zewnątrz. Dodatkowym utrudnieniem okazała się temperatura w sali, bo jak to bywa w hotelowych siłowniach, przestrzeń była niewielka i szybko robiło się duszno.
3 km luźno nie sprawiło żadnych problemów. Zabawa zaczęła się dopiero później, przy głównym zadaniu – pierwsze 9 km biegłam w tempie mniej więcej 4:05 min/km, czasem odrobinę szybciej lub wolniej. Ostatnie 3 km miałam pokonać poniżej tempa 4:00 min/km i udało się, choć te kilometry nie należały do komfortowych. Finalnie 12 km przebiegłam ze średnim tempem 4:02 min/km, co było dla mnie zaskakująco pozytywnym doświadczeniem.
Na sam koniec treningu zaczął napinać się lewy achilles. Mimo że wcześniej zdarzały się podobne objawy, tym razem odczułam je bardziej intensywnie. To wywołało we mnie lekki niepokój, ale na szczęście rolowanie stopy i wieczorne rozciąganie tylnej taśmy pomogły – kolejnego dnia po dyskomforcie nie było śladu. Oby na maratonie również obyło się bez takich przygód!
Sobota – luźne pływanie, 1600m kraulem
Niedziela – BC1 12 km
Kolejny luźny bieg w towarzystwie, po pięknych, ale dość wymagających trasach. Pogoda nie zachęca do wyjścia, ale te luźne jednostki najprzyjemniej jest jednak robić na świeżym powietrzu.
Tydzień przedstartowy
Poniedziałek – steady
Biegane na taśmie: 7 km w tempie 4:20 min/km + 2 km w tempie 4:00 min/km. Bez większych przygód, dość świeżo, ale z ekscytacją, stresem i rosnącą adrenaliną przed startem. I dobrze! To wszystko prowadzi do tego, że w dniu maratonu będę przygotowana najlepiej, jak tylko mogłam.
Dziś mamy wtorek, a przede mną jeszcze dwa treningi. W środę w planie 8 km BC1, a w piątek lub sobotę shakeout run w formie 5 km BC1 + 5 × 100 m rytmów. Właściwa robota została wykonana, a ja przez ostatnie miesiące pokonałam mnóstwo kilometrów – nierzadko z uśmiechem na twarzy.
Czy nadchodzący start mnie stresuje? Oczywiście! Sam fakt, że jesteście świadkami tych przygotowań, działa na mnie zarówno motywująco, jak i wprowadza odrobinę presji. Ale na szczęście nic nikomu nie muszę udowadniać. Jestem po prostu dumna i zadowolona z tego, jak przepracowałam niemal rok pod skrzydłami Artura Kozłowskiego. Głęboko wierzę, że nawet jeśli tym razem nie będzie życiówki, to znajdzie się wiele okazji do wspólnych, nowych rekordów życiowych.
Nie mniej jednak – trzymajcie kciuki! Obiecuję, że dam z siebie tyle, ile będę w stanie. Oczekujcie też artykułu podsumowującego maraton – niezależnie od wyniku!
Z tego miejsca dziękuję Arturowi za przyjemne, pełne wyzwań i budujące prowadzenie mnie przez kolejne starty. Taka współpraca to sama przyjemność!
Projekt #kieRUNekWalencja powstaje we współpracy z New Balance
trenerka personalna, pasjonatka i trenerka biegania. Oprócz biegania trenuje również crossfit i pływanie. Kocha motywować i zarażać miłością do aktywności fizycznej. Założycielka projektu #piątkawpiątek zrzeszającego biegaczy z całej Polski. Pełna optymizmu i wiecznie uśmiechnięta prężnie działa na Instagramie.